12. Najcenniejsze dzieło.

439 25 75
                                    

- Równie dobrze moglibyście się mnie spytać czym jest architektura. Słowo wywodzi się z łaciny „architéktōn" i konkretnie oznacza budowniczy. Architektura jest sztuką tworzenia ładu w otoczeniu w celu dostosowania go do zaspokojenia wielorakich fizycznych, materialnych i kulturowych potrzeb ludzi przez planową przemianę naturalnego środowiska oraz budowanie form i wydzielanie przestrzeni o różnym przeznaczeniu... *

Siedzę na swoim ostatnim wykładzie tego dnia. Słowa wykładowcy mieszają mi się z własnymi myślami powodując, że prawdopodobnie nic z niego nie wyciągnę. W zasadzie jedyną rzeczą o jakiej jestem w stanie myśleć to sprawa z Nicolásem. Minęły ponad dwa tygodnie od mojej ostatniej rozmowy z nim. Ignorowałam i unikałam go jak ognia przez cały ten czas, mimo że było to wręcz niemożliwe, ponieważ gdziekolwiek nie poszłam on tam był. Jednak nie pojawiły się również żadne wieści od strony dziekanów, chociaż wciąż wolę mieć się na baczności i nie rzucać nikomu w oczy, a szczególnie tej jednej osobie.

Mimo wszystko odetchnęłam trochę od całego tego syfu, choć nie powiem, że przez cały tydzień chodziłam jak po minach. Ale przyznaję, że miałam więcej czasu dla siebie. Uporządkowałam nawet wszystkie sprawy związane z mamą, ale jej plan z rozrzuceniem swoich prochów w jej ulubionych miejscach jednak nie wypali. Została pochowana na normalnym cmentarzu. Zaczynam powoli przyzwyczajać się do tej wizji, ale wciąż jest mi cieżko. Wiem, że im dłużej będę ukrywać w sobie te emocje tym mocniej wybuchnę, ale ostatnio z tym też jest coraz lepiej. Pozwalam sobie na chwilę słabości i żałoby, za każdym razem gdy czuje się gorzej jadę na plażę, na której ją widziałam, mimo że są to tak naprawdę totalne bzdury, ale odbijające się fale od brzegów tworzą przepiękną muzykę, a migoczące gwiazdy dodają nastroju. I wtedy wszytko znowu staje się lepsze. Tak sobie na razie wmawiam. Mam wrażenie, że jest mi po prostu łatwiej udając, że wcale nie nastąpiła jej śmierć. Po części czuje się przez to fatalnie, ponieważ powinnam ją opłakiwać, ale ja jakoś nie potrafię. Nie jestem w stanie się na to zdobyć, ponieważ brutalnie muszę stwierdzić, że gdziekolwiek teraz jest czuje się znacznie lepiej. I za każdym razem kiedy sobie o tym przypominam, czuje nieprzyjemny uścisk w piersi i przestaję mieć samolubne myśli, że wolałabym ją mieć obok siebie.

Również wysłałam już kilka mailów do „L'art de la séduction". Tak moja mama nazwała firmę sztuką uwodzenia, a to dlatego że przez jej kreacje każdy czuł się seksowny i zjawiskowy. Nie było osoby, której nie potrafiła dodać odwagi swoimi strojami. Po rozwodzie i zdradzie starła się znaleźć w sobie na nowo coś co będzie dodawało jej otuchy i pchnie ją do życia. I to odnalazła. Wciąż pamiętam jak tego dnia zamknęła się w swoim gabinecie i nie wychodziła przez cały dzień, gdy mnie już tam wpuściła moim oczom ukazały się dziesiątki nowych projektów modowych. Była czystym geniuszem. A ja z pewnością tego nie zmarnuję. I jest to rzecz, którą zdecydowanie powinnam się niedługo zająć.

Wraz z końcem wykładu wychodzę na zewnątrz. Planuje dzisiaj sporą część czasu poświecić na dokończenie mojego projektu wieżowca, za dwa miesiące musi być już gotowy, a żeby tak było muszę skończyć go wcześniej, aby w międzyczasie go ulepszać i na końcu oddać najlepszą wersję. Jednak dzisiaj jestem zdecydowanie bardziej zmęczona niż zazwyczaj. Wchodząc do pokoju w akademiku nie spodziewam się za wiele. Carla wciąż się do mnie nie odzywa, a ja już dawno dałam sobie spokój z tym, aby ją przekonać, że nie umawiam się z żadnym księciem, i że jesteśmy przyjaciółkami. Najwidoczniej nigdy tak się nie stanie, a to wszytko co przeżyłyśmy przez pierwsze dwa tygodnie było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Rzucam torebkę obok łóżka i na nie opadam. Jestem wykończona po całym tygodniu wstawania wcześnie i uczenia się do późnych godzin, ale naprawdę muszę dokończyć ten projekt. Siadam przy biurku i biorę się do pracy. Podziwiam swoją determinację, ale czasami mam jej dość, a szczególnie w takie dni jak te, gdzie jedyną rzeczą, o której marzę to pójść spać. Czuje się już za bardzo przytłoczona nauką i stresem. Po kilkudziesięciu minutach projektowania oraz liczenia moje powieki zaczynają pomału opadać, a głowa ciążyć. Bez namysłu układam ją na twardym biurku i odpływam.

mira al cielo amor [zakończone]Where stories live. Discover now