| Sezon 10 - Rozdział 31 |

469 27 35
                                    

Oni przedostają się do tej krainy przez portale, które łączą obydwa nasze światy. – głos Garmadona sprawił, że Jay natychmiast schował się za Nyą i Izirą. – Jest tylko kilka sposobów na stworzenie portalu. Podejrzewam, że wykorzystują do tego Wielki Kryształ. Musimy go zniszczyć, żeby się ich pozbyć.

Zane szybko wyszukał dane na temat Wielkiego Krytształu, informując pozostałych, iż znajduje się on w Wieżowcu Borga.

– Na miasto napadła wielka chmura zniszczenia, a ty oczekujesz, że tak po prostu sobie tam wrócimy? – zaprotestował Kai.

– Czy ja powiedziałem, że wy tam macie iść? Nie dacie sobie rady, jesteście tylko ludźmi. – stwierdził lekceważącym tonem Garmadon. – Ja, za to, jestem Oni. No może wy macie jakąś tam cząstkę Oni w sobie.

Jego zdanie wywołało wśród nich niemałe zmieszanie.

– Wy? – zapytał Lloyd, domyślając się, że na pewno chodzi o niego.

Jednak czy ktoś jeszcze miał w sobie cząstkę Oni? Garmadon spojrzał na nich jak na idiotów, po czym wywrócił oczami i oznajmił.

– Tak, głupcze. Ty i ona. – Garmadon wskazał na swojego syna oraz Izirę.

– Co kurwa... – jej usta zostały zasłoniete przez rękę Cole'a, którą odepchnęła, by kontynuować. – Ja? Nie sądzę.

– A w dupie mam co ty sądzisz, twoja matka była Oni. Miałem okazję ją poznać. Jakie dramatyczne te dzieciaki.

Garmadon pokręcił głową. Izira błysnęła na niego oczami, chcąc już coś powiedzieć, lecz przeszkodził jej w tym Cole, łapiąc ją za rękę. Doskonale wiedział jak uspokoić jej nerwy, nie raz się już o tym przekonując.

– Potrzebna mi będzie jedynie moja broń. – wrócił do rzeczy Garmadon.

Tym razem to Ninja spojrzeli na niego jak na idiotę.

– Nie zgadzam się, nigdzie się nie wybierasz. Chyba, że ze mną. – Lloyd podszedł do niego, mierząc ojca wzrokiem. – Sam nigdzie nie idziesz.

ᥫ᭡

– Jesteś tego pewny, Lloyd? – po raz kolejny upewnił się Kai.

Miał on zejść na dół w towarzystwie swojego ojca, który chwilę temu zdążył ich zaatakować, by wzmocnić swoją moc walką.

– Zejdę do was, jeśli będę potrzebna. Im mniej ludzi, tym lepiej. – odparła Izira, na co ten skinął jej głową w potwierdzeniu.

Jeśli Garmadon nie kłamał, była w połowie Oni, zupełnie jak on.

Siedemnastolatek spojrzał w kierunku Amber. Sam jej wzrok mówił, że się na to nie zgadza, ale mimo wszystko szanowała jego decyzję.

– Nie chcę tego robić, ale nie mam wyboru. – powiedział niby do wszystkich, jednak wszyscy wiedzieli do kogo są skierowane jego słowa.

– Jeśli nie wrócisz żywy, znajdę cię, wskrzeszę i sama cię zabiję. – zagroziła mu Amber, rzucając się na jego szyję.

– To pocieszające.

Lloyd uśmiechnął się w jej stronę, odwzajemniając uścisk. Musnął policzek dziewczyny, po czym wskoczył na belkę statku, by po chwili zniknąć w czeluściach ciemnej chmury.

Wszyscy odetchnęli z wielką ulgą, kiedy zyskali kontakt z Lloydem, lecz zaraz potem pojawił się kolejny problem - odebrali sygnał wołania o pomoc.

– To z wieży nadawczej. – stwierdził Zane, namierzając sygnał wezwania.

– A co z Lloydem? Nie zostawimy go tu. – Amber zwróciła uwagę wszystkich.

Izira skupiła się na jej uczuciach, które tworzyły ze sobą komplikacje najbardziej powiązanych ze sobą emocji, z jakimi miała dotychczas styczność. Ukradkiem zaświeciła swoje oczy, by za pomocą swojej mocy uspokoić dziewczynę.

– Nieładnie jest się wkradać komuś do mózgu. – szepnął do jej ucha Cole, nachylający się nad nią.

– Robię to dla jej dobra. Jest jak mieszanka wybuchowa. Przesłałam jej trochę mojego spokoju.

– Dużo się nauczyłaś. – brunet uśmiechnął się do niej, żeby cmoknąć jej czoło. – Jestem dumny.

Wspólnie uzgodnili, że na miejscu zostanie Pixal w zbroi Samuraja X, za to pozostali za pomocą Perły Przeznaczenia udadzą się na ratunek ludziom ze Stacji Nadawczej.

– Idź do niej, Cole. Potrzebuje cię, bardziej niż ja. – Izira poklepała Cole'a po jego torsie, wskazując na siedzącą na schodach Amber.

Brunet posłuchał się jej i podszedł do swojej siostry, siadając obok niej.

– Da radę, w końcu to Lloyd. – zagadnął, szturchając jej ramię. – Amie?

– Boję się, Cole. – dziewczyna uniosła swoje załzawione oczy, które były dla niego jednym z boleśniejszych widoków. – Nie wiem co mam zrobić. Czuję, jakbym nie była sobą.

Cole przygarnął ją do siebie, opierając brodę na czubku jej głowy. Amber wtuliła się w niego, chowając twarz w jego torsie.

– Jest teraz trudno, wiem. Ale nadal jesteś tą silną, niezależną Amber ze słabością do chłopaków. Mocno się przywiązałaś do niego, dlatego jest ci dziwnie, gdy nie ma go obok. Wiem coś o tym.

Jego spojrzenie padło na fioletowowłosą dziewczynę, która wygłupiała się z Jay'em, tym samym denerwując kierującą Nyę.

– Jesteś silna, Amie. Dasz radę, a ja będę z tobą. Od tego ma się starszego brata.

Amber popatrzyła na niego z blaskiem w oczach, stwierdzając.

– Jesteś najlepszym starszym bratem.

– Wiem. – uśmiechnął się do niej. – I do tego najskromniejszym.

Ciemnowłosa dała mu kuksańca w brzuch, odwzajemniając jego uśmiech.

– Jesteśmy na miejscu!

Cole i Jay zjechali na dwóch drabinach, lądując na dachu wieżowca, na jakim czekali już uwięzieni w nim ludzie.

– Pospieszcie się. – pogonił ich Jay. – Te macki już się na nas ślinią.

Ludzie posłuchali jego rozkazu, szybko wchodząc na pokład. Chłopcy wspięli się na drabiny jako ostatni, za to Nya odpaliła silnik, który niefortunnie zatrzymał się na tej samej wysokości co drabina Cole'a, urywając jej połowę.

– Cole! – zawołał Jay, zwracając uwagę obecnych na podkładzie przyjaciół.

– Nic mi nie jest.

Chłopak stracił równowagę, łapiąc się w ostatniej chwili belki drabiny, lecz ta zerwała się, powodując jego upadek.

– Cole! – krzyk Iziry rozniósł się echem po ich uszach.

Nie czekając na reakcję innych przeskoczyła barierkę i skoczyła za chłopakiem w przepaść ciemnej chmury.

– Izira!

Usłyszała wołanie będących na statku chłopaków, jednak było już za późno. Znalazła się przy brunecie, który widząc ją, jedynie schował dziewczynę w swoich ramionach, chcąc zamortyzować jej lądowanie swoim ciałem.

|| Wiecie co ostatnio zauważyłam? Coraz więcej osób na Tiktoku czerpie „inspirację" z moich „historii" o Ninjago. Cieszy mnie to, że mogę być dla kogoś inspiracją, ale nie w przypadku, gdy dosłownie wchodzę na profil czyjejś osoby, a tam kropka w kropkę takie same filmy jak u mnie. Jest to w pewnym stopniu denerwujące. Co o tym myślicie? Oczywiście, nic nie mam do tych osób, dopóki nie zauważę, że fabuła ich książek będzie przypadkiem podobna do mojej.

Saga Mistrzów Where stories live. Discover now