Akademia nadprzyrodzonych

By octavia1505

76.5K 4K 417

Świat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzi... More

Tajemnica
Pożegnanie.
Niespodziewanie
Pomoc
Początek
"Zostajesz"
Oprowadzanie
Niechciana
Sparing
Lacrosse
Biblioteka
Atak
Lekcja
Adler
Niebezpieczeństwo
Walka
Zniknięcie Jennifer
Poszukiwania
Trup
Pierwsze Uczucia
Prezent
Druga Twarz
Nietypowy Sparing
Krew Lecząca Rany
Ucieczka
Wyjątkowa
Rozmowa
Życie Za Pieniądze
"kłamiesz"
Niespodziewane Spotkanie
Przeszukanie
Tristan
Wycieczka
Wina Starszego Brata
Tylko Jak Masz Dowody
Kaplica
Przemiana W Zwierze
Wyklęci
Druga Twarz 1
Druga Twarz 2
Rodzinna Historia
Droga Jak Z Horroru
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 1
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 2
Zniknięcie
Odwiedziny
Uprowadzenie
Wyjaśnienia
Pierwsze Wrażenie
Bitwa
Upadek Z Dachu
Epilog
Zapowiedź

Łowca

1.6K 82 7
By octavia1505

- Po co Ci one? - Wskazałam na dwa noże przypięte przy jego prawym ramieniu.

Nieznajomy popatrzył na nie, po czym na mnie nie odzywając się ani słowem. Jedno wiem na pewno - nie należy on do rozmownych osób.

- A ty? - Założył ręce na klatkę piersiową, przyglądając mi się uważnie. - Co robisz w środku lasu i do to tego sama?

Rozejrzałam się po lesie. Głupio mi było się przyznać, że się zgubiłam i nie wiem, w którą stronę pójść.

- Chciałam się przejść. - Założyłam kosmyk włosów za ucho. - Nie można? - Powiedziałam pewnie.

- Aha przejść? - Powtórzył z niedowierzaniem. - Czy nikt Ci nie wspominał, że w lesie jest niebezpiecznie? - Przymrużył lekko oczy. - Ale skoro mówisz, że to tylko spacer, pewnie znasz drogę powrotną do Akademii.

- Czekaj! - Krzyknęłam, kiedy miał zamiar odejść. - Zgubiłam się. - Powiedziałam, patrząc w różne strony.

- Mogę odprowadzić cię z powrotem do bramy. - Podszedł i nachylił się nade mną oglądając mój mundurek . - Widzisz... ja znam drogę.

Ominął mnie i ruchem jednej ręki nakazał mi iść za nim. Nie byłam co do tego pewna, ale co mi innego pozostało? Powiedział, że odprowadzi mnie z powrotem do szkoły, więc nie zastanawiałam się długo. Szłam dwa kroki za nim przyglądając się jego starej, zielonej torbie. Wyglądała na pojemną z zasuwanym zamkiem i trzema kieszonkami. Czy dobrze zrobiłam idąc za nieznajomym mężczyzną? Czy może okaże się, że postąpiłam jak idiotka i będę tego żałować?

- Cóż jestem tu nowa. - Przyznałam.

- To sam zdążyłem zauważyć. - Szedł pewnie.

Podbiegłam do niego bliżej idąc już z nim ramię w ramię. Nie wydawał się być groźny, ale po jego twardym wyrazie twarzy i bliźnie mogłam stwierdzić, że przeszedł nie jedno...

- Jak się nazywasz? - Przerwałam ciszę. - i dlaczego mi pomagasz?

To były tylko dwa pierwsze pytania, które chciałam zadać. W prawdzie chciałam też wiedzieć, jakim nadprzyrodzonymi jest (wampirem, czy może wilkołakiem). Heyden powiedział, że ja i Adler jesteśmy jedynymi ludźmi w całej Akademii, ale nieznajomy, nie wyglądał jak osoba należąca do niej. Był za stary na ucznia, w dodatku pracownika również nie przypominał. Osoby pracujące w szkole są ubrane w czarne kombinezony z identyfikatorami. Mężczyzna ma jasną karnację, ale to nie musi wskazywać od razu, że jest wampirem. Nie od razu można rozpoznać nadprzyrodzonego, ponieważ wyglądem przypominają ludzi.

- Jestem Tristan. - Widziałam, że powoli zbliżamy się do końca lasu, kiedy nagle się zatrzymał i zaczął nasłuchiwać.

- Co jest? - Nic poza nami nie widziałam, a Tristan zaczął robić się niespokojny.

Uciszył mnie.

- Nikogo tu nie ma. - Poza ptakami przelatującymi przez korony drzew.

- Mylisz się.

- Co? Tak właśnie, to dlaczego jesteś w lesie? Z tego co słyszałam jest on własnością Adlera, jak również Akademia.

Zaczęłam się robić coraz bardziej dociekliwa.

- Wrócę po ciebie. - Zabrzmiało to, jak groźba.

- Lysa! - W oddali usłyszałam znajomy głos. - Lysandra Mayer! - Krzyknął raz jeszcze twardszym tonem.

Odwróciłam się w kierunku, w którym słyszałam wołanie, po czym z powrotem powróciłam spojrzeniem do miejsca, w którym stał tajemniczy mężczyzna. Nie widziałam już go, jakby rozpłynął się w powietrzu.

- Lysa! - Podskoczyłam, gdy czyjeś ręce złapały mnie mocno za
ramiona. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Killiana. - Nareszcie cię znalazłem. - Odetchnął z ulgą.

Poczułam zimny, przeszywający wiatr na karku. Jezu, on mnie kiedyś doprowadzi do zawału! Pojawia się znikąd! Trzeba mu jakiś dzwoneczek przywiązać do marynarki, żeby było go przynajmniej słychać.

- Mogę wiedzieć co tu robisz? - zmarszczył brwi. - Lekcje się zaczęły, a Heyden szuka cię po całej szkole, nie wspominając już o dyrektorze! - Wściekł się.

- Bardzo są źli? - Spytałam niepewnie.

- Że wagarujesz pierwszego dnia, czy złamałaś ważną zasadę w regulaminie?!

- Jaką zasadę? - Zdziwiłam się.

Wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę bramy. Jego dłoń była ciepła i szorstka, ale również dużo jaśniejsza od mojej. Nawet gdy jest wściekły jego twarz nadal jest przystojna. Poczułam jak bicie serca mi przyspieszyło, gdy mocniej zacisnął swoje palce na mojej dłoni. Co się, ze mną dzieje?!

- Nie czytałaś regulaminu? - Popatrzył na mnie zdziwiony. - A czy może w ogóle go dostałaś?

- Dostałam go, ale.... cóż... nie czytałam.

Killian zatrzymał się wyjmując z kieszeni telefon. Zerknęłam w jego ekran widząc jak pisze wiadomość do Heydena „ Znalazłem ją. Poinformuj o tym dyrektora i możesz wracać na zajęcia".

- Adler bardzo jest na mnie zły?

- Po prostu się o ciebie martwi z resztą nie tylko on. Ja i Heyden również. - Schował telefon. - Jesteśmy twoimi „ochroniarzami" - zacytował palcami. - i mamy za zadanie dbać o twoje bezpieczeństwo. Nie zapominaj, że jesteś w szkole pełnej wampirów i wilkołaków, a większość z nich nie są mile nastawieni do ludzi.

- Zauważyłam.

Inni uczniowie poza Killianem i Heydenem widzą we mnie wroga. Człowieka, który nigdy nie powinien się uczyć w ich szkole. Ale do cholery! Ignorują fakt, że ich dyrektor jest właśnie człowiekiem! Czy go też traktują w podobny sposób co mnie? Szczerze wątpię.

- Las nie jest bezpieczny. Najważniejsza zasadą Akademii jest omijanie go szerokim łukiem. - Killian pociągnął mnie za sobą, ale mu się wyrwałam i szłam obok niego w niewielkim odstępie.

- Spotkałam tu kogoś.

- Niemożliwe. Uczniowie, są w pełni świadomi niebezpieczeństwa kryjącego się za drzewami.

- Ale posłuchaj mnie! - Zirytowałam się. - Był tu jakiś mężczyzna o imieniu Tristan i prowadził mnie do szkoły.

- Tristan? - Skrzywił się. - Jesteś pewna?

- Tak. - Pokiwałam głową.

- Nosz cholera dziewczyno. - Przejechał zszokowany dłońmi po twarzy. - Ten dzień się jeszcze nie zaczął, a ty już wpadasz w kłopoty. To cud, że jeszcze żyjesz.

Przewróciłam na jego słowa oczami.

- Dramatyzujesz. - Patrzyłam pod nogi.

- Czyżby?! - Zatrzymał się i w kilka sekund przycisnął mnie plecami do drzewa. - A co ty o nim wiesz?! Nic!

Trzymał mocno dłonie na moich barkach patrząc mi głęboko w oczy. Przez chwilę jego tęczówki zrobiły się krwistostoczerwone, na co się wzdrygnęłam, ale zaraz później przybrały wcześniejszy bursztynowy kolor z ciemną obwódką.

- Jest okrutnym, nieuczciwym człowiek, który poluje na nadprzyrodzonych w lesie wokół szkoły. - Kontynuował, a na jego twarzy malowała się złość.

- Przecież mówiliście, że po za mną i Adlerem nie ma już więcej ludzi.

- Tak, ale w Akademii. Poza nią mieszka bardzo niebezpieczny mężczyzna Tristan, znany również jako łowca.

- Skoro jest łowcą nadprzyrodzonych, to o mnie raczej nie musisz się bać, prawda? - Czekałam na potwierdzenie.

- Z tym mordercą nigdy nic nie wiadomo. Poluje na uczniów, zabijając ich z zimną krwią, dlatego tobie również nie wolno zbliżać się do lasu. Rozumiesz?

Nie odpowiedziałam.

- Rozumiesz?! - Powtórzył głośniej.

- Tak, rozumiem.

- Ten mężczyzna zabił wielu naszych uczniów. - Dalej ciągnął temat. - Zrozum i nie traktuj tego lekceważąco tylko dlatego, że jesteś człowiekiem. - Spuścił wzrok, na co miałam ochotę strzelić go z pieści prosto w twarz.

Pościł mnie, a z jego twarzy zaczęła znikać powoli złość. Wziął w palce mój medalik przedstawiający czarne serce z dwiema srebrnymi czaszkami. Killian gapił się w medalik jak zahipnotyzowany, przecierając na po nim kciukiem. Gdy chciałam schować przedmiot pod bluzkę, wampir zerwał mi go z szyi, po czym odwrócił się do mnie plecami.

- Oddawaj! Natychmiast! - Próbowałam odzyskać swoją własnością. Killian wyglądał zainteresowany medalikiem. Podniósł rękę wysoko nad głowę pod słońce.

Złapałam obiema dłońmi za jego przedramię, usiłując trochę obniżyć jego rękę. Bez skutku. Patrzał tylko na medalik.

- To nie jest śmieszne! Oddaj!

- Skąd go masz? - Zapytał, obracając serce w dwóch palach.

- Od mamy. Ponoć jest bardzo ważny i mam go nigdy nie zdejmować.

Podskoczyłam w miejscu, a za drugim razem prawie udało mi się złapać za łańcuszek, jednak nie chciałam ryzykować jego zerwaniem. Uspokoiłam się i wystawiłam dłoń przed siebie, czekając, aż mi go łaskawie zwróci.

- Tylko tyle?

- Tak. Więcej nie wiem. Nie powiedziała mi.

Wyprostował palce, posyłając medalik prosto do mojej dłoni. Szybko zapięłam go z powrotem za szyi, przekładając włosy na bok.

- Dlaczego tak zareagowałeś? To tylko medalik. - wyszliśmy z lasu.

Killian otworzył rdzewiejącą bramę, wpuszczając mnie i zamknął ją za nami, nie odrywając wzroku od lasu.

- Wydaje mi się on bardzo znajomy. Gdzieś już taki widziałem, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.

Weszliśmy do Akademii, a ja zabrałam swój nowy plecak spod ściany. Przełożyłam sobie szelki przez barki i z wielkim stresem szłam przy Killianie. Wydawało mi się, że minęło więcej czasu, ale od mojego pobytu w lesie minęły zaledwie trzy godziny. Wiszący obok zegara dzwonek zadzwonił na przerwę, po którym drzwi od klas stanęły otworem i zaczęli z nich wychodzić uczniowie.

- Co teraz masz? - Zapytał Killian, wchodząc w korytarz.

Jeden z chłopaków zagadał się z kolegami i prawie uderzył mnie barkiem, na co Killian w porę zareagował i odepchnął go. Chłopak wpadł na ścianę, a radość zniknęła z jego twarzy, posyłając Killianowi niezrozumiałe spojrzenie.

- Chyba historie albo angielski. - Zaczęłam się zastanawiać. - A może niemiecki?

- Nie wiesz?

Wziął telefon i zaczął wstukiwać coś palcem na klawiaturze. Wokół nas zaczęły się śmiechy. Killian patrzył w ekran telefonu, omijając przy tym uczniów stających na środku długiego korytarza.

- Nie. Wyobraź sobie, że regulamin i plan lekcji dostałam późnym wieczorem i byłam tak zmęczona, że litery rozmazywały mi się przed oczami. - Wyjaśniłam.

Plan lekcji leży w moim pokoju. Sądziłam, że Heyden pomoże mi pierwszego dnia, ale nigdzie go nie widzę.

- Masz zajęcia treningowe. - Z telefonu Killian dobiegł delikatny dźwięk powiadomień - W tej samej sali, co ja. Heyden właśnie wysłał mi twój plan zajęć. Spójrz.

Pokazał mi zdjęcie mojego planu lekcji. Nie przyszłam na trzy godzinny lekcyjne, ale nie chcę już na początku podpaść nauczycielom. Odetchnęłam głęboko, patrząc na kolejne zajęcia - angielski, matematyka, matematyka i historia. Zastanawiam się, co teraz przerabia moja nowa klasa i czy są dużo materiałów przede mną.

- Jesteśmy w tej samej klasie?

- Na to wygląda.

Continue Reading

You'll Also Like

79.1K 2.9K 30
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
124K 7K 31
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
10.8K 449 99
Twoje życie jako kpopowy idol
368K 1.2K 6
Lily wiedzie spokojne życie w Nowym Jorku, z dwójką przyjaciół u boku. Właśnie skończyła ostani rok liceum i za namową mamy, która twierdzi, że dziew...