Rozdział XIV

245 29 6
                                    

- Nie, nie, nie, nie.

Dustin powtarzał w kółko to jedno słowo niczym mantrę, pragnąc aby to wszystko co się zdarzyło okazało się nieprawdą. Wolał wierzyć, że zapanowała apokalipsa zombie, niż że w centrum tego całego zamieszania znalazła się Jules.

Chłopak podszedł do rudowłosej dziewczyny, która wyglądała na nie więcej niż dwadzieścia kilka lat. Uklęknął, tak że teraz ich twarze znajdowały się na jednym poziomie. Jules ukryła twarz w dłoniach, a jedynym kolorowym punktem w tym pomieszczeniu była jej burza rudych włosów. Wiedział dobrze, że prawie niezauważalne kołysanie się w przód i w tym oznacza, że dziewczyna płacze. Dustin delikatnie podniósł jej podbródek, zmuszając ją tym samym do spojrzenia sobie w oczy.

- Hej Dusty – powiedziała przez łzy. Posłała chłopakowi smutny uśmiech. – Wiedziałam, że sobie poradzisz i prędzej czy później mnie znajdziesz.

Dustin wpatrywał się w jej niebieskie oczy i przez dłuższą chwilę nie mógł powiedzieć nic sensownego. Cały czas powtarzał sobie pod nosem swoją mantrę: nie, nie, nie, nie.

Po chwili odzyskał rezon.

- Jules, w co ty się znowu wpakowałaś? – spytał, zaostrzając swój ton z każdym wypowiadanym słowem.

- To nie miało tak wyjść, plany były zupełnie inne. Jednak wszystko skończyło się jak zawsze – do dupy.

- Serio, tylko na tyle cię stać? – warknął w odpowiedzi.

Louis odchrząknął, przypominając wszystkim zebranym o obecności jego i Julie.

- Stop, zgubiłem się gdzieś przy „hej Dusty". – Wyciągnął przed siebie wyprostowane dłonie w geście spowolnienia. Zamknął oczy, by spróbować się skoncentrować. Louis wziął głęboki oddech i spod przymrużonych powiek spojrzał na Dustina. – Ustalmy najpierw kilka faktów. Po pierwsze, skąd wy się znacie? Po drugie, dlaczego mówisz do niej, jakby ta cała sytuacja to była jej wina? I po trzecie, prawdopodobnie najważniejsze – dlaczego do jasnej cholery jesteś na „ty" ze szkolną pielęgniarką?

Rudowłosa nie zwróciła uwagi na to, że pytania nie były skierowane do niej i zwróciła się do Louisa.

- Pamiętam cię. Byłeś u mnie w zeszłym tygodniu. Miałeś skaleczone opuszki palców po meczu w siatkówkę. – Pielęgniarka obdarzyła go przenikliwym spojrzeniem niebieskich oczu. – Lenny, prawda?

- Louis – poprawił ją chłopak.

- Racja, przepraszam. Widzisz Louis – kontynuowała – Dustin i ja jesteśmy rodzeństwem.

Im dłużej Julie przyglądała się Jules i Dustinowi, tym łatwiej było jej znaleźć cechy, świadczące o ich pokrewieństwie. Kanciaste szczęki z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowymi i niebieskie oczy. Nawet ciemniejsze plamki na ich tęczówkach były w tym samym miejscu.

Jednak równie wiele rzeczy ich dzieliło – czupryna Dustina była w kolorze piasku, natomiast Jules miała na głowie burzę rudych loków. Oboje byli dość wysocy, ale Jules była bardzo szczupła, wręcz cherlawa i sprawiała wrażenie, że jeden silniejszy podmuch wiatru może ją przełamać jak zapałkę, a Dustin – jak na sportowca przystało - był bardzo umięśniony.

Julie zżerała ciekawość i chciała zasypać dziewczynę nieskończoną liczbą pytań. Czy Dustin wiedział, że pracujesz w naszej szkole? Jeśli tak, to dlaczego był taki zaskoczony twoją obecnością? Dlaczego Dustin uważa, że to co się teraz dzieje – czymkolwiek „to" jest – jest twoją winą? Jakiego używasz szamponu, ponieważ twoje włosy są idealne, a moje wyglądają jak kupa siana i zapachem przypominają oborę?

Zemsta UmarłychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz