06

446 31 0
                                    

-Nie odpowiesz mi? - Odezwał się Andreas i Klaudia zauważyła, że faktycznie stoją w takiej ciszy, nawet nie wie jak długo.

-Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. - Pociągnęła nosem. Niemiec odnalazł jej dłoń i splótł razem ich palce w oczekiwaniu. - Nikt mi jeszcze nic takiego nie powiedział. Nikt nie dał mi do zrozumienia, że mam jakąkolwiek wartość. Nie wiem, nie umiem wyrażać swoich uczuć a jedyne co ciśnie mi się teraz na usta to "dziękuję". I wiem, że to za mało ale teraz, w tej chwili naprawdę nie umiem nic więcej powiedzieć.

-Klaudia. - Chłopak odwrócił ją twarzą do siebie i ujął ją w dłonie, zmuszając by spojrzała mu w oczy. Dojrzał w nich drobną iskierkę szczęścia. Uśmiechnął się szeroko. - Teraz, kiedy widzę, że moje słowa sprawiły Ci chociaż trochę, odrobinę szczęścia, naprawdę nie musisz mówić już nic. Obiecaj mi tylko, że teraz będzie już tylko lepiej.

-A pomożesz mi w tym? - Zapytała, sama zszokowana tym co mówi. To pierwszy raz, gdy kogokolwiek prosi o pomoc. Poczuła, jakby jakiś ogromny ciężar spadł z jej pleców. Nie bez przyczyny ludzie mówią, że problem trzeba podzielić na pół.

-Zawsze. - Odpowiedział i pogładził jej włosy. Klaudia zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Pierwszy raz od kilku tygodni zupełnie szczerze. Andreas na ten widok wyszczerzył zęby. Było jednak późno i kazał już Klaudii położyć się spać. Sam wrócił do siebie, jakby lżejszy o kilka ton.

Następnego dnia Klaudia wstała punktualnie o 9:00. Zapaliła porannego papierosa, zasiadając jak zwykle na parapecie i po raz pierwszy nie myślała, by wyskoczyć. Na jej twarzy gościł drobny uśmiech i czuła coś w rodzaju szczęścia? Na zbliżający się konkurs. Wzięła głęboki oddech a kiedy ostre, górskie powietrze wypełniło jej płuca zamknęła okno i ruszyła do toalety. Po długim prysznicu zaczęła wybierać ubrania. Zszokowała tym sama siebie. Od tak dawna ubierała pierwsze, co wpadło jej w ręce, nie zwracała na to uwagi.

"Co jeden człowiek potrafi ze mną zrobić?" Przeszło jej przez głowę. Na razie nie zastanawiała się, czy to co się z nią dzieje jest dobre czy złe. Wyjęła z torby swoją ulubioną, czarną bluzę wkładaną przez głowę i czarne spodnie z dziurami na kolanach. Wyprostowała włosy i ruszyła na śniadanie, zastanawiając się, czy to może dzień, w którym zje coś jak normalny człowiek. Schodząc na stołówkę, spotkała austriackich skoczków. Ogromnym krzykiem przywitali swoją przyjaciółkę, którą traktowali jak młodszą siostrę. Manuel Fettner objął ją ramieniem i skierowali się w stronę wypełnionego już skoczkami wszystkich nacji pomieszczenia. Klaudia podeszła do stołu i nabrała sobie sałatki owocowej, szukając wzrokiem stolika, który zajmowali jej rodacy.

-Jesteśmy identyczni, nawet śniadanie jemy takie samo. - Z myśli wyrwał ją głos Andreasa, który właśnie wyjadał z jej miski kawałek kiwi.

-Hej! To moje! - Zawołała i uniosła miskę do góry, co nie zdało się na zbyt wiele bo i tak była dużo niższa od Niemca.

-No już dobrze. Jeśli w końcu chcesz coś zjeść to nie mam serca Ci nic zabierać. - Dodał i wrzucił jej kawałek innego owocu. Z twarzy Klaudii na moment znikł uśmiech. - Chcesz z nami usiąść? Chłopaki siedzą tam przy ścianie.

-Jasne. Chętnie. - Odpowiedziała i znowu szeroko się uśmiechnęła, choć teraz trochę niespokojnie. Poszła jeszcze standardowo po kubek czarnej kawy, bo jak twierdziła dzień bez kawy jest dniem straconym.

-Jak Ty możesz to pić? - Andreas wzdrygnął się, kiedy do jego nosa dotarła woń czarnego trunku.

-Wiesz, podobno do tego trzeba dorosnąć. - Wzruszyła ramionami, zasiadając obok Richarda Freitaga.

-O, witaj nasze słoneczko. - Powitał ją wąsaty Niemiec i uśmiechnął się szeroko.

-Cóż to za zaszczyt, że siostrzenica naszego króla wszystkich królów przysiadła się do nas na śniadanie? - Zapytał Markus, napełniając sobie usta jajecznicą.

i swear, im not worth it || wellingerWhere stories live. Discover now