Część 46

985 96 1
                                    

Droga przez las

***Niall***
Z niechęcią po omacku sięgnąłem dłonią po brzęczący telefon. Zmrużyłem oczy, gdy ostre światło ekranu rozświetliło egipskie ciemności panujące w małym pokoju. Kiedy mój wzrok już się przyzwyczaił do jasności wyświetlacza, przeczytałem wiadomość od, jak się okazało, Zayna.

Od: Zayn
Do: Ja
Podajcie adres tego motelu, w którym jesteście. Już po Was jedziemy.

Co? Przecież nie było takiej potrzeby. Mówiliśmy im, że zostaniemy tu na noc i wrócimy rano.

- Coś się stało? - zapytała Jade i przetarła delikatnie zasypane oczy.

- Nie, nie. Śpij. - Uśmiechnąłem się do niej i pogłaskałem ją po głowie. 

Plecy bolały mnie okropnie od pozycji, w której siedziałem już kilka godzin, a kark mi zdrętwiał. Jednak nie ruszyłem się, bo mogłem obudzić Jade.

- Nie mogę - westchnęła i z powrotem położyła głowę na moim ramieniu. Już miałem jej odpowiedzieć, ale wtedy zadzwonił mój telefon, który trzymałem w ręce.

- Halo? - Przyłożyłem urządzenie do ucha.

- No gdzie jesteście? Dostałeś smsa? - zapytał zniecierpliwiony Zayn.

- Tak, ale o co chodzi? Mówiliśmy, że sami przyjdziemy rano - odparłem zdezorientowany.

- Avalon powiedziała, że może wykonać jakieś zaklęcie, które uwolni Jade od blokady uczuć. Potrzebna do tego jest tylko Jade i ... jej zgoda – wyjaśnił. - Jak ona się czuje?

- Jest wyczerpana, nie sądzę, aby to był dobry pomysł. - Pokręciłem głową. 

Nagle Jade wyrwała mi telefon z ręki i przystawiła go sobie do ucha.

- Zayn? Tak, to ja. Mhm. Tak... Ok... Nie, nic mi nie jest... Tak, dam radę. Jasne - rozmawiała z Zaynem, a wszystkie moje próby odebrania jej urządzenia okazały się bezskuteczne, ponieważ szatynka za każdym razem odpychała mnie ręką.

- Jade - skarciłem ją gniewnie, ale ona tylko ucieszyła mnie gestem ręki i dalej prowadziła konserwację z Zaynem.

- Ulica Leśna 31. Czekam. Pa. - Rozłączyła się i podała mi telefon. 

Popatrzyłem na nią spode łba.

- Oh, daj spokój, Niall. Chcę mieć już to za sobą. Chyba mnie rozumiesz? - westchnęła ciężko.

- Czy ty wiesz, na co się piszesz? – mruknąłem z dezaprobatą.

- Nie, ale mam już dość. Nie chcę mieć tych okropnych bólów głowy, tej pustki w sercu. Chcę wiedzieć, co czuję - powiedziała przekonana swoich racji.

- Ja jakoś nie ufam tej Avalon - postanowiłem sięgnąć po swój ostatni argument.

- Skoro to jedyna osoba, która może pomóc Harry'emu i mi to nie mamy nic do stracenia. - Wzruszyła ramionami i zgramoliła się z łóżka. 

Wypuściłem powoli powietrze z płuc, by się uspokoić. 

- Obudź Jesy, a ja pójdę do łazienki, dobrze? - zapytała łagodnie. 

Pokiwałem tylko głową zbyt zamyślony, by męczyć się odpowiedzią.

- Ej, wszystko będzie dobrze. - Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami. Kiedy nie uzyskała żadnej reakcji z mojej strony, przytuliła się do mnie i powiedziała:

- Też się boję. Ale tak najwidoczniej miało być. Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze - powtórzyła.

