Akademia nadprzyrodzonych

By octavia1505

76.4K 4K 417

Świat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzi... More

Tajemnica
Pożegnanie.
Pomoc
Początek
"Zostajesz"
Oprowadzanie
Niechciana
Łowca
Sparing
Lacrosse
Biblioteka
Atak
Lekcja
Adler
Niebezpieczeństwo
Walka
Zniknięcie Jennifer
Poszukiwania
Trup
Pierwsze Uczucia
Prezent
Druga Twarz
Nietypowy Sparing
Krew Lecząca Rany
Ucieczka
Wyjątkowa
Rozmowa
Życie Za Pieniądze
"kłamiesz"
Niespodziewane Spotkanie
Przeszukanie
Tristan
Wycieczka
Wina Starszego Brata
Tylko Jak Masz Dowody
Kaplica
Przemiana W Zwierze
Wyklęci
Druga Twarz 1
Druga Twarz 2
Rodzinna Historia
Droga Jak Z Horroru
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 1
Kiedy Żyjemy W Kłamstwie Cz. 2
Zniknięcie
Odwiedziny
Uprowadzenie
Wyjaśnienia
Pierwsze Wrażenie
Bitwa
Upadek Z Dachu
Epilog
Zapowiedź

Niespodziewanie

2.1K 106 8
By octavia1505

Wysokim i szczupły chłopak o bladej cerze przykucnął przede mną mierząc mnie wzrokiem. Jego twarz stała się jeszcze bardziej przystojniejsza, jednak jego uśmiech mnie przerażał. Wyglądał na spokojnego, i nie przejętego moim obecnym stanem psychopatą. To jest właśnie natura nadprzyrodzonych.
Teraz widzę go dokładniej. Jak wcześniej zauważyłam ma kruczoczarne, gęste włosy, jasną a nawet bym powiedziała porcelanową karnacje, delikatne kości policzkowe, ciemne brwi i długie czarne rzęsy, piękna i uwodzicielka twarz, której towarzyszy zimne spojrzenie.

- Co zamierzasz mi zrobić? - Bałam się oderwać od niego wzroku, jakbym była zahipnotyzowana.

Ubrany w granatowy krawat i dobrze dopasowaną, zapiętą marynarkę ze złotymi zdobieniami. Pod nimi miał białą koszula z kołnierzykiem, długimi rękawami zakończonymi guzikami, czarne długie spodnie, i buty w tym samym kolorze do kostek. Wyglądał bardzo elegancką i widać, że dbam o swój wygląd. Przejrzałam się dokładniej jego charakterystycznej fryzurze która nadaje mu uroku - ostrzyżony przedziałek na jednym boku i dłuższa góra zaczesana do tyłu zaś boki i tył przystrzyżone. Dostrzegłam również u niego
Pięć, srebrnych kolczyków, trzy na chrząstce i dwa na dole ucha.
Z ich trójki to właśnie ten przede mną był najbardziej elegancki, chodź ubiorem się nie różnił od pozostałych. Wszyscy mieli z tego samego materiału i kolorze uszyte ubrania.

- Czy nie jestem potworem? - Dwoma palcami uniósł mój podbródek, patrząc na mnie z wywyższeniem - A wiesz czym żywią się wampiry kochana? - Przerwał - Ludźmi.

Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. Nieznajomy śmieje się i staram się od niego odepchnąć ale nie mogę. Ból i przerażenie zalewa moje ciało. Czuję się jak mysz przed wężem. Serce waliło mi, jakby zaraz miało wyskoczyć, a łzy napływać mi do oczu.
Wampir przestał się uśmiechać i patrzył na mnie z zaciekawieniem. Czy skończę jako jego posiłek?!!!
Chcę podnieść się i uciec, ale to niemożliwe. Drżę, a kiedy położyłam dłoń na udzie poczułam pieczenie. Spoglądam na nie i widzę, że jest rozcięte i sączy się krew.
Wampir zdjął z jeden dłoni białą rękawiczki i przejechał palcem po moim policzku. Na jego palcu pojawiła się krew... moja krew! Którą wziął do ust.

- Proszę... nie gryź mnie w szyję. - Wymamrotałam. - Najlepiej to zostawicie mnie.

- I pozwolić by taka ślicznotka się zmarnowała?. - Uśmiechnął się łobuzersko.

- Dlaczego ją straszysz Killian? - Odezwał się chłopak za wampirem, krzyżując ręce na klatkę piersiową.

- Dlaczego zadaje głupie pytania? - Wampir zapewne Killian spojrzał na towarzysza z zimnym spojrzałam przez ramię.

Jego towarzysz podchodzi do mnie, pochyla się jedną rękę kładąc na moje plecy, a drugą pod kolana. Jednym płynnym ruchem poderwał mnie od ziemi, a ból dawał wyznali. Trzyma mnie na rękach w stylu panny młodej, blisko jego umięśnionej klaty. Jego dotyk mnie przeraża.

- C-Co ty robisz?! - Zdrową rękę położyłam na jego torsie próbując się odepchnąć.

Jego mięśnie się napięły.

- Nie martw się. Wyprowadzę cię z deszczu. - Zaczął mnie nieść przez las. Spojrzałam w bok, za niego i zobaczyłam, że jego dwóch towarzyszy idzie za nami patrząc prosto na mnie.

Jak się mam niby nie martwić!
Nagle coś błysnęło na niebie i dobiegł odgłos pioruna. Jestem cała przemoczona, a ubrania przylgnęły do mnie. Ominął po drodze drzewo przed nami i szedł dalej. Zaczęło mi się kręcić w głowie, po czym nastała ciemność. Mam dość tej bezczynności i słabego ciała. Mam dość wszystkiego.

- A co z ochroniarzem? To jego sprawka? - Budzi mnie głos chłopaka. Jego słowa nie były skierowane do mnie, ale do jednego z dwójki chłopaków.

Otworzyłam leniwie powieki. Leżałam na plecach, w środku altany przykryta granatowy materiałem. Z zewnątrz nadal szalała ulewa, co chwilę słysząc pioruny i błyski na niebie. Położyłam głowę na bok, policzkiem do zimnego, drewnianego podłoża. Na schodach siedział zgarbiony młody mężczyzna który mnie niósł, odwrócony do mnie plecami. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna.

- Wreszcie się obudziłaś. - Powiedział nieznajomy oparty o kolumnę.

Oczy wszystkich skierowane były na mnie.

- Ja żyje? - Byłam zaskoczona, jednak z braku sił ciężko mi było mówić.

- Żyjesz, żyjesz - Chłopak, który mnie niósł wstał i ukucnął obok mnie. Jego głos był delikatny, i mimo że jest potworem wydaje się być miły.

Jest wysokim brunetem o jasno brązowych włosach - dłuższe pasma zarówno na górze jak i po bokach, zgarnięte do tyłu. Jego sylwetka jest szczupła i umięśniona . Twarz o opalonej karnacji i widocznych kościach policzkowych, oraz silnym podbródku nadawało mu tylko więcej urody. Patrzył na mnie oceniając moje obrażenia. Jego oczy wróciły do normalnego błękitnego koloru z ciemną obwódką.
Wcześniej miał na sobie marynarkę taką samą co nijaki Killian... więc to jego ubraniem jestem przykryta. Ubrany na czarno w proste spodnie, buty ubrudzone błotem i bluzkę na krótki rękaw, które odkrywały jego tatuaż zegara owinięty cierniami róż na całym przedramieniu.

- Nie musisz się bać Lysandro. - Dodał.

- Co? Skąd znasz... - Wyszeptałam w pół przytomność.

- Powinienem się przedstawić. - Przerwał mi - Jestem Heyden. - Przedstawił się - A ten wredny wampir - Wskazał chłopaka siedzącego przy stole - to Killian.

Kiwnęłam głową, że rozumiem.

- Za to oparty o kolumnę to Colin. - Przedstawił swoich towarzyszy, a jego kącik ust lekko drgnął.

Spojrzałam na... Colina, który z wyglądu przypominał postać wyjętą z obrazka. On wcale nie był przystojny, to za delikatne słowo by go opisać, on był po prostu piękny. Wyglądem dorównywał Killianowi. Jego blada twarz, miała delikatne chodź widoczne kości policzkowe, długie ciemne i gęste rzęsy, silna żuchwa, kruczo czarne włosy - góra roztrzepana, krótkie boki. Włosy układające się naturalnie i swobodnie, a jego mięśnie było widać nawet pod mokrą białą koszulą. Spodnie i buty miał identyczne co Killiana i Heyden, jednak zamiast marynarki nosił granatową kamizelkę. Moją uwagę przykuł mały, srebrny pentagram przyszyty przy turkusowym krawacie. Teraz zdałam sobie sprawę, że każdy z tej trójki go ma. Muszą być uczniami jakiejś szkoły, ale czy w tym lesie poza Akademią Adlera, mieści się jakaś jeszcze dla nadprzyrodzonych?!.

- Ty jesteś wilkołakiem, prawda? - Zapytałam Heydena, żeby się upewnić. Miał opaloną karnacje, więc wątpię żeby był wampirem.

- Zgadza się. Ale ta dwójka to już wampiry.

Oczy pozostałej dwójki błysnęły na mnie czerwieniom.

- Gdzie jesteśmy? - Wciąż się bałam.

- Dosyć tego! - Poddenerwował się Colin odpychając od kolumny i podchodząc do mnie z zimnym spojrzeniem. - Zamknij się Heyden, nie musisz z nią gadać.

- Colin. - Warknął Heyden.

- Słuchaj człowieku, jesteś w środku lasu w altanie i zaraz umrzesz. To ci wystarczy?!

Heyden machnął na niego ręką.

- Jak się czujesz? - Zignorował słowa towarzyszą, co go tylko zdenerwowało.

- Jak wyglądam. - Kaszlnęłam - Umieram. - Patrzę na Heydena. Jego oczy są takie miłe.

Czy nadprzyrodzeni mogą być mili? Nie on tylko próbuje mnie oszukać.

- Czy możesz iść po pomoc? Potrzebuje pomocy, inaczej mogę umrzeć - Wątpiłam, że zlitują się nade mną - Rozumiesz, co mówię?

- Oczywiście, że rozumiem. Nie jestem zwierzęciem! - Podniósł głos, marszcząc brwi.

Spogląda na deszcz i się uspokaja.

- Tak - Kontynuował rozmowę - wiem, że możesz umrzeć, ale ja nie mogę Ci pomóc. - Spogląda na wampiry.

Killian siedział wyprostowany na ławce przed stałem, opierając łokcie o drewniany blat i przyglądając się całej sytuacji w milczeniu. Jego kruczoczarne włosy powiewają na wietrze.

Patrzę na swoje rany i widzę, że tracę bardzo dużo krwi.

- Dlaczego powinniśmy ją uratować? - Colin stanąć nad Heydenem spoglądając na niego wściekle. - Myśli, że jesteśmy niczym więcej niż zwierzętami. Zostaw ją! Ona zostawiłaby nas na śmierć.

- Nie wiesz tego. - Utrzymywał spokój.

- Nazwała nas „potworami" - Do rozmowy z kamiennym wyrazem twarzy wtrącił się Killian. Czy moje słowa mogły go urazić? Przecież taka jest prawda. Są potworami.

- Proszę, czy któryś z was może iść po pomoc? - Zapytałem jeszcze raz, na co odpowiedziano mi „nie".

Wilkołak wstaje i zwraca się do wampirów, twardym tonem.

- Colin, nie czas na to.

- Adler kazał nam ją uratować - Killian wstał i podszedł do pozostałych - Co mu powiemy, jeśli umrze?

Oni znają mojego brata?

- Musimy ją uratować. Jesteśmy to winni Adlerowi. - Wilkołak próbował przekonać nieczułego Colina.

Jednak się nie przesłyszałam. Oni naprawdę mówią o moim bracie. Ale skąd go znają? Chciałam zapytać Chłopaków, ale uznałam, że to nie najlepszy moment, kiedy kłócą się o moje życie.

- Więc muszę przelać swoją krew człowiekowi? Nigdy. - Pozostawał nieustępliwy.

- Colin, jesteś to winien Adlerowi tak samo jak my. Czy pozwolisz jego siostrze umrzeć?

- Zamknijcie się oboje - Killian przeszedł obok nich i uklęknął.

Złapał mnie i położył moją głowę na jego kolanach. Po za bólem i przerażeniem odczuwałam jeszcze jedno niezrozumiale uczucie. Zdjął rękawiczki, rzucając je na ziemie.
Przegryzł swój nadgarstek i przyłożył go do moich ust. Próbowałam protestować, ale nie miałam na to sił będąc wrakiem człowieka. Jego krew napełniła moje usta. Wyplułam trochę z niechęci, ale też dławiąc się, a Killian zgromił mnie za to wzrokiem. Z obrzydzenie przełknęła czerwoną ciecz, i zdziwiłam się jak wampir delikatnie drugą ręka pogłaskał mnie po głowie mówię „bardzo dobrze". W ustach miałam metaliczny smak.

- I po co te marnowanie krwi? Światowi byłoby lepiej bez jednego człowieka.

Za te słowa Heyden uderzył otwartą dłonią Colina w potylicę.

- Więc po co tu z nami przylazłeś? Wiedziałeś, że to może być konieczne.

Colin wzruszył ramionami.

Continue Reading

You'll Also Like

5.3M 13.8K 3
Młoda, niewinna i zawsze poukładana Hailie Monet w przykrych okolicznościach dowiaduje się o tym, że ma aż pięciu starszych, obrzydliwie bogatych, wł...
496K 17.5K 44
[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Minnie jako córka mężczyzny, siejącego postrach nad miastem. Nigdy nie miała łatwo. 17-latka nie była już małym...
426K 10.3K 56
W życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENT...
55.6K 2.8K 8
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...