Rozdział 13.

1K 63 6
                                    

*Adelia *

- Nie cieszysz się? -spojrzał mi w oczy, a przez moje ciało przebiegł dreszcz.

Na ustach wciąż czułam słodki smak jego ust. Bez słowa wtuliłam się mocno w niego obejmując go ramionami, co oznaczało jak bardzo mi go brakowało. Był dużo wyższy ode mnie, więc sięgałam mu ledwo do ramion. On zaczął gładzić moje plecy i pocałował czubek mojej głowy.

-Harry, tak bardzo tęskniłam. -wyszeptałam z trudem powstrzymując łzy.

Odsunął mnie od siebie na odległość ramion i przykucnął przede mną. Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Patrzył na mnie z troską, a jego oczy były pełne miłości. Małe zielone rubiny błyszczały w świetle lampy patrząc w moje oczy. Delikatnie otarł kciukami moje łzy.

-Nie płacz księżniczko. -jego głos był jak lek, koił wewnętrzny ból. Posklejał moje serce z miliona drobnych cząsteczek. Tak bardzo kochałam ten głos i to w jaki sposób do mnie mówił.

Miałam wrażenie, że to wszystko jest snem. Wyciągnęłam do niego rękę i dotknęłam jego policzka. Złapał moją dłoń i pocałował jej wewnętrzną stronę. Wtedy wiedziałam już, że jest prawdziwy. Mój Harry. Taki jak dawniej. Ponownie mocno się w niego wtuliłam. Trwaliśmy tak chwilę w milczeniu.

-Jak się tu znalazłeś? -powiedziałam przerywając tą niezręczną już ciszę.

-Przyjechałem samochodem -doskonale wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwałam.

-Harry...- podniósł się i spojrzał na mnie z uśmiechem.

-No co? - udawał że nie wie o co chodzi. Odwrócił mnie tyłem do drzwi. Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.

-Kilka dni temu w telewizji mówili o jakimś gangu i widziałam jak cię wpakowywali do radiowozu. Jakim sposobem stoisz teraz tu przede mną?

Zauważyłam, że stał się lekko podenerwowany. Nerwowo przeczesał włosy palcami.

-Po prostu powiedziałem im całą prawdę i mnie wypuścili. - w oczach miał coś takiego co sprawiało, że wydawało mi się, że kłamie. Miałam nadzieję, że tylko mi się to wydawało. Chyba mogłam mu zaufać.

-Dobrze, że jesteś. - uśmiechnęłam się lekko.

Chciałam zamknął drzwi ale on mnie powstrzymał. Odwrócił mnie do siebie i spojrzał mi prosto w oczy.

-Co się dzieje?- przez moje ciało przebiegły dreszcze. Bałam się, że znów stanie się coś złego.

-Nic tylko... - spojrzał za mnie. Czułam, że ktoś stoi w drzwiach. Chciałam się odwrócić, ale on trzymał mnie tak, że nie mogłam się ruszyć. - Add... posłuchaj, przepraszam za wszystko...

-Nie masz za co przecież... a właściwie skąd wiedziałeś że jestem tutaj? Nie wiesz o ...- patrzył na mnie milcząc.

Już chciałam ponaglić go by mi odpowiedział gdy poczułam ostry ból z tyłu głowy. Nie wiedziałam co się dzieje. Czułam, że upadam , ale chyba nie upadłam na podłogę. Zdawało mi się, że ktoś mnie łapie. Przed oczami zrobiło mi się jasno, nic już nie widziałam. W uszach mi okropnie piszczało. Nagle zapanował mrok. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Straciłam przytomność.

Potem była nicość. Jakbym umarła. Nie czułam nic. Może umarłam, może tylko śniłam. Jedyne co widziałam to ciemność, a pośród niej Harry'ego. Był inny niż zawsze. Bardziej szczęśliwy? Taki jaki nigdy nie mógł być przy mnie. Był tam jeszcze ktoś. Kobieta. Widziałam w jego oczach, że ją pragnie. To nie byłam ja. Na pewno to nie byłam ja. To była... Emilia. Byli razem szczęśliwi. Chciałam już się obudzić z tego koszmaru. A może to była kara... los chciał się jeszcze bardziej na mnie zemścić bo stwierdził, że to wszystko co już się zdarzyło to dla mnie za mało. Teraz niczego bardziej nie pragnęłam jak śmierci. Może to myśl samolubna. Zostawiłabym Harry'ego, choć widzę że znalazłby sobie szybko pocieszenie. Jest przecież przystojny i niczego mu nie brakuje, która kobieta by go nie chciała? Miałam nadzieję, że obudzę się w swoim łóżku, do kuchni zaprowadzi mnie wspaniały zapach śniadania. Chciałabym żeby te wszystkie lata okazały się tylko snem.

************

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Poraziło mnie ostre białe światło. W uszach jeszcze mi piszczało. Czy byłam w niebie? Zanim mój wzrok się przyzwyczaił do tego światła czułam, że ktoś tu jest. Ktoś trzymał moją dłoń i delikatnie ją gładził. Na krześle obok mnie dostrzegłam niewyraźną postać. Próbowałam się podnieść ale ostry ból z tyłu głowy sprawił że znów opadłam na łóżko.

A więc to w czym przed chwilą brałam udział było tylko kolejnym snem...

-Ha..Harry? - spytałam lekko zachrypniętym głosem. - gdzie... gdzie ja jestem?

Mój wzrok zdążył już się przyzwyczaić do tego ostrego światła i widziałam teraz obok siebie wyraźnie postać Harry'ego. Rozejrzałam się dookoła. Ściany w całości były pomalowane na biało. Po mojej lewej stronie było okno, żaluzje były zasłonięte, a na zewnątrz panował mrok. Po prawej stronie tuż przy łóżku był nieduży metalowy stolik, a na nim szklanka z wodą i świeże kwiaty w białym wazonie.

- Add? O boże Add. Jesteś...

- Dlaczego miałoby mnie nie być?

Dotknęłam brzucha, sprawdzając czy wszystko dobrze z moim dzieckiem. Lecz nie wyczułam wypukłości. A może tylko mi się zdaje?

Pamiętam jedynie, to kiedy tutaj mnie zabrano.

No i oczywiście okropny sen w którym zjawił się Brad.

- Byłaś w śpiączce...

- Co?

- Tak bardzo mi przykro kochanie... On nie powinien żyć. Nasze dziecko.. Tak bardzo przepraszam, to moja wina.

- Ale kto? Co z naszym dzieckiem?

- To...to... Ty nicze-g-o nie pamię..Tasz? - zapytał zmartwiony.

- O czym ty mówisz Harry?


9 komentarzy NEXT

Last attempt. | H.S | ( Lost hope sequel )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz