Część 9

93 6 0
                                    

-a może byśmy pomieszkali w twoim domu przez jakiś czas?-zaproponowali  bracia pięknoocy
-no jak tak nad tym myślę to museze przyznać ze jest to w miarę dobry pomysł. Muszę rownież przyznać ze raz na 100 lat zdarza wam sie dobry pomysł-stwierdziłam po czym sie zaśmiałam
-ha ha ha-uśmiechnął sie Jeremi-ale musisz przyznać ze mi sie zdarzają częściej niż Arturowi co?
-oj nie wiem, nie wiem-zaczęłam sie śmiać
-zdrada stanu!-zaczął sie wydzierać Arczi-własny brat mnie wystawił!-zaczął biegać po całym pokoju, śmiesznie wymachując rękami i drąc sie w niebo głosy.
-zdraaaaaaaadddddaaaaa!!-darł sie jak by zaraz mieli go ściąć
-brat!-krzyknął Jeremi z zamiarem opanowania swojego brata-haaallloo?-krzyknął gdy Artur nic nie odpowiedział-no chodź tu do mnie-powiedział po czym rozłożył ramiona tak aby Arczi mógł go objąć swoimi rękami.
-poczuj sie swobodnie-zaczęłam nucić tekst piosenki pod nosem
-przy mnie bądź. Ooo... Przy mnie bądź-wszyscy troje dokończyliśmy piosenkę
-kocham jak śpiewacie-zaczęłam sie rozpływać w ich głosach
-a my kochamy ciebie-walnął Jeremi
-dzieki
-dobra koniec tego rozczulania sie-stanowczo stwierdził Arczi-mamy dla ciebie niespodziankę Milly
-dla mnie?-spytałam zaskoczona
-tak dla ciebie-zapewnił mnie
-no więc o co chodzi?
-chodzi o to ze zwolniło sie jedno miejsce na YSC i czy nie chciała byś może z nami pojechać?
Zatkało mnie
-no tak, ale czy to nie będzie tak ze was wykorzystuje i tak dalej?
-no ale jak nas wykorzystujesz skoro my sami to zaproponowaliśmy?
-no nie jestem bardzo przekonana do twojego pomysłu
-prosze-juz miałam odmówić ale chłopcy z oczkami kota ze shreka wygrali ze mna-ugięłam sie
-no dobrze
Nagle usłyszałam lekki skrzyp i drzwi od naszego pokoju sie otworzyły, a w nich stał pan Sikorski
-czesc dzieciaki-uśmiechnął sie do mnie serdecznie, lecz po chwili swoje spojrzenie przeniósł na swoich synów-powiedzieliście juz Milly o obozie?
-tak-powiedziałam-ale nie jestem pewna...-juz miałam kończyć ale przerwał mi tata moich przyjaciół
-spokojnie, twoi rodzice sie zgodzili
-no to skoro tak to ja rownież jestem za
-AHA no i jeszcze druga sprawa. Obóz jest pojutrze wiec musimy wcześnie wracać
-dobrze ja sie zgadzam ale co dokładnie oznacza ze 'wcześnie'?
-tak uściślając to dzisiaj. Wiec zbierajcie rzeczy i jedziemy
-dobrze-wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy i zaczęliśmy pakowanie.
Po 30 minutach siedzielismy juz w aucie.
Nie miałam na nic siły. Położyłam moją głowę na ramieniu Jeremiego i zasnęłam. Obudziłam sie bo poczułam ze ktoś mnie szturcha w ramie
-Milly-usłyszałam moje imie
-co jest?
-dojechaliśmy
-ok-ogarnęłam sie i wysiadałam z auta.
-dobra skarbie to plan jest taki. Ty sie teraz rozpakujesz i cos zjesz a my z Arturem wracamy do domu, z tamtąd bierzemy swoje rzeczy i przyjeżdżamy do ciebie
-okej to do zobaczenia-przytuliłam chłopaka, pożegnałam sie z jego rodzicami, zabrałam walizkę z bagażnika i poszłam do domu. Rozpakowałam sie i poszłam sie myć. Ubrałam sie w pidżamę i nagle usłyszałam dźwięk domofonu. Nacisnęłam otwartą kłódkę i wpuściłam ich do środka. Weszli z dużymi walizkami a ja gapiłam sie na nich jak na idiotów
-no co?-spytał niewinnie Arczi-przecież idziemy jeszcze na dwu tygodniowy obóz
-a no tak-przybiłabym sobie face palma w mój tępy łeb za moje mądrości. Zaczęliśmy sie w trójkę śmiać
-to gdzie masz łazienkę-spytał Jeremi
-no górze, pierwsze drzwi po prawej
-okej-wziął walizkę i ruszył we wcześniej wskazanym przeze mnie kierunku. Gdy juz zniknął nam z polu widzenia i usłyszeliśmy zamykanie drzwi łazienkowych Artur walnął prosto z mostu:
-Milly?
-no?
-mogę cie o coś spytać?
-jasne, jesteś dla mnie jak brat. Mów o co chodzi?
-podoba ci się mój brat?
-Jeremi?
-tak
Zatkało mnie

*nie sprawdzane* Hejka jednorożce. Myślałam ze nie dam rady no ale jest. Nagła zmiana akcji c'nie? Jak bede miała tak zwaną 'wenę' to do środy *włącznie* cos wstawię, ale nie obiecuje. Papatki, kocham was 💕💕🦄

If You Want, You Can Message Me/ J.SWhere stories live. Discover now