'' Miłość przetrwa... Wszystk...

By _YOI2512_

74K 6.2K 7.6K

Minęło wiele lat od ukończenia szkoły, a marzenia Deku się spełniają. Bycie bohaterem nie jest jednak tak pro... More

JEDEN
DWA
TRZY
CZTERY
PIĘĆ
SZEŚĆ
SIEDEM
OSIEM
DZIEWIĘĆ
DZIESIĘĆ
JEDENAŚCIE
DWANAŚCIE
TRZYNAŚCIE
CZTERNAŚCIE
PIĘTNAŚCIE
SZESNAŚCIE
SIEDEMNAŚCIE
OSIEMNAŚCIE
DZIEWIĘTNAŚCIE
DWADZIEŚCIA
DWADZIEŚCIA JEDEN
DWADZIEŚCIA TRZY
DWADZIEŚCIA CZTERY
DODATEK 1
DODATEK 2 [18+]
DODATEK 3
DODATEK 4 [18+]

DWADZIEŚCIA DWA

1.6K 147 770
By _YOI2512_

Midoriyi ciężko było odpoczywać po wizycie, którą złożył u swoich przyjaciół. Siedzieli do późna, przez pół czasu milcząc, a przez drugie pół rozmawiając o nieistotnych rzeczach, ale dla zielonowłosego liczył się fakt, że byli razem, zdrowi oraz bezpieczni. Shoto dodatkowo uparł się na to, że teraz go nie zostawi. Nieważne, jak bardzo się starał ani jakich argumentów nie użyłby Deku. Todoroki nie zamierzał opuścić dziś szpitala.

Poza tym, Izuku i tak nie mógł zmrużyć oka, przez co zdecydował się na coś, do czego zmusiła go zżerająca ciekawość... Na rozmowę.

- Mogę cię spytać o to, co się wtedy stało? - mruknął słabo, spoglądając z nadzieją na czerwonowłosego, który przysypiał powoli na na krześle, oparty o metalową ramę szpitalnego łóżka.

Lekarze dali Symbolowi Pokoju szansę na wypis najwcześniej trzydziestego pierwszego grudnia, więc musiał on przemęczyć się tu jeszcze kilka dni. Zamierzał jednak odesłać już jutro ukochanego do Satoshiego, czy choćby jakiegokolwiek hotelu, byleby nie musiał spędzać kolejnej nocy na niewygodnym krześle.

- O co dokładnie? - odpowiedział pytaniem białowłosy, otwierając nieco szerzej dwukolorowe oczy, które zakrywał wachlarz ciemnych rzęs.

- O Eido... - westchnął cicho zielonowłosy, a Todoroki zmarszczył lekko brwi i podniósł się do zwykłej pozycji siedzącej. Jedynie jego ręka pozostała na metalowej ramie, a palcami zaczął cicho w nią stukać.

- Izuku... - zaczął w typowy dla siebie sposób, gdy wyraźnie nie miał ochoty na rozmowę.

- Kłamałeś, prawda? - szepnął z bólem Deku, czując pojawiającą się w nim złość. Może i znowu otarł się o śmierć, a Shoto wolał, by wydobrzał, a nie przejmował się kolejnymi problemami, jednak to nie zmienia faktu, że piegowaty poczuł się okropnie oszukany. Sprawa była w końcu ważna.

- Nie... - odparł zdziwiony jego pewnością w głosie Todoroki, jednak po otrzymaniu od Midoriyi zniecierpliwionego spojrzenia, cicho westchnął - Dobrze, może trochę... - przyznał, spuszczając wzrok i zaciskając dłoń w pięść.

- Czyli on... Nadal jest na wolności? - spytał tym razem z nutką strachu w głosie, na co Shoto szybko zaczął zaprzeczać.

- Nie, nie... Tylko że... - znowu urwał swoją wypowiedź, układając w głowie sensowną historię, na którą zasługiwał Izuku. Szczerze, sam wiele nie pamiętał - Nie został złapany, gdy chciał uciec z miasta, wymyśliłem to na szybko, bo tak naprawdę, to... - powiedział niepewnie, spotykając znowu nieugiętym wyrazem twarzy bohatera.

- Co się stało?

*

Dwa dni wcześniej

- Todoroki! - wśród zgiełku, jaki wywoływały syreny alarmowe, głosy setek ludzi i szum wody oraz śmigłowców, rozległ się ten jeden, bardzo pewny i głośny krzyk Hitoshiego, który jak burza wpadł do jednego z prowizorycznych namiotów stworzonych na szybko przez służby.

Opierał się on na jednej z furgonetek policyjnych i skrywał pod sobą jeszcze kilku zmarzniętych policjantów, którzy ratowali się gorącą kawą z pobliskiej całodobowej knajpy. Wśród nich znajdował się niewzruszony Shoto, który od niechcenia przyjął wręczony mu kubek i w ciszy obserwował pracę policjantów, a raczej ich bezczynność. Nie mogli robić wiele, prócz pilnowania, by nikt nieuprawniony nie dostał się na teren objęty szczególnym zagrożeniem i to właśnie wśród nich skrył się z przymusu bohater numer dwa. Siedział on na składanym krzesełku, zawinięty kocem termicznym i z niesmakującą mu ani trochę kawą w ręce, wgapiając się pusto przed siebie. Tak naprawdę ukrywał się przed koszmarnymi dziennikarzami, a nie paskudną pogodą.

Dopiero żywy krzyk fioletowowłosego bohatera wyrwał go z pewnego transu i przywrócił do rzeczywistości. Shinso, który zadyszany znalazł się w środku, sprawił, że oczy wszystkich skierowały się momentalnie na niego. Hitoshi jednak stanowczo zaznaczył już, że przynosił nowe informacje do Todorokiego, na którego skierował swój dziwnie skrępowany wzrok.

- Znaleźli ich - powiedział szybko, zaraz po zaczerpnięciu głębokiego oddechu, a Shoto natychmiast poderwał się na nogi. Zrzucił z siebie koc, którego i tak nie potrzebował oraz odstawił niedbale na krzesło kubek kawy, która zachwiała się niebezpiecznie, jednak nie rozlała. Posłał fioletowowłosemu spojrzenie, które wyrażało wiele uczuć, w tym głównie wdzięczność, strach oraz determinację.

- Gdzie? - spytał szybko, podchodząc do mężczyzny i nie zakładając nawet, że mogłoby się stać im coś złego. W końcu Shinso powiedział tylko, że ich znaleźli...

Ale czy żywych?

Shoto w tej chwili pragnął jedynie zobaczyć ukochanego. Nawet okropnie poobijanego, ubrudzonego krwią i błotem...

Byleby oddychającego.

Czerwonowłosy szybko przemierzał drogę, jaka dzieliła ich od namiotu do zawalonego mostu. Zauważył wtedy, że kilkunastu policjantów głośno się przekrzykiwało, a ludzie zaczęli się rozchodzić, tworząc ogromną wolną przestrzeń. Szybko pojął, dlaczego.

Na niebie pojawił się biało-czerwony helikopter, który stopniowo obniżał się na stworzony w pośpiechu pusty plac. Todoroki nie potrzebował nawet wyjaśnień Hitoshiego. Zrozumiał dobrze, że to właśnie tam znajdował się Midoriya oraz Bakugo i z każdą minuta czuł, że jego wnętrzności się kurczą.

Kiedy śmigłowiec wreszcie wylądował, robiąc przy tym sporo szumu i wiatru, natychmiast wyskoczyli z niego ratownicy, a zaraz po nich kolejni, wyciągając z niego kogoś na noszach. Todoroki miał wrażenie, że jego nogi zmieniły się w watę, kiedy rozpoznał zieloną czuprynę. Nawet nie kontrolował momentu, w którym chciał wyrwać się do przodu. Zatrzymał go jednak gwałtownie Shinso, który mimo jego oporu, nie pozwolił mu wyjść z tłumu.

- Jest już bezpieczny. Musimy zająć się czymś innym - mówił z naciskiem i pełnym przekonaniem, że postępuje dobrze, przytrzymując roztargnionego bohatera, który przez jego słowa znieruchomiał i otworzył szerzej oczy, racząc go wściekłym spojrzeniem.

- Niby czym? Co jest ważniejsze od niego?! - prychnął ze złością w głosie, a Hitoshi zignorował jego słowa, które jednoznacznie po raz kolejny utwierdzały go bardziej w przekonaniu, że Shoto i Deku mogą nie być jedynie przyjaciółmi... Postanowił jednak zatrzymać to dla siebie i zachować spokój, choć sam odczuwał ogromną presję.

- Trzeba się pospieszyć. Dostałem właśnie ważne zadanie od Satoshiego. Jedziemy - rzucił jasno i wyraźnie, po czym nie czekając na zgodę mężczyzny, sam siłą pociągnął go do swojego auta. Nie zauważył sprzeciwu z jego strony, więc też szybko wypuścił go, a Todoroki już sam z posępną postawą szedł za nim. Co chwila obracał się do tyłu, jednak przez zebrany tam tłum nie mógł niczego dostrzec. Na szczęście, dziennikarze mu odpuścili i widząc poważne miny dwójki bohaterów, schodzili im posłusznie z drogi, zainteresowani bardziej tym, co dzieje się przy moście.

Kiedy znaleźli się w niewiele cieplejszym od warunków na zewnątrz aucie, Todoroki trzasnął głośno drzwiami i spojrzał na Hitoshiego z wyrzutem oraz gniewem.

- Co? Czego chce Satoshi? - warknął chłodno, mając wrażenie, że postąpił bardzo źle, zostawiając Midoriyę w takiej chwili. Marzył o tym, żeby wreszcie go przeprosić i mocno przytulić.

Lecz teraz ta wizja wydawała mu się okropnie odległa i wręcz niemożliwa do spełnienia...

- Mamy zająć się Eido - na to zdanie nastawienie Todorokiego diametralnie się zmieniło. Jego źrenice się powiększyły, ponieważ został wyraźnie zaskoczony takim obrotem spraw.

- Przecież... Satoshi... Operacja i... - zaczął plątać się pogubiony Shoto, gdy Shinso uruchamiał silnik. Czerwonowłosy pamiętał jeszcze ostre przestrogi bruneta, który zabronił mu jasno walki.

- Rozkaz cofnięty. Mam informacje, że Eido został ranny. Przemieszcza się z zakładnikiem na północ. Możemy go złapać, jeśli tylko zgodzisz się mi pomóc. Nie ma nikogo, kto lepiej by sobie z tym poradził - westchnął z nutką błagalnego tonu w głosie, kierując na Shoto zniecierpliwiony wzrok - Poza tym pomyślałem, że chciałbyś... Nieważne - przerwał szybko niedokończoną myśl, a emocje Todorokiego zaczęły się zmieniać.

Teraz zaczęła przepełniać go szczera chęć zemsty.

Za każdą nieprzespaną noc, podczas których Midoriyę męczył koszmary.
Za każdą bliznę, jaką na jego ciele pozostawił Eido.
Oraz za każdą łzę, która wypłynęła przez tego potwora z jego pięknych zielonych oczu.

Żądał zemsty, nawet tej najokrutniejszej.
Shoto i tak wiedział dobrze, że przez większość ludzi jest spostrzegany jako złoczyńca. Przez to, wizja kolejnej plamy na swoim wizerunku, nie sprawiała już, że odczuwał z tego powodu jakikolwiek strach.

- Jedź - rzekł stanowczym tonem, przy tym jego z jego warg wydostał się biały obłok pary. Wyglądało to zupełnie tak, jakby właśnie jego dawne chłodne oblicze wydostało się z głębi jego ponownie pokrywającego się lodem serca.

Shinso od razu gwałtownie ruszył z pewnym zadowoleniem, wciskając przy tym ich obu w siedzenia i bez zwracania uwagi na panujące na drodze prawa oraz znaki drogowe, mknął w dobrze znanym kierunku, a nad ich głowami rozbrzmiewał głośny sygnał, przez który każdy zjeżdżał im z drogi.

Następne wydarzenia zapisały się w głowie Todorokiego jako krótkie urywki.

Znajdowali się na szerokiej drodze, gdzie wokół jechało mnóstwo innych aut, a wzrok Hitoshiego uporczywie utkwiony był w jednym pojeździe, który próbował im uciec.

Jechali tak szybko, że gwałtowne hamowanie przyprawiło czerwonowłosego o bliski zawał serca, bo pisk opon i syren alarmowych był przeraźliwy.

Zanim się obejrzał, Shinso wysiadł z auta, a przed nimi znajdował się okropny widok, dwóch zderzonych samochodów. Jednym z nim był ten, który ścigali.

Jednak zanim Hitoshi zdążył sprawdzić, czy poszkodowani przeżyli, Shoto zauważył, że dziwnie znieruchomiał, a w następnej chwili zginął się w pół, jakby coś okropnie go zabolało.

Todoroki zaczął uważnie się temu przyglądać, jednak nie miał pojęcia, co mogło mu się stać, dopiero gdy usłyszał z zewnątrz kobiecy pisk i obejrzał się za siebie, zrozumiał, że wpadł z fioletowowłosym w przemyślaną dobrze pułapkę.

Eido wyszedł z auta, które znajdowało się za tym, należącym do Shinso, a teraz stał, wpatrując się z wyższością w cierpiącego bohatera.

Wtedy białowłosy zrozumiał, że próbowali złapać złe auto oraz że musi to jak najszybciej przerwać. Kiedy wyszedł z pojazdu, zwrócił na siebie szybko uwagę zdezorientowanego blondyna, którego widok Todorokiego wyraźnie przeraził.

Shoto był wściekły. Nie dał nawet szansy, by Eido jakkolwiek zareagował, tylko targany emocjami, od razu zaatakował go swoją prawą stroną. Przed białowłosym pojawił się lód, tak zimny i ostry, jak w tej chwili on sam, a jego wróg nie miał już szansy na ucieczkę...

* * *

Po skończeniu przez Todorokiego historii, Izuku zamilkł na dłuższą chwilę i wbił zamyślony wzrok w pościel, która przykrywała go do pasa.

- Zabiłeś go? - to pytanie było rzucone tak obojętnie i rozeszło się echem po sali, że Todorokiego przeszedł dziwny dreszcz.

Deku wciąż odwracał wzrok, a z jego twarzy nie dało się odczytać żadnych emocji.

- Nie, ale został złapany... - odpowiedział cicho, a Midoriya poczuł nieopisaną ulgę.
Wolałby nawet, żeby Eido zdołał uciec, niż żeby jego chłopak stał się nie dość, że niedoszłym samobójcą, zdrajcą i przestępcą, to jeszcze mordercą...

- To stąd ten nowy opatrunek na twoim policzku... - westchnął piegowaty - Nie musiałeś się tak narażać - wypowiedział pierwszą myśl, która pojawiła się w jego głowie, by przerwać napiętą ciszę.

- Spójrz na siebie - odpowiedział z takim samym wyrzutem w głosie, na co kąciki ust zielonowłosego mimowolnie drgnęły, a on sam pokręcił przecząco głową.

- Jesteśmy bezpieczni - powiedział jeszcze Izuku, jakby chciał się upewnić, że jest to prawda, a nie utopijny sen.

- Tak - zapewnił ze spokojem Shoto, chwytając delikatnie za jego dłoń.

- Dziękuję... - westchnął Midoriya, lekko ją uciskając i posyłając mężczyźnie słaby uśmiech.

- I tak widzę, że coś jeszcze cię trapi - westchnął Todoroki, przysuwając się trochę do przodu, by jeszcze bardziej skrócić dzielący ich dystans, który wypełniła niezręczna atmosfera.

- To tylko, przez to, że... To, co zrobił Bakugo. Sam wiesz - westchnął ciężko, wpatrując się ponuro w pościel.

Shoto zauważył, że zielonowłosy czuł się z tym wyjątkowo źle, niestety czasu nie dało się już cofnąć. Moc Katsukiego przepadła. Wszyscy musieli się z tym pogodzić i liczyć na to, że któryś z jego potomków mógł ją otrzymać. Białowłosy wiedział też, że Izuku będzie potrzebować czasu, by to do siebie przyjąć. Dlatego też postanowił nie ciągnąć dalej tego niewygodnego tematu.

- Powinniśmy razem zamieszać, na stałe... I przestać się ukrywać - powiedział tak niespodziewanie Todoroki, że Izuku natychmiast wyrwał się z zamyślenia i obdarzył go szczerze zaskoczonym spojrzeniem.

Nie sądził, że to Shoto wyjdzie jako pierwszy z taką inicjatywą, choć sam od pewnego czasu wyobrażał sobie, jak cudownie byłoby mieć swoje miejsce i to z kimś, kogo kochał.

Ale żeby też ujawnić swój związek całemu światu? Tego już zupełnie się nie spodziewał i wpatrywał się w ukochanego ze zdziwieniem i zapytaniem, zastanawiając się nawet, czy nie usłyszał czegoś źle.

- Co ty na to? - dodał z delikatnym uśmiechem i łagodnym wzrokiem Todoroki, co sprawiło, że Midoriya mógł odczuć jedynie spokój.

Nagle obraz, w którym miałby być wyśmiewany przez media i znajomych, odszedł w niepamięć.

Był wciąż w szoku, lecz kiwnął głową, zgadzając się, a ucieszony Shoto podniósł się i zamknął go w swoich ramionach, które dodawały zielonowłosemu jeszcze więcej poczucia pewności siebie...

I cokolwiek miałoby się wydarzyć, wiedział, że będą mogli na siebie liczyć, a dzięki temu, już nic nie wydawało mu się straszne.

***

Continue Reading

You'll Also Like

22K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
20.6K 2K 24
Fragment (rozdział 20): "Znów piękny szkarłat zabarwił moją bladą skórę, spływając powoli, nie spiesząc się. 𝐾𝑎𝑝. 𝐾𝑎𝑝. 𝐾𝑎𝑝. Odgłosy spadając...
43.9K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
13.4K 615 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...