chasing cars {muke}

By YourLittleBoo

18.6K 1.8K 1.2K

"Damy radę wszystkiemu, na własną rękę. Nie potrzebujemy niczego, ani nikogo. Jeśli się tu położę, czy położy... More

1. Więc ucieknijmy
2. dwie szare komórki
3. to był raczej odruch
4. Szczęśliwa Oferma
5. Obsesja na punkcie słodyczy
6. sieczka z mózgu
7. schylać się po mydło
8. jakże heteroseksualnie
9. Pod kołdrą, albo w szafie...
11. Hemmings Wyklęty
12. To nie jesteś ty
13. Mała, upośledzona kapusta
14. Penis z modeliny i chłop przebrany za babę
15. Cześć, jestem Luke i jestem gejem

10. Wujkowie

1.7K 111 77
By YourLittleBoo

Słuchajcie, nie chcę spoilerować, ale jeśli nie czujecie się na siłach czytać treści seksualnych, to w pewnym momencie, wpadniecie na to kiedy... Po prostu przestańcie i przejdźcie do notki od autorki, bo nie chcę was gorszyć. 

Rozdział oczywiście niesprawdzony i podejrzewam, że jest w nim masa błędów. 


Nie chciałem zasypiać tamtej nocy, jakby w strachu, że jeśli pójdziemy spać, to już nigdy nie wrócimy do tego, co zaczęliśmy.

Całowałem się po raz pierwszy. Całowałem się. Hej, jestem Luke i już się całowałem, a ty? Całowałem się z... Chłopakiem. Z chłopakiem, do którego miałem słabość odkąd pamiętam. I nigdy w życiu nie wydawało mi się to bardziej fair niż wtedy.

Miałem wrażenie, że to pruderyjne i takie... Złe. Nie powinniśmy byli, bo jak to? Jasne, że jestem osobą tolerancyjną, wspierającą, akceptującą, ale zawsze wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy. Że ja wcale nie należę do tej mniejszości i jestem w tych sferach przeciętny na wskroś, albo w ogóle mnie nie interesują, pomijając oczywiście masturbację.

Wiedziałem, że mama by się wściekła, że tak naprawdę mogłaby czuć do mnie pełny żal w związku z tym, iż sprzeciwiam się jej wizji życia. Ale co miałem zrobić z tym, że w ramionach drugiego chłopaka, nie żadnej dziewczyny, czułem się najbardziej szczęśliwy i kompletny.

Kiedy się całowaliśmy uświadomiłem sobie przede wszystkim to, że ja naprawdę miałem w Mike'u beznadziejnego crusha przez całe życie. Nie tyle go podziwiałem i „chciałem być taki jak on". Ja chciałem mieć jego.

Na własność, na wyłączność, chciałem bezkarnie i bez żadnych wyrzutów sumienia myśleć o nim przed zaśnięciem, wysyłać słodkie i durnowate wiadomości, trzymać go za rękę, pójść z nim na studniówkę i móc układać sobie życie...

I jedyne co miało nam stanąć na przeszkodzie to to, że... Oboje mamy penisa między nogami? Przecież to było takie samo uczucie jak te wszystkie opisywane w harlekinach Liz zauroczenia głównych bohaterek ich książętami na białych koniach.

Patrzyłem na Michaela Clifforda tak jak Stiles patrzył na Lydię, jak Damon na Elenę, jak Chuck na Blair, jak Shreck na Fionę, czy Julek na Roszpunkę, cokolwiek.

Więc dlaczego niby to miałoby być złe?!

Byłem sfrustrowany zaprzeczaniem sobie tej nocy, rozpalony jego dotykiem, zachwycony miękkością jego ust i całkiem rozproszony tym, co do mnie mówił. Dlatego uznałem, że skoro to nie ma potrwać dłużej niż parę dni, które nam pozostało – udam, że wcale nie mam oporów. Chciałem wykorzystać w stu procentach, to co między sobą stworzyliśmy.

Leżeliśmy obok siebie, w mieszkaniu było już całkiem cicho, jedyne światło jakie na nas padało byłem światłem lamp ulicznych przedzierającym się przez niedomkniętą roletę. Moje serce biło niewiarygodnie szybko. Wciąż trzymałem dłoń Michaela, bawiąc się nią na swojej klatce piersiowej, podczas gdy on opowiadał mi o jakiejś głupotce, która śniła mu się ostatnio. Nie zapamiętałem o co chodziło, bo bardziej skupiłem się na brzmieniu głosu chłopaka i na tym, że co jakiś czas zagina albo rozprostowuje palce, by pogłaskać moje knykcie. Nie mogłem pozbyć się motylków z brzucha, ani rumieńców z policzków.

Zaczarowany Michaelem pochłaniałem jego obecność, przy okazji z uwagą mierząc wzrokiem jego różowe, przekrwione od poprzednich pieszczot usta, czy błyszczące w tym znikomym świetle, duże, zielone oczy.

Czy on nie chciał więcej? Czy on potraktował to jako krótką zabawę? Może chciał mnie zbyć tym pocałunkiem, bo zauważył, że wcześniej chciałem to zrobić, kiedy palił papierosa?

W napływie odwagi uznałem, że muszę to sprawdzić i choć na chwilę go uciszyć, dlatego poderwałem się na łokciu, położyłem dłoń na jego policzku, naparłem na Mike'a i sam go pocałowałem. Mike tylko mruknął przez pocałunek, wciągając mnie bardziej na siebie. Położył dłonie na moich biodrach i poruszył się pode mną, przedłużając ruch naszych warg. Nie umiałem powstrzymać uśmiechu.

- Jesteś zachłanny – szepnął, a ja zachichotałem lekko, trącając nosem jego nos.

- Może trochę jestem... - odparłem patrząc prosto w jego oczy.

*

Miałem skroń na jego klatce piersiowej bawiąc się koszulką Michaela, podczas gdy on nucił pod nosem jakiś kawałek My Chemical Romance. Co jakiś czas delikatnie cmokał mnie w czubek głowy. Oddychałem głęboko, próbując unormować buzujące we mnie emocje.

Założyłem nogę na jego nogę i trochę się o niego otarłem, by w końcu niewinnie musnąć jego brodę.

*

Siedzieliśmy naprzeciw siebie, oboje w za dużych koszulkach – Michael po prostu takie nosił, a ja tonąłem w jego rzeczach. Mieliśmy skrzyżowane nogi, odrobinę się przepychaliśmy, szturchaliśmy, przy okazji śmiejąc się z przypadkowych słów, bo bawiły nas przez późną porę. W końcu chyba nie wytrzymał, pociągnął mnie za włosy i znów pocałował, przez co odetchnąłem ciężej w jego usta.

Wiedziałem, że jestem podniecony, on też był i oboje to widzieliśmy, ale póki co po prostu wymienialiśmy się pocałunkami.

Przejechałem paznokciami po jego plecach, siadając okrakiem na nim. Oplotłem Michaela nogami w pasie i pocałowałem jego żuchwę, jego szyję, przy okazji co jakiś czas mocniej zaciskając palce na ramieniu chłopaka.

*

- Umiesz całować się z języczkiem? – zapytałem, gdy nasze głowy zwisały w dół z posłania, podczas gdy on miał łydki na moich biodrach i tym razem to ja obejmowałem go ramieniem.

- Mamy dwanaście lat, że zadałeś to pytanie, nerdzie?

- Może...

- Boże, Luke...

- Co?

- Nic, jesteś uroczy.

- Jestem seksowny. – Udałem oburzenie, a on cicho parsknął.

- Trochę jesteś.

- Ty trochę też...

Cmoknęliśmy się tylko, bo w tej pozycji wszystko inne wydawało się zbyt skomplikowane.

*

- Musisz po prostu dołączyć język do pocałunku. Pokażę ci. – Leżeliśmy obok siebie bokiem, w taki sposób, że mieliśmy bezproblemowy widok na swoje twarze.

Poczułem jak muska opuszkami palców moją kość jarzmową, a później znów całuje mnie tak czule i przy okazji namiętnie, bo rzeczywiście w pewnej chwili poczułem jego język w swojej buzi. Aż otworzyłem oczy, bo to było dziwne, ale... Gorące. Próbowałem zrobić to samo, jednak początkowo nieba rdzo mi to wyszło, przez co Clifford się zaśmiał.

- Nie nabijaj się ze mnie. – Uderzyłem go lekko w ramię.

- Trochę subtelności... - Patrz... Próbował znów złączyć nasze wargi, ale obróciłem głowę, więc Mike wywrócił oczami i zaczął lizać mnie po policzku.

- Mikey, przestań zlizujesz mi krem.

- Zlizujesz mi krem... - Sparodiował mój głos, dlatego go odepchnąłem i obróciłem się na plecy, zakładając ręce na piersiach obrażony.

- Wal się.

- No daj spokój... - Położył brodę na moim ramieniu, a gdy patrzył na mnie z dołu w ten sposób, nie umiałem powstrzymać uśmiechu. Zacząłem bawić się jego włosami. – Już się nie gniewasz?

- Jeśli dasz mi zafarbować swoje włosy nie będę.

- Okej.

- To się nie gniewam. – Cmoknąłem go w nos.

*

- Jesteś w tym coraz lepszy – mruknął przez pocałunki, gdy leżałem na plecach, a on wisiał wręcz nade mną i kontynuowaliśmy francuskie pocałunki z trochę większą siłą.

- Najwidoczniej jesteś dobrym nauczycielem całowania – użyłem swojego najbardziej zalotnego tonu, ale Mike zamiast całkiem się mi poddać, parsknął śmiechem, więc odsunąłem się od niego.

- Nauczyciel całowania? Błagam cię, to było żenujące.

Powinienem był się speszyć, ale tamtej nocy czułem się z nim zbyt swobodnie, dlatego uśmiechnąłem się znacząco i westchnąłem cicho.

- Może ja jestem po prostu żenujący? – nie wiem dlaczego to powiedziałem, dodatkowo tym samym tonem co o tym nauczycielu całowania, a gdy dotarło do mnie jaką głupotę palnąłem, aż spłonąłem rumieńcem.

- O mój boże, chodź tu. – Michael pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem i wciągnął mnie na siebie.

Z chwili na chwile te pieszczoty stawały się coraz bardziej znaczące, a ja miałem wrażenie, że jeszcze moment i eksploduję z przyjemności.

*

Mieliśmy zatem cudowną noc pełną pożegnalnych pocałunków. I naprawdę odniosłem wrażenie, że jestem w innej galaktyce, w innej symulacji, bo nie dość, że nigdy wcześniej się nie całowałem, nie wyobrażałem sobie jakie to jest przyjemne... Robić to aż do świtu.

Rozmawialiśmy o wszystkim, głównie drocząc się ze sobą, mnóstwo się tuliliśmy, dotykaliśmy, głaskaliśmy i po prostu cieszyliśmy się swoim tu i teraz, jakby wywaliło nas z orbity, a wszelkie wątpliwości oraz konsekwencje nie miały najmniejszego znaczenia w obliczu naszego pragnienia o dotykaniu swoich ust

Niestety punkt siódma okazało się, że małe dzieci nie dają się utrzymać rodzicom dłużej niż godzinę po przebudzeniu w łóżku, więc dosłownie po godzinie snu, zaczęliśmy słyszeć dreptanie po mieszkaniu. Michael zniżył się pod kołdrą, wciąż mnie obejmował, ale wówczas wtulił nos bardziej w moją klatkę piersiową, okrywając się materiałem. Wcale mu się nie dziwiłem, że chce sobie odpocząć...

Ja tym czasem próbowałem ignorować cały świat, który nie chciał dać mi w spokoju pospać i objąłem Michaela. Wciągnąłem go bardziej na siebie z nadzieją, że uda mi się znów zasnąć głębokim snem, bo byłem padnięty. Za każdym razem kiedy już odpływałem, chłopak budził mnie i atakował pocałunkami – coś za coś, wykochany, ale wykończony.

Nie myślałem o tym, że mój brat i jego żona właśnie obserwują jak się obściskujemy, właściwie powinienem się od niego odsunąć, ale nie miałem na to najmniejszej ochoty, ani siły. Mnóstwo energii natomiast miał mój bratanek, który bez większych ceregieli, z radosnym śmiechem wpadł nam na rozkładaną wersalkę i zaczął po nas skakać.

- Hej, skarbie... - Ben chciał ratować sytuację, zwracając się do swojego krnąbrnego syna szeptem. Próbował zdjąć go z nas, gdy zaczęliśmy się krzywić, ale młody miał sposób, bo wszedł nam pod kołdrę i zaczął się ukrywać.

- Snuuuu - jęknął Michael i pewnie chciał chwycić młodego za nogę, ale heh, chwycił coś innego... Zmarszczył czoło, gdy się zorientował co trzyma, a ja otworzyłem oczy szeroko w panice, na szczęście dziecko wyszło spod kołdry, nie odkrywając nas i mam nadzieję, że nie zniszczyliśmy mu życia tym durnym przypadkiem, bo podejrzewam, że Mike wcale nie planował mnie obmacywać z gówniarzem jako świadkiem. Zabrał dłoń, a ja odzyskałem czynności życiowe.

- Kurwa – mimo wszystko musiałem sobie zakląć i usiadłem, przecierając twarz dłonią.

- Wybaczcie powstrzymujemy go od szóstej. – Anne zrobiła przepraszającą minę.

- Nie, nie dlatego przekląłem, nieważne, serio. – Ziewnąłem i się lekko przeciągnąłem. Widok rodziny, która siedziała przy stole jedząc śniadanie sprawił, że po moim porannym powstańcu nie zostało żadnego śladu, ale został... Wstyd.

- Zarwaliście nockę? – Ben poruszył zabawnie brwiami, a ja zmordowałem Clifforda wzrokiem, bo to była jego wina, a teraz próbował dalej chrapać w najlepsze. Dźgnąłem go lekko w ramię. No jak nieżywy.

Ale po kolejnym dźgnięciu, podniósł powieki i uśmiechnął się przepraszająco, jakby chciał mi przekazać, że nie miał tego w zamiarze. Zmierzył mnie całego, przez co odrobinę się speszyłem, a jako że wciąż miał dłoń w „tych okolicach", pod kołderką, zacisnął palce tym razem na moim udzie, wciąż pod kołdrą.

Czy on ma jakieś fetysze?! Halo, moja rodzina tu siedzi, miałeś na to całą noc, zboku, czemu w nocy nie wykazywałeś zainteresowania moim penisem? Może to i lepiej? Nie wiem. Czy to zrobiłoby się gejowe, gdyby Mike... No wiecie, zadowalał mnie? Nie, to zrobiło się gejowe jeszcze zanim się pocałowaliśmy i oboje doskonale o tym wiedzieliśmy.

Ale teraz ponownie, obserwowali nas inni ludzie, a wszelkie przewinienia, które wydają się w porządku pod osłoną nocy, za dnia potrafią nieźle człowieka dojechać. Na szczęście, albo pecha byłem zbyt zmęczony, by dochodzić faktów – co tak naprawdę to dla nas oznacza.

- Trochę zarwaliśmy, ale spoko, żyjemy. – Clifford również usiadł, zwracając się do Bena.

- Trochę? Poszliśmy spać przed piątą. To boli, Ben – zakryłem oczy dłońmi. - Mike, nie patrz teraz na mnie, wyglądam okropnie.

- Nie wyglądasz gorzej niż wcześniej.

Pff! Dźgnąłem go za to w brzuch, na co chłopak się skrzywił.

- A kto wam bronił iść spać?

- Ten tutaj. – Obrzuciłem Mike'a oskarżycielskim spojrzeniem, jakbym miał powody do narzekania.

- Cóż... No tak jakoś wyszło po prostu. Po prostu. – Chyba nie miał lepszego wytłumaczenia.

Opadłem znów w poduszki, z mruknięciem niezadowolenia, a ten pewnie nie zczaił, że to jest bardzo niezręcznie i ponownie trochę na mnie wlazł, po czym się przeciągnął, wsuwając dłoń pod moją koszulkę. Podrapał mnie przy okazji po plecach, więc nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

Ta kołdra to naprawdę dobre rozwiązanie, a Ben to na szczęście nie moja matka, ale z drugiej strony... Jakby jej nakapował? Nieważne, drap mnie dalej, Mike do usranej śmierci.

- Będziemy się bawić? – młody krótko skupiał się na puszczonej cichutko bajcie, bo przypomniał sobie o naszej obecności.

- Wujkowie są zmęczeni i chyba chcą jeszcze trochę pospać, wiesz? - powiedział Ben, nazywając nas pakiecie, bo wcale nie był ślepy, ani głupi. Jak ja się z tym czuję? Czy odpowiedź to RPA? - Jak chcecie możecie iść do naszej sypialni, ale błagam, tyko grzecznie spać bez żadnych ekscesów.

- Zaraz pójdziemy. – Pokiwałem głową. - Pobawimy się po obiedzie, okej dzieciaku?

- Super! A wujek Michael też?!

- Bez niego się nie bawimy, no szanujmy się. – Zrobiłem znaczącą minę, jakbym tłumaczył gówniarzowi fizykę kwantową.

- Ale się cieszę! – Zaczął piszczeć.

- A w co chcesz się bawić? – zapytała Anne, próbując dogonić swoje dziecko z kanapką, bo średnio szło mu jedzenie.

- W coś z Michaelem!

Chłopak nie mógł powstrzymać uśmiechu, chyba poczuł się doceniony, bo aż usiadł, jakby właśnie zapomniał o zmęczeniu i szukał zabawek. Ale wtedy... Wtedy nastąpiła katastrofa.

- O mój boże... - Anne zasłoniła usta, żeby nie parsknąć śmiechem. – Luke, ale się przyssałeś.

Co?! Nie! Nie, nie, nie, nie. Sam usiadłem, żeby sprawdzić jak kiepsko wygląda ta sytuacja z malinką. Pilnowałem się! Oboje próbowaliśmy się pilnować jednak jak widać nas poniosło. Michael miał czerwono siny ślad na swojej szyi, a ja cały byłem czerwono siny ze wstydu.

Ben zaczął się śmiać, młody też, nie mając pojęcia czemu wszystkim nagle tak wesoło, wszystkim poza nami, bo wymieniliśmy skrępowane spojrzenia z Michaelem.

Mój brat zerknął po mnie i prawie się popłakał ze śmiechu. Moja sytuacja musiała wyglądać ze sto razy gorzej, bo Clifford aż odchylił moją głowę, żeby sprawdzić co tam się dzieje.

- Nie powiecie mi, że się pobiliście. – Ben otarł łzy.

- Wpadliśmy na krzesła idąc siku? – Mike próbował nas tłumaczyć, ale Anne machnęła tylko ręką.

- W porządku, naprawdę, ja nie mam nic przeciwko. Z resztą raczej się tego po was spodziewałem...

- A co się stało? Biliście się? - Dzieciak był szczerze zaciekawiony.

- Taaak, ustami. – Anne dalej chichotała, a ja byłem w kolorze flagi ZSRR.

- Jak źle jest? - zapytał szeptem swojego... kochanka i przyjrzałem się jego szyi. No była tam chamska malinka... Ups? – Czemu się tego spodziewałeś, huh? – Nawet nie wiedziałem czy jest sens się wypierać.

- Cóż... Temu. - Ben zwyczajnie na nas wskazał.

- Wyglądasz jakbym walnął ci z pięści w brodę – Mike odszepnął mi udając że jesteśmy undercover.

- Mamo, oni się bili naprawdę ustami? Jak?

- Całowali się, kocie - wyjaśniła mu, wreszcie wmuszając w małego kanapkę.

- Ale to są chłopcy...

- Chłopcy też się kochają...

- Ooo... - dzidzia była zafascynowana.

Michael chyba się speszył, uśmiechając się niezręcznie, a Ben pokręcił głową, że nie musimy wcale się krępować.

To mnie dobiło, że oni ustalili fakty, zanim my to zrobiliśmy, serio.

- Wiesz, Luke, nie zrobię ci większego obciachu niż ty robisz sobie, ale wiesz... Jako dziecko czasem mi się zwierzałeś i to niech ci wystarczy na ten moment.

- Moment, co? – Michael nie wiedział o tej obsesji, którą miałem na jego punkcie w dzieciństwie, dlatego próbowałem nawet na niego nie patrzeć, by nie musieć tego tłumaczyć.

My się tylko całowaliśmy, dlaczego wszyscy robią z tego wielkie halo! Ugh! Ta, dla mnie to jest wielkie halo.

- Dlatego uciekliście z domu? – Mój brat trochę spoważniał, a Anne podała nam talerz z kanapkami prosto do łóżka. Miałem chyba zbyt związany żołądek, żeby jeść, jednak Mike się poczęstował, chociaż sam wyglądał na wybitego z rytmu.

- Nie, nie dlatego zwialiśmy... Właściwie to zostałem chamsko porwany. – Założyłem ręce na piersiach. – I niedługo wracam do domu...

- Moment, to chłopcy kochają się jak mama i tata?! – Młody wrócił do dyskusji.

- Ugh, Michael ci wyjaśni, ja idę spać. – Opadłem w poduszki ponownie, zakładając sobie jedną na głowę. Byłem bardziej zawstydzony niż kiedykolwiek, ale po tym wszystkim uświadomiłem sobie, że chyba muszę naprawdę porozmawiać z bratem.

Nie o tym, żeby dał nam spokój, ale o tym, żeby... Mi pomógł.

Dzidzia spojrzała na Michaela pytająco, Jane zrobiła to samo w ciekawości co ma do powiedzenia a Ben dalej się śmiał.

- Wiesz, to nie tak że tylko mamusia i tatuś się kochają - zaczął Ben, żeby pomóc Michaelowi.

- Może powiem to jak Rachel? Nie umiem gadać z dziećmi, więc... - Z ciekawości aż zdjąłem poduszkę z głowy i zerknąłem na Clifforda z dołu. - Po prostu... Ktoś mówi ci, że masz być kapeluszem, ale to nie znaczy, że musisz nim być, kiedy wolałbyś być butem na przykład. To jest zbyt skomplikowane. Hmm.. – Podrapał się niezręcznie po karku. – W sensie... Ludzie się zwyczajnie kochają. Chłopcy też. No...

- Ale jak mamusia i tatuś?

- Podobnie. Jakby... To może być ten sam typ uczucia.

- Co znaczy typ uczucia?

- Geez... - Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, kiedy się tak plątał. – Chłopcy mogą kochać innych chłopców, albo dziewczynki inne dziewczynki...

- Kochasz wujka Luke'a?

Przestałem oddychać, gdy padło to pytanie. Michael też.

- To trudne pytanie na ten moment..... W sensie.... Boże.

- Dobra, dajemy wam spokój. - Ben widział jak Mike się speszył, więc uniósł ręce w geście kapitulacji. - Macie dodatkowa godzinę snu, ale idźcie do sypialni, mamy tam ciemne rolety.

I rzeczywiście po dłuższej chwili zwyczajnie zmyliśmy się do tej sypialni, zamykając się na klucz.

Byłem wtedy zbyt wykończony na wyższe rozkminy, ale cała ta sytuacja doprowadziła mnie do chwili, gdy już się zastanawiałem jakie pytania zadać Benowi, gdy przejdziemy poważną rozmowę o dojrzewaniu.

W takich chwilach żałowałem, że mama ukróciła mi kontakt z ojcem, bo chyba potrzebowałem męskiej ręki bardziej niż czegokolwiek na świecie.

Chociaż nie – może nie tyle męskiej ręki, co ludzkiego zrozumienia i strefy bez oceniania w towarzystwie kogoś dorosłego.

- Mój brat i jego żona wczoraj uprawiali seks w tej pościeli, ale jestem zbyt wyjebany, żeby mnie to obchodziło – palnąłem kładąc się prosto w poduszki.

- My wczoraj mizialiśmy się w ich salonie, więc w jakimś stopniu to się równoważy. – Mike położył się koło mnie i najwidoczniej dopiero wtedy zaczęło do niego docierać, co się działo poprzedniej nocy. Aż się uśmiechnął leżąc na plecach. Odruchowo dotknął swoich wciąż pulsujących, zaczerwienionych ust.

- Dobrze, ale nie było... Penetracji - zacząłem się śmiać z tego słowa, bo byłem zmęczony okej?! Jestem czasem mentalnym dwunastolatkiem. Mike zerknął na mnie z politowaniem. - Penetracja... Śmieszne słowo, ha ha... - Machnąłem ręką, bo nie złapał, że próbuję rozładować napięcie. - No ale, wybacz za to przesłuchanie, niezręcznie huh? Tak właśnie wygląda życie z Hemmingsami. – Mogłem jeszcze dodać „przyzwyczajaj się", ale do tego stopnia walnięty nie byłem.

- Było... Zabawnie. - Wzruszył ramionami – Nie wiem, doświadczyłem czegoś takiego pierwszy raz.

- Ja też, ale to było całkiem pozytywne. Ben jest fajny... - Zerknąłem na Michaela z dołu zastanawiając się czy w sumie... Moglibyśmy pocałować się jeszcze raz. Niby umawialiśmy się tylko na noc, ale już złamaliśmy zasady i robiliśmy to o świcie.

- Lubię twoich braci, mówiłem ci już. – Mike się przeciągnął, a potem... Wciągnął mnie na siebie. – No chodź tu – mruknął.

Znowu poczułem motylki w brzuchu, dlatego również mruknąłem z zadowolenia, wtulając się w niego bardziej. Od samego, niskiego głosu Michaela można było się zakochać, naprawdę...

- Ale... Ale pójdziemy spać? – zapytałem z lekką nadzieją, bo z całą miłością, ale oczy same mi się zamykały.

- Chociaż na godzinkę... - Chłopak ujął moje policzki w dłonie i zaczął się we mnie wpatrywać, z chwili na chwilę coraz bardziej się czerwieniąc. Nie mogłem powstrzymać szczerego uśmiechu, gdy złożył lekki pocałunek na moim czole.

- Rumienisz się, miło... - Pogłaskałem jego policzek, a potem cmoknąłem go w nos.

Zamiast myśleć o uczuciach, po prostu przeżywałem te uczucia, wręcz się w nich pławiąc.

- Wcale się nie rumienię, to ty się rumienisz. – Zmarszczył nos i potrącił nim mój nos. - Jesteś jak taki mały, czerwony pomidorek koktajlowy. - I znów cmok, a potem po prostu lekko musnął moje usta, a że byłem na nim, to gdy się poruszył, lekko trącił kolanem między moimi nogami. Nie złośliwie, bardzo seksownie...

- To też był przypadek? – Oboje wiedzieliśmy o czym mówię, już nie byłem taki niepewny jak na początku... Ta noc nas... Zbliżyła.

- Jezus wiesz, że tak? - powiedział taki bardziej pobudzony i przestał mnie całować, teraz głaszcząc moje policzki. - Wierz mi bądź nie, ale chciałem po prostu chwycić dzieciaka no i.... Chwyciłem mężczyznę. – Okej... Michael chyba pierwszy raz mnie tak nazwał.

- Ach tak? – Uniosłem jedną brew. – Kurde, za zwyczaj jestem młodym, albo gówniarzem, fajnie awansować... - Przymknąłem oczy dając mu się głaskać. - Te malinki aż tak źle wyglądają? – Musiałem na moment wstrzymać oddech, bo on ponownie poruszył się pode mną, dlatego poczułem, że mimo zmęczenia... Zaczynam się podniecać. I co teraz?

Michael zdjął mnie z siebie tak żeby było nam wygodniej chociaż trochę pospać i tak na będąc na boku znów odchylił moją brodę, by mieć dostęp do szyi. Przeszedł mnie dreszcz.

- Luke, naprawdę, nigdy cię aż tak dotkliwie chyba nawet nie pobiłem. – Głaskał delikatnie te miejsca. - No cóż... Nie ukrywajmy, że w nocy było dość... Namiętnie momentami. - Zrobił znaczącą minę i się na moment zamyślił po czym znizył głos do szeptu. - Poza tym halo... Nie chciałbym całować dziecka, całuję mężczyznę...

Uśmiechnąłem się błogo na samo wspomnienie tej nocy.

- Więc jednym słowem... Poniosło cię. - Wystawiłem do niego język, bo ja byłem dzielny i udało mi się zrobić tylko jedną. Co prawda taką jebitną ale wciąż. Ja zaś wyglądałem jak ofiara przemocy domowej, czym mógłbym się stać, gdyby Liz mnie takiego zobaczyła.

- To nie była moja wina okej? - próbował się tłumaczyć. Znowu położył dłoń na mojej tali, a potem wysunął ją pod koszulkę i zaczął drapać mnie po plecach, tak jak robił to wcześniej. - Po prostu... Ty...

Byłem wtedy taki podatny na jego słowa, na jego gesty... Byłem w stanie zrobić dla Michaela wszystko.

- Po prostu ja... - zamknąłem oczy i dałem się głaskać. Położyłem się ładnie na podusi, na brzuchu żeby Mike mógł mi tak przyjemnie robić. - Pośpijmy trochę jeśli mamy dziś żyć. Ale widzę, że ty jesteś już pełny energii, a podobno to ja jestem tu Reptalianinem.

- Wal się, konfrontacja z Benem mnie trochę zdezorientowała. - Leżał na boku na tej samej podusi i nie zaprzestał głaskania mnie po plecach, aż w jednej chwili... Położył dłoń na moim tyłku i tam już ją zostawił.

Otworzyłem jedno oko, by móc na niego spojrzeć. Nie miałem nic przeciwko, jego ręka w sumie całkiem tam pasowała.

- Taa, kochany Ben – szepnąłem.

- O czym on mówił? – Przeniósł palce na moje udo, a że oboje wciąż spaliśmy... W bokserkach Michaela to było... No było. – Co mu nagadałeś jak byłeś dzieckiem?

- Sam nie wiem, różne rzeczy zapewne... Nie wiem o co dokładnie może mu chodzić, jest też opcja że pomylił mnie z Jackiem. No i hej... Teraz jestem mężczyzną. – Obróciłem się znów na plecy, a ręką Michaela wciąż pozostała na moim udzie, przez co zdecydowanie trochę się podnieciłem.

Michael uśmiechnął się złośliwie i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym ścisnął moją skórę, znów tak fajnie i seksownie i jeszcze raz trochę się do mnie przybliżył.

- Nie łap mnie wciąż za słówka, bo ja złapie za co innego - powiedział znaczącym, niskim tonem.

- Nic nowego... - odpowiedziałem mu takim samym tonem, patrząc na niego wyzywająco. Kiedy Mike mówił w ten sposób... to na mnie tak działało, do tego ten gest... Zdecydowanie krew napłynęła do mojej męskości.

Swoją drogą byłem ciekawy, czy Michael by mnie tam dotknął, nie przypadkiem tak jak dziś już mu się udało.

Chłopak aż uchylił usta w lekkim szoku, bo on się ze mną droczył i mnie podpuszczał, a że lubił wyzwania, mając na ustach wciąż ten uśmieszek, posunął dłonią po mojej nodze, po materiale moich/swoich bokserek, po moim brzuchu, aż w końcu ułożył rękę na wybrzuszeniu w mojej bieliźnie. I to nie tak, że po prostu ją położył. Skąd. On ścisnął moją męskość przez materiał, co miało już coś wspólnego z seksualnym masowaniem tego miejsca.

Aż wstrzymałem oddech i odchyliłem głowę. Ten dotyk był inny kiedy ktoś to robił, oczywiście zrobiło mi się tak dobrze... Cicho mruknąłem. Mnie wczoraj wystarczyły pocałunki, także teraz szczególnie... Miałem wrażenie, że zaraz eksploduję. Byłem jednak trochę zaskoczony tym, że Mike w to poszedł, ale cóż... Cóż...

- Wiesz... Nie jestem w stanie teraz stwierdzić czy uwielbiam ten twój uśmieszek czy mam ochotę ci przez niego przywalić.

Uśmiechnął się aż trochę szerzej ale nie przestawał. Widział do czego doprowadza i chyba bardzo mu się to podobało.

- Zrób cokolwiek, chociaż teraz... Dosłownie czuję na dłoni że ci dobrze... - Włożył w to trochę serca. Mimo, że przez materiał, ściskał mój problem i puszczał, a potem bardzo powoli poruszał w górę i w dół.

Ostatecznie Mike zrobił najbardziej złośliwą rzecz na świecie. Po prostu zabrał rękę, tak wymownie unosząc ja do góry, jakby on nigdy nic.

- Nie masz serca, wiesz o tym? – Ten wyrzut w moim głosie i wzroku powinien zostać viralem, bo prawie odpłynąłem, ale kurde no, mimo wszystko miałem takie coś w sobie, że zdołałem się powstrzymać, chociaż w pierwszej chwili chciałem kontynuować tę zabawę. Aż sięgnąłem po jego rękę z zamiarem położenia jej na poprzednim miejscu, ale zamiast tego złączyłem nasze palce. - Całkowity brak litości... Zemszczę się. - Próbowałem wybić sobie z głowy to, jak dobrze mi przed chwilą było... Mój penis domagał się więcej miłości...

Michael uśmiechnął się pod nosem złośliwie, a potem pogłaskał moje knykcie, zaplątując nogi o moje nogi. Mieliśmy tylko koszulki i bokserki, więc to był chociaż delikatny kontakt cielesny... Zawsze coś.

Kiedy ja się stałem taki niewyżyty?!

- Dlaczego nie mam serca, hm?

Przewróciłem oczami i wystawiłem mu język, bo Mike w tamtym momencie doskonale wiedział co mam na myśli, pffff... Postanowiłem udawać dumnego i odpuściłem sobie mówienie tego na głos, bo jednak to nie jest tak, że w ciągu tej jednej nocy zamieniłem się w największego geja na świecie z podejściem "o yaaas penis". No wiecie co mam na myśli. To nie było queer as folk, tylko moje życie.

Zabrałem rękę i pogłaskałem go tylko po ramieniu, bo nawet jeśli mnie trochę dezorientował, wciąż chciałem być z nim blisko.

