4

347 23 2
                                    

Innsbruck, lipiec 2011 r.


Wszyscy przeżywali jeden z najlepszych wieczorów ich życia, stali pod sceną i wykrzykiwali pojedyncze słowa piosenek. Pili piwo, śmiali się, zatracali w muzyce i zapominali o reszcie świata. Tak właśnie wygląda życie większości nastolatków żyjących w Innsbrucku, którzy potrafili się dobrze bawić, co doskonale potwierdzali tego wieczoru. Tylko dlaczego ja czułam się tak obco? Otoczona przez grono najbliższych znajomych i najlepszej przyjaciółki, siedziałam z boku i ze znudzeniem przeglądałam telefon. Było już po 12 i większość ludzi w pubie była już bardzo pijana. Ja nie należałam do tej grupy. Owszem, byłam niepełnoletnia, ale w Austrii już od 16 lat można pić piwo i palić papierosy. Ja po prostu nie miałam ochoty. Nigdy nie lubiłam być pijana, wystarczało mi jedno piwo i nie potrzebowałam więcej. Nie zaliczałam się też do fanów imprez. O wiele bardziej wolałabym być teraz w domu, zajadając się pizzą i oglądając Netflix.

- Halo, ziemia do Lexi! - krzyknęła Nina, moja przyjaciółka. Gdyby nie ona, w ogóle nie zgodziłabym się na to wyjście. Ale, jak to powiedziała, nie mogę wiecznie siedzieć w domu jak jakiś „aspołeczny nerd". Więc nie miałam wyjścia. - Widzisz tego faceta, który siedzi przy barze? Tego w dżinsowej kurtce? - zapytała, dyskretnie kiwając głową w jego stronę.
- Tak. I co z nim? - oderwałam na chwilę wzrok od ekranu i spojrzałam w tamtym kierunku. W oddali zobaczyłam wysokiego blondyna, albo bruneta.. szczerze mówiąc, nie umiałam o nim powiedzieć nic poza faktem, w co był ubrany. W pomieszczeniu było ciemno, a dodatkowo byłam „oślepiona" od ekranu telefonu,w który wpatrywałam się od ostatniej godziny.
- Co chwilę zerka w Twoim kierunku. Zagadaj do niego! Spodobałaś mu się. - powiedziała podekscytowana. Oh, biedna Nina. Na siłę próbowała znaleźć mi chłopaka. Czy do Niej naprawdę jeszcze nie dotarło, że płeć przeciwna nigdy się mną nie interesowała?
- Nina, jeśli patrzy tutaj, to na pewno nie na mnie, tylko na Ciebie. Sama idź z nim pogadaj, skoro jesteś taka chętna. - odburknęłam. Nie miałam ochotę na kolejne gierki z jej strony. Taka sytuacja powtarzała się co najmniej raz na tydzień.
- Jezu, przestań, a Ty znowu z tym. Uwierz mi, że na pewno nie patrzy się na mnie. - wywróciła oczami. - A nawet jeśli, to jest idiotą, no bo spójrz na mnie. A potem na siebie. I pomyśl jeszcze raz.

Problem w tym, że patrzyłam. Patrzę codziennie i doskonale wiem, co widzę. Nina, mimo że jest w moim wieku, wygląda na straszą o dwa lata, jak nie więcej. Szczupłe nogi i ciemniejsza karnacja. Do tego dodajcie jeszcze przepiękny uśmiech, ciemne, długie włosy i nie za duży, ale idealny biust. Z tego równania wychodzi tylko jeden wynik, a jest nim perfekcja. Natomiast ja odbiegałam od tej definicji jak tylko się dało.

- Znowu się patrzy! Iiiiii! -zapiszczała, szturchając mnie w ramię. - No dalej, co Ci szkodzi? Idź tam! - pozostawała nieugięta. Cieszyła się bardziej ode mnie. Jednak żeby ją uspokoić i nie słuchać przez kolejny tydzień narzekania o tym, jak to zmarnowałam szansę na spotkanie miłości swojego życia (bo Nina, chociaż na taką nie wyglądała, miała ze mną wiele wspólnego, a jedną z tych rzeczy było nasze uzależnienie od komedii romantycznych i wiara w to, że dla każdej z nas istnieje gdzieś idealny mężczyzna, w którym zakochamy się bez pamięci i z którym będziemy żyły długo i szczęśliwie), wstałam z miejsca, schowałam telefon do torebki i powolnym krokiem ruszyłam w stronę baru. Odchodząc, mruknęłam tylko pod nosem„Kiedyś Cię zabiję", na co Nina odpowiedziała mi wielkim, dumnym z samej siebie, uśmiechem. Kierując się w stronę chłopaka, próbowałam wymyślić, co też takiego mu powiem. „Hej, moja przyjaciółka twierdzi, że się na mnie gapiłeś. Czy mógłbyś przez chwilę udawać, że faktycznie tak było, udamy, że dałeś mi swój numer i wtedy jakoś da mi żyć"? Jednak nie musiałam się dłużej zastanawiać, bo kiedy tylko stanęłam obok Niego, od razu usłyszałam:

