14 we are made from broken parts

295 18 3
                                    

 Widzę jak odwraca się do niego i żegna go całusem w policzek, mówiąc coś, a on zanosi się śmiechem i mierzwi jej włosy. Zachowują się jak starzy znajomi. On tu stoi, rozmawia z Klaudią, taki wesoły, taki niewinny. Stoi jak gdyby nigdy nic, na wolności. Czuję, że zaraz zwymiotuję, więc niemalże wybiegam z budynku, zostawiając ich za moimi plecami. W oczach mam łzy, których przecież nie mogę wypuścić na światło dzienne dlatego mrugam szybko jak niedorozwinięte dziecko i klnę w duchu, że nie mam na tyle ani siły, ani odwagi by tam z powrotem wejść i obić mu ryj. W końcu się zatrzymałem, bo przypomniało mi się, że przyjechałem tu przecież żeby ją odebrać. Odwróciłem się i zobaczyłem, że idzie w moją stronę, ciągnąc za sobą walizkę i krzyczy. No tak, zachowałem się jak prawdziwy dżentelmen, nie dość, że wyszedłem z lotniska to jeszcze nieś sobie kobieto torbę. Ruszyłem jej naprzeciw i wziąłem od niej walizkę, kiedy już była wystarczająco blisko.

-Andreas? Wszystko w porządku? – Spytała zatroskanym głosem, przytulając go na powitanie.

-Jasne, dlaczego nie? – Odpowiedział, siląc się na uśmiech.

-Przecież widzę, że coś jest nie tak.

Andreas odpowiedział jej milczeniem. Przeszli kilka metrów i zobaczyła samochód chłopaka. Otworzył przed nią drzwi i położył jej torbę na tylnym siedzeniu, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Nie odzywał się do niej ani słowem. Klaudia widziała, że myślami był zupełnie gdzie indziej, również dostrzegała ogromny smutek w jego oczach. Tak bardzo chciałaby mu pomóc.

-Więc... kto to był? – Zapytał, przerywając tę okropną ciszę. Wzrok jednak nadal miał utkwiony w drodze, chociaż Klaudia mogła śmiało stwierdzić, że wcale się na niej nie skupiał.

-To był pan Gabriel, ochroniarz Amadeusa. Chociaż ja nazywałam go często jego niańką, przez co zawsze się na mnie denerwował. – Uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych czasów.

-Ochroniarz? – Nadal nie spojrzał na nią choćby na sekundę, a jego mina mocno spoważniała.

-No wiesz, jego ojciec jest bardzo bogaty i ma dość dużą firmę, może lubi być pewnym swojego bezpieczeństwa, może ma paranoję.

-A gdzie on pracuje?

-Hmmm.. – Klaudia potarła dłonią brodę w zamyśleniu. – W sumie to... W sumie to nie wiem. Nigdy nie pytałam a Amadeus niechętnie mówił o kimkolwiek ze swojej rodziny. A dlaczego pytasz?

-Z ciekawości.

-Ale wiesz, pan Gabriel kazał mi mówić po imieniu, znaczy po ksywce. Tęskniłam za nim, jak jeszcze spotykałam się z Amadeusem to spędzał z nami bardzo dużo czasu. I zawsze powtarzał Amadiemu, że ma mi kupować dużo prezentów, bo kobiety trzeba traktować jak najpiękniejsze kwiaty. A jest też wielkim fanem skoków, wiesz? Kazał mi—

-Możemy o nim nie rozmawiać? – Warknął Andreas i uderzył pięścią w kierownicę. Klaudia aż podskoczyła przestraszona w fotelu.

-Andreas, o co Ci chodzi?

-O nic. – Odpowiedział i w końcu na nią spojrzał. Ale nie takiego spojrzenia oczekiwała. W jego oczach teraz płonęła taka złość, że Klaudia miała ochotę wysiąść z auta i uciekać najdalej jak mogła.

Zamilkła i nie odzywała się już do końca drogi. Atmosfera była tak ciężka, że dziewczyna miała wrażenie, że nie może nawet oddychać. Patrzyła w okno, nerwowo obgryzając paznokcie. Andreas walczył sam ze sobą, by teraz nie przyspieszyć na tyle, na ile pozwoli mu silnik i nie wjechać w najbliższe drzewo. Z tego co opowiadała Klaudia, to ten człowiek nic jej nie zrobił i wcale nie był szefem wszystkich szefów. Wychodzi na to, że to bagno, w którym właśnie się topi to biznes rodzinny jej byłego chłopaka. Cóż za zbieg okoliczności, może zginąć i narazić na najgorszy koszmar swoją rodzinę ale przynajmniej odbił właścicielowi tego gówna laskę. Lepiej być nie mogło. Teraz już nawet nie umiał na nią patrzeć, za co był na siebie ogromny wściekły, bo naprawdę nie marzył teraz o niczym innym jak przytulić ją do siebie i rozpłakać jak dziecko.

i swear, im not worth it || wellingerWhere stories live. Discover now