16 comeback home

332 15 2
                                    

Był już trzynasty grudnia, późny poranek. Nikt nie spieszył się z zejściem na śniadanie, ponieważ był to poniedziałek a to dla wszystkich oznaczało jedno – dzień wolny. Nawet trenerzy nie zrzucali o świcie skoczków z łóżek na treningi. Do tego pogoda była naprawdę przyjemna. Niektóre drużyny już dziś wylatywały na następny konkurs, niektórzy następnego dnia lecieli na kilka dni do domów. Nikt nie wiedział, że tak naprawdę konkurs, który miał się odbyć w przyszłym tygodniu został odwołany. A raczej przeniesiony na tydzień po oficjalnym zakończeniu sezonu w Planicy. Sam Hofer dowiedział się o tym dopiero wczesnym rankiem, kiedy fińscy organizatorzy zgłosili mu problem z ich obiektem sportowym.

Klaudia leżała na łóżku, pozwalając promieniom słońca pieścić jej twarz przyjemnym ciepłem i podziwiała prezent od swojego chłopaka. Nie mogła uwierzyć w to, że ktoś podarował jej coś o tak ogromnej wartości sentymentalnej. Co rusz to zdejmowała go, żeby jeszcze raz, po raz setny przeczytać wygrawerowany napis, to z powrotem zakładała by zobaczyć jak obsydian połyskuje w blasku słońca. W końcu zmusiła się do wstania z łóżka i wyjścia na śniadanie. Nie omieszkała jednak, przed pójściem na stołówkę, wyjść zapalić.

-Nie pal, bo nie urośniesz! – Zza jej pleców dobiegł ją głos Stefana Krafta.

-No właśnie, Krafti palił i patrz czym się to skończyło. – Dodał Hayboeck idący obok niego.

-No popatrzcie jak się tym przejęłam. – Odparła, zaciągając się papierosem i uniosła brew.

-Dobra, chodź Michi idziemy bo nas zasmrodzi tym. – Stefan zatkał sobie nos i wepchnął przyjaciela do hotelu.

Klaudia weszła niedługo po nich, gdyż było jej już w samej bluzie dość zimno na zewnątrz a nie wpadła na to, by wyjść na przykład w kurtce. W stołówce było zaskakująco dużo, jak na tę godzinę ludzi. Dostrzegła w tłumie siedzącego Andreasa i od razu do niego podeszła.

-No, wybacz Klaudia ale nie mamy dla Ciebie miejsca. – Markus uniósł ręce w udawanym geście bezradności.

-Czekaj, będziesz kiedyś umierał na zatrucie alkoholowe to Ci bardzo podobnie odpowiem. – Powiedziała i objęła Andreasa na powitanie.

-Markus właśnie dlatego nie chcemy żebyś się z nami zadawał. Odstraszasz wszystkie dziewczyny, nawet te zajęte. – Freitag wzruszył ramionami zrezygnowany.

-Odezwał się ten, za którym dziewczyny biegają tabunami. – Prychnął Markus.

-W zasadzie to obydwaj nie dorastacie mi do pięt. – Odezwał się Wellinger.

-Przestań się tak szarogęsić, bo to ja mam tutaj największe powodzenie wśród dziewczyn. – Dodał Daniel Andre Tande, który „akurat przechodził i usłyszał kawałek rozmowy" jak to on i przystanął obok Klaudii.

-Ah, więc te fanki są dla Ciebie takie ważne? – Zapytała Klaudia, unosząc brew i odsunęła się od Andreasa ale ten złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie tak mocno, że wylądowała na jego kolanach.

-No one są dla mnie bardzo ważne, wiesz prestiż. – Powiedział, zbliżając swoją twarz do jej by pocałować ją w usta ale nagle czyjaś dłoń znalazła się między ich głowami i im to uniemożliwiła.

-No błagam Was, człowiek nie może spokojnie śniadania zjeść, żeby się ktoś tak otwarcie nie migdalił, litości. – Johansson kręcił przecząco głową ale ostatecznie zabrał swoją dłoń i Andreas szybko cmoknął Klaudię, korzystając z okazji.

-No co zrobisz, taka ta dzisiejsza młodzież. – Daniel wzruszył ramionami.

-Ej, w sumie mamy dzisiaj wolne... - Zaczął Markus i przerwał na moment, drapiąc się po brodzie, z czego skorzystał Stephan Leyhe.

i swear, im not worth it || wellingerWhere stories live. Discover now