6."Byłem pierwszym mężczyzną, przy którym zaczęłaś się uśmiechać. "

318 49 4
                                    


- Czego się boisz? – zapytała Harleen leżąc na piersi Jokera. – Powiedz, jakie są twoje największe obawy?

Był już późny wieczór, Harly wiedziała, że musi niebawem wyjść z celi Jokera, by nie napotkać ochroniarzy z kolacją. Nie mogła się jednak oderwać od jego wzroku, ust i dłoni. Nie mogła wytrzymać, kiedy dotkał jej łańcuszka na szyi i się nim bawił tak jak teraz.

- Przeszłości i tego, że przed nią uciekam. Boję się, że niebawem nie starczy mi sił, by uciec i że kiedyś mnie ona dopadnie.

Kobieta poczuła ukłucie w sercu. Czuła, że za sprawą tych słów pojawiła się między nią a nim jakaś niewidzialna dla oczu więź. Była ona widoczna tylko dla ich serc. Ona też uciekała. Dawne czasy i koszmary mąciły jej w głowie doprowadzając ją do szaleństwa albo może robił to Joker?

- Czasem – dodał Joker. – Chcę uciec od samego siebie. Nie potrafię panować nad sobą. Na przykład, teraz kiedy leżysz obok mnie, na moim łóżku pragnę zrobić z tobą wiele... Złych rzeczy.

Quinn przełknęła głośno ślinę i nawet nie zauważyła, kiedy wstrzymała oddech. Zabawne, że kiedy on był przy niej zapomniała nawet o czymś tak oczywistym, jak oddychanie. Joker wyprostował swoje ręce i chciał dotknąć nimi Harleen, lecz tego nie zrobił. Zdziwiła się. W głębi serca chciała, by zrobił z nią wszystkie złe rzeczy, jakie siedzą mu w głowie, chciała, by ją dotykał. Przegryzła wargę, by nie okazać smutku, że w końcu tego nie zrobił. Zauważył to. Pocałował ją w czoło, tak opiekuńczo, a był to czyn zupełnie do niego niepodobny.

- Spokojnie maleńka. Wszystko w swoim czasie... Nie tutaj. Nie teraz.

Mężczyzna zaczął zataczać kółka na jej lewym ramieniu. Ona była już pewna. Oszalała z miłości. Każdy dotyk przyprawiał ją o dreszcze, każde spojrzenie sprawiało, że serce biło mocniej, a każde jego słowa... One wręcz sprawiały, że Leen nie mogła normalnie funkcjonować i oddychać.

- Nie powinnam się w tobie zakochać. Jesteś moim pacjentem, a ja zachowałam się nieprofesjonalnie...

- To nic złego – odpowiedział Joker. – Byłem pierwszym mężczyzną, przy którym zaczęłaś się uśmiechać. Wybrałem cię, a ty wybrałaś mnie.

Nim kobieta wyszła z celi, Joker zapytał:

- Dlaczego wróciłaś? Czemu nie odeszłaś?

- Bo bałam się, że uciekając od ciebie, skrzywdzę siebie bardziej, niż będąc z tobą. I... - kobieta zawahała się. – Bałam się odejść i skrzywdzić również ciebie.

- Mnie już skrzywdzić się nie da.

- Mylisz się. Batman krzywdzi cię za każdym razem, kiedy ponosisz porażkę.

Quinzel zamknęła za sobą drzwi. Zastanawiała się, czemu każde spotkanie z Panem J sprawia, że każde uczucia w jej cholernym sercu odczuwa ze zdwojoną siłą?


- Harleen! Pogadamy? – zapytał Jeremiasz, zatrzymując ją na schodach prowadzących do jej gabinetu.

- Jasne.

- Dlaczego nagle wybiegłaś z mojego gabinetu? I czy na pewno rezygnujesz z Jokera?

- Odpowiedź na pierwsze pytanie: zapomniałam o czymś ważnym. A jeśli chodzi o drugą odpowiedź: chyba nigdy nie zrezygnuję z mojego dotychczasowego pacjenta. Po prostu Joker jest...

- Psychopatą? Członkiem boysbandu, który ukrywa się, przed fankami farbując włosy na zielono?

Leen zaśmiała się.

- O nie! Odkryłeś jego sekret, a mi to zajęło tyle czasu...

- Przyznaj się? Przyjęłaś tę pracę, bo wiedziałaś, że Joker jest twoim przebranym muzycznym idolem?

- Masz mnie, szefie.

- Nie mów tak do mnie! Czuje się staro...

- Jesteś stary.

- Auć. Moje ego umarło. – Jeremiasz złapał się teatralnie za serce.

- Tak duże ego szybko nie ginie!

To jak kobieta szybko nawiązała kontakt z Jeremiaszem. To, jak zaczęli przechodzić na „ty" – wszystko było takie łatwe. Inaczej niż z Jokerem. Ale to Jokera kochała. To jemu wyznawała sekrety. Była jednakże szczęśliwa, że w tym dużym mieście miała przyjaciela.

- Idziesz na stołówkę? Zaraz będzie kolacja.

- A co podają?

- To, co zawsze. Gówniane „kolorowe kociołki" przypominające rzygi mojej prababki.

- Pychota – skomentowała z ironią Leen. – Chyba jednak zadowolę się batonikami zbożowymi z żurawiną. Chodź żurawiny w nich tyle, co warzyw w „kolorowym kociołku".

- Czyli nic. – podsumował Jeremi. – Wiesz co? Lubię cię.

- Ja ciebie też. Nawet jeśli jesteś wariatem, bo tylko oni są cokolwiek na tym pieprzonym świecie warci.  

Nocą znów zakradła się do celi Pana J. Pamiętała tylko jedno zdanie:

- Czy mogłabyś przynieść dwa karabiny? I czy... Czy mogłabyś... mnie pocałować?  

Była pewna tylko, co do odpowiedzi na jedno z tych pytań. 

Nim cokolwiek zrobiła, zadała sobie jedno jedyne pytanie:Czy to uczucie jest obustronne?

--------------

Miałam połączyć ten rozdział z następnym, ale chciałam napisać coś lżejszego, przed kolejnymi wydarzeniami w opowiadaniu. Uznałam więc, że będzie to oddzielny rozdział z luźniutką rozmową Jeremiasza i Harleen. Ta dam! Czy coś w tym stylu :) 

Żyłabym Dla Ciebie || Harley Quinn&JokerWhere stories live. Discover now