- Okej, okej. Idź już, ja obudzę Jesy. - Uśmiechnąłem się delikatnie, aby dodać jej otuchy. 

Dziewczyna odwzajemniła mój gest i poczłapała do łazienki.

***

***Eleanor***
- Cześć, Jade. Jak się czujesz? Wszystko ok? - Objęłam przyjaciółkę na przywitanie i ukradkiem dotknęłam jej nagiej skóry przy karku. Od razu zaczęłam wyszukiwać jakichś słabych komórek lub ewentualnych wirusów w jej organizmie, ale niczego nie znalazłam, gdyż natrafiłam na wszechstronną pustkę.
No tak, blokada. 

Tak bardzo się o nią martwiłam. Ona zawsze była taka mała, krucha, wrażliwa, zbyt doświadczona życiem i to właśnie na nią musiała paść ta okropna klątwa? Choć z drugiej strony, jak już ją zniszczą, to Jade będzie miała najlepiej pod słońcem. Harry o to zadba, byłam pewna, że jak będzie mógł, to będzie ją nosił na rękach.  

Na początku był po prostu w siódmym niebie, kiedy Avalon powiedziała, że odblokuje uczucia Jade, ale teraz zaczął się martwić, że może ona tego nie chciała, że może to było zbyt niebezpieczne, że mogło to być ponad jej siły, że może ona się wahała i tak dalej. Musiało pójść dobrze. Oni już tyle wycierpieli, obydwoje zasługiwali na szczęście.

- Jestem trochę zestresowana, ale jest okej. - Uśmiechnęła się delikatnie i potarła dłońmi ramiona. No cóż, to niby początek jesieni, ale już było bardzo zimno, szczególnie nocą. 

Rozejrzałam się dookoła po ciemnym lesie. Było trochę strasznie, ale latarki, które wzięliśmy ze sobą, rozjaśniały nam drogę na polanę, którą wybraliśmy ze względu na dużą, opustoszałą przestrzeń. Nikogo nie będzie tam o tej porze. Szliśmy teraz we czwórkę - Jade, Louis, Zayn i ja. Reszta czekała już na nas na miejscu. Harry ukrył się po drugiej stronie polany, skąd zapewne niewiele widział, ale się uparł, że musiał tu być.

- Harry jest gdzieś niedaleko? - zapytała lub bardziej stwierdziła Jade.

- A co? Głowa cię boli? - wystraszyłam się i odruchowo już sięgałam po jej rękę, by jej trochę ulżyć. Dopiero po chwili sobie przypomniałam, że nic bym nie wskórała, choćbym chciała.

- Tak, ale nie bardzo. Jest dobrze - zapewniła, choć widziałam, jaki wysiłek wkładała w to, by się nie skrzywić. - Będę... Będę mogła się z nim zobaczyć?

- Po wszystkim raczej tak. - Uśmiechnął się sympatycznie Zayn. - Teraz ciągle nie możecie się do siebie zbliżać, pewnie to czujesz. Miejmy nadzieję, że Avalon coś z tym zrobi.

- To już nie daleko. - Louis wskazał palcem pustą przestrzeń przed nami, gdzie zagęszczenie drzew robiło się coraz rzadsze. 

Jade się zatrzymała.
Wpatrywała się jeszcze chwilkę w miejsce wskazane wcześniej przez Lou.

- To co? Gotowa? - Wyciągnęłam w jej stronę rękę i spojrzałam na nią łagodnie. - Wiesz, że nie musisz tego robić. Możemy zawrócić w każdej chwili. Nie zmuszaj się.

- Gotowa. - Ujęła moją dłoń i razem ruszyłyśmy przez ostatnie metry ścieżki wśród drzew i krzaków, aby się wydostać na polanę.
______________________________________________________________

Piszcie, co myślicie w komentarzach :) Jak sądzicie? Avalon pomoże Jade i Harry'emu? ;)
N.x

Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz