Sztuka podrywu || Miraculous ✔

By maiaren

113K 9.2K 24.6K

Tam, gdzie niemal każda absurdalna sytuacja jest na porządku dziennym, jest również Alix Kubdel ciskająca w K... More

Początek katastrofy
Teksty na podryw
Etapy miłości
Randka z camembertem
Intruz w jej sypialni
Kisiel w majtkach
Apokalipsa rurkomanów
Napad na wróżkowe kino
Pojedynek między głupcami
O krok od wyznania
Koci zamach stanu
Porażka ma krótkie nogi
Trauma Ojca Ciem
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Epilog
Nowa dawka

Gore gwiazda Gabrielowi

5.6K 471 1.1K
By maiaren

Westchnął ciężko. Tak naprawdę ani trochę nie był skupiony na czytaniu książki, którą trzymał wtedy w ręku. 

— Przeczytałem już połowę, a nic z tego nie wiem — powiedział drżącym głosem, po czym zrezygnował z owej czynności i schował książkę do torby, jak i okulary, wcześniej spoczywające na jego nosie.

— Ech, co za sierota — prychnął  Plagg. 

Kwami już nie wytrzymywało tej dziecinady. Przez ostatnie cztery dni usłyszał zdanie "Moje życie nie ma sensu" razów tyle, że chciało mu się  wymiotować i tracił apetyt.

— Słuchaj, młody. Opiekowałem się wieloma Czarnymi Kotami. Każdy z nich miał problem ze swoją Biedronką. Niewielu udało się spełnić w miłości, ale... na tobie szczególnie mi zależy, wiesz? Poddałeś się, blondi. A bohaterowie nigdy się nie poddają, nawet wtedy, kiedy porażka jest z góry zakładana i patrzy im ona w oczy. To, że posiadasz moc destrukcji i przekazywany przez twoich poprzedników pech... nie może cię w żadnym stopniu przekreślić! 

Adrien był zdziwiony na tyle, że wybałuszył oczy. Plagg zawsze stroił sobie żarty i nikim się nie przejmował. Co w niego wstąpiło?

— Zgrywasz takiego twardziela, a tak naprawdę jesteś słabeuszem. Dlaczego spuszczasz wzrok akurat wtedy, kiedy powinieneś walczyć? Bo co? Bo ci powiedziała, że jest tobą zawiedziona? Czy przypominasz sobie chwilę, w jakiej cię odrzuca? Nie? Właśnie! Bo takiej nie było. A ty od razu kapitulujesz. 

— Plagg — wydusił z siebie. Zerknął na chwilę pod swoją białą koszulę i ujrzał najbardziej zdeterminowany wzrok swojego kwami, który przeszywał go na wylot. — Masz rację. Nie mogę tak robić. — zaczął się rozglądać, ale nim dokładniej wybadał dany obszar, do jego uszu dotarł krzyk. Bardzo mu znany.

— ADRIEN, MUSIMY POROZMAWIAĆ! 

Wpatrywał się w ciemnowłosą z jeszcze większym szokiem, niż wcześniej. Wyglądała hipnotyzująco i pewnie, co w żadnym stopniu mu nie umknęło. 

Kiwnął tylko głową i udał się z nią na tyły szkoły, gdzie na szczęście nikogo nie było. 

Stali naprzeciw siebie, w ogóle się nie odzywając. Adrien zakłopotany podrapał się po karku i omal nie dostał zawału, kiedy równo z dzwonkiem na lekcje, dziewczyna głośno wypowiedziała jego imię.

— ADRIEN!

— M-M-MARINETTE — wyjąkał nieświadomie. Od kiedy on się jąkał?

— Przepraszam — ściszyła głos. — Być może masz mnie dość i nie chcesz się ze mną zadawać, a ja ci to wszystko utrudniam. Być może chcesz stąd uciec i omijać mnie szerokim łukiem... Tak, wiem, pewnie jest już za późno.  Wybacz, mam opóźnione myślenie i tylko jakaś osoba może mi uświadomić, w jakiej jestem sytuacji, dlatego-

— Marinette — powtórzył półszeptem. — Ja nigdy nie miałem cię do-

— Daj mi skończyć, proszę. Powiem swoje, a potem zrównasz mnie z błotem, okej? Jestem na to gotowa.

— Ale ja cię-

— Za chwilę, pozwól mi kontynuować. To nie potrwa długo — przerwała mu. — No więc, tak jak mówiłam... Mam opóźnione myślenie i często w zły sposób potrafię zrozumieć ludzi, tak było w tym przypadku, kiedy odkryliśmy nasze tożsamości. Tak serio, to jestem okropnie głupia i naiwna, umiem jedynie się wywracać i psuć to, co napotkam na swej drodze. Taka właśnie jestem. Niezdarna, przynosząca katastrofę Marinette Dupain-Cheng. 

