8. Poradzę sobie sama.

538 31 15
                                    

Wsiadamy do samochodu w ciszy. Nikt nie zamierza się odezwać jako pierwszy. Napięcie pomiędzy nami z niewiadomego powodu wzrosło. Kiedy na niego spoglądam jak włącza się do ruchu drogowego ani trochę nie wygląda na zrelaksowanego. Mocno zaciśnięta szczęką oraz dłonie na kierownicy, które już pobladły gryzą się z jego zachowaniem sprzed kilku minut. W ogóle nie jest spokojny co powoduje, że ja również zaczynam się denerwować. Nie wiem na co powinnam się przygotować oraz jakiej reakcji się spodziewać. Nicolás zauważając to kładzie dłoń na moim kolanie i zatacza na nim koła kciukiem w uspokajającym geście. Zdenerwowana jego zachowaniem strzepuje jego dłoń.

- Nie dotykaj mnie. - mówię ostro nie spoglądając na niego, mimo że czuje wręcz palące spojrzenie jego oczu.

- O co ci chodzi? - pyta naprawdę zdezorientowany.

- O co mi chodzi? - wybucham. Odwracam się i spoglądam na niego. Wściekłość wylewa się przez pory mojej skóry. - O co tobie chodzi! Najpierw wprowadzasz nasz plan w życie szybciej niż zakładaliśmy i doskonale wiesz, że nie tak się umawialiśmy, a później się obrażasz i jesteś zdenerwowany. Skąd mam wiedzieć o co tobie chodzi?

- Dlatego uważam, że powinniśmy porozmawiać. - odpowiada spokojnie i relaksuje się. Nie zaciska już szczęki oraz pięści.

- To słucham. - zakładam ręce pod piersi i wytężam słuch. Czekam chwilę, ale nic nie wypływa z jego ust. Czekam jeszcze dłużej i dalej nic. - Żeby coś powiedzieć najpierw trzeba otworzyć usta. - mówię złośliwie i przechylam głowę. Słyszę jak wzdycha i znowu zaciska mocno szczękę jakby nie chciał powiedzieć tego co miał na myśl.

- Nie tutaj. - w końcu stanowczo odpowiada. Prycham na jego słowa.

- Oczywiście, a gdzie? - pytam ostro mając dość tej rozmowy. Chciał rozmawiać, a tego nie robi. Przejeżdżam językiem po górnych zębach, aby się uspokoić. Gdybym wiedziała, że będzie to wyglądać w taki sposób nie wsiadłabym z nim do samochodu.

- Jedziemy do mojego mieszkania. Tam porozmawiamy. - znowu spoglądam w jego stronę. Brzmi bardzo poważnie i władczo. Chyba się pomyliłam ze stwierdzeniem, że jest mało księciowaty, teraz jest aż za bardzo. Ponownie wkurzona jego zachowaniem i przewrażliwiona swoimi myślami podejmuję radykalną decyzję.

- Zatrzymaj samochód. - mówię jeszcze bardziej stanowczym głosem niż on. Nie patrzę w jego stronę tylko obserwuje drogę w przedniej szybie. Czuje na sobie jego zdziwiony wzrok.

- Co? - wydusza zdziwiony, ale słyszę również przestraszoną nutę w jego głosie.

- To co słyszałeś. Zatrzymaj samochód. - powtarzam wciąż na niego nie spoglądając.

- Daj spokój już prawie dojechaliśmy. - słyszę desperację w jego zachrypniętym głosie. W końcu coś we mnie pęka i na niego patrzę. Odnajduje jego przestraszone i zdziwione oczy. Jego kręcone włosy opadają na jego twarz, stara się je odgarnąć, tak aby mu nie przeszkadzały, ale nic nie przynosi skutku. Przejeżdża językiem po ustach, a ja po raz kolejny zatrzymuje na nich wzrok odrobinę za długo. Kiedy zdaję sobie z tego sprawę powracam do jego oczu, które zdążyły się już zmienić. Teraz są rozbawione moją reakcją co jeszcze bardziej mnie wkurza.

- Zatrzymaj samochód. - powtarzam głośniej i mówię to po raz ostatni.

- Susan... - przerywam mu.

- Nie Nicolás! Powiedz mi jaką mam mieć pewność, że mnie nie oszukujesz? Skąd mam wiedzieć, że też nie bierzesz w tym udziału, a fałszywy związek tylko urzeczywistni to, że mnie wykorzystałeś. Co?! Dlaczego miałabym wierzyć w twoje słowa? Znamy się niecały tydzień! Nie ufam tobie. - wyrzucam wszytko co leży mi na sercu i spotykam się jedynie z głuchą ciszą.

mira al cielo amor [zakończone]Where stories live. Discover now