Akademia nadprzyrodzonych

octavia1505 द्वारा

76.5K 4K 417

Świat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzi... अधिक

Tajemnica
Pożegnanie.
Niespodziewanie
Pomoc
Początek
"Zostajesz"
Niechciana
Łowca
Sparing
Lacrosse
Biblioteka
Atak
Lekcja
Adler
Niebezpieczeństwo
Walka
Zniknięcie Jennifer
Poszukiwania
Trup
Pierwsze Uczucia
Prezent
Druga Twarz
Nietypowy Sparing
Krew Lecząca Rany
Ucieczka
Wyjątkowa
Rozmowa
Życie Za Pieniądze
"kłamiesz"
Niespodziewane Spotkanie
Przeszukanie
Tristan
Wycieczka
Wina Starszego Brata
Tylko Jak Masz Dowody
Kaplica
Przemiana W Zwierze
Wyklęci
Druga Twarz 1
Druga Twarz 2
Rodzinna Historia
Droga Jak Z Horroru
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 1
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 2
Zniknięcie
Odwiedziny
Uprowadzenie
Wyjaśnienia
Pierwsze Wrażenie
Bitwa
Upadek Z Dachu
Epilog
Zapowiedź

Oprowadzanie

1.8K 89 24
octavia1505 द्वारा

Heyden skierował mnie na lewo i weszliśmy do pierwszej sali. W środku znajdowała się kilkanaście stolików otoczonych krzesłami, a jedną ze ścian zajmował olbrzymi kominek sięgający do sufitu.

- To nasza jadalnia. Tu spożywamy wszystkie posiłki. - Wyjaśnił i dał mi chwilę na rozejrzenie się po pomieszczeniu.

- A co z wampirami? - Przeszłam pomiędzy stolikami, przeciągając po nich palcami.

Akademia wydaje mi się normalna, na swój sposób, ale ciekawi mnie jedno - Dlaczego nie spotkaliśmy na drodze, żadnych innych uczniów? Podobno wampiry najczęściej wychodzą nocą niż za dnia.

- Dostają raz w tygodniu torebkę krwi. Jak dostarczają organizmowi niezbędnego pożywienia, mogą sobie pozwolić na trochę normalnego jedzenia.

Wyszliśmy i ponownie ruszyliśmy w głąb korytarza. To był jeden z przykładów niezręcznej ciszy, jaka wisiała w powietrzu.

- Nie zaczęliśmy dobrze. - Stanęłam. - Ta cała sprawa mnie przerasta, jednak... przepraszam za to, jak cię potraktowałam - Przerwałam, pochylając głowę - i za to, jak cię nazwałam. - Mówiłam szczerze. Heyden wydaje się być miły i nie zasługuje na mówienie o nim jak o potworze.

Podszedł do mnie i posłała mi drętwi uśmiech.

- Nie gniewam się. Szczerze, to nawet rozumiem twoją pierwszą reakcję na nasz widok, większość ludzi by tak zareagowała zapewne.

Pokiwałam głową, zaciskając wargi.

- jeżeli mam zostać tu na dużej, miło by mieć jakiegoś znajomego.

- Też tak uważam.

- Lysandra Mayer. - Wystawiłam do niego dłoń, którą zaraz uścisnął - W skrócie Lysa.

Moja dłoń w porównaniu do jego przypominała dłoń dziecka. Miał szorstką skórę z długimi palcami i kwadratowymi paznokciami.

- Heyden A'rgend. - Ruchem głowy dał mi znać, żebyśmy kontynuowali zwiedzanie.

Po kilku krokach zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami, zwieńczonymi strzelistym łukiem. Znajdująca się za nimi sala była prawie pusta, miała lśniącą drewnianą podłogę, a jej sklepienie znajdowała się równie wysoko, co sufit w głównym holu. Zwisał z niego potężny metalowy żyrandol, pod ścianą zaś znalazło się miejsce dla kolejnego gigantycznego kominka.

- To sala główna. Tutaj odbywają się spotkania i ważne wydarzenia. To najstarsza część budynku. - Heyden odwrócił się na piecie i wrócił na korytarz.

- Heyden. - Pospieszyłam za nim, dotrzymując mu kroku. - Czy wszystkie wampiry są takie jak Killian, czy Colin?

Heyden był zaskakująco szybki.

- W jakim sensie?

- A w takim, że nie lubią ludzi.

- Colin Mitsen. - Westchnął - Nigdy nie należał do miłych osób i ma powody, żeby nie lubić ludzi. - Przewał - Za to Killian Santiares, nie jest taki zły, jak się go lepiej pozna. Przed przyjazdem do szkoły ukrywał się z młodszym bratem przed ludźmi.

- A co z tobą? - Spojrzałam na niego.
Szedł wyprostowany, patrząc pod nogi.

- Ja nie miałem żadnych styczności z człowiekiem.

- Czuje się zaszczycona. - Szturchnęłam go łokciem, na co odsłonił szereg swoich śnieżnobiałych zębów.

Wskazał jakieś drzwi po prawej stronie, tłumacząc, że to świetlica. Chwilę później rozpoczęliśmy wspinaczek po szerokich drewnianych schodach, ozdobionych imponującą mahoniową poręczą. Heyden zaczął zasypywać mnie kolejnymi informacjami na temat budynku. Większość sal lekcyjnych znajdowała się w zachodniej części szkoły, a pokoje dziewczęce po wschodniej. Chłopak uchylił delikatnie drzwi od biblioteki, po czym zamknął je, tłumacząc, że to nic ciekawego. Tak się składa, że lubię czytać książki i z chęcią bym rozejrzała się, bo bibliotece, ale chłopak nie dając mi dojść do słowa, zaczął prowadził mnie w dół schodów. Nie czułam już nóg. Każdy kolejny stopień przypominała mi o odciskach, które zaczęły mi się robić po dwu godzinnym chodzeniu.

- A teraz pokaże, Ci jeden z najciekawszych miejsc. - Nagle stał się tajemniczy.

Podążałam za nim trawnikiem wzdłuż latarni. Wydawał się nie czuć najmniejszego zmęczenia, a nawet gdy zbliżaliśmy się do ogrodzenia jego energia stawała się coraz większa i większą. Wbiegł truchtem przez bramkę i odwrócił się do mnie przodem.

- Oto jest Lysa, - Wciągnął szeroko ręce pokazując ze zdumieniem - Boisko.

Boisko było ogromne! Po dwóch, przeciwnych miejscach mieściły się trybuny pomalowane na barwy zespołu - czerwonoczarne. W ten sport gra się przede wszystkim na trawie. Boisko jest bardzo duże w zdłuż i wszerz, z białymi liniami wyznaczonymi na auty i wokół dwóch bramek na początku i końcu boiska. Są one mniejsze od bramek piłkarskich, a obrońca musi stać bardzo blisko nich, przez co wydaje się, że przeciwnik musiałby mieć dużo szczęścia bądź talentu, żeby w nie trafić. Wydzielone są również obszary skrzydłowego, ataku i obrony, a przy krześle sędziowskim na dwóch słupkach wisi tablica wyników sportowych. Zaczęłam rozglądać się i wyobrażać sobie mecz pomiędzy dwoma drużynami.

- Jaki to sport?

- To jest... Lacrosse. - Wystawił szeroko ręce pokazują boisko, po czym opuścił je.

- Co takiego? Nie słyszałam o takiej dyscyplinie sportowej.

Wzięłam się w garść i mimo zmęczenia podbiegłam do Heydena, stając krok za nim.

- To dyscyplina sportowa, w którą gra się najlepiej w nocy. Jej zawodnicy muszą umieścić piłkę w bramce przeciwnika, a za narzędzie służy im kij z siatką. Niektórzy uważają, że lacrosse był pierwszym sportem narodowym w Stanach Zjednoczonych. - Mówił to z wyraźną pasją i zainteresowaniem. - Mogą grać w niego tylko chłopacy.

Rozejrzałam się. W mojej poprzedniej szkole grało się w piłkę nożną lub tenisa, co wydawało mi się nudne, za to ta gra wydaje mi się ciekawa. Wokół boiska ustawione są latarnie i lampy dzięki czemu oświetla białym światłem całe boisko.

- Niedługo zacznie się mecz Silans przeciwko Kabereto. Na całą szkołę są tylko dwie drużyny, które mierzą się przynajmniej raz w miesiącu.

- Należysz do któregoś z nich?

- Ja nie, ale Colin jest rozgrywającym Silans. Muszę przyznać, że jest bardzo dobrym zawodnikiem i bierze to bardzo poważnie.

- Nie myślałeś żeby się do niej zapiąć?

- Nie bardzo.

- Ja w mojej szkole grałam w siatkówkę. Drużyna może nie była dobra, ale chociaż zgrana czego brakowało naszym przeciwnikom.

- Do naszej drużyny mogą dostać się tylko najlepsi, ale to nie wszystko. Ważna jest współpraca i gra zespołowa.

Przeszliśmy przez pół boiska, po czym Heyden skierował nas z powrotem do furtki.

- Kiedy zacznie się mecz? Chciałabym go zobaczyć.

- W przyszłym tygodniu. - Wyciągnął z kieszeni klucz od Adlera i zgiętą na pół kartkę papieru. Wyprostował kartkę na której było napisane „ Plan Lekcji Lysandry Mayer" podając mi ją do ręki.

Ruszając szybkim krokiem w stronę Akademii nie dał mi się przyjrzeć rozpisanym zajęciom. Byłam metr za nim, gniotąc w dłoni kartkę.

- Jest późno, a rano zaczynasz swoje pierwsze zajęcia, dlatego radziłbym się jak najszybciej położyć spać. - Otworzył i przytrzymał drzwi wpuszczając mnie pierwszą. Prawdziwy dżentelmen. - Śniadanie zaczyna się rano o godzinie 7:00, a zajęcia o 8:30.

- Zaczekaj, jak mam znaleźć sale? Nie zapamiętałam wszystkich. - Złapałam się poręczy i wspinałam się po schodach, a nogi powoli zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Czuję się jak po wspinaczce na Kasprowy wierch. Kolana mnie bolały, i nie miałam siły wyprostować pleców. Jak Heyden może mieć, jeszcze w sobie tyle siły?.

- Jak tylko wyjdziesz ze stołówki, wejdź na schody, a potem w prawo zobaczysz numer Sali 160. - Wyjaśnił.

- Aha. - Zatrzymałam się głośno dysząc - A gdzie stołówka?

Miałam mętlik w głowie i zaczęły mi się mylić sale lekcyjne z pokojami nauczycielskimi. Za dużo jak na jedną noc. Heyden spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wziął mnie pod ramię i pomógł iść. Złapałam się mocno jego ramienia i poczułam pod palcem jego twarde mięśnie.

- Dobra to... przyjdę po ciebie. - Spojrzałam na zegar na końcu schodów. Zostały mi cztery godziny snu! Zdecydowanie za mało.

- Teraz najważniejsze, żebyś wypoczęła. - Kontynuował. - Żeby cię uratować, Killian musiał dać Ci trochę swojej krwi, dlatego czujesz się słaba, ale nie martw się ponieważ trwa tylko chwilę zanim twój organizm zdąży się przyzwyczaić.

Pokonałam ostatni schodek. Weszliśmy w długi, mało oświetlony korytarz z ciemnymi drzwiami po bokach.

- To twój pokój. - Po kilku minutach zatrzymał się przed drzwiami z numerem 303 na złotej plakietce i przekręcił klucz w drzwiach.

Weszłam do środka, a Heyden oparł się o futrynę. Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie. Był to mały pokoik z szarymi ścianami z listwami, oraz ciemnymi panelami. W rogu stało jedno osobowe łóżko z granatową pościelą i drewnianym zagłówkiem, a po prawej stronie stolik nocny z lampką i małym budzikiem. Na dywanie leżała moja walizka. Podeszłam do niej i siadając na miękkim dywanie rozpięłam ją. Nie mogę uwierzyć w mojego pecha. Wzięłam do ręki zieloną bluzkę, po której skapywała woda.

- Nie, nie, nie... - Złapałam się za głowę. - To nie może być prawda.

Heyden parsknął śmiechem, zakrywając usta dłonią. Wyjmowałam na podłogę przemoczone rzeczy, wszystko było mokre łącznie z piżamą. Gdybym wiedziała, że tak się to skończy zamiast materiałowe walizki wzięłabym plastikową. Ulubione dżinsy rzuciłam na bok z charakterystycznym dźwiękiem przesiąkniętej wody.

- Może ja się tym zajmę. - Ukląkł obok mnie, zaczynając zbierać moje mokre ubrania z podłogi i władając z powrotem do walizki.

- Co ty robisz? - Wytarłam mokre ręce o bluzkę.

Heyden zapiął torbę i postawił ją na kółka, ale przedtem zdarzyłam wyjąć kosmetyczkę. Na szczęście wszystkie pojedyncze kosmetyki były pod plastikowymi pudełeczkami i niemożliwe jest, żeby dostała się do nich woda.

- Dam to do słyszenia. - Wstał i złapał za uchwyt walizki. - Po zajęciach odbierzesz je, powinny być do tego czasu suche.

- Dziękuję. - Przetarłam twarz dłońmi - Ale w czym ja jutro pójdę na zajęcia?

- W szafie powinnaś znaleźć mundurek - Wskazał na drewniany mebel z lustrem pośrodku. - Twoja matka podała krawcowej twoje wymiary, gdyby jednak coś nie pasowało, to po prostu daj znać. - Odwrócił się w stronę drzwi.

Poczułam się zażenowana całą tą sytuacją z walizką i Heydenem. Jest przykładem przystojnego, miłego i rozgarniętego chłopaka. Wypuściłam powietrze z płuc. Początek zapowiadał się nie najlepiej, ale może z czasem będzie mi łatwiej. Wstałam i otworzyłam szuflady w szafie. Znalazłam w niej poskładany mundurek - biała bluzka na długi rękaw z kołnierzykiem, granatowa taliowaną marynarką ze złotymi dodatkami, czerwony krawat, czarne bawełniane i elastyczne spodnie z zwężeniu przy nogawkach.
Mundurek położyłam na biurko przy oknie. Jutro zaczynam swoją naukę, a na samą myśl zaczynam się denerwować.
„ Heyden, idź proszę oprowadź Lysandre po Akademii, za to ty Killian zostań jeszcze chwilę. Muszę z tobą porozmawiać." Ciekawe co mój brat miał tak ważnego do powiedzenia Killianowi, czego nie mógł powiedzieć przy reszcie. Zdjęłam z siebie płaszcz kładąc go na krześle, po czym kolejną bluzkę i spodnie zostając tylko w majtkach, oraz podkoszulce.
Zanurzyłam się w aksamitnej pościeli przykrywając się po samą brodę. Poczułam ulgę, gdy wyprostowałam nogi, a powieki stawały się coraz cięższe.
Włożyłam rękę pod poduszkę, ale zaraz potem wzdrygnęłam się, gdy poczułam przez kołdrę silną dłoń na ramieniu.

- Jezu! - otworzyłam oczy i usiadłam przykrywając się po obojczyki
Kołdrą. - Co tu robisz? Chcę spać. - przetarłam oczy dłonią. -Wyjdź! Natychmiast! - zaciskam mocniej palce na kołdrze, czując jak rumieniec oblewa moje policzki.

Heyden pochylił się nade mną.

- Sorki, że cię obudziłem, ale na twoim miejscu zamykałbym drzwi na klucz.

- Przyszedłeś tu, żeby specjalnie mi o tym powiedzieć?

- Niekoniecznie. - pomachał mi przed twarzą kartką papieru. Litery były drobnym maczkiem i rozmywały mi się przed oczami. Zgiął kartkę ją w pół i wsunął ją pod moją poduszkę. - To jest regulamin szkoły. Będzie dobrze, jak go przeczytasz i zaczniesz się do niego stosować.

Położyłam się z powrotem na łóżko, ignorując go. Zamknęłam oczy.

-Dobranoc. - Usłyszałam jego cichy głos i zamknięcie drzwi.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

Nieidealna ✔ złotowiatr. द्वारा

कल्पित विज्ञान

493K 48.4K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
A long way to the finish line Juliette द्वारा

किशोर उपन्यास

78K 2.9K 29
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
Śmierć Motyla [Demo] ✔ Minau द्वारा

कल्पित विज्ञान

87.9K 5.7K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...
Trust me ksicja_ द्वारा

किशोर उपन्यास

39.7K 1.2K 32
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...