04

469 28 1
                                    

"Jestem śmieciem." Przyznała i uśmiechnęła się pod nosem. Grunt to pogodzić się z prawdą, co? Czuła się teraz taka niepotrzebna. O ironio, całe życie spędza z tak ogromną ilością ludzi, a nadal jest taka samotna. Chociaż, to nawet dawało jej pewien rodzaj ulgi. Przynajmniej ludzie, których jakby nie patrzeć w jakiś sposób kochała, nie będą smutni, kiedy... Kiedy może w końcu się odważy. Wrzuciła spalonego papierosa do śmietnika, przeczesała dłonią włosy i skierowała się w stronę skoczni.

Tam prawie wszystko było już przygotowane. Konkurs się rozpoczął. Znowu to samo. Wszystko minęło jej tak szybko, ale czuła jakby oglądała po prostu powtórkę jakiegoś programu w telewizorze. W głowie siedziała jej myśl, że tak będzie już zawsze. Jej życie nie będzie wyglądało inaczej i musi się z tym pogodzić. Nic jej już nie przynosiło radości.

Nie trudziła się pokazywaniem się na kolacji. Stwierdziła, że akurat dzisiaj nikt nie przejmie się tym, że jej nie ma. Weszła do pokoju i położyła się od razu na łóżku. Leżąc na plecach włożyła do ust białego papierosa i zapaliła. W tym hotelu nie słyszała żadnego zakazu, więc uznała, że może. Zamknęła oczy, wsłuchując się w ciszę.

"-Klaudia, jesteś nikim. - Niski, męski głos rozbrzmiał w jej głowie. Przed oczami stanął jej obraz wysokiego, umięśnionego bruneta. Patrzył na nią ze złością w oczach.

-Amadeus... - Załkała.

-Klaudia... Jak Ty to sobie wyobrażałaś? Myślałaś, że naprawdę będę w stanie zakochać się w Tobie? Spójrz na siebie. W łóżku było fajnie, ale to tyle. Nie uważasz, że związek mnie, osoby z dobrej rodziny i Ciebie córki alkoholików, jest wizją kompletnie surrealistyczną? Chyba nie, skoro tak na mnie patrzysz. Nie bierz tego do siebie, jesteś nawet ładniutka, ale ja potrzebuję dobrej partii. Miło było, ale czas chyba skończyć naszą umowę. Cześć.

I odszedł. Tak po prostu. Dźwięk jego kroków odbijał się echem w jej głowie jeszcze dobrych kilkadziesiąt minut. Myślała... Była pewna, że jest w końcu przez kogoś kochana. Myślała, że jest warta cokolwiek. Ale w łóżku było fajnie... Dreszcze przeszły ją na wspomnienie tych słów i zrobiło jej się niedobrze. Poczuła się jak tania dziwka. Czy to była jej wina? Czy to ona zawiniła w tym, jakich miała rodziców?"

Wszystko. Wszystko z tamtego dnia pamięta, jakby miało miejsce wczoraj. Ta rozmowa, a właściwie monolog Amadeusa, w sali od ćwiczeń sprawił, że już nigdy nie wróciła na parkiet. Nie widziała sensu w dążeniu do marzeń. Nie widziała sensu w samym ich posiadaniu. Dała się namówić wujowi na zamieszkanie z nim. Pozwoliła na ułożenie całego swojego życia, według czyjegoś planu. Po co jej jej własne, skoro nic nie umie z nim zrobić, skoro nie przedstawia sobą żadnej wartości. Wytarła mokrą od łez twarz w rękaw i pociągnęła nosem. Zgasiła papierosa w stojącej na stoliku popielniczce. Nie zapalając nawet światła, po omacku zaczęła szukać w torbie żyletki. Jeszcze nigdy nie była tak pewna. Jeszcze nigdy tak bardzo tego nie chciała. Wykonała żyletką kilka mechanicznych, krótkich ruchów. Uśmiechnęła się na uczucie miłego bólu, którego tak dawno nie odczuwała. Z tym samym uśmiechem wbiła srebrny prostokącik głębiej w przedramię. Ból stał się mocniejszy. Nie widziała tego, ale była pewna, że krew spływa jej z ręki na spodnie, buty, podłogę. Zaczęła czuć się senna. Ogarniała ją jakaś taka.. Błogość. Zanim zobaczyła ciemność, usłyszała jakby pukanie do drzwi? Albo tylko jej się zdawało...

Wellinger stał pod drzwiami pokoju Klaudii, czekając na odpowiedź dziewczyny. Zebrał się w sobie i postanowił w końcu zaprosić ją na randkę. Niby znali się tylko kilka dni, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Jednak cały jego ambitny plan zdany był od początku na niepowodzenie, ponieważ dziewczyny najprawdopodobniej nie było nawet w pokoju. Nikt nie odpowiadał, tylko cisza. Już odwracał się na pięcie i chciał pognać z powrotem do siebie, kiedy usłyszał jakiś huk. Jakby coś upadało. Zawrócił i zaczął mocniej pukać w drzwi.

-Klaudia? - Zapytał zamkniętych drzwi. Cisza. W końcu zacisnął oczy i nacisnął na klamkę. Drzwi się otworzyły.

Wszedł do środka. W pomieszczeniu panowały wręcz egipskie ciemności, więc wymacał ręką na ścianie włącznik światła. Kiedy w końcu miał pełen obraz pokoju, nogi się pod nim ugięły. Klaudia leżała obok stolika nieprzytomna. Wokół niej było pełno krwi. Gdzieś tam, niedaleko leżała żyletka. Chłopak padł na kolana przed nieruchomą Klaudią i zaczął ją cucić. Oddychała, całe szczęście. Pobiegł szybko do łazienki po apteczkę i po chwili starał się zatamować krwawienie z jej żył. Kiedy mu się to udało, wykonał opatrunek i zadzwonił po karetkę.

-Po co tu przyszedłeś? - Do jego uszu dotarł cichy, słaby głos. Spojrzał na Klaudię. Leżała kompletnie bez siły i patrzyła na niego smutnymi, nie, pogrążonymi w rozpaczy oczami. Oparł jej głowę na swojej klatce piersiowej i przytulił dziewczynę mocno.

-Dlaczego chciałaś to zrobić? - Zapytał i poczuł jak po jego twarzy płyną łzy.

-Dlaczego nie pozwoliłeś mi tego zrobić? - Załkała.


~~

kolejny dziś, bo nie wiem czy dam radę coś dodać w przyszłym tygodniu, buzi kocham was

i swear, im not worth it || wellingerWhere stories live. Discover now