- No, nareszcie. Przepraszam, jeśli wydałem Ci się przerażający, ale trudno było się na Ciebie nie patrzeć przez te ostatnie godziny. Jestem Michael. - wyciągnął rękę w moją stronę. Strasznie się zarumieniłam. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów, a już szczególnie nie od kogoś tak.. Zaraz. Ja chyba mam zwidy. Przecież to nie może być.. Albo może? - Dobra, znam tą ciszę. Zgaduję, że przyszłaś tylko po to, żeby powiedzieć mi, żebym się odczepił, tak?
- Oh. Nie, skąd. Ja tylko.. Jezu. Mam strasznie głupie pytanie. - wymamrotałam, w myślach już karcąc się za to, co zamierzałam powiedzieć. - Nie jestem pijana, więc raczej dobrze widzę. Michael Hayboeck?
- Już mi ulżyło. Przestraszyłem się, że powiesz, że to całe wpatrywanie się było przerażające i że powinienem udać się do psychiatry, czy coś. - zaśmiał się. - Tak, Michael Hayboeck. Skoro już wiesz, jak się nazywam, to może mógłbym poznać Twoje imię?
- Lexi. - powiedziałam, nadal pozostając w wielkim szoku. Ten Michael Hayboeck?! Ten, którego wczoraj oglądałam w telewizji i o którym moja mama powiedziała „Oh, takiego to bym schrupała"?
- Bardzo ładne imię. Tak jak jego właścicielka.

Jasne, jasne. Śmiało, mów jeszcze więcej, na pewno mogę zrobić się jeszcze bardziej czerwona. Oczywiście, nie powiedziałam tego na głos.

- Dziękuję. Um, co tam słychać? - serio, Lexi?! Serio? Na nic lepszego nie wpadłaś?
- Świetnie, poza tym, że jestem wykończony po dzisiejszym treningu, i że koledzy mnie zostawili, wybierając klub od koncertu. Który, tak na marginesie, jest bardzo kiepski. - starałam się uśmiechnąć w Jego stronę, ale czułam się tak onieśmielona, że tylko pokiwałam głową i zaczęłam rozglądać się dookoła, zastanawiając się, jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać. Prawdopodobnie w skali od 1 do 10, dałabym sobie mocną 12.
- Lex. Bo mogę do Ciebie tak mówić? Lex brzmi lepiej od Lexi, jeśli mam być szczery. - zaczął. O Jezu. Omal nie zakrztusiłam się powietrzem.
-Żartujesz? Uwielbiam jak ktoś zwraca się do mnie Lex. Pomijając fakt, że robi to tylko moja ciotka, którą widuję raz na dwa lata. - powoli zaczynałam się rozluźniać. Zaznaczam: powoli. Halo, skoczek narciarski, na punkcie którego obsesję ma połowa dziewczyn z mojej szkoły, właśnie mnie podrywał. Nie do końca mogłam zachować spokój i być nieprzejęta.
- A więc Lex. W pubie nie ma za bardzo miejsca do spokojnej rozmowy, a hałas już na pewno w tym nie pomaga. Proponuję więc kawę, jutro o 16:00, w centrum. Co Ty na to? - zapytał, cały czas się uśmiechając. Dlaczego on miał taki cudowny uśmiech? Trudno mi się było skupić.
- Mhm. Chętnie. - powiedziałam tylko, nadal pozostając w lekkim szoku. Czy on właśnie zaprosił mnie na randkę? Chociaż może to tylko spotkanie towarzyskie? Czy wyszłabym na idiotkę, pytając się go, czy to jest randka? Pewnie tak.. może lepiej będę siedzieć cicho.
- Super! Czy mógłbym prosić o twój numer telefonu? Jutro zadzwonię i się jeszcze dokładniej umówimy. - Michael Hayboeck poprosił o mój numer. Nina nigdy mi nie uwierzy.
-Tak, tak, oczywiście. - chłopak, nie kryjąc zadowolenia, podał mi swój telefon. Szybko wpisałam kilkanaście cyfr, po czym mu go oddałam.

Moje serce waliło jak nigdy, a twarz paliła od rumieńców. Nie wierzę. Umówiłam się na randkę!!!! Pomijając już fakt, że nie z byle kim, ale z Michaelem Hayboeckiem. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. Bo, pierwszy raz od bardzo dawna, poczułam się szczęśliwa.

_______________________

Chciałabym podziękować za wszystkie głosy, komentarze i wyświetlenia! Myślałam, że będę pisać to tylko dla siebie, a jednak znalazły się osoby, którym się spodobały moje "wypociny". Dziękuję Wam bardzo :)

Szkoda, że już koniec sezonu. No cóż.. pozostaje czekać na następny ;)


Do następnego! Komentujcie, głosujcie, czytajcie!

Enjoy :)


P.S. W rozdziale przedstawione jest oczywiście pierwsze spotkanie Michaela i Lexi. Na pewno nie raz jeszcze będę gdzieś wtrącać ich wspomnienia sprzed kilku lat, żebyście zobaczyli trochę więcej ich historii oraz tego, jacy byli kiedyś i jak bardzo zmienili się przez ten czas (szczególnie mam tutaj na myśli Lexi, która przecież, kiedy zaczęła spotykać się z Michaelem, miała tylko 16 lat, a teraz ma już prawie 21). 

P.S.2. Na zdjęciu znajduje się Lily Collins oraz Selena Gomez. Tak właśnie wyobrażam sobie (nie dokładnie, ale jest to najbardziej przybliżona wizja) Lexie oraz Ninę :)


Kasia (louvendo)

fly me to the moon (ski jumping fanfiction) [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now