Rozdział 9

43.2K 962 2.5K
                                    

Doszliśmy do samochodu Louisa, który stał na parkingu przed szkołą. Oczywiście ludzie rzucili nam zdziwione spojrzenia pewnie dlatego, bo nie na co dzień dwójka nienawidzących się ludzi wsiada do tego samego samochodu. Louis zajął miejsce za kierownicą, Hazel z przodu obok niego, a my musieliśmy zająć najgorsze miejsca z tyłu.

-Czyli gdzie, w końcu jedziemy?- wymamrotałam, zapinając pasy.

-Pomyśleliśmy, że pojedziemy do galerii, bo musimy kupić nowe ubrania na urodziny Louisa, a przy okazji możemy coś zjeść, bo jest tam masę restauracji do wyboru.- odpowiedziała podekscytowana Hazel, również zapinając pasy.

-A nie mogliśmy pojechać osobno? Czemu karzecie wytrzymywać mi z tą kretynką?- burknął David, mając oczywiście mnie na myśli.

-Bo obydwoje chcieliśmy, żebyście nam doradzili co kupić.- dołączył do rozmowy Louis.- I proszę was, postarajcie zachowywać się dzisiaj w miarę normalnie.- zabłagał, więc westchnęłam i oparłam się wygodniej na fotelu. Założyłam ręce na klatce piersiowej i spojrzałam w okno, błagając w myślach, żeby nic się nie odpierdoliło, podczas tych naszych świetnych zakupów.

Będę go po prostu unikała.

Kiedy po parunastu minutach zobaczyłam za oknem dużą galerię zaskoczyłam się, ponieważ ta droga minęła mi niezmiernie szybko. Przez całą drogę ja z Davidem siedzieliśmy cicho, więc tylko jak Hazel i Louis ze sobą o czymś rozmawiali przytakiwaliśmy im na zgodę głowami. Blondyn zaparkował samochód na wyznaczonym miejscu i po chwili wszyscy wysiedliśmy z auta. Hazel i Louis ruszyli pierwsi, oczywiście trzymając się za ręce, a my poszliśmy za nimi. Nie wiedziałam co mam zrobić z rękoma, więc włożyłam je do kieszeni bluzy, tak samo jak zrobił to David. Oni wyglądali na zakochaną parę, a my na jakieś wyrzutki obok nich.

-Dobra, w takim razie najpierw idziemy na jedzenie czy na zakupy?- czarnowłosa puściła dłoń Louisa i odwróciła się w naszą stronę.

-Jedzenie.- rzuciłam bez jakiegokolwiek zastanowienia, bo na samo wspomnienie o jedzeniu poczułam, jak mój brzuch zaczął burczeć, bo nic tak naprawdę dzisiaj nie jadłam. Rozejrzałam się i zauważyłam, że ludzi było dosyć sporo, z racji tego, że był początek tygodnia, ale na szczęście nie było, aż tak dużych tłumów.

-Zakupy.- w tym samym czasie powiedział David.

Wymieniliśmy się nawzajem z nim złowrogimi spojrzeniami. Zauważyłam również, że nasi przyjaciele przewrócili oczami, wiedząc już co się zaraz wydarzy. Obiecałam sobie, że będę starała się go ignorować, ale nie zrezygnuje z jedzenia tylko przez niego.

-Najpierw idziemy na jedzenie.- powtórzyłam, podnosząc głos.- Może ty nie jesteś głodny, ale ja dzisiaj praktycznie nic nie jadłam.

-To już nie jest mój problem. Trzeba było coś zjeść.-wykrzywił swoje wargi w chamski sposób, próbując mnie przy wszystkich doprowadzić do furii. Nawet jeśli próbowałam go ignorować to niby jak miało mi się to udać jak ten typ cały czas próbował wyprowadzić mnie z równowagi? I najgorsze jest to, że za każdym razem bez najmniejszego problemu udawało mu się to.

-To może zróbmy tak, że najpierw zrobimy szybko zakupy, a później pójdziemy coś zjeść, bo ja i Hazel też nie jesteśmy jeszcze głodni.- wtrącił się Louis.

-Zgadzam się, a żebyś Ver mi tutaj nie marudziła, że umierasz z głodu, to trzymaj mojego pączka, którego zapomniałam zjeść.- czarnowłosa wyjęła ze swojej torebki różowego pączka z piankami na wierzchu.

-Dzięki.- wzięłam od niej pączka, którego odrazu wsadziłam do ust.- A do jakich sklepów chcecie iść?

-Widziałam w necie takie zajebiste spodnie i właśnie chciałabym, żebyś mi doradziła czy powinnam je kupować, bo Louis powiedział, że mi nie doradzi, bo nie zna się na takich rzeczach.- spojrzała na blondyna.

Hateful LoveWhere stories live. Discover now