Wasza Wysokość /Edmund Pevens...

By Onryo0

87.3K 2.8K 2.4K

W chwili gdy po raz pierwszy ją ujrzałem chciałem zasypać ją pytaniami by jak najszybciej poznać. Gdy po raz... More

PROLOG
Rozdział 1 "Gdzie on się na Aslana podziewa?"
Rozdział 2 "Droga przez las"
Rozdział 3 "Lubi się rządzić"
Rozdział 4 "Atak"
Rozdział 5 "Bursztyny"
Rozdział 6 "Mój nieskończony smutek"
Rozdział 7 "Nie zepsuj sobie fryzury"
Rozdział 8 "Do samych gwiazd"
Rozdział 9 "Królowe na tronie"
Rozdział 10 "Kontrola"
Rozdział 11 "Plan"
Rozdział 12 "Nadzieja to za mało"
Rozdział 13 "Mimo wszystko, ale jednak nie"
Rozdział 14 "Przyśpieszyć czas"
Rozdział 15 "Strach"
Rozdział 16 "Ogień i woda, lód"
Rozdział 17 "Zimny wiatr"
Rozdział 18 "Prosta śmierć"
Rozdział 19 "Przyszła Królowa"
Rozdział 20 "Szczera Przyjaźń "
Rozdział 21 "Idealna Księżniczka"
Rozdział 22 "Noc jeszcze młoda"
Rozdział 23 "Ostateczne Pożegnanie"
Rozdział 24 "Legenda"
Rozdział 26 "Pogrzebane Marzenia"
Rozdział 27 "Wyceniona Wolność"
Rozdział 28 "Armia Aslana"
Rozdział 29 "Zakochani"
Rozdział 30 "Niepewności"
Rozdział 31 "Silne Uczucia"
Rozdział 32 "Morderca Przyjaciela"
Rozdział 33 "Utracone zaufanie"
Rozdział 34 "Rozmowa"
Rozdział 35 "Zaklęcia"
Rozdział 36 "Przeznaczenie"
Rozdział 37 "Bezwzględny Żywioł"
Rozdział 38 "Błyszczące tęczówki"
Rozdział 39 "Kolorowe Niebo"
Rozdział 40 "Pierwszy Raz"
Rozdział 41 "Tajemnice Złota"
Rozdział 42 "Niebezpieczna Szczerość"
Rozdział 43 "Ramandu Wyspą Wyznań"
Rozdział 44 "Dwa Statki"
Rozdział 45 "Mrok Naszych Serc"
Rozdział 46 "Król i Jego Królowa"
Rozdział 47 "Najboleśniejsze co przeżyłam"

Rozdział 25 "Skutki Tęsknoty"

1.3K 60 110
By Onryo0

POV. EDMUND

Budzę się. Wstaję. Jem. Przesiaduję u Łucji. Jem. Wychodzę. Załatwiam swoje sprawy. Wracam późno. Jem. Kłócę się ze wszystkimi. Idę spać.

Prosty schemat mojego dnia w rezydencji Scrubów. I każdej z tych czynności towarzyszą myśli które zaczynają, są i kończą się w Narni przy mojej ukochanej. Tak właśnie można mnie określić. Pozorny pesymista, zniewalająco przystojny, wredny wciąż zamyślony chłopak. Każdy kto widzi mnie na ulicy zna mnie jako tego siostrzeńca Scrubbów. Jak mu tam? Ach, Pevensie... Ten prawie najmłodszy i zdecydowanie robiący najdziwniejsze pierwsze wrażenie. Niby taki dorosły, a nie umie nic zrobić ze swoją przyszłością. Jego brat, ten najstarszy, ma pracę, niedługo pewnie znajdzie sobie kobietę i założy rodzinę, może nawet stworzy firmę. Cóż powiedzieć? 

Mógłby brać przykład ze starszego brata.

Ocho, ile ja razy słyszałem te zdania. "Słuchaj się Piotrusia", "On w twoim wieku...", "Bierz z niego przykład",  takie słowa najczęściej kieruje się do dzieci, a ja mam prawie dziewiętnaście lat i słyszę je na okrągło. Nie jestem zazdrosny, zazdrość przeszła mi dawno. Przecież na tym, a w zasadzie to nie tym cholernym świecie jest osoba która doceni mnie ponad wszystko. Doceni, pocieszy, nie będzie porównywać. Choć sama jest pieprzonym ideałem. Piękna, szlachetna, waleczna, mądra, zabawna, odważna, honorowa i urocza, taka jest właśnie dziewczyna która skradła mi serce. 

Od naszego pojawienia się w tym dużym domu minęło dziesięć miesięcy. 

A od odejścia z Narni 3 lata...

Codziennie według mojego schematu traciłem głowę, zadręczałem się wszystkim i niczym zarazem. Czekałem do momentu, aż wyjdę z tej okropnej rezydencji i powędruję do baru czy gdziekolwiek indziej. Utopie problemy w alkoholu lub odbędę samotny spacer po londyńskim parku wdychając smog i podziwiając obmarłe zimą drzewa. I wcale nie jest tak żle.

Wchodzę do domu, Łucja powinna już być, wujostwo być może. Aslanie błagam, niech temu gnojkowi klub Brytyjskich Młodych Ludzi Logiki i Nauki się przedłuży i nie będzie go tu. Eustachy choć jest rok czy tam dwa młodszy od Łusi zachowuje się jak najmądrzejszy filozof bez mutacji. Uważam, że traktowałbym go o wiele poważniej gdyby nie wydoroślał tak swojej osoby i nieustannie nie próbował nas poniżyć czy udowodnić jaki to jest mądry. 

Rzuciłem płaszcz na krzesło w przedpokoju i markotnym krokiem przeszedłem przez hol, modląc się by go tu nie było. Wszedłem do kuchni szukając Łucji, nie a jej, ale pewnie jest u siebie na górze. Wolnym krokiem w stronę schodów, rozejrzałem się dookoła. 

-No proszę, mój idiotyczny kuzynek nawet się nie przywita.- ugh, jak ja nienawidzę tego dzieciaka. Jakbym mógł to bym mu przywalił. Dosłownie, bez zawahania się.

-Co jest? Zadania z matematyki ci się skończyły, czy jak?- prychnął. Jego pogarda wobec mnie znów ma wywyższyć jego osobę. To już zaczyna robić się nie tyle żenujące co po prostu śmieszne.

-Tak się składa, że przyszli do mnie z wizytą koledzy z klubu "Brytyjskich Młodych Ludzi Logiki i Nauki"- każde słowo powtarzał tak wyraźnie by podkreślić jego znaczenie.- Dołącz do nas, może się czegoś nauczysz.

-Podziękuję.- nie mając ochoty na dalszą rozmowę zignorowałem gnojka i ruszyłem schodami w górę na piętro. Elegancki styl domu miał świadczyć i zapewniać o bogactwie moich krewnych, którzy bez dwóch zdań byli zbytnimi materialistami. Nie zwracając uwagi na nowe rzeźby starannie poustawiane na regałach czy też luksusowe puchowe poduszki już po chwili znalazłem się w pokoju siostry. Szczęściara dostała własny.

-Cześć.- mruknąłem rzucając się na jej łóżko. Mruknęła coś w odpowiedzi po raz kolejny czytając list od naszego brata. Dostaliśmy go z dwa tygodnie temu, a od tego dnia Łucja czyta go kilka razy dziennie. Bardzo tęskni za Piotrkiem, którego przecież widzieliśmy ostatnio z rok temu. W liście pisał o urokach nowej pracy, możliwych awansach, nowych znajomościach i jak to ujął o pięknej asystentce jego przełożonego. Jak dla mnie, dwie kartki papieru pełne chwalenia własnej wolności i zalet jego dojrzałości. 

-Jak myślisz, co u Zuzy?- odłożyła kartki na biurko i z westchnieniem usiadła obok mnie. Zacząłem przeszukiwać kieszenie koszuli.

-A, właśnie.- wyciągnąłem kopertę i podałem ją siostrze.- Znalazłem go dziś w skrzynce.- posłałem niewinny uśmiech. Zabrała się za ciche czytanie.

-Mamy tu zostać jeszcze kilka miesięcy?!- gdzie się podziała ta spokojna Łucja? W chwili tego wybuchu emocji zacząłem już nawet wątpić w jej istnie. Naprawdę, od czasu ostatniego pobytu w Narni coraz częściej popada w załamania, wybuchy złości czy nagłej rozpaczy, czasem nawet histerii. Ech, nastolatki, cóż więcej rzec.

-Wytrzymamy. Jakoś...- starałem się zmienić podejście i postarać się myśleć pozytywnie. Lecz kogo w zasadzie chcę oszukać? Jestem na skraju załamania.

-Uważasz, że jestem podobna do Zuzy.- od jakiegoś roku ciągle się do niej porównuje. Nie wiem skąd i jak to się bierze, ale czuję, że ma zanik własnej wartości. Nie dostrzega jej. W sumie to oboje rodząc się zrzuciliśmy na siebie ogromną presję. Mnie porównują do Piotra, ją do Zuzy. No, ale faktycznie ma lekko bardziej przechlapane pod względem porównywania zwłaszcza teraz gdy wyrosła. Wszyscy oczekują, że będzie tak piękna jak siostra, a ja jednak jestem tym najprzystojniejszym z braci Pevensie.

-Ładny obraz.- wskazałem na to coś co wisiało naprzeciw łóżka. Dzieło przedstawiało morze podczas sztormu i malutki statek który najwyraźniej walczył z żywiołem. Czasem zdawało mi się, że to morze naprawdę faluje.

-Bardzo Narnijsko wygląda.- przyznała wpatrując się w niego z coraz większym uśmiechem.

-A wy jak zwykle tracicie czas.- w drzwiach stał gnojek z perfidną pogardą wymalowaną na tym krzywym ryju. 

-Może byście wreszcie zajęli się czymś pożytecznym.- wściekłość ogarnęła mnie. 

-Mogę dać mu w łeb?

-Nie!

