| Sezon 9 - Rozdział 25 |

416 30 14
                                    

Nastała noc, a oni byli zmuszeni do obserwowania jak łowcy świętują swoje zwycięstwo, podczas gdy oni związani łańcuchami wisieli na palach. Było ich zbyt dużo, żeby ich pokonać, nie wspominając już o tym, że łowcy używali wielu złych i niekoniecznie czystych taktyk, by wygrać.

– Jak wy możecie żartować w takiej chwili. – odezwał się Wu, kiedy chłopcy zaczęli się przezywać, śmiejąc się przy tym.

– Jay, wyjaśnisz proszę. – zagadnął Kai.

– Wiesz, kiedy nie ma już nadziei, to trzeba się trochę pośmiać, żeby nie wpaść w rozpacz. Śmiech pomaga radzić sobie ze strachem, a przy okazji trochę otwiera głowę.

– Rozumiem, Jay. – Wu skinął mu głową, po czym uśmiechając się dodał. – W końcu jesteś ten irytujący.

Chłopcy ponownie wpadli w śmiech, zwracając tym samym uwagę łowców.

– A co was tak bawi? – Żelazny Baron posłał im ostre spojrzenie.

– A to, że wpychasz im pieczone jaszczury, by nie poznali twoich kłamstw. – odezwała się Wiara.

– Zauważ, że to ty wisisz na palach.

Słowa Barona wprowadziły łowców w śmiech.

– On dba tylko i wyłącznie o siebie. Kiedy zdobędzie tą swoją zbroję, kopnie was w dupy. – stwierdziła Wiara, czym skłoniła łowców do myślenia.

Żelazny Baron roześmiał się, mówiąc.

– A czy to nie ty ukrywałaś przed nimi swoją tożsamość? Chowałaś się za maską.

Łowcy przytaknęli mu.

– Bo ją do tego zmusiłeś, stary chuju. – do rozmowy wtrąciła się Izira. – Oszukuje was. Na każdym kroku. Podzielił się z wami tym, co zrobił mi kiedy miałam dwanaście lat?

Każdy z ludzi Barona spojrzał na niego spod byka, marszcząc brwi. Patrząc na ich reakcję, Izirę najbardziej zdziwiła postawa Jet Jack, która na chwilę spuściła głowę w dół.

– Ile razy opowiadał jak to mężnie walczył z całą armią Oni. Rozejrzyjcie się, jesteśmy na ich ziemi i co? Widział ktoś jakiegoś demona? – głos Wiary stawał się coraz bardziej wiarygodny wśród łowców. – Nie ma nad wami kontroli, więc chciał żebyście się bali.

W powietrzu zawisło pełno szeptów, teorii oraz buntu, jednak Baron zagroził im odcięciem ręki, zastraszając ich.

– Już pamiętam. – odezwał się Wu, uwalniając się z łańcuchów.

Kilku łowców rzuciło się na niego, ale ten bez trudu ich pokonał.

– Natychmiast wypuścić moich przyjaciół, bo jak nie to sam zdobędę zbroję swojego ojca i jego smok zmiecie cię z powierzchni ziemi.

Z tymi słowami Wu stanął twarzą w twarz z Baronem.

– Nareszcie mamy fajnego Mistrza! – zawołał Jay.

– To znaczy, że miałem rację. Legenda jest prawdziwa. – stwierdził Baron. – Mam do ciebie propozycję. Ty zdobędziesz dla mnie zbroję, a ja odeślę twoich przyjaciół do domu.

– Nie ufaj mu. – powiedziała Wiara, wymieniając się spojrzeniami z Wu.

Mężczyzna zmierzył Barona wzrokiem, po czym podał mu rękę.

– Chwila, dziewczyna idzie z nami. – wskazał ręką na Izirę. – Słoneczko, wiem, że rozumiesz smoki. Przez lata byłaś naszą przynętą na nie.

Saga Mistrzów Where stories live. Discover now