Bohun sadly ever after?

Od mania2610

37.3K 1.9K 1.3K

Witajcie u podwalin Uniwersum Bohuna. Co wydarzyło się niecałe ćwierć wieku po Kozackiej Brance?. Przekonacie... Viac

PRO TIP OD AUTORKI
Ogłoszenie spoilerowe
Przedprolog
Prolog
Rozdział 1. Stare kozackie znajomości
Rozdział 2. Narzeczona dla pułkownika
Rozdział 3. Pożegnanie z chutorem
Rozdział 4. Co słychać u Krzywonosów?
Rozdział 5. Wizyta pułkownika
Rozdział 6. Czas nam do Lwowa
Rozdział 7. Tylko we Lwowie!
Rozdział 8. Pułkownikowskie rozterki duszy
Rozdział 9. Rzędzian wraca na scenę
Rozdział 10. W Kijowie
Rozdział 11.Rozmowy przedślubne
Rozdział 12. Pułkownikowski ślub
Rozdział 13. Nowożeńcy w podróży
Rozdział 14. Pani na Rozłogach
Rozdział 15. Duchy przeszłości z basałykami
Rozdział 16. Niebezpieczny powrót
Rozdział 17. Ranny pułkownik
Rozdział 18. Powrót do zdrowia
Rozdział 19. Ozdrawianie
Rozdział 20. Hej wesele!
Rozdział 21. Starzy znajomi
Rozdział 22. Zmiany zmiany
Rozdział 23. Koński targ
Rozdział 24. W Czechryniu
Rozdział 25. Kaziu Kaziu Kaziu, zakochałeś się
Rozdział 26. Rarogowe powroty
Rozdział 27. Uczta
Rozdział 28. Wizyta u wujostwa
Rozdział 29. Anioł zemsty
Rozdział 31. Sasza rusza w drogę
Rozdział 32 Odsiecz
Rozdział 33. Sasza i ratunek
Rozdział 34. Ucieczka
Rozdział 35 - i to by było na tyle
Estetyki na kuniec

Rozdział 30. Początki porwania

698 38 40
Od mania2610

Słońce prażyło niemiłosiernie, uprzykrzając przeprawę pasażerom małego rzecznego promu. Stary chłop, opierający się o kostur, z zaciekawieniem przypatrywał się kołysce, która razem z nim przeprawiała się przez spokojnie wody Igulca*. Dziwiło go, że mimo straszliwego gorąca, postać leżąca bez ducha w kolasce, jest tam całkiem zakryta, pod cienkim pledem, twarz zaś spowijały bandaże. Starzec dziwował się, co to też musiało się stać, że ktoś tak kogoś poharatał. Powściągał jednak swą ciekawość, bowiem trzech mężczyzn pilnujących kolaski nie przedstawiało sobą chęci do konwersacji. Dziwienie czujni, oglądali się po okolicy, wypatrując wszędzie zagrożenia. Starzec pomyślał, że pewno w jakiejś utarczce brali udział, dlatego tacy czujni, lecz jednocześnie rósł w nim pewien dziwny niepokój, że oto oni byli prowodyrami tego zatargu.

Gdy tylko prom przybił do piaszczystego brzegu Igulca, mężczyźni zebrali się szybko i z kopyta ruszyli drogą, wiodąc za sobą kołyskę. Było w nich coś tak złowrogiego, iż ich obraz został w starcu jeszcze przez wiele tygodni. O ile większe by było wrażenie starca, gdyby wiedział, że miast rannego, wiedli oni ze sobą brankę.

Anastazja obudziła się zlana potem ułożona na śmierdzącym sienniku, nie wiedziała gdzie i dlaczego tu jest, lecz wiedziała jedno. Osłabła sięgnęła po znajdujące się w pobliżu wiadro i poddała się atakowi straszliwych torsji. Nie przyniosły jej one jednak ulgi, znać, że nie miała nic w ustach od wielu dni. Rozejrzała się dookoła, próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Prawda, która nań czekała, uderzyła weń ze straszliwą siłą. Łapiąc nerwowo powietrze, usiłowała powstrzymać się od przypływu dalszych torsji.

Nie bez przyczyny widziała w oczach swojego męża zaniepokojenie, gdy wspominał jej o okolicznościach swego postrzału, kiedy to zimą powracał do zdrowia. Oto bowiem jego niepokoje się spełniły i stary Sulima powziął na nich swą zemstę. Nie wiedzieć jakim cudem dowiedział się o tym, iż Anastazja podróżuje bez męża i postanowił to wykorzystać.

I tak oto jest tutaj, w tym szałasie, gdzieś w lesie, zapewne pilnie strzeżona przez swego oprawcę. Wszystko poczęło do niej wracać ze zdwojoną siłą, zastrzelenie biednego Eliaszeńki i ten okropny pościg.

Znać, że jej strażnicy posłyszeli, iż się ocknęła, oto bowiem liche, sklecone z byle jakich desek drzwi szałasu otworzyły się i stanął w nich stary Sulima. Wszedł do szałasu zasłaniając całym swym ciałem wejście i rzekł:

— Witam panią pułkownikową, smacznie się spało? — powiedział starzec uśmiechając się złowrogo. — Bardzom rad, żem cię z drogi zabrał, od dawna chciałem cię ja porwać, boś mi potrzebna, a tak to nie musiałem Rozłóg na proch zetrzeć, ale i na to czas przyjdzie.

Anastazja nie rzekła mu nic patrząc nań jedynie z wielką nienawiścią. Mężczyzna zdawał się nie robić nic sobie z jej spojrzeń, tak więc kontynuował swój wywód.

 — Potrzebnaś mi, ptaszyno, co bym twojego męża mógł złapać jak ptaka do klatki. Kilka tygodni mu zajmie, zanim nas tu znajdzie, ale pewnikiem tak się stanie, bo ten suczy pomiot szukać potrafi. Tedy będziesz swobodnie patrzeć, jak się z nim rozprawuję i zniewalam, potem zaś zawiezie się ciebie z powrotem do Rozłóg, gdzie trochę się pobawimy, zabierając co trzeba, ty zaś zostaniesz pięknie na paliku, pilnując jak wszystko będzie płonąć. A on będzie na to patrzył i patrzył, aż mu oczka wykolę i w końcu kaniami rozedrę, Nigdym niewiasty na pal nie wbijał, tedym ciekawym na eksperymenta.

Po ostatnich słowach powtórnie uśmiechnął się złowieszczo i zostawił Anastazję samą. Ta zaś przerażona myślała o tym, co właśnie dane jej było usłyszeć.

Po chwili wszedł do chaty człowiek z kawałkiem chleba i bukłakiem wody. Anastazja bezwiednie przyjęła jadło i usiadłszy na sienniku poczęła jeść. W innych okolicznościach zapewne spróbowałby podejść porywaczy, udając, że chce się zagłodzić, teraz zaś nie miała zamiaru tego zrobić, wiedziała bowiem, że nie tylko swoje życie ma teraz we własnych rękach.

Mimo że bardzo chciała jeść, jadło, gdy tylko trafiało do żołądka od razu się cofało, i działo się tak przez dwa dni, od kiedy się ocknęła. Już wcześniej Anastazja doświadczyła torsji, które były oznaką rosnącego w niej nowego życia, teraz jednak nasiliły się one straszliwe, zapewne na skutek sytuacji, w której się znalazła. Owa niemoc przerażała jej porywaczy, myśleli oni bowiem, że musi ona zapewne być bardzo chora, Sulimie zależało na tym, by żyła. Trzeciego dnia jej pobytu w szałasie, powiedział więc do jednego ze swych ludzi:

— Pójdź, no, po zielarkę, bo nam dziewka sczeźnie i nie będzie z niej żadnego pożytku.

Po kilku godzinach pod szałas wraz z leczniczym węzełkiem trafiła zielarka. Sulima niespodziewanie przytknął jej nóż do gardła i wyszeptał:

— Ani słowa, babo, kogo tam zobaczysz.

Niemłoda już kobieta zlękła się znacznie i weszła do małego szałasu. Światła było tu niewiele, ale i na tyle dobrze, by mogła ujrzeć skuloną na sienniku młodą kobietę w prostej, acz dostatniej szacie. Ta zlękła się najpierw ujrzawszy, że ktoś wszedł do szałasu, złagodniała w obliczu widząc, iż stoi przed nią niewiasta, niewątpliwie będąca zielarką. Poniosła się z posłania i usiadła. Wiedźma podeszła do niej bacznie się przypatrując. Coś dziwnego było w jej zielonych jak mech oczach, zaskoczona dotknęła twarzy dziewczyny, jakby dotykała ducha, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Gładząc policzek Anastazji, zapytała szeptem:

— Imię ojca?

Anastazję zdziwiło owo dziwne pytanie, jednak odpowiedziała ledwie słyszalnie:

— Było mu Jarema.

Wiedźma przywarła do młodej kobiety w dziwnym uścisku i szepnęła jej do ucha:

 — Dziecko, jakaś ty do niej podobna, Nie martw się, jutro po wuja syna poślę, jak tylko uda, że na targ jedzie. Czemuś ty tutaj, ja nie wiem, ale długo się nie ostaniesz. Nie ryzykuj zbytnio, ale jakby ci przyszło uciekać, to pierwsza sadyba jest pięć stajań na północ stąd.

Oderwała się po tych słowach od młodej kobiety i przyjrzała się jej badawczo, po czym rzekła:

— Wiem ja, co ci jest i dam ci zioła na mdłości, ale temu tam na zewnątrz powiem, żeś zaraźliwie chora.

Kobieta podniosła się i podała Anastazji woreczek z proszkiem oraz mały nożyk, który pospiesznie obie schowały w jej odzieży. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń pożegnała się z dziewką, która rozpoznała już w niej znaną z opowieści wuja, jego starą znajomą Bognę.

Anastazja nie wiedziała, jak szybko jej bliscy dowiedzieli się o jej zaginięciu, jednak na jej szczęście w nieszczęściu stało się to dość szybko. Oto bowiem dzięki boskiej opatrzności postrzał starego Eliaszeńki nie był śmiertelny, kula zahaczyła jedynie o jego skroń. Rana krwawiła strasznie, lecz starca udało się odratować. Znaleźli go dwaj chłopi wracający z targu i znalazłszy starca na koźle, czym prędzej opatrzyli i ułożywszy na swym wozie zawiedli do domu. Ten ocknął się, gdy zmieniano mu opatrunek na coś bardziej nadającego się do opatrywania ran i, w straszliwym szoku osłabły, szeptał niczym pacierze:

 — Nieszczęście, moja pani nieszczęście, pułkownika wołać, pułkownika, do Krzywonosów pojechać, nieszczęście.

Jako że chłopi znali rodzinę Krzywonosów, w mgnieniu oka połączyli ze sobą fakty. Już późnym wieczorem tego samego dnia, gdy tylko straszliwa wieść dosięgła chutoru Iwana Krzywonosa, młody Daniło wyruszył szukać Bohuna.

Znalazł go po dniach pięciu, wpadając nań na trakcie na spienionym koniu, sam będący w straszliwym nieładzie. Od razu, gdy tylko chłopak rzucił się doń z konia, ten z przerażeniem, rozpoznając w nim kuzyna swej żony, dopadł go pytać, co też się też stało.

Młodzieniec zdyszany zdołał jedynie wykrztusić:

— Eliaszeńko postrzelon, Anastazja porwana, Sulima nie wiadomo skąd.

Najdłużej służący u boku Bohuna ludzie nie pamiętali, czy kiedykolwiek widzieli go w takim gniewie jak teraz. Z ogniem w oczach rzucił jasne rozkazy swym ludziom i sam pognał do Krzywonosów, aby obaczyć swego starego sługę i dokładnie wywiedzieć się co zaszło.

Gdy dojechał na miejsce konie i jego ludzi były tak zjechane, że dawać by się mogło, iż za chwile padną wszystkie razem. W chutorze znalazł tylko Olgę z synową i młodszymi dziećmi, które opiekowały się przywiezionym do nich Eliaszeńką. Bohun naprędce wypytał swego słabego, tonącego w rozpaczy sługę, o to, co zaszło. Pocieszył biedaka, że to nie jego wina, że wzięli ich z zaskoczenia, co też zapewne było prawdą. Rozmówił się z domownikami i otrzymawszy świeżego konia, wskoczył bez spoczynku na jego grzbiet. Prędko też do jego kulbaki podeszła pogrążona w rozpaczy Olga i rzekła:

— Spiesz się, mój drogi, tu nie o nią jedną tylko chodzi.

Pułkownik w mgnieniu oka pojął ciężar słów kobiety i nie bacząc na nic, spiął konia i ruszył w drogę zostawiając za sobą kurz i żegnającą go znakiem krzyża matkę.

*Igulec- rzeka na Ukrainie, co mi podpasywała geograficznie na potrzeby wątku z przeprawą.


Pokračovať v čítaní

You'll Also Like

12.5K 385 11
A co gdyby Vince miał wpadke w wieku 18 lat? Co gdyby urodziła mu sie córeczka o imieniu Hailie? historia w pełni zmyślona tylko postacie są z pierwo...
21K 154 7
NSFW KONTENT 18+ Oświadczenie: Zgoda na tłumaczenie od autorki została udzielona
4.5K 505 7
❝ Dorosłość przychodzi nagle i nie patrzy, czy jesteś przygotowany. ❞ W Berk zaczęło być dobrze. Spokój i radość pląsają krętymi drogami wysp...
Rodzina Monet Od Moneciara213769

Historická beletria

164K 4.7K 65
A co gdyby Hailie była połączeniem Vincenta i Tonego? A co gdyby lubiła motory, sporty i wyrażała sie elokwętnie? Kto był by jej ulubionym bratem? To...