My New Teacher

By littlebadrose

7K 336 251

Jedna noc mogła wszystko zmienić - tak było w naszym przypadku. Czas, który spędziłam na rozmowie z tobą spra... More

~ D W A ~
~ T R Z Y ~
~ C Z T E R Y ~
~ P I Ę Ć ~
~ S Z E Ś Ć ~
~ S I E D E M ~
~ O S I E M ~
~ D Z I E W I Ę Ć ~
~ D Z I E S I Ę Ć ~
~ J E D E N A Ś C I E ~
~ D W A N A Ś C I E ~
~ T R Z Y N A Ś C I E ~

~ J E D E N ~

1.8K 81 125
By littlebadrose

   Kiedy w poniedziałkowy poranek obudziłam się całkiem naga od razu wiedziałam, że poprzedniego dnia naprawdę musiałam przesadzić z alkoholem. Leżałam w bezruchu na całkowicie pozbawionym odzienia facecie z policzkiem mocno przyciśniętym do jego umięśnionego torsu oplatając go szczelnie nogami. Byłam lekko obolała, co jedynie utwierdziło mnie w moim cichym przypuszczeniu - wczoraj naprawdę się z nim przespałam i to wcale nie był wyjątkowo zmysłowy, jak na moje realia sen. Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdybym nie poznała go dzień wcześniej i byłby mi, choć odrobinę znajomy.

   Wiedziałam o nim naprawdę, bardzo niewiele - nazywał się Michael Forest i był ode mnie starszy. Był opalonym, brązowowłosym, wyższym ode mnie mężczyzną, który po rozstaniu ze swoją dwulicową narzeczoną dostał tutaj jakąś dobrą ofertę pracy i zmuszony był przybyć do Hell Town właśnie ze względu na nią. Miał ciemne, czekoladowe oczy, a gdy uśmiechał się ukazując idealnie białe zęby na jego twarzy za każdym razem pojawiały się urocze dołeczki. I przyznaję się przed Bogiem, że właśnie do tego miałam największą słabość. Uwielbiałam te dwa, słodziutkie wgłębienia w jego policzkach.

   Zsunęłam się ostrożnie z jego ciała, a kiedy niespodziewanie przekręcił się na bok zaczęłam panikować. W niebywałym pośpiechu pozbierałam moje rzeczy, które porozrzucane były po całej podłodze i szybko wpadłam do ogromnej łazienki, gdzie prawie od razu wskoczyłam pod prysznic. Umyłam się, po czym narzuciłam na siebie wczorajsze ciuchy i w biegu opuściłam luksusowy apartament, a następnie również budynek. Zamówiłam sobie taksówkę, a gdy ta po mnie zajechała udałam się nią pod swój blok i weszłam do należącego do mnie mieszkania, które znajdowało się na trzecim piętrze. Zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich siadając na podłodze. To był koszmar.

   Ukryłam twarz w moim drżących dłoniach odtwarzając w głowie zdarzenia, które miały miejsce poprzedniego wieczoru. Pamiętałam, jak dosiadł się do mnie w barze, naszą rozmowę, a potem te wszystkie, zdradliwe kieliszki wódki z sokiem. Pijana pozwoliłam mu zawieść się do jego mieszkania, gdzie pomógł mi dostać się do swojego łóżka. Sam zachował się wyjątkowo dobrze i zajął miejsce w fotelu. Zasnęłam bardzo szybko otumaniona alkoholem oraz jego obłędnym zapachem, lecz ocknęłam się w środku nocy - to właśnie wtedy obudziłam go gorącymi pocałunkami, po czym pociągnęłam na miejsce obok siebie. I robiliśmy bardzo niegrzeczne rzeczy.

   Odetchnęłam próbując zapanować nad ciarkami przebiegającymi po moim kręgosłupie w szaleńczym maratonie. Bałam się. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i kompletnie nie wiedziałam, co powinnam robić. Byłam wzorową uczennicą, dobrą przyjaciółką oraz osobą, która analizowała kilka razy wszystkie możliwe opcje, zanim podjęła jakąś decyzję. Zupełnie nigdy nie działałam pochopnie, czy też spontanicznie. Teraz czułam się naga oraz odsłonięta - jakby zupełnie wszystkie mury, które sumiennie budowałam wokół siebie, nagle zostały zburzone. To było coś nowego i naprawdę mnie przytłaczało.

   Wstałam chwiejnie, po czym mocno zacisnęłam zęby i uderzyłam się kilka razy, mocno w twarz. To był najwyższy czas, żeby w końcu się ogarnąć. Udałam się do swojej sypialni, która z całą pewnością stanowiła największe pomieszczenie w całym, moim lokum i szybko się w niej przebrałam. Uszykowałam sobie torbę do szkoły, a następnie wyszłam na dwór. Ruszyłam spacerem w stronę uczelni, choć byłam już naprawdę spóźniona. Opuściłam pierwszą lekcję, a druga właśnie się zaczynała, lecz miałam w umyśle taki mętlik, że nie byłam nawet w stanie iść na nią trochę szybszym krokiem - to nie było w moim stylu.

   Nie byłam dziewicą od dawna, ale nigdy nie dominowałam i preferowałam grzeczny, bardziej delikatny seks - tak było do tej pory. Wczoraj to ja byłam na górze oraz sprawowałam kontrolę. Zakułam partnera w kajdanki i miałam nad nim pełną władzę do czasu, gdy go uwolniłam. Pozwoliłam, żeby kierowało mną jedynie pożądanie i dałam się ponieść chwili całkowicie zapominając o swoich zasadach. Potem robiliśmy to jeszcze raz, lecz to ja znajdowałam się wtedy pod nim. Było naprawdę ostro, ale chyba właśnie to podobało mi się najbardziej.

   Spanikowana zatrzymałam się gwałtownie i rozejrzałam wokół, jakby ktoś mógł usłyszeć moje myśli. Po mojej prawej stronie znajdował się sklep. Westchnęłam, po czym odszukałam w torebce portfel i wyjęłam z niego banknot. Po chwili z wysoko uniesioną głową, dumnie wkroczyłam do budynku. Znajdowało się w nim wyjątkowo mało ludzi, ale nie dziwiło mnie to biorąc pod uwagę godzinę. Zgarnęłam do ręki koszyk i przeszłam do działu, w którym znajdowała się woda. Wzięłam niewielką butelkę gazowanej, po czym przeszłam do rzędu z jedzeniem. Po krótkiej chwili zastanowienia wybrałam drożdżówkę i udałam się do kasy.

   Kiedy wychodziłam z marketu niechcący wpadłam na jakiegoś typa. Wywaliłabym się, gdyby w porę mnie nie złapał. Przeprosiłam i szybko się odsunęłam, a on skwitował to dźwięcznym śmiechem. Miał rude, gęste włosy, które lekko kręciły się na karku oraz śliczne, niebieskie oczy. Posiadał cienkie brwi, duży, mocno zadarty nos oraz wąskie usta. Był delikatnie opalony i naprawdę, bardzo wysoki. Musiał mieć około metra dziewięćdziesiąt. Ubrany był w białą koszulkę, jasne jeansy ściśnięte czarnym, skórzanym pasem oraz ciemne trampki. Miałam dziwne przeczucie, że gdzieś już kiedyś go spotkałam.

   Odszedł zanim zdążyłam go spytać o moje podejrzenia, a ja niechętnie ruszyłam do mojego wcześniejszego celu podróży. Weszłam do budynku równo z dzwonkiem, który zwiastował koniec drugiej godziny lekcyjnej. Z klas, jak na zawołanie zaczęli wychodzić uczniowie. Nie musiałam nawet szukać mojego jedynego przyjaciela, gdyż zauważył mnie jako pierwszy i już kierował się w moją stronę z cwaniackim, typowym dla siebie uśmiechem. Mogło się palić i burzyć, a jego wyraz twarzy pozostałby na mój widok niezmienny.

   Wytknęłam na niego język, po czym podbiegłam do niego i trafiłam prosto w jego objęcia. Przywitałam się zadzierając do góry głowę, aby zeskanować jego oblicze. Jak zwykle był niezdrowo blady i miał worki pod oczami. Jego krótkie, kasztanowe włosy ułożone były w nieładzie, a czarne tęczówki wydawały się prześwietlać mnie na wylot. Miał gęste brwi, orli nos, mocno zarysowaną szczękę oraz pełne usta. Na sobie miał szary t-shirt, rurki z dziurami na kolanach oraz białe, zapinane na rzepy adidasy. Ten żartowniś pomimo tego, że miał już osiemnaście lat nadal nie umiał wiązać sznurówek, co było jednocześnie urocze i naprawdę problematyczne.

-Jesteś moją ulubioną mądralą, więc ci coś powiem. -oznajmił. -Mam dla ciebie dobrą nowinę.

Odsunęłam się od niego posyłając mu spojrzenie spod rzęs.

   Zawsze, gdy ten człowiek chciał mi coś ogłosić była to jakaś niebywale wstrząsająca informacja. Czasami mdlałam po nich ze zdenerwowania, z czego później podle się naśmiewał. Kochałam go, lecz często się kłóciliśmy, a ja średnio, co kilka dni miałam na niego focha. Trwał on zawsze kilka godzin - warto dodać. Poza tym uwielbialiśmy się ze sobą droczyć. Dogryzaliśmy sobie prawie przez cały czas, co z boku wyglądało na kłótnie. Bardzo często musiał zostawać przez to po godzinach, a ja robiłam z siebie ofiarę, dzięki czemu udawało mi się uniknąć za to odpowiedzialności. Byłam wredną, podstępną małpą.

-Znowu przyciąłeś się przy goleniu i mogę sprawić ci ból przykładając do tego miejsca palec?

Spytałam przesłodzonym tonem.

-Pudło, zgaduj dalej. -mruknął. -To coś o wiele lepszego, na co czekaliśmy ze zniecierpliwieniem bardzo długo.

-Nie mów, że twoja papuga wreszcie zdechła. -ucieszyłam się. -Gratuluję!

Uderzył się w czoło otwartą dłonią.

-Odczepcie się wszyscy od mojego skarba. -wymamrotał. -Nie. Mamy nowego nauczyciela biologii.

-Tak, jasne. -zaszydziłam. -Akurat uwierzę, że ten staruch odszedł.

-Mówię ci prawdę! -oburzył się. -To chodzący testosteron, serio.

-Zaraz zadzwonię po egzorcystę. Nie napalaj się na ludzi po czterdziestce!

-On jest młodszy, kretynko!

-A ja jestem płaską deską.

Zironizowałam prostując plecy, aby bardziej uwidocznić moje krągłości.

-Nie chwal się już tymi melonami!

-A ty unikaj pedofilii.

-On nie jest taki! -oburzył się -Pójdź ze mną to sama sobie zobaczysz tego przystojniaka, cholerny niedowiarku.

Pociągnął mnie za rękę nie zostawiając mi żadnego wyboru.

   Udaliśmy się wspólnie do sali, o której rozmawialiśmy wcześniej. Stanęłam w progu, jak wryta od razu rozpoznając odwróconą do mnie plecami osobę. Zmroziło mnie. Facet powolnie się obrócił stając do mnie twarzą, a kubek wysunął się z jego dłoni i roztrzaskał się na drobne kawałeczki upadając na podłogę. Ten odgłos wydawał mi się być głośniejszy od najpotężniejszego wrzasku - ogłuszał. Moje serce od razu przyśpieszyło. Brązowe ślepia patrzyły na mnie w szoku, a mi natychmiast zrobiło się słabo. Świat zawirował skutecznie rozmazując widziany przeze mnie obraz. Obie nogi odmówiły mi posłuszeństwa, przez co po chwili ogarnęła mnie ciemność. Zdążyłam jednak poczuć bolesne uderzenie.

***

   Po pewnym czasie ocknęłam się w gabinecie pielęgniarki. Leżałam na niezbyt wygodnej kozetce, a kiedy spojrzałam w bok okazało się, że kobieta odpowiedzialna za zdrowie uczniów siedzi na krześle nieopodal mnie. Cicho się z nią przywitałam, po czym nieśpiesznie usiadłam czując delikatny ból głowy. Higienistka podeszła do mnie z latarką i kazała patrzeć w stronę, gdzie w danym momencie znajdowało się jasne światło, co zrobiłam nachmurzona. Nie znosiłam lekarzy, a to przypominało mi wizytę u jakiegoś z nich. Lubiłam jednak znajdującą się przede mną niebieskooką blondynkę. Była naprawdę miła.

   Jasnowłosa zaliczała się do tego typu osób, które były dobre dla każdego bez wyjątku. Zupełni nikt nie mógł powiedzieć na nią złego słowa, bo niczym nigdy na takowe nie zasłużyła. Zawsze wiedziała, co powiedzieć w danej chwili i można było powierzyć jej swoje wszystkie, nawet najbardziej wstydliwe sekrety, bo miało się pełną świadomość tego, że nie wyjawi ich nikomu. Udzielała rad prosto z serca, jeśli właśnie tego się od niej oczekiwało. Była złotym człowiekiem. Z charakteru czasami była dość dziecinna. Mówiła rzeczy, które pasowały dużo bardziej do nastolatki, niż do dorosłego. W szczególności, jeśli chodziło o gorących chłopaków.

-W jaki sposób się tutaj znalazłam, proszę pani? -rzuciłam. -Jacksonowi udało się mnie tu przynieść?

-Och.. -westchnęła rozmarzona. -To z całą pewnością nie był on. Chyba był to jakiś wyjątkowo przystojny rodzic. Przedstawił się, jako Michael Forest.

Zamarłam na chwilę nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa.

-Proszę pani.. -jęknęłam. -To był nowy nauczyciel biologii.

-Cholera. -przeklnęła. -Teraz rozumiem, dlaczego mnie odrzucił.

-Odrzucił? -powtórzyłam. -Jak to?

-Zaproponowałam mu spotkanie po pracy. Na szczęście odmówił, bo po tym, co mi powiedziałaś zapadłabym się na wspólnej kolacji pod ziemię.

Złapała się za swoje delikatnie zaróżowione policzki.

-Rozumiem. -fuknęłam nie siląc się na uprzejmy ton. -Długo tu jestem?

-Jakieś dwie godziny. -stwierdziła zerkając na zegarek. -Zostajesz w szkole, czy chcesz pójść do domu?

-Wolę wrócić na zajęcia.

-Na pewno? Mogę wypisać ci zwolnienie. -uśmiechnęła się cwaniacko. -Chcesz?

-Niestety muszę odmówić.

-Jeszcze żaden uczeń nie zrezygnował u mnie z usprawiedliwienia.

Stwierdziła patrząc na mnie, jak na idiotkę.

-Są ludzie o większych i mniejszych ambicjach. Mogę już iść?

-Dobrze, ale radzę ci się pośpieszyć. Za chwilę zacznie się piąta lekcja.

-Jasne, dziękuję!

Krzyknęłam pośpiesznie zgarniając swoje rzeczy i wybiegłam z pomieszczenia.

   Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi szybko ruszyłam w kierunku odpowiedniej sali, lecz gdy tylko skręciłam za rogiem z impetem na kogoś wpadłam i oboje po kilku sekundach wylądowaliśmy na podłodze. Westchnęłam orientując się, że leżę na umięśnionym ciele, które z pewnością należało do mężczyzny. W mgnieniu oka rzuciłam ciche przeprosiny i zeszłam z nieznajomego, który wyglądał na szczerze zaniepokojonego całym zajściem. Zanim pozwolił mi pójść w swoją stronę kilka razy upewnił się przy pomocy pytań, czy wszystko ze mną w porządku i zmusił mnie do podania swojego nazwiska. Chciał mnie jakoś znaleźć oraz wynagrodzić mi cały incydent - cokolwiek miało to oznaczać.

   Równo z dzwonkiem wpadłam do sali matematycznej i pod czujnym okiem zniecierpliwionej nauczycielki zajęłam swoje stałe miejsce w drugiej od końca ławce przy oknie, u boku mojego proszącego się o kłopoty znajomego, który od progu posłał mi znaczące spojrzenie. Jasno mówiło mi ono, że po lekcjach czekała nas poważna rozmowa. Nie lubiłam z nim dyskutować, kiedy brał coś na serio. Stawał się wtedy gorszy od naszych klasowych plotkar, co było niebywałym wyczynem zważywszy na to, że gęby nie zamykały im się prawie nigdy, choć nie raz powinny, bo nawet ja z moją niemalże anielską cierpliwością miałam z nimi na pieńku.

   Pierwszą ze znienawidzonej przeze mnie dwójki dziewczyn była niejaka Amanda Fox - puszczalska blondynka, która miała na twarzy dużo więcej tapety, niż zdrowego rozsądku w głowie. Była ode mnie dużo niższa, lecz nawet to nie przeszkadzało jej we wtykaniu nosa w moje sprawy. Miałam wrażenie, że jej ulubionym hobby było niszczenie mojego życia. Zaczynała od niewinnych żartów, gdy przeprowadziła się tutaj na początku roku uczniowskiego. Potem zdobyła grono wiernych fanek i zaczęły się grubsze akcje. Najpierw dręczyła pierwszaków, a kiedy wtrąciłam się do jej spektaklów całą swoją wrogość skierowała we mnie. Mogłam jej zapomnieć każdy występek, lecz wtedy odebrała mi przyjaciółkę.

   Judie Turner była jedną z grupki tych, nielicznych osób, dla których byłam w stanie zrobić wszytko - czas przeszły grał kluczową rolę w tym zdaniu. Znałyśmy się od dziecka. To właśnie z nią bawiłam się na placu zabaw, chodziłam do podstawówki, a później również do gimnazjum. Nie widziałyśmy bez siebie świata, lecz potem to wszystko prysnęło. Dzięki niej nauczyłam się naprawdę wiele, ale to właśnie ostatnia lekcja, jaką mi dała była dla mnie tą najważniejszą. To ona uświadomiła mi, czym był prawdziwy, rozdzierający serce na drobne kawałki ból. Prawdziwej zdrady nie dało się wybaczyć, ani zapomnieć. Ona tkwiła głęboko w nas, niczym najgorszy cierń.

   Dziewczyna ogromnie różniła się od złotowłosej gaduły. Była wysoką szatynką, która zawsze czesała się w dwa perfekcyjne koki. Na twarzy miała dokładnie dwanaście, uroczych, niewielkich piegów, które kiedyś uwielbiałam liczyć. Posiadała ładne, cienkie brwi, zielone oczy, niewielki nos oraz duże, pełne usta. Miała śliczną, oliwkową cerę i była z pozoru nieśmiała, lecz kiedy chciała potrafiła pokazać rogi. Sama nie wiedziałam, dlaczego ode mnie odeszła. Nigdy nie liczyła się dla niej popularność i nie lubiła być w centrum uwagi. Od zawsze wolała błogi spokój, relaks oraz możliwość czytania książek.

   Westchnęłam spoglądając na wpół śpiącego na ławce delikwenta. Lekko kopnęłam go pod ławką w kostkę zauważając, że surowa profesorka, co chwilę zerka w jego stronę tylko czekając, aż mocno zaśnie i będzie mogła upokorzyć go przed resztą naszych rówieśników. Kretyn nagle podskoczył na krześle, przez co odchyliło się ono do tyłu, a on w kilka chwil wylądował z głośnym hukiem na podłodze. Miałam wielką ochotę przybić sobie potężną piątkę w czoło na jego głupotę, ale jakimś cudem udało mi się powstrzymać. Wolałam nie robić z siebie idiotki na oczach wszystkich tych ludzi.

-Jackson, wpisuję ci właśnie uwagę.

Ogłosiła zadowolona kobieta.

-Co!? -krzyknął. -Niby za co?

-Za stwarzanie zagrożenia zdrowia oraz życia sobie i innym.

Wyrecytowała przesłodzonym tonem, na co prychnął.

   Ciemnowłosy wstał otrzepując przy tym dokładnie tył swoich czarnych rurek. Wyprostował się zadzierając głowę dumnie do góry i zgrabnym, wolnym krokiem ruszył w kierunku mocno zdziwionej mentorki. Stanął tuż przed jej biurkiem lekko się nad nim pochylając w drapieżny sposób, po czym z impetem położył swoje duże ręce na blacie tuż przed nią, w skutek czego dużo jej rzeczy na kilka sekund uniosło się lekko w powietrzu, aby następnie zająć swoje stare miejsce. Z samego końca sali mogłam wyczuć, jak bardzo atmosfera z przodu przez to zgęstniała. To oznaczało tylko jedno - problemy.

-Bez przesady. -wymruczał. -Nie rzucałem tym cholernym krzesłem.

Przez jego ustawienie nie mogłam dostrzec miny pani wykładowcy.

   Słysząc konspiracyjne szepty ze znudzeniem zerknęłam w bok na moją rywalkę i byłą kumpelę. Blond włosa uśmiechnęła się do mnie w pełen złośliwości sposób, więc jej towarzyszka po chwili również zwróciła na mnie swoją uwagę. Nasze oczy na kilka chwil się spotkały, lecz przerwała pośpiesznie kontakt wzrokowy mocno się czerwieniąc. Codziennie było, tak samo. Wiedziałam, że było jej wstyd przez to, co zrobiła, ale nawet to nie było w stanie poprawić moich odczuć względem jej. Z całego serca chciałam, żeby cierpiała, tak jak ja, kiedy mnie opuściła.

***

   Wchodząc do własnego mieszkania miałam naprawdę wielką ochotę, by zatrzasnąć mojemu przyjacielowi drzwi przed nosem. Odkąd razem wyszliśmy z uczelni cały czas na przemian dogryzał mi i zadawał żmudne pytania. Powoli zaczynał już doprowadzać mnie tym do szału, a kiedy dopadł do mojej lodówki oraz parsknął śmiechem po prostu nie wytrzymałam i z całej siły cisnęłam w niego butem. Wrzasnął, gdy dostał nim mocno w tył głowy, na co w duchu zachichotałam. Posłał mi wkurzone spojrzenie jęcząc podczas masowania tamtego miejsca. Nie wytrzymałam dłużej i zaczęłam trząść się od tłumienia śmiechu.

-Nie znoszę cię. -rzucił. -Cała twoja lodówka jest pełna jogurtów oraz zdrowego jedzenia.

-Czego się spodziewałeś? Ona zawsze wygląda w taki sposób

-Nie dziwię się, że masz taką talię, ale ja chcę piwo! -tupnął -Zakładaj swoje trampki, idziemy do sklepu.

Wyjął ze zlewu moje obuwie i podał mi je w powietrzu, więc je założyłam.

   Droga do pobliskiego marketu nie zajęła nam zbyt wiele czasu, więc postanowiliśmy wziąć dwa osobne koszyki, aby móc zrobić trochę większe zakupy, niż planowaliśmy na początku. Rozdzieliliśmy się od razu po ustaleniu godziny spotkania przy kasie, więc w myślach zaczęłam tworzyć listę rzeczy, które przydałyby mi się w domu. Nie było tego wiele, ponieważ zazwyczaj na bieżąco starałam się uzupełniać wszystkie braki. Trochę irytowało mnie, że pomimo moich starań oraz wysiłku i tak jeszcze coś się znalazło, ale trochę sobie odpuściłam stwierdzając, iż jestem dla siebie zbyt surowa.

   Podeszłam pośpiesznie do działu z kosmetykami zgarniając z półki dwa żele pod prysznic, duży krem na noc do twarzy oraz szampon, po czym dość szybko przeszłam do rzędu z pieczywem, z którego wyszłam z małym chlebkiem, kilkoma bułkami i bagietką. Następnym przystankiem okazało się być dla mnie stanowisko z warzywami. Wybrałam sobie w nim dorodnego pomidora, ogórka, sałatę oraz czerwoną i żółtą paprykę, po czym ruszyłam dalej. Podchodząc do kasy w moim koszyku można było znaleźć jeszcze pieczarki, kawę, jajka, margarynę, makaron oraz cukier. Nie kupiłam zupełnie nic czekając mocno zniecierpliwiona na znajomego, który mocno się spóźniał.

   Kiedy dotarły do mnie podniesione głosy, a następnie znajomy krzyk bez zastanowienia odłożyłam koszyk na podłogę i ruszyłam w tamta stronę. Miałam przeczucie, iż działo się coś bardzo nie dobrego. Widząc zwijającego się z bólu na podłodze żartownisia ma moment zatrzymałam się w miejscu, aby lepiej zrozumieć zaistniałą sytuację. Wokół niego znajdowała się trójka nieznanych mi typów - brunet, rudy oraz niebiesko włosy. Ten ostatni był najwyższy z nich i kopał Jacksona w brzuch z podłym uśmiechem. Ochrona za to stała z boku, tak jak reszta zgromadzonych wokół ludzi uparcie ignorując całe zajście. Mocno zacisnęłam dłonie w pięści na ten widok boleśnie wbijając sobie przy tym paznokcie w skórę.

-Co wy wyprawiacie?

Spytałam ostrym tonem zbliżając się w pośpiechu do ich grupy.

   Wszyscy spojrzeli na mnie w tym samym czasie zaskoczeni, po czym równocześnie wybuchnęli kpiącym śmiechem, co tylko rozjuszyło mnie jeszcze bardziej - otwarcie lekceważyli moją osobę. Czarnowłosy zrobił duży krok w moją stronę, na co czujnie zmrużyłam oczy, ale chcąc pokazać, że jestem twarda specjalnie się nie cofnęłam. Nie pakowałam się zwykle w żadne kłopoty, lecz nie zamierzałam stać obojętnie, kiedy ktoś znęcał się nad moim ziomkiem. Miałam tylko nadzieję, że moje ciało nie zakpi sobie ze mnie tym razem i nie stracę nagle przytomności przed tą bandą pospolitych oprychów.

-Proszę, proszę.. -zaczął. -Nigdy bym nawet nie przypuszczał, że masz taką śliczną partnerkę, Styles.

-A ja nie spodziewałam się ujrzenia przed sobą takiej ohydnej mordy, fiucie. -odpyskowałam. -Boże, coś ty znowu stworzył?

Uniosłam oczy ku górze, a jego ekipa zaczęła głośno kasłać starając się zachować powagę.

-Stul pysk! -krzyknął, na co jedynie głośno prychnęłam. -Chcesz mi coś powiedzieć, głupia ździro?

-Tak, chcę. Pysk to ma pies, a głupi jesteś ty, skoro nie pojmujesz nawet, aż tak banalnych rzeczy.

Odrzuciłam swoje długie, ciemne blond włosy z ramion na plecy.

   Tyle wystarczyło, by wyczerpać pokłady jego cierpliwości. Zanim cokolwiek dostrzegłam jego łapa wylądowała na moim policzku z taką siłą, że zachwiałam się do tyłu i dodatkowo uderzyłam twarzą w jedną z półek sklepowego regału. Trzymałam się za pulsujący, lewy polik mocno zaciskając zęby, aby nie wydać z siebie żadnych dźwięków. Jak przez mgłę słyszałam wrzask mojego przyjaciela, gdy w furii złapałam oprawcę i w kilka sekund znalazłam się za nim kładąc stopę na jego plecach oraz ciągnąc jego mocno wykręconą rękę w swoją stronę.

   Kiedy czerwona ciecz skapywała po moim obliczu w dół, a jej kolejne krople uderzały z głuchym odgłosem w brudne, jasne kafelki jedynym, na czym mogłam się skupić był żałosny ryk oprycha oraz moje niezwykle szybko bijące serce. Czułam, że coraz mniej dzieliło mnie od omdlenia, ale nie mogłam się jeszcze poddać tej niesamowicie przyjemnej błogości. Byłam pewna, iż zupełnie nikt nie przyjdzie nam z pomocą, więc sama musiałam sobie jakoś poradzić z gównem, w które wdepnęłam chcąc ratować bliską mi osobę.

-Co się tutaj dzieje?

Zachrypnięty, twardy głos podziałał na mnie jak przełącznik.

   Uniosłam wzrok na stojącego kilka kroków od nas nauczyciela dzielnie znosząc jego oceniające sytuacje, surowe spojrzenie. Nieśpiesznie puściłam gangstera, a ten upadł na podłogę rozpaczliwie wyjąc. Bez cienia emocji obserwowałam jego zachowanie. Kiedy zerknęłam na pozostałą dwójką bandziorów, ci cofnęli się szybko, więc ostrożnie podeszłam do swojego towarzysza pomagając mu usiąść i oglądając jego rany, które na szczęście okazały się być jedynie powierzchowne. On za to dotknął rozcięcia na mojej twarzy ze skruszoną miną.

-To my już pójdziemy.

Wymamrotał jeden z łotrów.

-Nigdzie nie idziesz. -oznajmił od razu Michael. -Kto wam się naraził?

-Chłopak. -burknął. -Ona sama do nas przylazła stawiając się za nim.

-Który z was ją uderzył? -każdy z nas spojrzał na bruneta. -Rozumiem, nie będę kopać leżącego. Możecie iść.

W pośpiechu opuścili sklep biorąc biedaka pod ramiona.

   Pobity osobnik wstał chwiejnie otrzepując przy tym dokładnie swoje ubrania. Robił to zawsze, gdy gdzieś siadał lub miał kontakt ze ścianą i podejrzewałam, że była to jakaś jego mania. Po tym, jak przekonałam go, że jest czysty oraz prezentuje się w miarę dobrze wróciłam po swój koszyk, który na szczęście stał nienaruszony w tym samym miejscu, gdzie wcześniej go zostawiłam. Po tym, jak przy kasie zapłaciłam za zakupy swoje oraz kolegi, którego niestety obrabowano, w towarzystwie obserwującego mnie wykładowcy opuściliśmy market.

-Dziękujemy za pomoc. -przerwałam niewygodną ciszę. -Nie wiem, jakby to wszystko skończyło się bez pana interwencji.

-Nie zrobiłem nic, żeby zasłużyć na waszą wdzięczność. Nie ma za co.

-Jest! -niemal krzyknęłam. -Raczej nie wyszłabym z tego syfu razem z tym debilem w jednym kawałku.

-Jest twoim chłopakiem?

Chciałam zaprzeczyć, ale rówieśnik sprawnie mnie ubiegł.

-Co, jeśli nawet? -mężczyzna zacisnął szczękę. -Co, jeśli nią jest?

-Kłamliwa dziwka.

Rzucił w moją stronę i odszedł.

   Westchnęłam opierając czoło o ramię zdezorientowanego Jacksona. Nie wiedział o sytuacji z nocy oraz częściowo również z rana, więc nie byłam na niego zła. To, co wydarzyło się między mną, a pracownikiem szkoły powinno zapewne pozostać tajemnicą, lecz był moim najlepszym i jedynym przyjacielem, więc byłam pewna, że nie będzie mnie oceniał. Postanowiłam opowiedzieć mu o tym zdarzeniu, kiedy wrócimy do mojego mieszkania. Dzięki temu mógł też dostać odpowiedzi na pytania, które dotyczyły mojej utraty przytomności, kiedy to zobaczyłam go w jednej z sal naszej uczelni. Nadchodził czas na wyjawienie prawdy.

---------------------------------

Cześć! Po sporej przerwie wracam do historii Lisy i Michaela wraz z poprawionymi rozdziałami. Co tydzień, w niedzielę będziecie mogli przeczytać nową część. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawcie po sobie komentarze oraz będziecie zwracać mi uwagę na błędy, które postaram się poprawić na bieżąco. Do zobaczenia! 😚

Continue Reading

You'll Also Like

5.4K 163 9
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...
40.9K 2.5K 85
Opis: Aby opuścić zakon i pomścić rodziców, zabijając króla tyrana, Rubiana przysięga poświęcić swoje pierworodne dziecko Bogu. Po wszystkim jest got...
1.6K 112 13
Tony Monet jest zwykłym nastolatkiem, który żyje z swoim starszym rodzeństwem. Vincentem, Willem, Dylanem i Shane'em. Jest oczkiem w głowie swojego t...
1.1M 32.3K 28
Victor Santoro jest bossem potężnej mafii, na samo jego imię cała Europa drży. Czego wiec tak bogaty i niebezpieczny człowiek może chcieć od zwykłej...