-To od czego zaczynamy? Nie znam się na tym... - odchrząknęłam i rozejrzałam się bezradnie po ścianach pokoju dla dziecka. Wszystkie mebelki które dotychczas tu stały zostały wyniesione, a podłoga została przykryta folią. Malfoy wniósł do pokoju puszki z farbą i otrzepał ręce.
-Od ścian Granger, to chyba jest logiczne. - westchnął i otworzył pierwszą puszkę z białą farbą. Wylał trochę na plastikową tackę i wziął wałek do ręki. Podeszłam do ślizgona i zabrałam jeden z pędzli.
-Czyli, te trzy ściany - powiedziałam i wskazałam na ścianę w której były drzwi, tą w której zamontowane było okno, i tą, która była za mną. - na biało. A ta za tobą na amarantowy, tak?
-Mnie się pytasz? Sama wymyśliłaś taki plan. - uniósł brew w rozbawionym geście na co wystawiłam mu język. Klasnął w dłonie i powiedział. - To co? Zaczynajmy bo nie zdążymy przed moim powrotem do wioski.
Złapaliśmy za pędzle i zaczęliśmy malować. Malfoy wziął się za ścianę w której były drzwi, a ja tą z oknem. Wtedy mogłam oddać się myśli która nękała mnie od spotkania z matką Draco. Miałam ochotę by to zrobić, jednak czułam że mogę narazić się przez to na niebezpieczeństwo. Dziecko jest najważniejsze, ale ja też powinnam być szczęśliwa, prawda? W każdym razie...
-Jak ci idzie? Nie zmęczyłaś się? Dobrze wiesz że nie musisz tego robić, wolałbym żebyś usiadła, a ja pomaluję te ściany. - zaczął mówić Draco. Wywróciłam oczami. - Napij się wody. A może jesteś głodna? A może...
-Draco! Nic mi nie jest! To że jestem w ciąży, nie znaczy że jestem kaleką!
-Ale..
-Nie! - przerwałam mu. - Maluj tą cholerną ścianę, albo utnę ci jaja. - zagroziłam i znów wzięłam się za malowanie. Słyszałam jak chłopak odkłada pędzel i wychodzi z pomieszczenia. Prychnęłam pod nosem i zaczęłam machać szybciej pędzlem. Gdy chłopak znów wszedł do pomieszczenia, ściana którą malowałam, była już skończona. - Gdzieżeś był... - urwałam patrząc na blondyna.
W dłoni trzymał kubki z herbatą i talerz z wyśmienicie wyglądającymi kanapkami. Jęknęłam cicho i podeszłam do ślizgona. Usiadłam na podłodze i poklepałam miejsce obok siebie by Malfoy usiadł obok mnie. Talerz z kanapkami położył na podłodze przed nami, a herbatę wcisnął mi w ręce. Oparliśmy się na jeszcze niepomalowanej ścianie, a Draco westchnął.
-To nie tak że uważam cię za kalekę, tylko po prostu mar.. - znowu mu przerwałam.
-Wiem, wiem. Dziękuję. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Chociaż raz mogłabyś dać mi dokończyć.
-Nie marudź. - zachichotałam i nachyliłam się by ściągnąć po kanapkę. Gdy nachyliłam się, zza mojego dekoltu wysunął się złoty naszyjnik który dostałam od Draco na święta. Uśmiechnął się lekko.
-Nosisz go. - stwierdził.
-Noszę go. - odwzajemniłam uśmiech i zbliżyłam się do jego twarzy. Marzyłam teraz tylko o tym by mnie pocałował. Merlin na szczęście wysłuchał moich modłów bo już po sekundzie poczułam jego gorące wargi na moich ustach. Wsunął rękę w moje włosy, a drugą dłonią złapał mnie za ramię. Ja objęłam go za szyję i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Pocałunek był delikatny, całowaliśmy się niespiesznie. Malfoy delikatnie przejechał językiem po miom podniebieniu... Usłyszałam charakterystyczny pstryk. Zdezorientowana oderwałam się od blondyna i zobaczyłam.... Narcyzę Malfoy? Która trzymała w rękach aparat i drukujące się z niego zdjęcie. Wyciągnęła fotografię z aparatu i przyjrzała jej się z aprobatą.
-Będzie do albumu rodzinnego. - wyszczerzyła się. Spaliłam buraka.
-Mamo, no wiesz co... - jęknął Malfoy.
-Nie marudź. - poleciła i wyciągnęła różdżkę. Zaczarowała pędzle i wałki by malowały ściany. - Chodźcie zjeść w kuchni, a nie na brudnej podłodze.
***
-Na Merlina mamo! Oddaj to! - krzyknął Draco i sięgnął ręką po album ze zdjęciami który pani Malfoy przyniosła ze sobą. Nie zdążył jednak bo Narcyza zręcznie zabrała album z pola jego zasięgu.
-Nie ma się czego wstydzić. - powiedziała udając powagę.
-Nie mam zamiaru na to patrzeć. Idę po jedzenie do sklepu. - powiedział czerwieniąc się jak dorodny pomidor. Usłyszałam tylko zapinany zamek kurtki i trzask drzwi.
Popatrzyłyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Otworzyłyśmy album ze zdjęciami Draco z dzieciństwa i Narcyza zaczęła opowiadać po kolei każdą historię wklejonego tam zdjęcia.
-Tutaj. - powiedziała pokazując na około pięcioletniego Dracona który miał szew na czole, obdarte kolana, łokcie i kilka siniaków, ale uśmiechał się szeroko. - Postanowił o 3 nad ranem wejść do kosza na pranie i zjechać w nim po schodach. Po drodze wypadł z kosza i uderzył się w głowę, przez co musiał mieć ten szew.
-Nic poważniejszego mu się nie stało?
-Magomedycy podejrzewali wstrząs mózgu, ale na szczęście go nie zdiagnozowali.
-Och! A tutaj.. - odchrząknęła i wskazała na czternastoletniego Draco który z potępieniem patrzył na aparat i zbierał ręcznie odłamki szkła. - Wybił okno rzucając w ojca... garnkiem....
-Garnkiem?!
-Tak garnkiem. Lucjusz powiedział mu że Voldemort rośnie w siłę i niedługo się odrodzi, a wtedy Draco dozna zaszczytu i wstąpi w jego szeregi. Wtedy Draco wściekł się i zacytuję "Nie będę służył jakiejś łysej jaszczurce", i wtedy rozwinęła się kłótnia, podczas której Lucjusz o mało nie stracił głowy. - mruknęła zażenowana Cyzia.
-Nie chciał być Śmierciożercą? - spytałam zdziwiona.
-Nigdy. Nie lubił mugolaków i wyzywał ich, ale do mordowania się nie nadaje. Ma za dobre serce. Chyba sama to zauważyłaś. - stwierdziła pogodnie arystokratka.
-Tak, zauważyłam. - szepnęłam i przewróciłam stronę w albumie.
***
-Skończone. - westchnął Draco mając na myśli pokój dla naszej nienarodzonej córeczki. Dzięki mamie blondyna, farba sama nałożyła się na ściany, i zdążyła wyschnąć, na podłodze została wyłożona miękka wykładzina, i również zaklęciem, poskręcała wszystkie dokupione mebelki. Dodatkowe komody, przewijak, oraz fotel.
-Jeszcze nie jest skończone. - powiedziałam z dezaprobatą.
-Jak to nie?
-Nie ma dodatków. Nie ma firanek, zasłon, pościeli, poduszek, materacy, krzesełek. - zaczęłam wyliczać. - Nie mamy kupionych zabawek, mamy za mało ciuszków, nie mamy smoczków i w ogóle!
-Miona, mamy jeszcze 3 i pół miesiąca. Zdążymy. - uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.
-A co jeśli nie? - martwiłam się. Martwiłam się o to czy poradzimy sobie z dzieckiem, i o kwestię nad którą rozmyślanie przerwał mi Draco podczas malowania ścian.
-Zdążymy. Naprawdę nie musisz się martwić.
-Tak, tak. - mruknęłam i zerknęłam na wiszący zegar. - Za pół godziny musisz być w Hogwarcie.
-Nie chcę.
-Musisz i nie marudź. - wyszliśmy na korytarzyk i Draco zaczął się ubierać.
-To pa. - cmoknął mnie w czoło i już miał wyjść, ale postanowiłam zaryzykować.
-Draco mam prośbę.
-Tak?
-Za tydzień... - odchrząknęłam i powiedziałam na jednym wydechu. - Za tydzień przyprowadź ze sobą Ginny.