2

474 24 5
                                    



- Chyba umieram. -jęknęłam, przewracając się na drugi bok. Zegarek wskazywał 4:30 nad ranem. Za jakie grzechy? Najchętniej wróciłabym do spania, a po obudzeniu nie ruszała się z łóżka i w piżamie oglądała seriale przez cały dzień. Jednak nie tym razem – mój samolot wylatywał już o 8:00 i wolałam stawić się na lotnisku przed czasem, a nie tak jak zwykle to u mnie bywało - na ostatnią chwilę.Cieszyłam się, bo w końcu mogłam normalnie pojechać na konkurs inie martwić się tym, że ktoś mnie gdzieś zobaczy i skojarzy z Johannem.

- Przypomnij mi proszę, gdzie Ty dokładnie lecisz? - zapytała mnie mama, przy okazji pomagając mi pakować walizki do samochodu. Starała się brzmieć nonszalancko, jednak znałam ją zbyt dobrze. Była podekscytowana bardziej ode mnie i już marzyła o spotkaniu ze swoimi koleżankami, aby móc się pochwalić jak to jej własna córka „wyrwała" sławnego sportowca. I to nie byle jakiego, ale skoczka narciarskiego. Wielu moich znajomych, jak i koleżanek mamy śledziło uważnie skoki, dlatego cała ta sytuacja wywołała u nich takie zamieszanie. Oczywiście rozumiem ich zdziwienie, ale w niektórych momentach czułam się obrażona.. Wiem przecież, że nie świecę urodą – moja lista kompleksów jest tak długa, że wymienienie jej zajęłoby mi ponad cały dzień – ale hej, nie przesadzajmy. Jedna z moich koleżanek niemal zadławiła się sałatką, kiedy oznajmiłam jej spokojnym tonem, że spotykam się z Johannem. Chciałabym móc powiedzieć, że dziewczyna uściskała mnie i życzyła nam wszystkiego najlepszego, ale jej reakcja niestety bardzo odbiegała od moich wyobrażeń.

„Z tym Johannem?! Forfangiem?!" - krzyknęła, wstając z miejsca. „Ale jakim cudem? Bez obrazy kochana, uwielbiam Cię, ale przecież on jest taki przystojny, oblegany i w ogóle. Jak Ty go dorwałaś, co?".

- Mamo, już Ci mówiłam. Najpierw lecę do Oslo, a potem zostaję w Norwegii i wracam dopiero po Vikersund. - westchnęłam, ładując kolejne torby i na siłę upychając je w bagażniku. Zaczynałam żałować, że spakowałam tyle par butów i sukienek, których i tak nie będę miała okazji założyć. - Na pewno nie masz nic przeciwko, że na tyle wyjeżdżam? Wiesz, mogę wrócić wcześniej...

- Kochanie,przestań. Ja sobie poradzę, a Ty szalej póki możesz. -powiedziała, przytulając mnie na pożegnanie. Będąc już przy drzwiach, krzyknęła jeszcze na odchodne: - Aha, no i bym zapomniała. Pozdrów Michaela jak już go spotkasz!

Dziękuję,mamo. Bardzo sprytne posunięcie.

A szło mi tak dobrze. Prawie w ogóle się nie stresowałam.. zaraz, stop Lexi! Musisz się jakoś wziąć w garść. Nie możesz przesadzać i niepotrzebnie się tak nakręcać. Nie będę, pod żadnym warunkiem,obsesyjnie rozmyślać o Michaelu. Ani o Johannie. Prześpię cały lot i poczuję się jak nowo narodzona!

Kilka godzin później, w Oslo

Jadąc taksówką z lotniska piłam już drugą kawę, a nadal ledwo żyłam. Nie zmrużyłam oka ani na lotnisku, ani w samolocie. Cały czas rozmyślałam o Johannie i Michaelu, a jak nie o nich, to o fanach i innych skoczkach. Całe szczęście, że umówiłam się z Johannem pod hotelem. Był tak ogromny, że raczej sama nie byłabym w stanie znaleźć swojego pokoju. Podziękowałam taksówkarzowi za miłą jazdę i wysiadłam, kierując się w stronę wejścia, pod którym od razu zauważyłam wysokiego, przystojnego blondyna.

- Hej,przystojniaku! - krzyknęłam w jego stronę, wymachując rękami.

- Lexi! No nareszcie! - krzyknął i już po kilku sekundach znalazł się przy moim boku, wziął w ramiona i pocałował. Nie byliśmy jedną z tych par, która mogła widywać się codziennie i miała aż dość swojej obecności. Ostatni raz widzieliśmy się miesiąc wcześniej i zdążyłam się porządnie za nim stęsknić. Jak widać, uczucie to było odwzajemnione. - Jestem trochę w biegu, bo muszę za chwilę lecieć do trenera, ale zaprowadzę cię do pokoju i szybko przedstawię paru osobom, okej?

fly me to the moon (ski jumping fanfiction) [ZAWIESZONE]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora