Z minuty na minutę i z godziny na godzinę, zacząłem coraz bardziej żałować tego całego wybuchu adrenaliny w moim ciele i braku jakiejkolwiek kontroli nad samym sobą w mojej porannej misji, ratowania życia. Przecież ja miałem tylko ostrzec Jeona przed tymi świrami, a zamiast tego wziąłem udział w bójce i to nie byle jakiej, bo nie skończyło się tylko na głupich siniakach, a na dużej ilości krwi.
A co jeśli Jeon był tak wściekły, że ich zabił? Przecież wtedy będę miał doliczone kilka lat odsiadki za współudział w morderstwie, a to by była ironia bo to ja miałem spowodować, że nikt nie ucierpi i swoją drogą obiecałem, że będę grzeczny i nie będę się rzucać w oczy, a w obecnej chwili pewnie jestem na językach większości więźniów.
Jednak mimo wszytko najbardziej martwi mnie fakt, że jutro jest sobota co oznacza, że są odwiedziny, a co za tym idzie Jimin będzie chciał mnie odwiedzić i pewnie w tym momencie skakałbym ze szczęścia, ale myśl o tym, że zobaczy mnie z obitym policzkiem przyprawia mnie o zawroty głowy, bo przecież on pomyśli, że się nade mną znęcają i nie będzie mógł spać po nocach, a co jak co, najważniejsze jest dla mnie jego szczęście.
-Nad czym tak myślisz blondasie? - westchnął widząc moją twarz, którą terez pokrywało czyste przerażenie i skupienie.
To było dziwne usłyszeć jego głos po dwóch godzinach siedzenia w kompletnej ciszy, a co najbardziej mnie zaskoczyło to to, że on zaczął dialog.
-Jeon... Przecież ty ich mogłeś zabić i teraz ich pewnie wywożą w czarnych workach, a jeśli tak jest to będę miał współudział w morderstiwe i doliczą mi lata w tym więzieniu, a miałem być ułożony, spokojny i nie sprawiać problemów, a dodatkowo jutro odwiedza mnie przyjaciel i co on sobie pomyśli kiedy zobaczy to co mam na twarzy?- powiedziałem szybko czując jak moje serce uderza coraz intensywniej z natłoku negatywnych scenariuszy.
-Po pierwsze zwolnij, a po drugie to gówno nam mogą zrobić bo to była tylko czysta samoobrona, a przez to, że no nie oszukujmy się mam wszystkich w tym więzieniu na smyczy, to mogą zapomnieć o momencie w którym miałem w dupe polecenia policji i nieco mocniej obiłem mordy tym karaluchom i po trzecie już ostatnie, to nie zabiłem ich, tylko doprowadziłem do stanu w, którym ledwo żyją, a to różnica. - zaczesał włosy do tyłu ze znudzonym wyrazem twarzy.
Mimo wszytko jego słowa jakoś mnie uspokoiły bo kto lepiej zna się na ukrywaniu takich wybryków niż sam 'król' tego więzienia.
-Obiecujesz? - zapytałem niepewnie.
-A czy te oczy mogą kłamać? - lekko nachylił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy, a ja patrząc w te jego zdałem sobie sprawę, że ciemniejszych tęczówki nigdy nie widziałem.
Przyznam, że kontakt wzrokowy z mężczyzną był dla mnie czymś krępukącym i mimo, że zawsze w gry na najdłużej utrzymany wzrok wygrywałem tak ten jego potrafił mnie zgnieść, w nie więcej jak pięć sekund, bo właśnie po takim czasie spuściłem wzrok na swoje ręce, a do moich uszu doszedł krótki śmiech i mimo, że bardziej przypomniał prychnięcie to nie był wypełniony jadem tak jak te wcześniejsze.
Tą sytuacjie przerwało otworzenie się drzwi w których stanął jak się nie mylę, główny ochroniarz Namjoon, którego wzrok nie był już taki przyjazny jak ostatnio.
-Za mną do gabinetu dyrektora, szybko. - powiedział krótko, a ja poczułem się tak jakbym zrobił coś okropnego w szkole i teraz szedł na dywanik u dyrekcji tylko to co jest teraz jest milion razy gorsze i poważniejsze bo lata za kratkami, a uwaga w dzienniku to drastyczna różnica.
Bez słowa wstałem z łóżka i ruszyłem za Namjoon em, co po chwili zrobił też wytatuowany więzień. Szliśmy w kierunku, którego kompletnie nie kojarzyłek w przeciwienstsie do Jeona, który szedł tak jakby znał drogę na pamięć i owy gabinet odwiedzał conajmniej raz w tygodniu.
Po paru minutach spaceru po korytarzach dotarliśmy do pokoju którego ściany przypominały mleczną czekoladę a na samym środku pokoju stało duże, dębowe biurko ze złotą tabliczka na której widniało imię i nazwisko mężczyzny który obecnie siedział na czarnym, skórzanym krześle i uważnie się w nas wpatrywał.
-Siadajcie, a ty Namjoon możesz już iść, dziękuję. - westchnął krótko wskazując na dwa krzesła po drugiej stronie biurka.
Razem z Jeonem siedliśmy na wyznaczonych miejscach jednak on siedział zupełnie wyluzowany, głupio się uśmiechając, a ja jak na szpilkach czekając na najgorsze.
-Co ci tak wesoło Jeon? - zapytał retorycznie mężczyzna w garniturze jednak czarnowłosy postanowił udzielić odpowiedzi.
-Nic Min, tylko sobie przypomniałem jak kiedyś na tym biurku ruchałem sekretarkę, którą odrazu po tym zwoliniłeś a szkoda bo była pracowita. - zaśmiał się poruszając znacząco brwiami.
Na jego słowa dyrektor placówki z widocznym obrzydzeniem zabrał ręce ze stołu, które wytarł o chusteczkę mimo, że pewnie stół był czyszczony od tamtego czasu milion razy.
-Jeszcze jedno słowo o tamtej sytuacji, a obiecuję, że coś Ci zrobię, czemu to zawsze ciebie muszę widzieć w moim gabinecie?!
-Tym razem nie jestem sam. - wskazał palcem na moją osobę przez co wzrok szarowłosego spoczął na mnie.
-Zacznijmy od tego, że się przedstawię, jestem Min Yoongi, dyrektor tego więźnia, ale powodu z, którego tu przybyliście nie muszę chyba tłumaczyć.
Na jego słowa skinąłem głową i kiedy miałem zamiar się przedstawiać, Yoongi wszedł mi w słowo.
-Wiem jak się nazywasz i nie chcę być nie miły, ale dla mnie czas to złoto i nie mam zamiaru całego dnia z wami przegadać więc zacznij mówić po kolei jak to było, bo musimy w pierwszej kolejności wziąć od was zeznania bo od pozostałej dwójki na razie nic nie usłyszymy, bo leżą w szpitalu w ciężkim stanie.- mężczyzna skrzyżował ręce.
Na jego słowa spojrzałem na więźnia obok, który tylko się uśmiechał bujając na krześle, dumny z wiadomości o stanie niedoszłych morderców. Widząc wyczekujące spojrzenie Mina na mnie postanowiłem zacząć.
-Więc tak...zaczęło się od tego, że siadłem za trybunami bo jeszcze nie za bardzo się tu odnajduję i nagle usłyszałem głosy, więc postanowiłem troszeczkę podsłuchać i oni mówili, że chcą zabić Jeona bo dzięki temu jakiś szef gangu ich wyciągnie z więzienia i będą bohaterami, bo kiedy zabraknie Jeona to gang Węży będzie słabszy, więc będzie można ich zlikwidować. - zrobiłem przerwę na oddech i przy okazji zauważyłem, że nie tylko oczy szarowłosego mi się przypatrują, ale też tego którego kolor włosów przypomina słomę - i em...potem postanowiłem uratować Jeona bo mieli go zabić podstępem, że niby czegoś się dowiedzieli i kiedy jeden go zagadywał, drugi szedł od strony jego pleców z nożem i wtedy ja musiałem skoczyć na niego bo by zabił Jeona i wtedy wszytko się potoczyło tak szybko i wszyscy zaczęli się bić, ale to chyba widziała policja i kamery.
-Dobrze, a pamiętasz może o jakim gangu mówili albo imię człowieka który im to zlecił?
-Wydaje mi się, że nazwa gangu to Yauza lub coś podobnego?
-Chodzi ci o Yakuze tak? -zapytał wyraźnie zdenerwowany Jeon.
-Tak to była Yakuza. - pokręciłem potwierdzająco głową.
-Kurwa mać ja ich zajebie...Te parszywe pasożyty, sukinsyny zasrane! Mało im jeszcze?! - zaczął wymieniać coraz nowsze przezwiska, dla jak zdążyłem zauważyć zninawidzonego gangu.
-Jeon Jungkook proszę się uspokoić bo zawołam ochronę i posiedzisz w izolatce.
Jungkook...nie wiem czemu usłyszenie tego jak mężczyzna ma na imię wzbudziło we mnie tyle emocji, ale to naprawdę dziwne uczucie bo dotychczas słyszałem tylko nazwisko, a trzeba było przyznać, że imię mężczyzny było naprawdę ładne.
Wytatuowany na słowa dyrektora nieco się uspokoił, ale zamiast wyzywać Yakuze wypchnął językiem policzek i zacisnął pięści, wyglądając przy tym jakby tylko cienka granica dzieliła go od zabicia każdego kto jest w pobliżu.
- A ty Kim Taehyung teraz wyjdziesz bo muszę na osobności porozmawiać z Jeonem, a kiedy cię zawołam to jeszcze raz powiesz dokładnie całą historie bo policja musi wszytko spisać.
-Blondas wie- przekręcił oczami- bo daliście mi z nim celę i tylko debil by nie zauważył, że mam tu układy bo jakby to ująć średnio się z tym kryje. -uśmiechał się wredne do Yoongiego który tylko jeszcze głośniej westchnął i zastukał długopisem o dębowy mebel.
-Dobrze a więc bez owijania w bawełnę będą pieniążki, a będziecie czyści z zarzutów o pobicie, któro uwaga... nie było samoobroną i niestosowanie się do poleceń funkcjonariuszy.
-Ile chcesz? - nachylił się, aby utrzymać kontakt wzrokowy z Minem.
-Trzy miliony won i tym razem nie będę się targować.
-Jesteś poważny? Wcześniej robiłem gorsze rzeczy i brałeś mniej!
-Dwójka do oczyszczania to podwójna stawka kochany.
-Dam od siebie milion won. - powiedziałem zdecydownie.
-Nie dość, że uratował ci dupe Jeon to jeszcze płaci połowę kwoty, naprawdę musi cię lubić. - prychnął dyrektor zapisując coś na kartce po czym podsunął mi ją pod nos - napisz mi tutaj kto przyjdzie unormować opłatę.
A mi na myśl przyszedł tylko Park Jimn.
___________
Oh boyyy pisze to kiedy jestem tak najedzona, że chyba zaraz zejdę POLECAM RODZINNE OBIADKI:)))
I mimo że spóźnione to wesołego jajka kochani czy coś w tym stylu~
*3 000 000 won = 10 046 zł
Możesz zostawić gwazdeczke ;^^