ROSE POV
- Rose, wstawaj. - głos mężczyzny dobijał się do moich uszu. Wymamrotałam tylko kilka słów niemrawie, przekręcając się na drugi bok. Miałam dziwny sen, że Justin porwał mnie i wpakował do jakiegoś domku w środku lasu. Przetarłam swoje zaspane oczy ziewając i rozciągając się. Już miałam podnieść się z łóżka, gdy moim oczom ukazał się Justin. I nagle wszystko zrozumiałam...To nie był sen, to była rzeczywistość. Rzeczywistość, której w tym momencie nienawidziłam.
- Wstawaj księżniczko nie ma spania. - zaśmiał się melodyjnie, na co ja parsknęłam cicho i podniosłam się z twardego łóżka. Był ubrany w krótkie spodenki, chodził bez koszulki.
- Mógłbyś się ubrać i pukać do drzwi jak masz zamiar wejść? - Przewróciłam oczami, wchodząc w głąb łazienki. Chłopak szedł za mną. Cholera, jeszcze niech wejdzie ze mną pod prysznic, będzie idealnie.
- Chce się wykąpać, trochę prywatności. - zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka. Wzięłam głęboki oddech i po paru minutach kąpieli wyszłam z łazienki.
Na łóżku leżała sukienka. Krótka z wcięciem w tali. Bez wahania ubrałam ją, zresztą nie miałam wyjścia, dwa dni w jednym chodzić nie będę. Zsunęłam z siebie ręcznik i założyłam ją. Włosy upięłam w koka i schodząc na dół, udałam się do kuchni. Justin już tam był, przygotowywał jedzenie. Usiadłam na krześle przy blacie.
- Głodna? - zapytał spokojny.
- Mhm, bardzo - odmruknęłam, obserwując dokładnie każdy ruch chłopaka.
****
- Przestań w końcu tak chodzić w to i w tamto, bo kręci mi się w głowie od patrzenia na ciebie - zwróciłam mu uwagę. Chłopak uspokoił się natychmiastowo i usiadł obok mnie na kanapie.
Przyglądałam mu się uważnie i wydawał się nie co poddenerwowany. Nie było to do niego podobne, zawsze wydawał mi się, że nie przejmuje się niczym, a jednak, było inaczej.
- Przejmujesz się przyjazdem mamy? - zapytałam, choć chwile później żałowałam zadanego pytania. Dlaczego miałby mi odpowiadać przecież nie byłam dla niego nikim szczególnym.
Podniosłam się z kanapy i przybliżyłam do niego, tak że czuł mój oddech tuż przy policzku. Położyłam dłoń na ramieniu Justina, cicho wzdychając. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie ściągnął mojej dłoni, a wziął głęboki oddech.
- Nic nie rozumiesz - odpowiedział zimno, bez uczuć.
- Dlatego wyjaśnij mi... - chciałam go przekonać do rozmowy. Widziałam to w zachowaniu Justina, że coś go gnębi.
Dlaczego się tym przejmował? Powinien cieszyć się z przyjazdu mamy. Nie odpowiedział. Wyszedł.
***
Siedziałam w salonie przełączając kanały, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek. Justin od godziny nie wychodził z pokoju przygotowując wszystko na spotkanie z mamą.
- Otworze! - krzyknęłam, dając do zrozumienia chłopakowi żeby zbierał cztery litery na dół. Kierując się do drzwi wzięłam kilka głębokich oddechów. Złapałam za klamkę i przymknęłam swoje oczy.
Rose, dasz radę.. - dodając sobie otuchy pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
Ku moim oczom ukazała się niewielka, a piękna, dorosła kobieta. Była uśmiechnięta, cały czas nie schodził jej uśmiech z twarzy.
- Proszę, niech Pani wejdzie -zaprosiłam ją do środka, zamykając za nią drzwi. Kobieta rozebrała się po czym spoglądając na mnie, wysunęła swoją drobniutką dłoń w moim kierunku.
- Miło mi cię poznać, jestem Pattie - uścisnęłam dłoń kobiety, jednocześnie odwzajemniając uśmiech.
- A ja Rose i niezmiernie miło mi Panią poznać - puściłam dłoń Pattie i weszłyśmy w głąb salonu. - Kawa, herbata? Może jest Pani głodna? Justin zrobił dzisiaj pysznego kurczaka, naprawdę godny posmakowania. - zaśmiałam się.
- Hej, wystarczy Pattie nie Pani - kobieta zwróciła mi uwagę śmiejąc się melodyjnie. W tym momencie do salonu zbiegł po schodach Justin.
Ubrany dość elegancko. Przyznam, że wyglądał naprawdę ładnie. Kurwa! Rose, uspokój się. Masz odgrywać rolę jego dziewczyny, a nie w nim się nie daj Boże zakochać! Chłopak podbiegł do swojej mamy i wytulił ją całą.
- Długo leciałaś? Głodna? Na pewno głodna! Zrobiłem kurczaka, mam nadzieje, że się skusisz. - zasypywał ją milionami pytań.
Nie przypominał mi tego morderczego Justina. Tego złego, którego wszyscy się boją. Zasiedliśmy do stołu, a Justin podał jedzenie.
***
- Naprawdę? - spojrzałam z niedowierzaniem na Pattie śmiejąc się. Swoim widelcem grzebałam w jedzeniu, nie miałam ochoty. Widocznie słuchanie opowieści mamy Biebera były ciekawsze niż delektowanie się kurczakiem.
- Moglibyście już przestać rozmawiać na temat mojego dzieciństwa? - odpowiedział chłopak błagalnym głosem.
- Oj, Justin...Nie wiedziałam, że z ciebie było takie niezłe ziółko! Nie masz czego się wstydzić. - dogryzałam mu, chichocząc.
- Rose, daruj sobie - splunął poddenerwowany.
- Justin zachowuj się! - zwróciła mu uwagę kobieta.
- Nie, nic się nie stało, naprawdę - skłamałam.
Nienawidziłam go takiego. Nienawidziłam, gdy traktował mnie jak zabawkę. Jak rzecz, którą można było nastraszyć i przejąć nad nim kontrolę. Ale jak miałam się mu przeciwstawić? Co musiałabym zrobić żeby zrozumiał, że to koniec?
***
Po kolacji powkładałam naczynia do zmywarki, a mamę Justina odprowadziłam do pokoju, w którym zostawiłyśmy jej rzeczy. Zostaje. Będę musiała spać z Justinem, uhg nie ma mowy. Zajmie podłogę.
Pożegnałam się z kobietą i udałam się na dół do łazienki. Oblałam swoje ciało gorącą wodą. Po kilku minutach wyszłam i położyłam się do łóżka. Podłożył ręce pod głowę i już miałam usypiać, gdy Justin zaczął wchodzić pod kołdrę.
- Śpisz na podłodze. - oznajmiłam chłopakowi, przewracając się na drugi bok, tak aby widzieć go uważnie.
- Chyba zwariowałaś, nie będę tak spać skoro mam łóżko. - parsknął śmiechem.
- Kto powiedział, że cię wpuszczę? - uniosłam brew do góry, rozkładając się na całym łóżku.
Nie miałam zamiaru odpuszczać. Chłopak zaśmiał się i pochylając się nade mną zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem, którego nie byłam w stanie powstrzymać.
- Przestań, proszę! - z trudem wypowiadałam słowa poprzez śmiech.
- Jak przesuniesz swoje cztery literki - oznajmił chłopak nie przestając łaskotać. Wierciłam się, próbując mu się wyrywać.
Śmiałam się cały czas, lecz nie chciałam ponownie dać mu wygrać. W końcu w ułamku sekundy chłopak popchnął mnie delikatnie na drugi bok łóżka i przestał łaskotać. Wywróciłam oczami. Znów przegrałam. Okrył swoje ciało kołdrą.
- Dobranoc, Rose.
- Dobranoc. - odpowiedziałam, zasypiając.