Część 61

852 82 6
                                    

Piórka

- Jade, gdzie jesteś? - słyszałam wołanie Perrie. 

Podciągnęłam tylko nogi pod samą brodę i objęłam je ramionami. Najgorsze było to, że nic nie czułam. Ciągle nic. Tylko tę przeklętą pustkę! Powinnam płakać, prawda? Nie mogę być z kimś, kto był mi przeznaczony. Albo ja jemu. Ugh, to wszystko było takie pogmatwane, nic z tego nie rozumiałam.

- Tu jesteś - odetchnęła z ulgą Pezz. - Jak się czujesz? 

Blondynka usiadła obok mnie i ostrożnie się przysunęła.

- Nic nie czuję - odpowiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię.

- Na pewno jeszcze znajdziemy jakieś rozwiązanie... - zaczęła Perrie, ale jej przerwałam.

- Proszę cię, skończ z tym pocieszaniem, okej? Nie jestem smutna, nie jestem szczęśliwa. Moje uczucia są zablokowane, a myślenie o Harry'm wywołuje u mnie coraz większy ból. Co mam robić? Przecież Avalon mówiła, że klątwa będzie coraz bardziej starała się nas odepchnąć od siebie. Skoro zwykła myśl o nim rozsadza mi głowę, to co będzie następne?

- Nie wiem. Ale jestem pewna, że Harry nie dopuści do tego, aby coś ci się stało. Ba! Znajdzie rozwiązanie, aby w końcu wszystko było dobrze. - Objęła mnie ramieniem.

- Ale jakim kosztem? Przecież Avalon nie może wykonać tego rytuału, bo to ją zabije. Nie możemy nakazać jej popełnienie samobójstwa! - uniosłam się. 

Może to i straszna wiedźma (dosłownie i w przenośni), ale i tak nie zasłużyła na śmierć. Nikt nie zasłużył. Nie będę jej się odwdzięczać tym samym, co mi zrobiła. Byłam ponad to.

- Skoro z rytuałem nie wyszło, to może jest inny sposób? Jade, myśl pozytywnie. Będzie dobrze. - Spojrzała mi prosto w oczy. 

Przytaknęłam jej tylko lekko głową i wtuliłam się w nią. Dało mi to chwilkę ukojenia, choć nie uwierzyłam w jej słowa.

***Niall***
- Um... Można? - Zapukałem do drzwi. 

W prawdzie, były otwarte na oścież, ale i tak wolałem zapukać. Na wszelki wypadek.

- To wasz dom - mruknęła Avalon, nie odwracając się w moją stronę.

Siedziała na łóżku przodem do okna i wypatrywała przez nie. Czułem, jak niekomfortowo się czuła, jak bardzo się bała. Zrobiło mi się jej żal. W końcu rozumiałem jej agresywne działania i desperackie próby ucieczki, ale czy nie byłoby o wiele łatwiej, gdyby od razu nam powiedziała, co wiązało się z rytuałem?
Usiadłem obok niej i spróbowałem jej dać choć chwilę wytchnienia od przytłaczających ją emocji. Przymknęła powieki, nabrała powietrza do płuc i ze świstem je wypuściła.

- Dziękuję. - Spuściła głowę.

- Nie ma sprawy. - Uniosłem lekko jeden kącik ust. 

Siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko nasze niespokojne oddechy. Nie za bardzo byłem pewien, co tam robiłem. Może powinienem sobie pójść?

- Dlaczego Harry poprzez zauroczenie jeszcze nie nakazał mi wykonać rytuału? - odezwała się.

- Przecież mówiłaś, że to cię zabije – zdziwiłem się.

- Tak. I co z tego? Dla niego to przecież nie ma znaczenia.

- Nawet tak nie mów. Harry bardzo pragnie Jade, najbardziej na świecie, ale nie każe ci się zabić, aby mógł być szczęśliwy twoim kosztem - oburzyłem się, kręcąc głową.

Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz