Rozdział 38

1.9K 103 35
                                    

Mój oddech był przyśpieszony, serce waliło i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, wyszedł tylko żałosny jęk. Mój wzrok skoncentrowany był na chłopaku obok mnie. Na Draconie Malfoyu. Na Ślizgonie. Na dawnym szkolnym wrogu, a obecnym ojcem moich dzieci. Na człowieku, który zabił. Chodź przecież on próbował tylko nas bronić... Nie, to nie ma znaczenia. Na pewno? Tak, morderstwo to morderstwo! Ale...

-Hermiono, powiesz coś? - usłyszałam głos który przebił się przez kurtynę moich skłóconych myśli. Przełknęłam gulę w gardle i wyrównałam oddech.

-Ja... Ja nie wiem co Ci powiedzieć. - szepnęłam. Z nerwów zaczęłam bawić się palcami. Wykręcałam je i szczypałam paznokciami. 

-Powiedz to, o czym myślisz. - powiedział, a mi zaszkliły się oczy.

-Nie wiem, okej? Nie wiem! - podniosłam głos. - To nie jest coś co słyszy się codziennie! 

Wyciągnął dłoń w moją stronę z zamiarem złapania mnie za rękę, jednak szybko ją cofnęłam. Zbyt szybko. Na jego twarz znów wdarł się chłód, gdy pokiwał lekko głową. Wyglądało jakby coś sobie uświadomił. Coś co podejrzewał, ale nie chciał by było prawdziwe. Wyglądało to tak ponuro, że aż skręciło mnie w żołądku.

-Rozumiem. Boisz się. To normalne, kto nie bałby się mordercy siedzącego obok. - powiedział gorzko i wstał z ławki. Jak sparaliżowana patrzyłam jak idzie przed siebie, nie odwracając się. Sylwetka powoli zaczęła rozmazywać się, aż w końcu zniknął z pola widzenia. Wtedy z oczu poleciała mi pierwsza łza. Potem druga, trzecia, czwarta. I po paru sekundach siedziałam na ławce zalewając się łzami, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia ludzi. 

Draco zabił swojego ojca. Lucjusza. Dziadka naszych dzieci. Chodź ten dziadek groził że zabije mnie i bliźnięta. Ale to i tak rodzina! Jak można zabić swojego ojca? A jak ojciec może być aż tak nieczuły żeby grozić dziewczynie swojego syna i ich dzieciom? Dziewczynie? Przecież my nawet nie jesteśmy razem! Całujemy się! Spytał czy chcesz być jego dziewczyną? Nie... Wyznał Ci miłość?! Nie! MASZ ODPOWIEDŹ! TO NIECZUŁY DUPEK I MORDERCA! Nieprawda! Jest dobry! Chciał nas bronić! Nie można go za to winić! Zabił! Miał powody! ZABIŁ!

-Dlaczego to wszystko musi być tak popieprzone?! - zawyłam i uderzyłam pięścią w ławkę. Zasyczałam z bólu gdy obiłam sobie kostki. Poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się wystraszona i zauważyłam dziwnie znajomą twarz. Po chwili przypomniałam sobie, iż jest to ta sama dziewczyna która obsługiwała mnie i Draco w kawiarni. Draco. Z moich oczu pociekły kolejne łzy.

-Dobrze się czujesz? - to pytanie wydawało mi się absurdalne w tym momencie. Prawdopodobnie wyglądałam jak kupka nieszczęścia. Mokra i zaczerwieniona twarz od płaczu, włosy upierdliwie wpadające do ust. 

-Nie za bardzo. - mruknęłam cicho i wytarłam nos rękawem. Dziewczyna usiadła obok mnie i niepewnie objęła mnie ramieniem. W tym momencie miałam gdzieś że prawie w ogóle jej nie znam, wtuliłam się w dziewczynę o turkusowych włosach do ramion.

-Nina jestem, a ty?

-Hermiona. 

-Gdzie twój chłopak z którym byłaś? To przez niego płaczesz? - spytała ostrożnie. Pociągnęłam nosem i odetchnęłam parę razy.

-Powiedzmy. - mruknęłam. - Chyba się pokłóciliśmy. I to nie jest mój chłopak.

-Nie? W takim razie wybacz. - przeprosiła, ale tylko machnęłam ręką. Byłam jej wdzięczna. - Chcesz się wygadać, Hermiono? Może Ci ulży.

-Tak, chyba masz rację. - oznajmiłam. - Chyba muszę się wygadać.

***

WPADKAWhere stories live. Discover now