Rozdział 18

2.7K 104 33
                                    

Luty. Zimny luty. Mroźny luty. Cholernie mroźny luty. Cholernie mroźne wtorkowe południe.

Zima w Norwegii miała swoje wady i zalety. Wadą były oczywiście skrajnie niskie temperatury przy których człowiek traci czucie na prawie każdym odcinku ciała. Zaletami są widoki, śnieg i lód pokrywające wszystko, niezależnie czy to środek miasta, las czy fiordy. Wszystko było białe i piękne. Jak w bajce.

Osoby posiadające auta miały ten fart że mogły przemieszczać się w wygodny sposób. Niestety ja nie miałam tego przywileju. Musiałam chodzić na piechotę. A temperatura na dworze wynosiła -18°.

Przygotowywałam się właśnie do wyjścia na zakupy do galerii. Ubrałam na siebie dresy na które naciągnęłam spodnie narciarskie by nie przemoknąć przez śnieg sięgający do łydek. Na górę nałożyłam koszulkę, bluzę i grubą puchową kurtkę. Włożyłam czarne kozaki sięgające prawie do kolan, i już miałam zawiązywać szalik i naciągać czapkę gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

-Pewnie Narcyza. - powiedziałam sobie w myślach. Otworzyłam drzwi i rzeczywiście stała tam arystokratka.

-Wychodzisz czy dopiero wróciłaś? - spytała przyjaźnie patrząc na mój ubiór.

-Wychodzę. - oznajmiłam i sięgnęłam po czerwono - zielony szalik który kupił mi Draco.

-W takim razie pójdę z tobą. - powiedziała. - Nie masz nic przeciwko?

-Oczywiście że nie. - uśmiechnęłam się i wyszłyśmy z domu.

Mróz który w nas uderzył po wyjściu z bloku był tak ogromny że zaczęłam zastanawiać się czy zdołamy dojść do galerii.

-Nie mogliście wybrać sobie jakiegoś ciepłego miejsca do mieszkania? - spytała Narcyza szczękając zębami.

-Draco wybierał, nie ja.

-A to bałwan. - mruknęła pod nosem kobieta na co zaśmiałam się pod nosem.

***

-Co potrzebujesz kupić? - usłyszałam pytanie po przekroczeniu progu galerii. 

Uznałam to za dobry moment poinformowania Narcyzy że będzie babcią bliźniąt, a nie tylko dziewczynki.

Weszłyśmy do sklepu przeznaczonego wyłącznie dla małych dzieci. Były tu ubranka, akcesoria, mebelki a nawet jedzenie dla niemowląt.

-Potrzebuję kupić dużo ubranek, więcej akcesoriów i przydałaby się farba do ścian. - powiedziałam mając na myśli zakupy potrzebne dla synka, a przy okazji pomalować chociaż jedną ścianę na inny bardziej chłopięcy kolor.

Wzięłam wózek na kółkach i skierowałam się na dział chłopięcy próbując ukryć rozbawiony uśmiech na widok twarzy mamy blondyna.

-Chyba niezbyt rozumiem. - zająknęła się arystokratka. - Jednak będziecie mieć chłopca? Cholerne mugolskie sprzęty, mogliście iść do Magomedyka, a on powiedziałby tylko formułkę jednego prostego zaklęcia i wszystko byłoby jasne. 

-Mugolscy lekarze się nie pomylili. - zaśmiałam się. 

-W takim razie o co chodzi? - zniecierpliwiła się kobieta na co nie miałam serca dłużej trzymać jej w niepewności. 

-Urodzą się bliźnięta, dziewczynka i chłopiec -  powiedziałam wprost. Mina przyszłej babci była bezcenna. Wyglądała jak porażona piorunem. Stała sparaliżowana dłuższą chwilę i wystraszyłam się że będzie miała z tym problem, albo zaraz zejdzie tu na zawał. Nic bardziej mylnego, po przyswojeniu wiadomości na jej usta wpłynął wielki i szczery uśmiech. 

WPADKAWhere stories live. Discover now