HOPE

By callmeyourbitchxx

345K 8.8K 7K

Może takie moje powołanie? Tęsknić za tobą nieustannie. More

1. Kiedy urosły ci cycki?
2. Uciekaj.
3. Mógłbyś ze mnie zejść, proszę?
4. To ty mi się władowałaś do łóżka w nocy
5. Zostajesz po lekcjach.
6. Marzyłem o tym, odkąd zobaczyłem twoje zdjęcie.
7. Będziesz mieszkać u Jake'a
9. McDonald's czy KFC?
10. I co teraz?
11. Tylko proszę, zabezpieczajcie się
12. Liam, przestań!
13. Jesteś zazdrosna
14. Victoria, moja dziewczyna
15. A potem ogarnęła mnie ciemność
16. Nie mogę cię stracić..
17. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz
18. Zabiłem ją
19. Nie chcesz tego?
20. Jest i moja ulubiona para
21. Jesteście razem
22. Kim ty naprawdę jesteś?
23. Znasz ją, tato?
24. Było już tak blisko
Epilog

8. Nie jesteś mi obojętna.

13.5K 348 180
By callmeyourbitchxx


- Ewidentnie masz coś z głową, no raz, raz. Masz tylko dwie godzinki. Będziesz mieszkać u Jake'a, nie cieszysz się? - zmarszczyła brwi.

- Cieszę się - zajebiście się kurwa cieszę. Aż chyba się z radości rzucę pod samochód.

Dobry plan.

°

Więc tak o to ja, Victoria Mendez pakuję się, by wprowadzić się do domu Jake'a, w którym mieszka również Liam.

Pierdol się losie.

- Masz najpotrzebniejsze rzeczy? - zapytała mama, wchodząc do mojego pokoju. - Dostaniesz klucze do domu, więc jeśli czegoś zapomnisz to będziesz mogła tu wpaść. Trampka zawiozłam do dziadków, więc tym też nie będziesz musiała się przejmować.

Babcia Steph i dziadek Ashton to małżeństwo z naprawdę długoletnim stażem. Są cudownymi osobami, a że uwielbiają naszego pieska, to zawsze chętnie się nim opiekują w czasie naszych wyjazdów.

Nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam moją walizkę, chwyciłam torebkę z kosmetyczką i wyszłam z pokoju.

- Dobrze, musimy się spieszyć. Raz, raz! - krzyknęła matka, na co przewróciłam oczami. - Richard! Gdzie ty jesteś?

- Wychodzimy, już - nagle pojawił się gdzieś obok tata, nie zwróciłam na niego uwagi i po prostu ruszyłam do drzwi.

Dziesięć minut później, wszyscy staliśmy pod drzwiami mamy Jake'a - Eve.

Eve to piękna, czterdziestoletnia kobieta, o ciemnych włosach, sięgających do ramion. Od szesnastu lat wychowywała Jake'a i Liama sama, gdy ich ojciec postanowił znaleźć sobie o piętnaście lat młodszą kobietę, którą nie raz widziałam na oczy i uwierzcie mi, na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to kolejna laska lecąca na jego kasę. Bo to jedyne, co ten człowiek ma do zaoferowania.

Cóż, od tamtego czasu z nikim się nie spotykała, do momentu, gdy kilka lat temu spotkała w kwiaciarni niejakiego Edwarda, z którym spotyka się do dziś, mimo, że nie mieszkają razem, bardzo często się spotykają, przez co Eve rzadko bywa w domu.

Kocham tą kobietę całym sercem, mimo, że nie jesteśmy rodziną, zawsze była dla mnie drugą matką i odkąd pamiętam, nazywałam ją swoją ciocią.

- Richard, Emily - wyrwał mnie z zamyśleń miły głos należący do mamy Jake'a, przez co uniosłam głowę, napotykając jej spojrzenie. - Victoria, witajcie.

- Cześć ciociu - uśmiechnęłam się i pierwsza podeszłam przytulić Eve.

Następnie mama podeszła do niej, witając się buziakiem w policzek, zaś tata tylko podał jej rękę.

- Cześć kochana - rzekła mama.

Moja mama i Eve były przyjaciółkami od przedszkola, są doskonałym przykładem na to, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. To dzięki nim poznałam swojego najlepszego przyjaciela. I oczywiście mowa tu o Jake'u.

- Naprawdę dziękuję, że zgodziłaś się przenocować Vic - podziękowała mama.

- Nie ma sprawy, o której macie lot?

- Lot? Lot! Samolot! Richard! - zaczęła panikować matka. - Musimy lecieć! Jeszcze raz dzięki! Powodzenia Vic! Trzymajcie się, cześć! - krzyczała, wchodząc do samochodu.

- Bezpiecznego lotu - krzyknęła Eve, pomachałam im jeszcze ręką, po czym weszłam z walizką i torebką do domu. - Ach, Emily zawsze była wielką panikarą - zaśmiała się Eve, na co odpowiedziałam jej tym samym.

- Victoooria! - dotarł do moich uszu znajomy głos.

- Jake.. - mruknęłam.

- Jake, pomóż zanieść tą walizkę do pokoju gościnnego na górze - poprosiła jego matka. - Victoria, czuj się jak u siebie w domu.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się i odwróciłam patrząc się na mojego przyjaciela, który próbował wnieść tą walizkę po schodach. Ona naprawdę nie była ciężka, tylko ten chudy chujek nie zna słowa "siłownia".

Prychnęłam, wchodząc po schodach, wyprzedzając go.

- Hej! Tak się nie bawimy, może byś pomogła, co? - krzyknął oburzony.

- Poradzisz sobie, dżentelmenie - puściłam mu oczka i weszłam do gościnnego.

Po chwili dołączył do mnie brunet, a gdy na niego spojrzałam, po jego minie wiedziałam, że zaraz powie coś, co mi się nie spodoba.

- Idziemy dziś na impreeezę! - przeciągnął samogłoskę.

- Możesz pomarzyyyć - powtórzyłam jego ruch.

- Oj no weź.. Proszeee.. - złożył ręce, błagając mnie.

I choćbym gryzła, pluła i kopała nogami, wiedziałam, że on i tak postawi na swoim.

Dlatego po dwóch godzinach, właśnie wjeżdżaliśmy na podjazd czyjegoś domu, na którym kręciło się już masa pijanych nastolatków.

Czyżby powtórka z rozrywki?

Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy przed siebie. W drodze jeszcze poprawiłam swój sweterek, aby nie odkrywał mi za bardzo brzucha.

Jake ubrał zwykłe czarne rurki i pudrowo różową bluzę, w której wyglądał uroczo.

Weszliśmy do domu, a we mnie momentalnie uderzyła mieszanka typowa, dla tego typu imprez. I chyba już nie muszę tłumaczyć, z czego się ona składała.

Rozjerzałam się dookoła, a w międzyczasie do Jake'a podszedł jakich typek. Nawet przystojny, to trzeba przyznać.

- Jake, brachu! Gdzieś ty się podziewał? - krzyknął i przytulił mojego przyjaciela.

Kto to jest?

- A było się tu i tam - zaśmiał się Jake.

- A twoja koleżanka, to..? - zapytał nieznajomy, przez co odwróciłam się do niego i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz.

- Victoria - przedstawiłam się, wystawiając rękę.

- Logan - rzekł, uściskając moją rękę - Więc Victorio, mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawić - powiedział, na co tylko się uśmiechnęłam.

Pochylił się do Jake i powiedział mu coś na ucho, na co ten kiwnął głową, a ja zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co chodzi.

- Vic, muszę iść coś załatwić, wrócę za dziesięć minut - oznajmił szybko i ruszył z Loganem w stronę drzwi.

Przewróciłam oczami.

Rozejrzałam się jeszcze raz i zobaczyłam kuchnię, więc postanowiłam, że posiedzę sobie i tam poczekam na Jake'a.

Tak jest zawsze, najpierw namawia mnie na te durne imprezy pół godziny, mówiąc, że będziemy się dobrze bawić, a i tak za każdym razem ten psychol zostawia mnie tu samą.

Wzięłam pusty, plastikowy kubek i nalałam sobie do niego zwykłą, zimną wodę z kranu.

Usiadłam na wolnym krześle i obserwowałam pijanych ludzi, ocierających się o siebie.

Przeniosłam wzrok na ludzi stojących obok dużej rozmiarów plazmie, gdy zauważyłam profil chłopaka, który wydawał mi się bardzo znajomy.

Obserwowałam go chwilę, gdy nagle podniósł głowę, patrząc na tłum ludzi i wtedy go poznałam.

Patrick.

Jak na zawołanie spojrzał się na mnie. Kurwa.

Szybko spuściłam wzrok, wlepiając go w kubek, udawając, że wcale go nie widziałam.

Nie idź tu, nie idź tu.

Oczywiście, moje nieme wołania nie zostały wysłuchane, bo po chwili usłyszałam szuranie krzesła zaraz obok mnie.

- Victoria, długo się nie widzieliśmy - powiedział, przez co byłam zmuszona podnieść głowę i spojrzeć na niego.

- Racja, co tu robisz? - palnęłam.

- Zapewne to co reszta, dobrze się bawię - sarknął, na co prychnęłam. - Polubiłaś chodzić na imprezy?

- Nie, znowu zostałam do tego zmuszona - zaśmiałam się.

- No to chyba znowu dopisało mi szczęście - uśmiechnął się, ukazując dołeczki.

- Chyba tak - mruknęłam cicho i przekręciłam wzrok napotykając spojrzenie, którego bym się tutaj nie spodziewała.

Bo na kanapie siedział niejaki Liam Jestem Zajebisty Levis, na jego nogach zaś siedziała jakaś różowo włosa dziewczyna.

Utrzymaliśmy chwilę kontakt wzrokowy, do czasu, gdy ta różowa szmata pochyliła się, całując go, co on od razu odwzajemnił.

Otworzyłam lekko usta i pokręciłam głową, odwracając wzrok, a moje serce boleśnie zakłuło.

- Więc co robiłaś przez ten czas? - wyrwał mnie z transu głos Patrick'a.

- Em, to co zwykle, szkoła, nauka i znajomi, a ty, robiłeś coś ciekawego?

- Raczej nie - uśmiechnął się. Nie jest taki zły jak myślałam, jest całkiem w porządku.

- Cóż, muszę do toalety, zaraz wracam - oznajmiłam i wstałam z krzesła.

- Będę czekać - uśmiechnął się znowu, co jak zwykle odwzajemniłam.

Ruszyłam, spoglądając na Liama, który nadal był zajęty swoją koleżanką.

Omijałam ludzi, szukając tej przeklętej toalety, której za chuja nie mogłam znaleźć. Podeszłam do jakiejś miło wyglądającej dziewczyny, pytając się, a ta wskazała mi drugie drzwi po lewej.

Weszłam do środka, załatwiając swoje potrzeby, przejrzałam się w lustrze, poprawiając włosy, które się trochę napuszyły.

Wychodząc z toalety, zderzyłam się z czyimś ciałem.

- Victoria? Tu jesteś - powiedział Jake, oddychając z ulgą. - Wszędzie cię szukałem.

- Trzeba było mnie nie zostawiać, niedojebie.

- Wiem, przepraszam. A teraz chodź, odwiozę cię do domu.

- Jak to? Coś się stało?

- Nie to nic ważnego, po prostu chodź, proszę.

Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam za nim do samochodu.
Weszłam do środka, zapinając pasy, podczas gdy on odpalił silnik.

- Wytłumaczysz mi, co się odpierdala?

- Nic takiego, naprawdę. Odwiozę cię do domu i będę musiał gdzieś pojechać.

- Gdzie? - zapytałam.

- Muszę spotkać się z dawnym kolegą, to nic ważnego, uwierz mi - dawnym kolegą? On nie ma żadnych dawnych kolegów, ale postanowiłam się już zamknąć i nie drążyć tematu.

Po dziesięciu minutach staliśmy pod domem mojego przyjaciela, wyszłam z samochodu i nie żegnając się z nim, weszłam do domu.

Eve zapewne znowu nie ma w domu.

Poszłam do swojego tymczasowego pokoju i usiadłam na fotelu, sprawdzając wiadomość, którą dostałam od mamy.

Od: Mamuś

Dolecieliśmy bezpiecznie

Odpisałam tylko zwykłe "ok", gdy dostałam kolejną wiadomość, tym razem od nieznanego numeru.

Od: Nieznany

Gdzie jesteś?

Kto to jest?

Do: Nieznany

?

Od: Nieznany

To ja, Patrick

A no tak, to ma sens. Szybko zmieniłam nazwę kontaktu i zaczęłam pisać kolejną wiadomość.

Do: Patrick

Przepraszam, niestety musiałam wyjść szybciej

Od: Patrick

Nie ma sprawy, może wyskoczymy gdzieś razem niedługo?

Chciałam odpisać, że się zgadzam, gdy nagle wyskoczyło mi powiadomienie, że mój telefon zaraz się rozładuje.

Przeklęłam pod nosem i wstałam w celu poszukania mojej ładowarki. Chwyciłam moją torebkę, nie ma jej tam. Gdzie ona jest? Kucnęłam i otworzyłam moją walizkę, w której również jej nie bylo.

- Kurwa - przeklęłam głośno.

- Szukasz czegoś? - dotarł do mnie znajomy głos na co wystraszona, szybko odwróciłam się do Liama, który stał oparty o framugę drzwi prowadzących do mojego pokoju.

- Zapomniałam ładowarki z domu - westchnęłam.

- Mogę cię podwieźć po nią - wzruszył ramionami.

- Jesteś pijany, nie ma mowy - nie zgodziłam się.

- Nic nie piłem - uniósł jedną brew. - To jedziemy, czy nie?

Przytaknęłam głową, zgadzając się. Naprawdę potrzebuję tej ładowarki, a nie pójdę po nią pieszo po ciemku.

Chwyciłam telefon z łóżka i torebkę, wstając, a ten przepuścił mnie w drzwiach. Wyszliśmy z domu i podeszliśmy do jego auta, w którym po chwili już siedzieliśmy.

Liam odpalił auto, w ciszy wyjechał z podjazdu i ruszył z stronę mojego domu.

Ciszę przerwał mój ledwo żywy telefon, który wydał z siebie dźwięk wiadomości, odblokowałam go i spojrzałam na treść wiadomości, którą dostałam od Patricka.

Od: Patrick

Jesteś tam? Nie musimy nigdzie iść, jeśli nie chcesz

Zapomniałam o tej wiadomości, przez to całe zamieszanie z ładowarką.

Do: Patrick

Jasne, możemy iść :)

- Kim był ten chłopak, z którym rozmawiałaś na imprezie? - zapytał nagle.

- Kolega - odparłam. - A ta dziewczyna obok ciebie? - palnęłam.

- Koleżanka - odpowiedział, na co prychnęłam.

Nastała chwilowa cisza, którą przerwałam.

- A co cię to w ogóle interesuje? Przecież jestem ci obojętna - Vic, zamknij się.

- Nie jesteś mi obojętna - rzekł i nagle powoli wślizgnął swoją dłoń w moją i lekko ścisnął, po chwili zaś opamiętał się, oddalił dłoń i odchrząknął.

A ja siedziałam oszołomiona, głupio patrząc się w przednią szybę.

Znowu nastała cisza, która była tak niezręczna, że musiałam ją przerwać.

- Słyszałeś, że będę u was chwilowo mieszkać?

- Yhm, matka coś wspominała - odpowiedział zachrypniętym głosem, odwracając się na chwilę do mnie. - Więc teraz tak jakby jesteś moją wspólokatorką? - uśmiechnął się.

- Tak jakby - kiwnęłam głową i również się uśmiechnęłam. Co się dzieję?

- Uwierz, te dwa tygodnie będą niezapomniane - spojrzał na mnie z zawiadackim uśmiechem.

Prychnęłam tylko, nic nie mówiąc i odwróciłam się do szyby, uśmiechając się pod nosem.

Oj, będą.

---

Piszcie co sądzicie!

Do następnego xx

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 201 37
◦ ° ○ ▫ Co się stało, że o twoim zniknięciu dowiedziałem się z listu? Została po Tobie tylko towarzysząca mi ze wszystkich stron cisza. Przerwana jed...
16.6K 1.3K 22
Trzeci tom trylogii Mortificatio! Po tragedii, jaka spotkała państwa Navarro, zapanował chaos. Córka Alison i Sergio nie może poradzić sobie z faktem...
47.8K 1.2K 41
"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekł...
141K 10.4K 45
Kto nie marzy o przeżyciu historii rodem z wielkiego ekranu? Gorzej kiedy twoje życie faktycznie zaczyna przypominać film, ale okazuje się on tandet...