01. Rodgers' pain

577 20 3
                                    

Ciemne loki Mii Rodgers podskakiwały przy jej każdym potrząśnięciu głową w rytm muzyki wydobywającej się z radia. Trzydziestopięciolatka podśpiewywała pod nosem lecącą piosenkę, a jej smukłe dłonie przygotowywały śniadanie dla swojej córki. W jej głosie można było wychwycić radość przez co mogłam odetchnąć z ulgą. Moja przyjaciółka na powrót zaczęła cieszyć się tym co ją otacza, choć wiedziałam, że gdzieś z tyłu ciągle pozostawała rozpacz po śmierci męża.

Upiłam łyk gorącej kawy i wciągnęłam jej piękny karmelowy zapach, który roznosił się w całej kuchni. Mia położyła na środku stołu talerz zapchany apetycznie wyglądającymi kanapkami i przysiadła na krześle na przeciw mnie. Odstawiłam kubek na bok i zajęłam się kanapką z białym serkiem i rzodkiewką, a na ślicznej twarzy niebieskookiej kobiety pojawił się wesoły uśmiech.

- Jade, śniadanie! - Zawołała do swojej córki, która krzątała się w pomieszczeniu nad nami. Odkrzyknęła, że zaraz zejdzie, a ja cicho się zaśmiałam. Doskonale pamiętałam te nastoletnie dni, w ciągu których nigdy nie miało się na nic czasu. Sama przecież niedawno dopiero co się z tym uporałam.

- Smacznego, Mia. - Odezwałam się do przyjaciółki i podsunęłam w jej stronę talerz z kanapkami, a ta pokręciła z rozbawieniem głową. Wiedziałam, że nie je śniadań, ale dla mnie mogła zrobić przecież wyjątek.

Zaczęłyśmy beztroską rozmowę, kiedy do kuchni lekkim krokiem weszła Jade z rozanieloną miną.

- Dzień dobry, ciociu. - Usłyszałam melodyjny głos siedemnastolatki - Dzień dobry mamo. - Dziewczyna posłała nam ciepłe spojrzenie swoich zielonych oczów o odcieniu jadeitu. Tylko te zielone oczy oraz ciemna karnacja Jade odróżniały ją od matki.

Nastolatka rozglądnęła się po pomieszczeniu, a gdy nie znalazła tego czego szukała wyjęła z dolnej szafki kocią karmę, poszeleściła chwilę opakowaniem, a później przesypała trochę suchych chrupków do miski. W mgnieniu oka przez otwarte okno wskoczył czarny kot z białą krawatką i przystąpił do jedzenia swojego przysmaku. Wszystkie trzy się zaśmiałyśmy, gdy po minucie miska była pusta.

Jade usiadła przy stole i zaczęła jeść kanapki, które zniknęły w równie szybkim tempie jak śniadanie Abrahama.

- Którą masz dzisiaj zmianę, mamo? - Spytała dziewczyna, wycierając rękawej jasnozielonej bluzki kąciki ust.

- Hmm. Zdaje się, że drugą, więc w domu będę dopiero po 22. - Westchnęła kobieta. Nie lubiła zostawiać córki samej. Bała się o jej bezpieczeństwo. Nie była jakoś specjanie nadopiekuńcza, kierowała nią troska o swoje jedyne dziecko. - A stało się coś złego?

- Wręcz przeciwnie. Słuchaj mamuś, w domu będę trochę później. To znaczy wcześniej od ciebie, oczywiście, ale jednak nie przyjdę tu prosto po szkole. - Nastolatka uprzedziła czarnowłosą i wyczekiwała jej reakcji.

- Idziesz do tego chłopca? - Zapytała po chwili. Jade przytaknęła. - Powiesz mi chociaż do jakiej szkoły chodzi?

Siedemnastolatka się zawahała, po chwili jednak szepnęła:

- On już nie chodzi do szkoły. Pracuje.

- Ile ma lat? Jak się nazywa? Gdzie mieszka? Gdzie pracuje? - Niebieskooka zadała serię pytań, a Jade ciężko westchnęła.

- Ma 21 lat. Jest odpowiedzialny i zapewniam, że nic mi się nie stanie. Zaufaj mi.

Wiedziałam, że przyjdzie jej to z trudem, bo Jade była jej oczkiem w głowie, ale obiecała sobie, że przez swój strach o córkę nie zniszczy jej życia.

- Dobrze. - Odparła po dłuższym milczeniu. Jade klasnęła uradowana w dłonie, pocałowała matkę w oba policzki, pożegnała się ze mną i wybiegła z kuchni. Zabrała swój plecak oraz zeszyt w ciemnej oprawie, z którym nigdy praktycznie się nie rozstawała i tyle ją widziałam.

Imposture • PayneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz