Akademia nadprzyrodzonych

By octavia1505

76.5K 4K 417

Świat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzi... More

Tajemnica
Pożegnanie.
Niespodziewanie
Pomoc
Początek
"Zostajesz"
Oprowadzanie
Niechciana
Łowca
Sparing
Lacrosse
Biblioteka
Atak
Lekcja
Adler
Niebezpieczeństwo
Walka
Zniknięcie Jennifer
Poszukiwania
Trup
Pierwsze Uczucia
Prezent
Druga Twarz
Nietypowy Sparing
Krew Lecząca Rany
Ucieczka
Wyjątkowa
Rozmowa
Życie Za Pieniądze
"kłamiesz"
Niespodziewane Spotkanie
Przeszukanie
Tristan
Wycieczka
Wina Starszego Brata
Tylko Jak Masz Dowody
Kaplica
Przemiana W Zwierze
Wyklęci
Druga Twarz 1
Druga Twarz 2
Rodzinna Historia
Droga Jak Z Horroru
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 1
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 2
Odwiedziny
Uprowadzenie
Wyjaśnienia
Pierwsze Wrażenie
Bitwa
Upadek Z Dachu
Epilog
Zapowiedź

Zniknięcie

1.1K 67 5
By octavia1505

Po kilku minutach, wtargnęliśmy do środka kaplicy niczym huragan z hukiem trzaskając drzwiami o ścianę. Poszłam przed siebie, pocierając dłonie o siebie i chuchając na nie. W środku kaplica wydawała się jeszcze chłodniejsza niż na zewnątrz. Panował w nim pół rok. Killian chwycił za prawe drzwi, a Tristan za drugie, ale zanim zdarzyli zamknął je całkowicie do środka, prawie niezauważalnie wpadł Colin. Drzwi za jego plecami zamknęły się, a Tristan zsunął się po jednej z części na podłogę. Zgiął lewą nogę w kolanie, a drugą wyprostował, oddychając łapczywie z wycięczenia. Wampiry najmniej się zmęczyły, prawie w ogóle. Nie Przypominali również osoby zmarźnięte, czego nie mogłam powiedzieć o mnie i Tristanie. Wzięłam włosy na bok i wycisnęłam z nich wodę jak z nasiąkniętej ścierki. Następnie palcami przeczesałam je do tyłu, po czym objęłam się rękami na  po bokach. Było mi zimno w stopy, czułam jak były zdrętwiałe, ale również nóg, dłoni, a najbardziej piekły zimnem palce rąk. Były praktycznie białe jak kartka papieru, jak dłonie wampira.

- A więc co udało wam się odkryć w gabinecie dyrektora, kiedy my próbowaliśmy pomóc Heydenowi? - Spytał Colin, rozczochrując grzywkę, po czym wyminął mnie i usiadł na pobliskiej ławce, zakładając nogę na nogę i rozciągać ramiona na podparciu.

Rozsiadł się wygodnie, jakby zaraz miał usłyszeć coś nudnego, niegodnego uwagi.

To się może zdziwię.

- W zasadzie to znaleźliśmy coś ciekawego. - przegryzłam wargę. - A właśnie, co z Heydenem? Pielęgniarka mówiła coś?

Killian w kilka sekund przemieścił się z początku pomieszczenia na sam koniec, aż po rękach przeszedł mnie zimny dreszcz. Wziął świeczniki, zarówno małe, jak i lichtarz mosiężną ze świecami umieszczonymi na czubku. Poustawiał blisko nas, szukając wzrokiem czegoś, co dałoby płomień.

- Nic mu nie będzie. - Odpowiedział przeciągle Colin. - Musi tylko dużo odpoczywać i nie przemęczać się, dopóki nie uzyska w pełni sił. To była ciężka noc, a najbardziej dla niego.

Usiadłam na jednej ławce z Colinem, lecz w odległości. Wyglądał, jakby nie odczuwał zimna, no Ba był wampirem to normalne, że ich temperatura ciała się nie zmienia.

- Czy na pewno tylko dla niego? - wtrącił się Tristan, pokazując obolałe nadgarstki i ranę na czole. - Tak w ogóle Killian. - zwrócił się do chłopakach. - Tam leżą zapałki. - Wskazał palcem na Stalle.

Killian podszedł we wskazane miejsce biorąc małe pudełeczko z kamiennej ławki, ustawionej w prezbiterium przy bocznych ścianach. Bardzo bogato zdobione rzeźbiarsko, poprzedzielane na pojedyncze siedziska. Miały wysokie oparcia, z baldachimem. Wampir wyjął zapałkę i zapalił lichtarz stojący metr ode mnie. Jego złocisto-żółty kolor nasycał bursztynowe oczy Killian niezapomnianym widokiem, jakby płomienie odbijały się w jego tęczówkach. Jego kruczoczarne, mokre włosy przysłoniły mu czoło, a z końcówek kapały krople wody. Wyglądał bardzo przystojnie w mroku, a jedynie jego bladej twarz i szerokich ramion dosięgnęło światło palącej się świecy. Nasze spojrzenia się spotkały, ale nie trwało to długi, Killian spuścił wzrok, potrząsł nadgarstkiem, aż zapałka zgasła. Następnie wyjął kolejną i pozapalał kolejne siedem świec.

- Przesadzasz. - Odparł Colin. - Masz bardzo delikatne ciało, jak na faceta.

- Bo jestem człowiekiem do cholera! - Uniósł się gniewnie Tristan.

- Uspokójcie się. Obydwaj. - Powiedziałam łapiąc się na krzyż dłońmi za ramiona i tarłam nimi, próbując rozgrzać zimne ciało.

- Tu nas nikt nie usłyszy. - Wtrącił się Killian, stając do mnie tyłem.

- Ale i tak jesteście strasznie hałaśliwi. To mniej drażni.

- A wiesz, co mnie drażni? - Killian odłożył pudełeczko z zapałkami, usiadł obok mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, doszukując się czegoś. - Ukrywanie prawdy.

- O co ci chodzi? - spytałam marszcząc brwi z niezrozumienia.

- Chyba nam nie ufasz Lyso. - Wiedziałam o co chodzi Killianowi, ale nie chciałam opowiadać czego się dowiedziałam. Mają już dość dużo na głowie, żeby jeszcze zamartwiać się mną. - Ukrywasz coś przed nami, coś, co udało ci się odkryć w gabinecie.

- Może i tak, znaleźliśmy dowodu spółki Adlera i Pana Petera. - powiedziałam usatysfakcjonowana do Colina i Tristana, lekceważąc słowa Killiana. - Wreszcie możemy powiedzieć nadprzyrodzonym prawdę na temat ich dyrektora, mając dowody nie do podważenia.

- To świetnie. - Odparł Tristan.

- Owszem, ale chodź Adler dopuszczał się okropnych czynów, żal mi go. Co doprowadziło, go do zabijania? - Przetarłam policzki.

- Żal Ci go? - Uniósł się gniewem Colin. - Z mojej strony, nie ma ani koszty współczucia.

- Coś jednej musiało mieć swoją przyczynę. - Odpowiedziałam.

- Nie wiem za dużo. Kiedyś powiedział, że wilkołak skrzywdził jakąś osobę z jego rodziny. - Tristan wyglądał na zamyślonego, jakby próbował wrócić pamięcią do rozmowy z Adlerem.

- Ja i Adler należymy do jednej rodziny, więc to musiałby także mój krewny.

- Tak. Raczej tak. - Odrzekł.

- Ale mama nie wspominała mi, żeby ktoś z rodziny został zaatakowany przez nadprzyrodzonych.

- Być może nie znałeś tej osoby. - Colin położył głowę na oparciu. - Ja także nie znam wszystkich z rodziny.

- Jesteś wampirem, macie całą wieczność przed sobą, ale ja mam bardzo małą rodzinę. Nie wydaje mi się, żeby ktoś został skrzywdzony.

Chciałam jeszcze powiedzieć - tatę, ale czy na pewno wiem, kto nim jest?

- Adler musiał mieć powód, jeśli to nie chodzi o wiązy rodzinne, to o pieniądze. Ludzie potrafią być bardzo zachłanni i posunąć się do różnych czynów, żeby osiągnąć cel. - Tristan złapał za kołnierz swojego, starego płaszcza i trzepnął nim.

- Niestety. Chciałabym, żeby to wszystko potoczyło się inaczej. - zgarbiłam się i zakryłam twarz w dłoniach.

Poczułam jak dłoń Killiana spoczęła na moich plecach. Poklepał mnie.

- Nie masz wpływu na decyzję innych. - Powiedział pocieszająco Tristan. - Każdy wybiera własną ścieżkę, którą chce się udać, ale są zarówno dobre, jak i złe.

Tristan wstał i podszedł do płonącego płomienia, przybliżając ręce, by je ogrzać. Były zmarznięte, co widziałam po jego zaczerwienionej skórze, szorstkich dłoni.

- Lyso, a może chcesz powiedzieć coś jeszcze? - Oczy Killian pociemniały.

- Byłeś w gabinecie razem ze mną Killianie. Jeśli coś pominęłam, sam to powiedz.

- Nie widziałem co było napisane w twoich aktach, ale wyglądałaś na oszołomioną. Masz własne życie, ale wydawało się, że wiesz dużo mniej o sobie niż twój brat. - Stwierdził.

Milczałam.

- Spytam raz jeszcze. Ufasz nam? - zawahał się, przy następnym słowem. - Mi?

Odetchnęłam głośno, unosząc wysoko głowę by spojrzał na witraż. Ciemny i prawie niewidoczny.

- Ufam, ale to nie ma nic wspólnego...

- Jesteśmy przyjaciółmi Lyso. - Głos Killian był łagodny. - Nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Adler jest przebiegłym człowiek, ale świat nie krąży tylko wokół niego i jego czynów. Możesz nam powiedzieć, co ci leży na sercu.

Jego głos odbijał się donośnym echem od kamiennych ścian świątyni.

Zwinęłam się w kłębek na drewnianej kościelnej ławce, z głową kładąc na kolanach Killiana.

- Wiem. - Przekonana, zaczęłam mówić. - W swoich aktach, znalazłam list od zaadresowany do mnie od ojca. Za takiego się podawał.

- Co masz na myśli mówić podawał? - Zdziwił się Colin.

Opowiedziałam im o wszystkim co przeczytałam w listach ze szczegółami. Serce ścisnęło mi się, ale nie przestawałam tłumaczyć.

- Myślisz, że to może być twój prawdziwy ojciec?

- Nie wiem. - Bawiłam się kosmykiem włosów. - Pisał do mnie jak do swojej córki.

- A może to twój pra, pra, pra... dziadek? William L'sesero był wampirem, który żył przez stulecia, bardzo możliwe, że miał córkę, a tobie matka nadała imię po niej. Lysandrze.

- Wątpię. Na odwrocie było jego zdjęcie z moją matką. Wyglądali na szczęśliwą parę, a ona była w ciąży. William kilka razy mi się śnił, słyszałam jego głos, który mnie uspokajał gdy przepełniała mnie nadludzka siła, w dodatku jakby tego było mało noszę naszyjnik jego matki, który ponoć był przekazywany z pokolenia na pokolenie.

- Dostałaś go od swojej mamy. - Killian spojrzał na naszyjnik.

- Tak. Na liście była data: trzeci lipca 2001 roku. Były to trzy miesiące przed moimi urodzinami, a on pisał te listy w jakiejś piwnicy. Uwięziony.

- To by się zgadzało. - Killian pogłaskał mnie po głowie, a pozostali spojrzeli się na nas zdziwieni.

- Właśnie, nic tu się nie zgadza Killianie. Matka nigdy mi słowa nie powiedziała o tym wampirze, a jedynym człowiekiem - podkreśliłam ostatnie słowo. - jakiego nazywałam ojcem był Jeremiah Meyer. Po rozwodzie z moją matką zabrał Adlera i już nigdy potem go nie spotkałam.

- Ale to może dlatego jesteś taka wyjątkowa? - odezwał się tajemniczo Tristan. - Skoro twój ojciec jest wampirem, może dlatego nadal żyjesz? W twoim ciele, od początku płynęła krew wampira i dlatego twoje ciało przyswaja krew drugiego wampira.

Zapadła chwila ciszy. Słychać było jedynie stukot kropel deszczu o witraż i szybach po bokach kaplicy.

Obejrzałam swoje palce, paznokcie, dotknęłam nosa...
Nie wiem, czy jest to niesamowite, gdyby okazało się prawdą, że moim ojcem był wampir, a nie człowiek, który mnie nigdy nie kochał i krzywo się patrzył jak nazywałam go tatą. Czy być przerażona na myśl, że William, bądź jeśli to prawda "tata" był wieziony i albo zabity, albo wydostał się i nie chciał mnie poznać.

- To by wyjaśniało twój pobyt w Akademii. Dyrektor mógł wiedzieć o tobie od początku i dlatego chciał cię tu w swojej szkole. - Killian pochylił głowę, a jego włosy przysłoniły twarz.

- Zastanawiam się, czy on jest moim bratem.

- Ej czekajcie. - Colin wstał i rozejrzał się. - Czy nie mówiliście o jakimś potworze, którego więzi tu Adler? - W oczach chłopaka pojawiło się wąchanie, gdy spostrzegł drzwi za pięknym posągiem.

Podniosłam głowę i poderwałam się na równe nogi, przypominając sobie wygląd, ostre pazury niczym szpony i kły potwora za kratami. Tak bardzo zajęłam się sobą i Adlerem, że kompletnie zapomniałam o istocie kryjącej się wewnątrz kaplicy.

- Nie musicie się nim przejmować. - Odparł Tristan, nie ruszając się z miejsca.

- Przecież to coś jest za tymi drzwiami. - wyjęłam świeczkę i chwyciłam ją mocno, aż gorący wosk skąpał na mój kciuk. Ała. Zabolało, ale tylko przez chwilę.

- Już go nie ma. Zniknął, gdy byłem tu ostatnim razem.

- Pewnie dyrektor musiał go przenieść. - Killian otworzył drzwi, a ciemność za nimi rozciągała się w nieskończoność.

Tristan przepchał się przez nas, ustał na trzecim schodku i włączył przycisk, po którym żarówki na suficie zapaliły się kolejno. Odłożyłam świeczkę. Zeszliśmy schodami w dół, Tristan miał rację, bo po dodarciu do celu, przekonaliśmy się na własne oczy, że agresywnego stworzenia nie ma już za kratami. Zniknął, a bardziej został przez kogoś przeniesiony. Tylko jak?

Continue Reading

You'll Also Like

127K 7.1K 31
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
79.8K 3K 30
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
368K 1.2K 6
Lily wiedzie spokojne życie w Nowym Jorku, z dwójką przyjaciół u boku. Właśnie skończyła ostani rok liceum i za namową mamy, która twierdzi, że dziew...
289K 10.5K 24
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...