1. "Ktoś, kto stracił rodzinę z rąk psychopaty, sam się nim staje".

618 61 13
                                    



- Powiedz mi, Harleen – zagadnął Jeremiasz – Co taka osoba jak ty robi w miejscu takim jak to? Nie gniewaj się, ale... - mężczyzna próbował być delikatny. - Jesteś młoda, masz całe życie przed sobą, a to miejsce... Może cię zmienić i zniszczyć. Ci ludzie — zamknięci pośród tych ścian to istne potwory, dawno zapomnieli co to dobro czy miłość. Możesz tego nie wytrzymać. Możesz umrzeć od środka.

Harleen zmarszczyła brwi. Uważała, że w każdym człowieku jest promyk dobra, wystarczy dać mu odrobinę nadziei, a można się zmienić w kogoś lepszego. Nikogo nie byłaby w stanie nazwać potworem. Nawet kogoś przeraźliwie złego.

- Jestem silna, naprawdę. Proszę mi zaufać. Oni potrzebują tylko zrozumienia – przyjaciela, który ich wysłucha. Jeśli ich dostatecznie dobrze poznamy, to okaże się, że ludzie zamknięci pośród nas są tacy sami. Bo każdy ma trochę nienormalności w sercu, a u nich po prostu nienormalność zawładnęła całym sercem. Ale czy to coś złego? Mogę im pomóc.

Jeremiasz Arkham zaśmiał się jakby Leen powiedziała bardzo zabawny dowcip. Kobieta czuła się zdezorientowana.

- Im się pomóc nie da – zaczął Jeremiasz, ocierając łzę śmiechu. – Oni czekają na śmierć w swoich celach sam na sam ze swoimi myślami, swoim chorym umysłem. To ich niszczy tak, że stają się bardziej obsesyjni, niż zdawać by się mogło. Sami siebie wykańczają do tego stopnia, że popełniają samobójstwo, nim przyjdzie świt. To nie są ludzie. Nawet ich już nie przypominają. Potrafią zabić, śmiejąc się tobie prosto w twarz.

Ostatnie zdanie rozbrzmiało po całym szpitalu, mimo że mężczyzna mówił je wyjątkowo cicho. Szept Jeremiasza i słowa, jakie wypowiedział, były szokujące. Po Harleen przeszedł dreszcz. A właściwie cała fala nieprzyjemnych i niepokojących dreszczy. Chciała stąd wyjść jak najszybciej, ale nie potrafiła. Nie mogła dać za wygraną.

- Może pan nawet nie starał się, by im pomoc? Może oni mówili do pana, krzyczeli, czy choćby szeptali, ale pan ich nie słuchał! Może przestał pan wierzyć w ich zmianę, może sam pan już nawet nie wierzy w siebie?

Słowa wypływały z kobiety w błyskawicznym tempie. Była zła. Pragnęła mówić dalej i szybciej, dopóki nie spojrzała w oczy pana Arkhama. Były smutne, pozbawione blasku i mocy. I błagały o wydobycie z siebie bolesnej łzy. Zapadła cisza. A raczej prawie zapadła, gdyż w oddali Lenn słyszała krzyk. Krzyk mężczyzny. Po kilku sekundach zdała sobie jednak sprawę, że krzyk zmienił się w śmiech. Śmiech tak lodowaty i przerażający, że kobieta pragnęła wiedzieć, kto śmieje się bez ani jednej nuty radości.

- Słyszy to pan?

- Co takiego?

- Śmiech.

Jeremiasz spojrzał na kobietę jak na wariatkę. Na ironię patrzył tak na co drugą osobę w ośrodku. Różnica była taka, że te co drugie osoby znajdowały się za kratami, a nie tuż przed nim.

- Nikt się nie śmiał, panno Quinzel.

- Przepraszam.

- Och. Przesłyszenia to jeszcze nie powód do przeprosin – uśmiechnął się brunet.

- Coż... Chciałam przeprosić za wcześniejsze słowa. Nie powinnam nazywać pana człowiekiem bez wiary.

- Ale trafiła pani w sedno. Prawda rani najbardziej. A pani powiedziała prawdę. Jestem człowiekiem bez wiary, beznadziei. Wiesz czemu mój wuj – Amadeusz założył to miejsce?

Quinzel skinęła przecząco głową.

- By się w nim samemu zamknąć – wyszeptał mężczyzna. – Ktoś, kto stracił rodzinę z rąk psychopaty, sam się nim staje. Jest teraz taki jak ja – beznadziei. Różnica jest tylko jedna: on się z tym pogodził, a ja pragnę tę wiarę odnaleźć.

- Już ją pan znalazł.

- Jak to?

- Dopóki ja w pana wierzę, pan nie przestanie wierzyć w siebie.

- A więc chcesz tego? Chcesz tu zostać?

- Chcę.

- A więc witaj Harleen Quinzel w Azylu Arkham. Jesteś gotowa na postradanie zmysłów?

A potem znów kobieta usłyszała ten śmiech. Śmiech, za którym chciała pójść. Śmiech, który ją przerażał i fascynował. Do pokoju wtargnął zasapany i spocony ochroniarz, Quinzel usłyszała tylko cztery słowa:
- Mamy go. Złapaliśmy Jokera.

--------------

Dobry wieczór! Pierwszy rozdział - krótki, taki na rozgrzewkę!

Żyłabym Dla Ciebie || Harley Quinn&JokerWhere stories live. Discover now