Mike wciąż patrzył mi w oczy i sam dawał się głaskać. Wyglądał jakby szukał pretekstu, żeby znowu jego ręka znalazła się... tam bliżej i jakoś tak wyszło że przysunął się do mnie, kładąc ponownie dłoń na moim udzie. Ścisnął je lekko. Wiedział że to lubię. A nawet bardzo lubię. W tak krótkim czasie nauczył się różnych moich reakcji, na różne bodźce.

Oboje – uczyliśmy się siebie nawzajem.

- Mieliśmy iść spać, pamiętasz? – W sumie przestałem być zmęczony, zrobiłem się bardziej roznamiętniony, dlatego oddychając trochę ciężej, położyłem palce na jego boku.

- Czujesz się śpiący? – Powstrzymałem jęk, gdy znów ścisnął moją męskość przez bokserki. Poruszyłem się trochę pod nim, jakbym próbował się zwinąć.

- To mnie chyba pobudziło – wymruczałem.

- Co czujesz teraz? – szepnął praktycznie do mojego ucha, a ja uchyliłem usta, próbując ścisnąć mięśnie w brzuchu, by okiełznać w jakimś sensie to nagłe podniecenie, które nigdy nie było we mnie aż tak silne.

- A co mogę czuć? – wysapałem wręcz do jego ucha i aż przygryzłem wargę, bo miał tak dopasowane ruchy, chociaż wciąż robił to przez bieliznę, więc jakie musiał mieć zdolności już całkiem na serio?

Wreszcie Michael posunął ręką wyżej, odrobinę zahaczając o gumkę moich majtek. Przy okazji znów, tak jak w hotelu, masował moje podbrzusze.

- Mogę? - zapytał szeptem. - Chcę ci pomóc...

- Mhm... - na więcej nie było mnie stać.

Odsunął moje bokserki praktycznie do kolan, jednak odczułem zimno tylko przez chwilę. Kiedy ujął w dłoń moją męskość, chwyciłem chłopaka za kark, a gdy poruszył nim, tak jak robiłem to ja, gdy się masturbowałem – w górę i w dół, aż zacisnąłem powieki, bo to było tak niesamowite i nie do opisania...

- Michael...

- A teraz cichutko, bez głośnych jęków...

- Nic ci nie obiecuję.

Chłopak zaczął całować moją żuchwę, wciąż dopasowując swoje gesty, do pracy swojej dłoni. Dusiłem westchnienia, a on schodził ze swoimi mokrymi śladami coraz niżej po mojej klatce piersiowej, przy okazji podwijając moją koszulkę.

Byłem cały czerwony, miałem szum w głowie i zastanawiałem się jak unormować oddech, bo czując jak słodkie usta Michaela, którymi wręcz rozkoszowałem się w nocy, oplatają się wokół mojego penisa, musiałem aż ugryźć poduszkę, bo chciałem krzyczeć z przyjemności.

- Ja nie dam rady, ja zacznę wrzeszczeć – wystękałem, a on podał mi swoją dłoń, delikatnie oblizując moją męskość.

- Jakby co gryź mnie w palce.

- Okej...

Oddychałem szybko, on sam mruknął parokrotnie. Nie mogłem już wytrzymać, bawiłem się jego ręką, ale zamiast go ugryźć, zacząłem... Cholera... powtarzać to co on robił ustami, na jego palcach...

Michael cicho westchnął, a ja aż otworzyłem oczy szerzej czując, że zaraz... Spadnę. Dosłownie to było uczucie spadania, ale takiego przyjemnego spadania, gdy masz świadomość, że upadniesz na bardzo miękkie podłoże. Jedną ręką wciąż trzymałem nadgarstek chłopaka, a drugą pociągnąłem go za włosy.

Łóżko zaskrzypiało trochę, ponieważ podniosłem biodra, czując na przyrodzeniu strukturę podniebienia Michaela, chłopak odsunął się tylko trochę, wciąż mając mnie w buzi, a potem ja czułem się wypompowany z sił, a on... Przełknął moją spermę.

- Ja pierdolę – wyszeptałem nie mogąc się nawet ruszyć.

- Nie. – Chłopak wrócił na miejsce obok mnie, przecierając kąciki ust. – Ja pierdolę. – Zrobił znaczącą minę, na co nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

Spaliśmy potem jak dzieci do późnego popołudnia. 

*

Jeżeli nie przeczytaliście "scenki", to powiem wam tyle, że Mike drutował, bo ta informacja jest ważna xd 

No ale, jak tam co tam? Widzicie, że te rozdziały są długie, dlatego napisanie ich zazwyczaj zajmuje mi sto lat.

Oczywiście w supporcie z Karo.

I ej, nie bójcie się, że to teraz będzie ff o jebanku, po prostu... Poczekajcie na ciąg dalszy, bo będzie trochę śmiesznie i trochę przykro nawet. 

Mam już jedną scenę, na której pisząc ją płakałyśmy z karo jak bobry chlip.

All the love x 

Continue Reading