Akademia nadprzyrodzonych

By octavia1505

76.4K 4K 417

Świat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzi... More

Tajemnica
Pożegnanie.
Niespodziewanie
Pomoc
Początek
"Zostajesz"
Oprowadzanie
Niechciana
Łowca
Sparing
Lacrosse
Biblioteka
Atak
Lekcja
Adler
Niebezpieczeństwo
Walka
Zniknięcie Jennifer
Poszukiwania
Trup
Pierwsze Uczucia
Druga Twarz
Nietypowy Sparing
Krew Lecząca Rany
Ucieczka
Wyjątkowa
Rozmowa
Życie Za Pieniądze
"kłamiesz"
Niespodziewane Spotkanie
Przeszukanie
Tristan
Wycieczka
Wina Starszego Brata
Tylko Jak Masz Dowody
Kaplica
Przemiana W Zwierze
Wyklęci
Druga Twarz 1
Druga Twarz 2
Rodzinna Historia
Droga Jak Z Horroru
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 1
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 2
Zniknięcie
Odwiedziny
Uprowadzenie
Wyjaśnienia
Pierwsze Wrażenie
Bitwa
Upadek Z Dachu
Epilog
Zapowiedź

Prezent

1.2K 74 7
By octavia1505

Złapałam się ręką za głowę. Cholera, znowu ten ból...
Już myślałam, że bóle głowy mi przeszły, ale wychodzi na to, że przybierają na sile. W szkole nie mają żadnych tabletek, ponieważ wampiry i Wilkołaki nie przechodzą przez choroby, ich odporność jest bardzo dobra. Dla nich są zbędne, ale mi by się przydały.

- Co Ci jest? – Zapytał Killian dotykając mojej głowy, wierzchem dłoni.

- To nic takiego. – Skrzywiłam się. – Przejdzie jak zawsze.

- A już długo, cię boli głowa?

- No czasami. – Pod trzymałam się ręką drzewa, spuszczając głowę.

Czułam ból, jakby niewidzialne igiełki kuły mnie w skroń. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Chłopak stał przede mną ze zmartwioną miną, i współczująco. Killian ma szczęście, że nigdy nie doświadczył żadnej choroby.
Jako dziecko byłam bardzo chorowita. Mama mi opowiadała, że kiedy się urodziłam ona i lekarze martwili się o moje życie. Było ze mną źle. Spędziłam w szpitalu więcej czasu niż jakikolwiek noworodek, podłączona kabelkami pod maszynę. To były dla matki, bardzo ciężkie dni, mało wtedy co spała, większość czasu spędzała przy mnie. Ale żyję. Kiedy poszłam do przedszkola, pierwszego dnia miałam gorączkę, chociaż wszystkie dzieci w pomieszczeniu z zabawkami były zdrowe. Byłam oczkiem w głowie mamy, więc codziennie się martwiła o moje samopoczucie. Na szczęście ten okropny czas minął, kiedy skończyłam siedem lat, i nabrałam odporności.

- Lysa! – Usłyszałam znajomy głos.
Odepchnęłam się od drzewa, a zdyszany Arthuro podbiegłego do mnie.

Dałam mu chwilę, żeby nabrał powietrza. Pochylił się i zaczął dyszeć, zmęczony biegiem. Otwierał usta, żeby wydusić z siebie słowo, ale zaraz potem znowu łapczywie nabierał powietrza do płuc.

- D-Dyrektor cię wzywa. – Zająknął się. – Natychmiast. – wyprostował się, a na jego zaczerwienionej twarzy było widać pot po treningu. Miał na sobie dresowe spodnie i koszulkę na krótki rękaw z czerwonymi paskami po bokach. Był to strój sportowy, w który przebierali się wszyscy chłopacy na zajęcia z samoobrony.

- Stało się coś?

- Nie wiem. – Spojrzał za siebie.

Pokiwałam głową.
Gdy minęłam próg gabinetu, przy oknie zobaczyłam Adlera, odwróconego do mnie plecami. Nie zauważył, że weszłam, był skupiony na obserwowaniu lasu za oknem. Nie specjalnie trzasnęłam drzwiami, po czym Adler lekko się wzdrygnął i spojrzał przez ramię. Wyglądał jakbym przerwała jego rozmyślenia.

- Część. – Przywitałam się, podchodząc bliżej.

Adler ponownej zwrócił swoją uwagę za wielkie okno. Chciał mnie widzieć. No Ba, nawet Arturo do mnie przybiegł zadyszany, więc myślałam, że to było coś bardzo ważnego. Mój brat stoi spokojnie, za plecami lewą ręką obracając pierścień na palcu w prawej dłoni. To po co ja tu biegam! Skoro jest taką oazą spokoju, równie dobrze mogłam podejść nie spiesząc się. Widać, że nie jest zajęty niczym ważnym.

- Dziękuję, że przyszłaś. – Jego głos był suchy jak zawsze. Nie przypominał mojego brata, a bardziej zachowywał się dla mnie zupełnie obco. Jak dyrektor do ucznia, a nie do młodszego rodzeństwa. Na dodatek jedynego.

Stanęłam za nim, podpierając się biurka. Oboje milczeliśmy. Czekałam, aż Adler zechce mi wyjaśnić, dlaczego mnie tu ściągnął, ale wygląda na to, że muszę uzbroić się w cierpliwość.
Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, słuchając tykania zegara.

- Dlaczego mnie wezwałeś? – Przerwałam milczenie.

- Wiem, że to ty znalazłaś ciało Jennifer. To musiało być strasznie traumatyczne.

- To było trudne nie będę kłamać. Jej śmierć jednak bardziej odczuły osoby, które znały ją dłużej ode mnie. – Przerwałam przypominając sobie jej ciało. Ten widok utkwi w pamięci, na pewno do końca życia. – Okropnie jest stracić tak młodą osobę, ale jeszcze gorzej, gdy jest ona zabita z rąk bezwzględnego mężczyzny.

- Masz rację. – Obrócił się do mnie, pokazując zmęczenie towarzyszące mu na twarzy. – Myślę, że muszę porozmawiać z uczniami. Mówienie o takich rzeczach, często pomaga nie sądzisz?

- Tak, szczególnie z Olivią.

- Nie może pogodzić się ze śmiercią. Przechodzi załamanie, widziałem ją.

Szkoda mi jej, jednak Olivia zajęła swój umysł  śmiercią bliskiej przyjaciółki, i nie ma już siły, żeby mi dokuczać.
Od kąd Killian stanął w mojej obronie, również Scott przestał się do mnie odzywać i traktował mnie jak powietrze. Na korytarzu, stołówce, w ogrodzie... dosłownie wszędzie, nawet na mnie nie spojrzał. Zupełnie tak jakby mnie nie było.

Adler przeczesał włosy palcami, po czym zagotował wodę w czajniku i postawił dwie filiżanki herbaty, na stoliku. Zajęłam miejsce na krześle naprzeciwko dyrektora, pochyliłam się i zaczęłam dmuchać w herbatę. Był to wrzątek, którym nie chciałam się poparzyć, dlatego nie wzięłam jej do ręki w przeciwieństwie do brata. Wytrzeszczyłam oczy, gdy jego dłonie zrobiły się czerwone z wysokiej temperatury. Boże, to niemożliwe, żeby nie czuł bólu! Czy śmierć dziewczyny, tak bardzo go poruszyła, że nie zwraca uwagi na to, co robi? Chciałam zareagować, kiedy zbliżył wargi do gorącego napoju, ale gdy tylko dotknął filiżanki, wyrwał się z zamyślenia i odstawił ją na podkładkę.

- Jej ręce zostały odcięte.

- Tak, to okropne. – Powiedział niewzruszony, dotykając opuszkami palców zaczerwienionej warg.

Po jego reakcji domyślam się, nie martwił się tak bardzo śmiercią, jak z początku myślałam. Ciałem siedział niedaleko mnie, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.

- Najgorsze jest to, że ci ludzie z ADSN, wierzą, że moc części ciała i krwi można uzyskać tylko wtedy, gdy odetną kończyny wciąż żyjącemu wampirowi bądź wilkołakowi. - Dodał.

Gdy staram to sobie wyobrazić, czuję jak w żołądku mi się przewraca.

- Że co? Mówisz, że Jennifer żyła  kędy... Wiesz... Odcięto jej ręce?

Adler odchyli się i popił trochę herbaty, starając się nie siorbać.

- Obawiam się, że tak.

- W jaki sposób ci ludzie mogą robić takie rzeczy?

Wyprostowałam się zakładając nogę na nogę. Za oknem był widok na las, ale czy łowca, mógłby zabić tą dziewczynę? To było dla mnie nie zrozumiane. Zakładam, że nawet jakby ją zabił, dlaczego by mi miał pokazywać ciało i wypierać się morderstwa?

- Co?

- Mordercy! Firmy farmaceutyczne kupują te rzeczy! Ręce, nogi, czasem nawet narządy! - Zacisnęłam palce na wisiorku z czaszkami na szyi.

Dowiedziałam się tego od Colina. Nie przerażało go, mówienie o wnętrznościach ludzkich bądź nadprzyrodzonych. Ze mną było inaczej. Na samą myśl o łamanych kościach i tym wstrętnym odgłosie czuje obrzydzenie. To jest silniejsze ode mnie. Nigdy nie będę lekarzem, bądź nawet weterynarzem.
Już na samo wspomnienie ciała Jennifer, czuję skręty żołądka. To cud, że nie zwymiotowałam, gdy zobaczyłam ją jako pierwsza. Byłam wtedy za bardzo przerażona i myślałam tylko o jak najszybszym poinformowaniu grupy uczniów.

- Niestety jest wielu ludzi na wysokich stanowiskach, którzy wspierają ADSN.

Pokręciłam głową.

- Czy Nadprzyrodzeni nie mają praw? – Mój głos stał się twardszy i głośniejszy. – Przynajmniej prawa, do życia?

- Jesteś jedną z niewielu, którzy tak myślą.

- Jestem bardzo wdzięczna, że mnie tu przywiozłeś. Naprawdę. Gdy mieszkała z mamą, wszyscy włącznie ze mną mieliśmy wampiry i wilkołaki za potwory. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam. – Przyznałam. Była to szczera prawda.

- Ważne, jest to, że teraz widzisz, że uczniowie mojej szkoły są jak ludzie i zasługują na prawa.

Uśmiechnęłam się sztywnie i zaczęłam dopijać herbatę, która zdążyła już wystygnąć.

- A jeszcze jedno. – Nagle sobie o czymś przypomniał.

Stanął przed biurkiem i zaczął przeszukiwać szuflady. Zamykał i otwierał kolejne, aż wreszcie poczuł ulgę, gdy wyciągnął pudełeczko owinięte różowym w kwiaty papierem dekoracyjnym. Byłam ciekawa co to jest. Bardzo się zdziwiłam, kiedy Adler wyciągnął rękę do mnie z zapakowanym upominkiem, żeby mi go dać, mówiąc miękkim głosem „proszę, to prezent ode mnie.” Pierwsze co, wzięłam pudełeczko i potrząsnęłam z ciekawości. Po charakterystycznym odgłosem, już wiedziałam co jest w środku. Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując szereg śnieżno białych zębów, gdy zdarłam papier, trzymając już czarne pudełko ze złotymi literami modelu telefonu „Huawei mate 20 lite”. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że to prezent dla mnie.
Wyjęłam telefon patrząc raz na niego, a raz na brata wyczekując wyjaśnienia. Czymże sobie na to zasłużyłam?

- Zgubiłaś swój telefon, więc pomyślałem, że przyda Ci się nowy.

- Dziękuję. – Mocno go przytuliłam uważając na cudowny prezent. Adler nie odwzajemnił uścisku. Stał jak skamieniały.

- Proszę, ale tym razem go nie zgub.

- Obiecuję. – Powiedziałam zadowolona.

Continue Reading

You'll Also Like

142K 2.6K 191
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
39K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
1.4K 104 27
Marinette stara się pogodzić licealne życie z pracą superbohaterki i praktykami w prestiżowym domu mody, co nie zawsze jej wychodzi. Na szczęście moż...