8

302 20 6
                                    


- Oh, doprawdy? Jakich nieprzyjemnych rzeczy? - powiedział Michael.

Wzięłam kilka łyków wina, tak, jakby to mogło mi pomóc. Przeklęłam w duchu wszystkich Bogów, własne istnienie, Johanna, Michaela i kogokolwiek tylko mogłam. Byłam w, że tak to nazwę, kompletniej dupie...


- To chyba nie Twoja sprawa. - odparłam oschle, starając się pozbyć nieprzyjemnego uczucia. Złość, którą chowałam przez lata, znowu zaczynała dawać się we znaki. Naprawdę chciałam ruszyć na przód i zapomnieć o tym, co było. Chciałam zapomnieć o tym, ile nocy przepłakałam przez niego, ile dni spędziłam przy telefonie, łudząc się, że jednak zadzwoni. Ile godzin spędziłam na przeklinaniu jego imienia, naszych wspólnych wspomnień.

-Dobrze, może zmieńmy temat, co? - Hannah zaśmiała się nerwowo, skrępowana zaistniałą sytuacją. Nie ona jedyna.
- Michael, powiem Ci tylko tak: dzięki Bogu, że takich facetów jest mało i że istnieją tacy przyzwoici goście, jak my. Gdybym natknął się gdzieś na tego kolesia, to nie ręczyłbym za siebie. - stwierdził Johann, ewidentnie chcąc zakończyć ten nieprzyjemny temat. O, cholera. Michael zacisnął pięści, jednak już nic nie odpowiedział.

- Um, muszę iść na chwilę do toalety. - powiedziałam, wstając od stołu. Chciałam zostać sama chociaż na kilka minut i się uspokoić. Może nie było tego po mnie widać, ale byłam zdruzgotana. Czułam się tak, jakbym ponownie przeżywała nasze zerwanie i zrobiło mi się strasznie niedobrze.

- Ja tak samo. - odparł Michael, wstając po mnie i idąc za mną w stronę toalet. Świetnie. Tyle z mojej chwili samotności. Kiedy doszłam do drzwi, poczułam silne szarpnięcie w stronę korytarza. Po chwili znaleźliśmy się przed restauracją. Oparłam się o ścianę i spojrzałam z wyrzutem na Michaela.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - zapytałam, nieco zła.
- Chcę porozmawiać w cztery oczy. Co to, do cholery, miało być? Mówiłaś, że Forfang nic nie wie! - podniósł głos, wyraźnie wkurzony.

-Bo nic nie wie! Nie wie o nas, nie wie co dokładnie się stało. Wie tylko, że miałam chłopaka, i że on ..
- Że on co?! Lex, do jasnej cholery, kiedy w końcu dowiem się, o co ci chodzi? I dlaczego ze mną zerwałaś? - przerwał mi. - Jeśli pieprzony Forfrang wie, to dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś? Chyba mam prawo znać powód, przez który z dnia na dzień stwierdziłaś, że już mnie nie kochasz. - dodał. W jego głosie dało usłyszeć się ból oraz żal, jaki do mnie chował. Nie dziwiłam mu się. Może i sposób, w jaki z nim zerwałam nie był fair w stosunku do niego. Ale to, co on zrobił? Znowu zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. Ja po prostu nie chciałam z nim o tym rozmawiać. Wydaje mi się, że nie chciałam usłyszeć tego, co miałby mi wtedy do powiedzenia. Nie wiem jak moja słaba psychika by to przyjęła.

- No co? Powiedziałem coś nie tak? - zapytał, czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.
- Nie. Wiem, że nie rozumiesz, ale ja nie mam ochoty przeżywać tego na nowo. Czy nie możemy po prostu o tym zapomnieć? - westchnęłam, pocierając skronie. Mój ból głowy znowu dawał się we znaki.
- Nie, nie. Przepraszam. Masz rację. Byłem przecież młody i głupi, zachowałem się jak totalny palant. A przynajmniej zakładam, że coś musiałem zrobić nie tak. Chyba, że po prostu nagle stwierdziłaś, że jestem taki okropny, że nie warto było się ze mną męczyć? - wyrzucił. Nie podobał mi się kierunek, w jakim zmierzała nasza dyskusja. Michael najwyraźniej nie zamierzał się uspokoić.
- Michael, cholera. Co było, to było. Nie roztrząsajmy nadal czegoś, co miało miejsce trzy lata temu! Jak już mówiłam przy śniadaniu, chcę zostawić przeszłość za sobą. I znowu się z tobą przyjaźnić, nie wyrzucając sobie co chwilę tego, co było kiedyś. Byliśmy jeszcze dziećmi. Każdy popełnia błędy, i wina leżała po obu stronach. - uśmiechnęłam się słabo w jego stronę, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę między nami.
- Jasne. Jak chcesz. Ale nadal nie mam pojęcia, co zrobiłem nie tak. Każdy popełnia błędy, masz rację, ale nie każdy takie, które kosztują go tak wiele. Nie każdy jest takim idiotą, który zrobił coś, o czym nawet nie ma zielonego pojęcia, a przez co stracił dziewczynę, którą naprawdę kochał. - popatrzył na mnie, już w ogóle nie ukrywając swoich emocji. Zaczynało robić się strasznie niebezpiecznie. Musiałam jak najszybciej się od niego oddalić. On nie może mi mówić takich rzeczy. Nie teraz. Nie, kiedy wypiłam kilka lampek wina, kiedy mam chłopaka, którego kocham, kiedy postanowiłam zostawić przeszłość za sobą. A już na pewno nie wtedy, kiedy ma na sobie ten cholerny garnitur i rozwalone włosy, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica i kiedy wygląda tak niesamo.. NIE. Stop, Lexi. Co ty w ogóle wyprawiasz?

- Mhm. Dobra, może wracajmy już do środka? Hannah i Johann zaczną się niecierpliwić. - szybko zakończyłam naszą wymianę zdań i odwróciłam się, wracając do stolika. Chwilę po mnie przyszedł Michael. W ogóle nie dawał po sobie poznać, że przed chwilą odbył wstrząsającą i emocjonalną rozmowę. Śmiał się tak jak wcześniej, kontynuował jedzenie jak gdyby nigdy nic. Ja natomiast nadal odczuwałam to nieprzyjemne uczucie w żołądku. Johann zaciekle dyskutował o czymś z Hanną i Michaelem. Udawałam, że ich słucham – nawet dla dodania wiarygodności kiwałam głową co kilka zdań i czasami rzucałam jakiś komentarz w stylu „Oh, naprawdę?" albo „No nie!". Ale jeśli mam być szczera, to przed oczami cały czas miałam TEN dzień. Dzień, w którym zerwałam z Michaelem i ze skokami. Dzień, w którym dowiedziałam się, że tak naprawdę nigdy nie wiemy, do czego ktoś może być zdolny – nawet jeśli wydaje nam się, że znamy daną osobę na wylot. Zrozumiałam wtedy, że nie można kochać kogoś tak bardzo, jak ja kochałam Michaela. Nie można oddać się komuś w pełni tak po prostu i oczekiwać, że nic ci się nie stanie, że będziecie żyć długo i szczęśliwie i że ta osoba na pewno cię nie zrani.

fly me to the moon (ski jumping fanfiction) [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now