Fragment 1

63 9 4
                                    

Siedziałam z Emilką w ławce z czystego przypadku. Nie wydawała się zła, raczej nie wyróżniała się z tłumu. Może właśnie to powinno zwrócić moją uwagę. To, że była zbyt... nijaka. Każdy ma jakieś cechy, które w jakiś sposób go wyróżniają – jakiś mały niuans, sprawiający, że jesteśmy wyjątkowi. Ja miałam teatr, coś charakterystycznego tylko dla mnie. A Emilka? Uczyła się w porządku, choć nie była specjalnie lotna. W szkole zachowywała się okej - miła i dla uczniów, i dla nauczycieli. Nie była ani przesadnie nieśmiała, ani głośna. Miała przyjaciół. Nie spędzała każdego popołudnia przyklejona do książek lub komputera. Jasne, zdarzały się jej pewnie i takie dni, ale dosyć często widywano ją na mieście. Jeżeli chodzi o wygląd... Ubierała się zgodnie z trendami, nie wyróżniała się na tym tle. Twarz miała ładną, ale nie piękną. Kiedyś mogłabym się założyć, że imię Emilii widniało w encyklopedii jako przykład słowa „zwyczajność".

Pani Antoniak właśnie tłumaczyła nam czym są wielomiany, ale nikt w klasie nie wydawał się zbytnio zainteresowany. Był piątek i tak naprawdę wszyscy, zapewne łącznie z nauczycielką, mieli ochotę pójść do domu. Niestety, matematyka znajdowała się dopiero na piątej pozycji w naszym planie, czekała nas jeszcze przebieżka na wf'ie.

- Czy wy mnie w ogóle słuchacie? – spytała sfrustrowana, kiedy rozmowy w klasie nie ustawały niemalże przez całą lekcję.

Parę głosów wyrwało się z tekstem „ależ tak, oczywiście", ale większość po prostu uznała, że najlepiej zamilknąć. Ja i Emilia podpisałyśmy się pod tę drugą kategorię. Tak naprawdę jako jedne z nielicznych osób nie odzywałyśmy się przez całą lekcję.

- Ach tak? Więc co powiedziecie na to, abyśmy to sprawdzili? Może kartkóweczka z wielomianów? – kipiała ze złości.

Pani Antoniak nie należała do nauczycieli przesadnie nerwowych, jednak kiedy zdarzał jej się wybuch... Bardzo ciężko było uniknąć konsekwencji.

Zaczęły się prośby i błagania, choć wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że nie ma szans, aby nam odpuściła. Musieliśmy wyjąć przeklęte kartki i napisać wszystko to, co wynieśliśmy z dzisiejszej lekcji. Nie słuchałam przesadnie uważnie, ale miałam nadzieję na trójkę lub czwórkę z jakimś małym minusem. Po niezadowoleniu, jakie panowało w klasie, łatwo było osądzić, że większość dostanie jedynki.

Kątem oka zerknęłam na Emilię, która pociła się ze zdenerwowania. Dostrzegłam, że jej kartka jest praktycznie pusta. Co miałam zrobić? Zdecydowałam się pomóc koleżance i odsunęłam rękę ze swojej pracy. Szturchnęłam ją delikatnie, a ta spojrzała na mnie z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Kiedy zrozumiała, zaczęła ostrożnie przepisywać moją wiedzę na swoją kartkę. Pomijała niektóre punkty albo zmieniała kolejność, zdania też brzmiały trochę inaczej. Wszystko po to, aby pani Antoniak nie zorientowała się, że któraś z nas ściągała.

Kilka minut później kartki już leżały na biurku nauczycielki. Teraz w klasie panowała cisza. Wszyscy byli zbyt zirytowani, aby ponownie się odezwać.

Pani Antoniak jak widać też nie miała ochoty na nas patrzeć, bo wypuściła nas z lekcji pięć minut wcześniej. Wszyscy niemalże rzucili się do wyjścia. Przypominali wodę, która przeciekała przez małą dziurkę w tamie, kiedy tak przeciskali się przez wąskie drzwi.

Ja zdecydowałam się wyjść na końcu. Nie spieszyło mi się na wf. Emilia chyba wpadła na ten sam pomysł, bo obie zostałyśmy na szarym końcu. Wychodząc z klasy, zamknęłam drzwi na prośbę nauczycielki.

- Dzięki za pomoc – powiedziała Emilia.

- Spoko – odparłam, poprawiając ramiączko plecaka, które wykręciło się w dziwny sposób.

LostWhere stories live. Discover now