/10 •Nie rób mi tego!•

149 8 4
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co się stało przed chwilą. Moje serce biło jak oszalałe

- Black Dragon! - Krzyknęłam biegnąc w ich stronę, po chwili mnie i chłopaków zatrzymał znany nam głos. Otworzyłam gwałtownie oczy odwracając się.

- Ej, poczekajcie! - Wpatrywałam się na na chłopaka który przed chwilą leżał nieruchomy. Poczułam łzy na swojej twarzy

- Mitsuya! - Krzykną mój brat który też się patrzył na chłopaka. Takashi stał ledwo na swoich nogach

- Żyje. Więc wrzućcie trochę do luz - Stracił równowagę, prawie upadając na podłogę ale Hakkai go przytrzymał. Podbiegłam do chłopaka dotykając jego twarzy

- Myślałam, że.. - Zatrzymałam słowa zaciskając pięść. jeśli by zginą.. nie wiedziałabym jak spojrzała bym się na resztę Tomanu, na jego siostry..

- Nic mi nie jest, Risa.. - Uśmiechną się do mnie. Podniósł rękę i wytarł moją łzę. Wpatrywałam się na niego gdy opuścił dłoń

- Taka! Nie obciążaj się! - Krzykną niebiesko włosy chłopak. Zaprowadził Mitsuye koło Yuzuhy osadzając go delikatnie na ziemię. Kucnełam przy nim.

- Takemichi, Chifuyu, Risa. Uspokójcie się i posłuchajcie - Ja kiwnęłam głową nic nie mówiąc. Mój wzrok powędrował do Koko który wpatrywał się na mnie ze znudzeniem? Czy z inną emocją? Nie wyglądał jak by się cieszył..

- Dobrze - Chłopaki jednocześnie się zgodzili. Ja przestałam się patrzeć na Kokonoi'a skupiając się na słowach Mitsuyi

- Sytuacja jest beznadziejna - Niestety to była prawda.. jeśli spotkam Kisakiego, to mu wydrapie oczy, przysięgam! - Tajiu to potwór

- I to wielki.. - Powiedziałam wzdrygając cicho. Był silny, nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymamy, ale widziałam jedno, że musimy

- Tamta dwójka jego przydupasów wykorzysta wszelkie dostępne dla nich środki. Dla kontrastu. Chifuyu jest cały poobijany, Risa jest wykończona, a ja, prawdę mówiąc, nie moge się ruszać. Tylko Takemichi jest w drobnym stanie

Moje serce przyspieszyło. Nie.. mój brat nie będzie walczył z Tajiu! Nie ma mowy!

- Ale jeśli teraz przegramy, Yuzuha znowu przejdzie przez piekło. Może nawet zginąć - Zacisnęłam pięść zastanawiając się nad rozwiązaniem.

- Będzie dobrze! - Spojrzałam się na Takemichi'ego podnosząc brew, będzie dobrze?

- Co ty pieprzysz? Jak będzie dobrze? - Zapytałam się zdziwiona jego słowami.

- Mikey i reszta tu przyjdą - Spojrzałam się na Mistuye. Mógł ich wezwać.. ale wątpię, że to zrobił. Raczej nie chciał by narażać Tomanu  - Pozostaję nam tylko wytrzymać do tego czasu. Kiedy będą, wszystko się uda!

- Takemichy.. mówisz, że wezwałeś Mikey'a? - Otworzyłam delikatnie oczy spoglądając na niego. Kiedy on by miał wezwać go?

- Hę? A ty tego nie zrobiłeś, Mitsuya? - Prychnełam uderzając się otwartą dłonią o czoło. Co za debil

- Przyszedłem sam, by pomóc Hakkai'owi. Nie mieszałem w to Toman - Tak myślałam.. - To osobisty problem. Mina Takemichi'ego rozwaliła mnie. Jego nadzieja właśnie spadła. Ale chyba wiem, co zrobię.. - Nasza czwórka ochroni Yuzuhę..

- Nie.. - Powiedziałam cicho, wszyscy się na mnie spojrzeli że zdziwieniem

- Co planujesz? - Zapytał się Chifuyu który był już gotowy do walki. Wiem co zrobię.. wątpię, że się uda ale zawsze warto spróbować

ENEMIES | Tokyo Revengers √ Kokonoi x OCWhere stories live. Discover now