Rozdział 25

41.4K 999 2.7K
                                    

Sprawdziłam godzinę w telefonie i dochodziła już powoli dwudziesta druga, więc musiałam zacząć szykować się na to cholerne ognisko. Szczerze mówiąc nie mam kompletnie dzisiaj na nic ochoty, bo nie dosyć, że cały weekend przeleżałam oglądając seriale to jeszcze dzisiaj na dworze jest ponuro i cały dzień pada deszcz.

Jedyne co mam teraz ochotę zrobić to pójść spać, ale obiecałam wszystkim, że przyjdę, więc nie mogę ich teraz wystawić, a więc zebrałam w sobie wszystkie siły, zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafkę, po czym z niechęcią zrzuciłam z siebie koc i wyczołgałałam się z mojego ciepłego łóżka. Telefon rzuciłam na łóżko i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do szafy. Dzisiaj było strasznie zimno, więc wyciągnęłam grubą puchową bluzę z kapturem oraz jakieś pierwsze lepsze dresy.

Trudno, mogę wyglądać jak menel, ale ważne, żeby było mi ciepło.

Zdjęłam moje piżamy w świnki, w których przechodziłam cały weekend i zamieniłam je na normalne ubrania. Komplet piżam rzuciłam również niedbale na łóżko i weszłam do łazienki, żeby nałożyć makijaż. Zrobiłam ostatnie poprawki ust malinową konturówką i rozpuściłam włosy, które opadły mi swobodnie na plecy. Gdy byłam już w miarę ogarnięta to wyszłam z łazienki i wzięłam z łóżka telefon, wkładając go do kieszeni mojej bluzy. Rozejrzałam się ostatni raz po pokoju, i gdy byłam pewna, że wszystko mam to wyszłam z niego, zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam schodami na dół i odrazu weszłam do holu, w którym zastałam mamę, szukającą coś w swojej torebce. Gdy mnie zauważyła przestała w niej grzebać i uniosła na mnie wzrok.

-Wychodzisz gdzieś?- aż sama w to nie dowierzała.

-Na festiwal, bo jest organizowane ognisko.- odparłam, zakładając moje Air force.

-No proszę, a już myślałam, że cały weekend przegnijesz w domu.- powróciła do szukania czegoś.

-Cóż, jak widać życie lubi zaskakiwać.- musiałam już iść, więc pożegnałam się z nią i wyszłam z domu. Na szczęście tak mocno nie padało, tylko jedynie delikatnie kropiło, więc założyłam kaptur bluzy na głowę i ruszyłam żwawym krokiem w stronę miasta. Do centrum miasta miałam zaledwie kilka minut, więc mogłam iść na piechotę.

Było już ciemno, dlatego gdy po kilku minutach przekroczyłam tabliczkę do centrum to z daleka już zauważyłam festiwal, z którego nawet w tej odległości do moich uszu dotarły odgłosy głośnej muzyki. Z daleka to wyglądało naprawdę ślicznie, bo reflektory świeciły się na wszystkie możliwe kolory. Włożyłam ręce do kieszeni i ruszyłam w stronę wejścia. Ludzi nie było za wiele zważając na godzinę i pogodę, więc nie musiałam długo szukać, bo odrazu na wejściu zauważyłam duże ognisko, które o dziwo się paliło.

Zaczęłam kierować się w stronę ogniska, przy którym kręciło się większość osób. Ustaliliśmy przez telefon, że z Hazel i Jacobem spotkamy się gdzieś obok ogniska, więc rozglądałam się na boki, szukając ich wzrokiem. Nawet nie minęło kilka sekund, a mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Jacoba, który na mój widok automatycznie sie uśmiechnął. Obydwoje odrazu do mnie podeszli i na przywitanie objęłam najpierw Jacoba, a następnie Hazel.

-Przyjemne to wszystko się wydaje.- dziewczyna puściła mnie.

-Zgadzam się.- Jacob rozejrzał się po otoczeniu i ponownie spojrzał na nas.- To gdzie siadamy?

-Poszukajmy, bo podobno Louis i David mieli nam zająć jakieś wolne miejsca.- wytłumaczyła, więc podeszliśmy jeszcze bliżej ogniska. Nie musieliśmy długo szukać, bo odrazu zauważyliśmy Louisa i Davida siedzących obok siebie na ławce. Niestety, ale wszystkie miejsca obok nich zostały pozajmowane, więc jedyne jakie nam pozostały to po drugiej stronie ogniska.

Hateful LoveWhere stories live. Discover now