9

334 25 2
                                    

Tak na samym wstępie, gorąco polecam piosenkę, którą wstawiłam - szczególnie do drugiej części rozdziału (Michael's POV)! Cały jej tekst niemal krzyczy: "Michael&Lexi" ;)


Zostało kilka minut do końca drugiej serii. Ze zdenerwowaniem wpatrywałam się w skocznię. Warunki pogarszały się z sekundy na sekundę. Po raz drugi zapaliła się czerwona lampka – Johann musiał zejść z belki i poczekać na poprawę wiatru. Obecnie znajdował się na czwartym miejscu, a tylko o pół punktu wyprzedzał go Michael. Tak, co za ironia losu – akurat tych dwóch skoczków walczyło dzisiaj o trzecie miejsce na podium. Fani byli zadowoleni, dreszczyk emocji, rywalizacja między jednym z najlepszych Norwegów a wyśmienitym Austriakiem. Peter Prevc już bezkonkurencyjnie zajmował pierwszą lokatę – nie było to jednak żadnym zaskoczeniem, w tym sezonie bił na głowę wszystkich rywali. Kilkanaście punktów za nim znajdował się przesympatyczny Noriaki Kasai.

- Rozumiem, że podwójnie trzymasz kciuki za swoich chłopaków? - podskoczyłam, słysząc znajomy głos obok siebie. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że Stefan stanął obok mnie.

- Błagam Cię. Nie żartuj tak sobie. - westchnęłam, odwracając wzrok od skoczni. Uśmiechnęłam się w stronę Austriaka, przypominając sobie jak blisko byliśmy te kilka lat temu. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego kończąc związek, automatycznie kończysz też wiele innych znajomości, które przez ten czas zawarłeś. To tak zwana„solidarność" przyjaźni, czy jak kto chce to nazwać. Kiedy twój najlepszy przyjaciel rozstaje się z dziewczyną, która przez ten czas stała się także twoją najlepszą przyjaciółką, nie rozmawiasz z nią. Nawet jeśli bardzo tego chcesz, nawet, jeśli naprawdę mieliście dobry kontakt. Co w sumie rozumiem, jeśli postawiłabym się na miejscu Stefana.. jak bardzo niezręcznie byłyby nasze rozmowy, gdybyśmy utrzymywali kontakt po moim zerwaniu z Michaelem? Na siłę unikalibyśmy Jego tematu – a prawdą jest, że był on naszym najczęstszym tematem rozmów.

- Oj, Lex. Wyluzuj. - zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu. Lex. Moje serce po raz kolejny zabiło szybciej na dźwięk tego zdrobnienia. Nikt, poza Michaelem, nigdy mnie tak nie nazywał. Dlatego automatycznie kojarzyło mi się to z nim. Tylko pokiwałam głową, wracając do rzeczywistości. Johann właśnie oddawał swój skok, po kilku minutach przerwy. Wstrzymałam oddech, modląc się, aby poszło mu jak najlepiej. Wydałam triumfalny okrzyk, kiedy skoczył 133,5 metra. Nie ma szans, aby Michael go przebił.

-Nie ma szans z Michim. - prychnął Stefan, nadal wierząc w swojego przyjaciela. Wywróciłam oczami, wypatrując Hayboecka na belce startowej. Nie wyglądał na zdenerwowanego, a przynajmniej tyle wywnioskowałam z kilkusekundowego zbliżenia na jego twarz, które mogłam podziwiać na telebimie. Pewny siebie, z lekkim uśmiechem na twarzy, odepchnął się, kiedy zapaliło się zielone światełko. No cóż, nie chciałam mu źle życzyć – gdzieś w środku wiedziałam, że skoczy dobrze. Był dzisiaj w wyśmienitym humorze, czego nie mogłam powiedzieć o Johannie. Przed samymi zawodami mieliśmy lekką sprzeczkę, dlatego nawet nie podeszłam do Niego od razu po Jego skoku. Wolałam poczekać do końca. Więc kiedy Michael wylądował, ku mojemu zdziwieniu, rzuciłam się na Stefana z radosnym wrzaskiem.
- Proszę państwa, Michael Hayboeck pobił właśnie rekord skoczni, lądując na 143 metrze! - krzyknął komentator, a kibice zaczęli gwizdać, piszczeć, klaskać i cieszyć się razem ze mną, ze Stefanem i przede wszystkim z Michaelem.


I tradycyjnie, po zakończonym konkursie udaliśmy się do swoich pokoi, aby niecałe dwie godziny później spotkać się w hotelowym barze na imprezę. Nie wiem skąd oni wszyscy brali siłę na świętowanie każdego sukcesu, i picie takich ilości alkoholu. Johann stwierdził, że woli poleżeć w pokoju. „Ale Ty możesz iść, ja po prostu nie jestem w nastroju". Oczywiście, że powiedział to tylko dlatego, bo wiedział, że umówiłam się już ze Stefanem. Chcieliśmy koniecznie zagrać w beer ponga – nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz w to grałam! Dotrzymałam towarzystwa Johannowi przez pierwsze pół godziny imprezy, aby trochę poprawić mu humor. Potem jednak zostawiłam go samego, gdyż Stefan, zniecierpliwiony, co chwilę wydzwaniał i pytał, kiedy będę. Zakładając, że czeka za mną w swoim pokoju, udałam się na piętro Austriaków i zapukałam. Nie słysząc żadnej odpowiedzi, nacisnęłam klamkę. Pokój był otwarty, więc zerknęłam do środka – pusto. Oczywiście założyłam, że skoro w łazience pali się światło, to Stefan zapewne szykuje się na imprezę.

fly me to the moon (ski jumping fanfiction) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz