Simple love

By obojetna_

15.3K 999 166

Dawno, dawno temu, a dokładnie w roku 1983, spotkały sie dwie, malutkie istotki. Czarnowłosa odrazu przypadła... More

Beginning
Start of the school year
And damn sexy
You are doing a nice show to guys
You won't murder anyone today
Don't do it because you'll stay like this
Hi girls how are you having fun?
Can we forget about all this?
Move, old dumpling!
Don't laugh, fairy tale. Your lady is waiting for you
You check his so much that you burn he in
We see each other in our room my partner
What did you pack there? Stones?
I saw your condoms in the pocket of a suitcase
Where's your Romeo?
I just can't
Kissing his left cheek
Beaten purple potato

Em Taylor. Ally Taylor

609 48 10
By obojetna_

Destiny

– To chyba jakiś, kurwa, żart – Czułam się jakby w amoku. Nie zwracałam uwagi na nic dookoła mnie. Wiedziałam, że Evans rzucił na podłogę walizki, a on sam chodził po pokoju, zaglądając w każdy najmniejszy kat. Ale nie rejestrowałam niczego więcej. Chociaż może przesadzałam? Wiedziałam jedynie, że czułam się kurwa dziwnie.

Mój wzrok wreszcie wylądował tam. Na obiekcie naszego zdenerwowania. Stał sobie jak gdyby nigdy nic, mszcząc swoje cielsko na środku pokoju. Przerażona podeszłam bliżej. Opuszkiem palca dotknęłam go, przełykając ciężka ślinę. Cholera, ta kołdra serio była miękka.

– Przecież do cholery Dolores mówił, że nie ma podwójnych łóżek. W żadnym z pokoi miało ich nie być! – niemal warknął Reuben, spoglądając w moją strone. Przegryzłam policzek od srodka, patrząc na niego sceptycznie. Oboje widzieliśmy rozkład pokoi. Nie była żadnego dodatkowego. Żadnego zapasowego, musieliśmy spędzić tu ten feralny tydzień.

– Damy radę, Reuben. Ja po prawej, ty po lewej. Odgrodzimy się poduszkami, wszystko będzie dobrze – powiedziałam, wypuszczając drżące powietrze.

Nastolatek spojrzał na mnie, unosząc brwi ku gorze. Jego oczy niemal się ze mnie śmiały, a on sam wygiął twarz w grymas kpiny.

– Dobrze!? Dobrze!? Williams czy ty siebie słyszysz? Wszystko dobrze szczególnie po tym!? – Jego słowa rozniosły się po pokoju, niestety bez odpowiedzi. Niemal cofnęłam się w tył, zawieszając głowę w dół. Miał racje. Nic nie miało być dobrze po tym.

***

Ziewnęłam, tym samym przymykając powieki. Nasz "czas integracyjny", który miał się odbywać w parach aż do obiady u nas...no nie wyszedł. Ja siedziałam rozwalona na łóżku z telefonem w dłoni, a Reuben na fotelu również ze smartfonem. Przynajmniej przed chwilą jeszcze tam był. Kilka sekund wcześniej jedyne co usłyszałam to donośne trzaśnięcie drzwiami, a po chwili go już nie było. Byłam niemal zirytowana do granic możliwości. Doskonale zdawałam sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy. Znaliśmy się do cholery od dziecka, a od tej urodzinowej, nieszczęsnej imprezy coś się zmieniło. Zmieniło się, a te wszystko wydarzenia, które miały miejsce po niej wcale nie ułatwiały sytuacji. A dodatkowa ta domówka u Finna. Boże, to chyba całkowicie mąciło mi w głowie. Całowaliśmy się do cholery. I to nie tylko podczas tej walonej butelki. Tylko później, a... A teraz wsadzili nas do jednego pokoju z jednym, ogromnym łóżkiem małżeńskim.

Przetarłam twarz palcami, wstając z materaca. Musiałam znaleźć tego pajaca i nie wiem... Wytłumaczyć to wszystko? Wyjaśnić, naprawić, ustalić jakieś zasady? Nie rozumiałam kompletnie nic. W końcu tak nagle... Tak nagle do tego doszło! Wcześniej nie mieliśmy takich sytuacji, choćbym i nawet chciała. Fakt, kiedy była końcówka podstawówki, miałam jakieś trzynaście lat, to podobał mi się Evans. Ale to nie było jakieś wielkie halo. Zwyczajnie podobał mi się wizualnie. Powiedzenie, że Reuben był brzydki było jak stwierdzenie, że niebo jest zielone — zwyczajnie miało się nijak do rzeczywistości.

Po kilkunastu sekundach znajdowałam się już na korytarzu w samym czarnych skarpetkach. Na podłodze została wyłożona wykładzina, więc przynajmniej nie obawiałam się, ze wywinę orła na śliskich panelach. Z tylnej kieszeni spodni wyjęłam swojego czarnego iPhone'a od razu wchodząc w kontakty. Kliknęłam przycisk przy nazwie Idiota Evans. Musiałam dodać nazwisko, inaczej nie rozróżniłabym go wśród całej pozostałej trójki idiotów. Takie miano dostał również Ethan, Charlie oraz Wandy — moja kuzynka ze słonecznej Californii. Oh, nie Charlie jednak to był dekl, sorka.

Po sześciu sygnałach rozłączyłam się, będąc zdecydowania za bardzo nabuzowana. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie ignorował. A on zdecydowanie to robił, bo Reuben Evans nigdy nie rozstawał się ze swoim telefonem. Te urządzenie było jak jakaś jego trzecia, zmuntowana ręka ze sztuczną inteligencją.

Ze sztucznym uśmieszkiem powędrowałam przez siebie. Mijany korytarz robił się powoli rozmazaną plamą. Czułam się jak gówno. Nie do końca wiedziałam dlaczego. Chyba zwyczajnie zaczęło mnie przerastać to, co było między mną a nim. Te niewyjaśnione sytuacje, spontaniczne słowa, wydarzenia. Dla innych mogło i wydawać się to błahą sprawa. Ale ja nigdy nie byłam tak. Nie byłam łatwa, chętna, boże nawet chłopaka nigdy nie miałam. Najczęściej podobałam się typowym oblechom z klasy, którzy co rusz gapili mi się na tyłek. Nie uważałam się za miss świata, ale tez nie byłam miss brzydoty. Bylam... przeciętna. No może i nawet ładna, kiedy się mocniej pomalowałam.

Przełknęłam ciężka ślinę, wybierając tym razem numer Harrego – dobrego znajomego Evansa z drużyny. Raczej utrzymywałam dosyć dobre stosunki ze wszystkimi zawodnikami. Po trzech sygnałami usłyszałam w słuchawce chrapliwy głos.

– Halo? – zapytał mój rozmówca. Niemal czułam jak się palę ze wstydu. Grayson prawdopodobnie się obudził!

– Hm, cześć Harry, obudziłam cię? – Przegryzlam zdenerwowana wargę. Nienawidziłam być budzona, dlatego też nie robiłam tego nikomu, kto by na to nie zasłużył. A blondyn z cała pewnością nie należał do tamtego grona.

– Co, ah Destiny, nie wszystko gra. I tak miałem budzik ustawiony za parę minut – odpowiedział, prawdopodobnie wstając bo w słuchawce coś zeskrzypialo. Wiedziałam, że kłamał. Greyson nie należał do grona osób, które robiło to znakomicie, a wcale nie sprzyjał mu fakt, iż była dopiero koło pierwszej.

– Oh, okej. Wiesz może gdzie jest Reuben? Wyszedł gdzieś i-i nie do końca wiem czemu i gdzie poszedł – wyjaśniłam, drapiąc się niezręcznie po karku. Dopiero pod koniec swojej wypowiedzi zdałam sobie sprawę z tego jak absurdalnie to brzmiało.

Ja, Destiny Williams wróg numer jeden Evansa pyta się gdzie on poszedł po tym jak przydzielili nam wspólny pokój. Świetnie, jak się nie znajdzie pomyślą, że go zamordowałam i zaczną go szukać trzy metry pod ziemią.

– E, nie nie wiem. Może sprawdź u Ally – mruknął, mlaskajac parokrotnie.

Zmarszczyłam zmieszana brwi. Ally? Jakiej, do cholery, Ally?

– Co? Jakiej Ally? – czułam jak mój ton głosu zdecydowanie wszedł na bardziej wrogie rejestry. Przymknelam powieki, próbując się uspokoić. Jesteś oaza spokoju, pieprzoną oazą spokoju.

– Em, Taylor. Ally Taylor – wyjaśnił, zdecydowanie zmieszany. Wiedziałam, że już zaczął coś podejrzewać, cholera jasna.

– Oh, dzięki, Harry. Widzimy się na obiedzie – rzuciłam na pożegnanie, błyskawicznie się rozłączając. Słyszałam jak chłopak stara się coś jeszcze powiedzieć po drugiej stronie, ale nie miałam zamiaru dłużej z nim rozmawiać.

Ally? Ally Taylor? Kim, do jasnej ciasnej, była pieprzona Ally Taylor. W głowie błyskawicznie przeszukałam listę naszych zawodniczek. W klasach dwa-cztery nie była żadnej Ally w drużynie. Chyba, że... Momentalnie doznałam olśnienia. Nie specjalnie przyciągałam wagę do Świerzaków, ale faktycznie. Ally Taylor zwróciła uwagę każdego podczas pierwszego treningu na Biegu Mordercy.

Nieświadomie, mocniej zacisnęłam swoje zęby, wbijajac swoje krótkie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Próbując unormować oddech, odwróciłam się gwałtownie na pięcie, zamaszyście zawracając do swojego pokoju. Po wejściu do środka, brutalnie zamknęłam drzwi, z pewnością przyciągając kilkoro łaknących sensacji nastolatków.

Byłam zła, Oh byłam wściekła. Jednakże bynajmniej ta złość nie była spowodowana szczeniacką zazdrością. O mój boże, było to bardzo dalekie od tego stwierdzenia. Zwyczajnie nie miałam zamiaru pozwolić jakiejś małolacie od siedmiu boleści wchodzić sobie na głowę i psuć jej moją niezachwianą równowagę. A byłam świecie przekonana, że panna Taylor właśnie to chciała osiągnąć.

***
Przepraszam, że nie pojawił się wczoraj rozdział, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy.
Dzisiaj jest, narazie takie wstępne to wszystko, ale akcja podczas tego obozu z pewnością się rozwinie.
Następny prawdopodobnie w sobotę, raczej nie dam rady na środę.
Jak wam się narazie podoba?
Do soboty!
Xxx

Continue Reading

You'll Also Like

77.7K 1.8K 25
Siedemnastoletnia Lisa Miller uważana jest za zwykłą nastolatkę z idealnym życiem. Jej rodzice finansowo są w stanie zapewnić jej wszystko co najleps...
29K 1.3K 11
Życie dziewiętnastoletniego Damon'a Willow'a nigdy nie było usypane płatkami róż. W każdej szkole był wyśmiewany, a powodem było jego lewe ramię, któ...
43.2K 1.7K 11
Część II trylogii Mafia Vivian Scott po ucieczce z domu Demona, wyprowadza się do Europy razem z ciotką. Kobieta zaczęła szkolić dziewczynę, aby ta p...
1.8M 66.4K 104
ON - Wielbiciel szybkich samochodów, głośnych imprez i niezobowiązujących związków. ONA - Wielka romantyczka z bardzo ciętym językiem. Osiemnastol...