-Dlaczego jesteś taki irytujący?- skoro nie mogę go zbić to przynajmniej się pokłócę.

-Pytanie brzmi, dlaczego wy jesteście tacy niedorozwinięci?- ta perfidność mu się chyba nie znudzi, a pogarda nie rozstanie się z ripostami.

-Właściwie to pytanie brzmi, dlaczego tu przylazłeś?- fuknęła Łucja krzyżując ręce na piersi.

-Robię co chcę, jestem u siebie. W przeciwieństwie do was.- on by chyba zwariował gdyby przez pięć minut nie mógłby przypomnieć wszystkim tego, że to my jesteśmy tu przybłędami, a on szlachetnym waćpanem który wykazał się dobrocią i nas przygarnął.

-Naprawdę nie mogę dać mu w łeb?- spojrzałem błagalnie na Łucję, pokręciła głową.

-Czego gapicie się na te bohomazy?- usiadł na łóżku zakładając nogę na nogę.

-Jak wyjdziesz będziesz miał problem z głowy.

-Jacy wy jesteście bezczelni.- mruknął pod nosem. Wstał z siedzenia i ruszył w kierunku drzwi.- A tak w ogóle kuzyneczko, przydałoby się ogarnąć dom. Zajmiesz się tym?- to nie było pytanie. Czymkolwiek tam było sprawiło, że wybuchłem, a cierpliwość definitywnie już nie istniała.

Zagrodziłem smarkaczowi drogę i uderzyłem go  z pięści. I się zaczęło. On krzyczał, Łucja piszczała. Nie rozumiem czemu. W porównaniu z tym jak mocno mógłbym to zrobić było to naprawdę lekko. 

-Dlaczego mnie uderzyłeś?!- wydzierał się.

-Pytanie brzmi, dlaczego traktujesz nas jak swoją służbę!?- ja też krzyczałem.

-Właściwie to pytanie brzmi, dlaczego woda wylewa się z obrazu?- przerażony głos Łucji nakierował nasz wzrok na ramę z której rzeczywiście wylewała się woda. Całe mnóstwo. Eustachy zaczął panikować, a ja z siostrą staliśmy zdezorientowani wpatrzeni w ramę. Młody chciał wyjść, lecz coś zablokowało drzwi przez co jego panika przekroczyła wszelkie skale. Nim się obejrzeliśmy woda sięgała nam już do kostek, następnie do pasa, do szyi. 

-Co się dzieje?!

-O co tu chodzi?!

-Zatrzymaj to pacanie!

-To nie jest logiczne! - klasyczna panika kuzyna.

Kiedy nabrałem powietrza by mieć czym oddychać poczułem jak jakiś wir wciąga nas nie wiadomo gdzie. Wszyscy troje byliśmy już pod wodą, poczułem jak zaraz zacznie brakować mi tlenu. Zniknęły wszystkie meble, dostrzegłem w oddali jakąś rybę. Kiedy zaczęło brakować powietrza wypłynąłem jak najbardziej ku górze.

Jakie było moje zdumienie gdy wypłynąłem na powierzchnię wód... OCEANU. A przynajmniej na ocean to wyglądało. Zaraz koło mnie pojawił się Eustachy, a po chwili również Łucja.

-Chłopaki, patrzcie!- jej głos zdradzał jednocześnie fascynacje i przerażenie. Osobiście gdy ujrzałem wielki statek zmierzający ku nam uznałem, że to drugie jest bardziej skazane. Statek był łudząco podobny do tego z obrazu. Właśnie! Obraz! To przez niego tu trafiliśmy? Gadam jak idiota, bo jakim cudem przez obraz można trafić na sam środek oceanu?! Krwisto czerwone rozwiane na wietrze żagle miały na sobie złoty symbol, który jestem pewien, że już kiedyś widziałem i to nie raz. Za nic jednak nie mogę sobie przypomnieć co oznacz czy skąd pochodzi.

-Ludzie za burtą!- wraz z krzykiem zaczęliśmy płynąć w jakąkolwiek stronę. Jacyś ludzie wskoczyli do wody, Eustachy dalej panikował i krzyczał. Wszystko działo się tak szybko.

-Edmund! Kaspian tu jest!- te cztery słowa z ust Łucji były niczym wybawienie. Ponowne narodzenie nadziei, która przez lata słabła i zanikała. Zaraz, zaraz... Muszę to wszystko ogarnąć.

Kaspian = Narnia. Narnia = Kaspian. Narnia i Kaspian = SOPHIA.

Continue Reading

You'll Also Like

6.1K 649 84
Inny tytuł; I Became the Male Lead's Adopted Daughter „Zamierzam adoptować dziecko". Impulsywna decyzja księcia Ferio Voreotiego zszokowała wszystki...
Mate By GS

Fantasy

244K 10.2K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
1.7K 303 29
Dziesięć lat po tragicznym wydarzeniu nikt nie spodziewa się, że coś lub ktoś naruszy względny spokój. Łowcy żyją tak, jak kiedyś, szkoląc nowych rek...
39.7K 2.9K 61
Od dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna, że zdołała pokonać krwiopijców. Króles...