Korciło go, by zaingerować, ale coś mu podpowiadało, że to nie jest właściwy moment.

— I wtedy otrzymałam miraculum: Mogłam poczuć się wolna i silna, kochana przez innych i adorowana. Ale to nie moja prawdziwa postać, a ucieczka od problemów i codzienności. Dlatego zraniło mnie to, kiedy wyznałeś, że kochasz Biedronkę. Tę wyidealizowaną bohaterkę, co swoje serce podarowała nikomu innemu jak Adrienowi Agreste. Zauważyłeś, że zakochaliśmy się w swoich stronach, z jakich najmniej jesteśmy zadowoleni? Jak byliśmy głupi, raniąc się wzajemnie na rzecz naszego drugiego "ja"? Bo mi ciężko jest w to uwierzyć. 

Stał, jak słup soli. Nie słyszał już nic, prócz echa w głowie "co serce podarowała nikomu innemu jak Adrienowi Agreste". To było dla niego wystarczające. 

— ... No i wtedy-

Ucichła, gdy ten ją objął, wpajając w jej ciało resztki odłamków swojego serca.  

— Adrien...?

— Dziękuję — wydukał dotknięty. — Nawet nie masz pojęcia... Jak długo czekałem na te słowa. — sekundę później oddalił się odrobinę od niej i złapał ją za ramiona. — Marinette, nie obchodzi mnie to, że ciągle się wywracasz i jesteś kompletnym przeciwieństwem Biedronki. Kocham wszystkie twoje zalety, jak i wady, kocham cię całą. Mam na myśli, Marinette i Biedronkę.

W jej oczach można było dostrzec łzy. Chłopak odruchowo je starł i ponownie ją przytulił, dziękując Bogu w duchu, że pozwolił mu się z nią spotkać. 

— Nie gniewasz się na mnie? Ani trochę? W ogóle? Nie chcesz na mnie pokrzyczeć lub posłać na śmierć?

— Skąd! Jedyne czego pragnę, to cię porządnie wyprzytulać! — zaśmiał się.

— HOLA, HOLA — usłyszeli głos Plagga dobiegającego z jego koszuli. — NIM SIĘ WYCAŁUJECIE, JAK CIOTKI NA IMIENINACH, TO POZWÓLCIE MI STĄD WYJŚĆ. CZUJĘ SIĘ ZGNIECIONY I WYMOLESTOWANY, TAK BYĆ NIE MOŻE! 

*** 

Adrien był... Niewyspany.

Niewyspany na tyle, że nie zwracał uwagi na to, iż Gabriel krzątał się po kuchni, jak gosposia domowa z wyższych sfer. Nie zauważył także jego szerokiego uśmiechu na ustach, czy też tego, że nosił on fartuch, na którym wygrawerowana została dość podkreślona kobieca figura w osobliwym bikini. I jeszcze to, że podśpiewywał on pod nosem "Babe, Babe, Babe, oh" Justina Biebera, normalka.

Właśnie.
Dla Adriena wszystko było w porządku. Prócz tego, że Nathalie patrzyła na niego wzrokiem sugerującym, iż albo wreszcie jego ojciec zgodził się na zakup kostiumu Czarodziejki z Księżyca, albo po prostu ten chłopak najzwyczajniej w świecie się zakochał.

W końcu dziwnym  widokiem jest trzymanie w ręku widelca i wkładaniem go do ust, aby potem w sposób szczęśliwy żuć powietrze.

Pracuję tu już od ponad dziesięciu lat, a ja dopiero teraz stwierdzam, że to dom wariatów, pomyślała.

— La Boga! — pisnęła. — Co się stało?! — po chwili opamiętała się. Jej zachowanie było nieadekwatne do jej roli jako asystentki. — Znaczy... Adrienie, czy coś zaburzyło twój sen? Wyglądasz teraz doprawdy źle. Powinnam porozmawiać z twoim ojcem. Myślę, że zgodzi się, abyś nie szedł do szkoły.

W momencie, w jakim miał powiedzieć, że jest dobrze i nic się nie dzieje, do jadalni wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Gabriel Agreste (oczywiście już bez swojego słynnego fartucha, a w czerwonych rurkach), któremu  widocznie coś odbiło.

— Adrienie, mam wspaniałą wiadomość — klasnął w dłonie i podszedł do niego w podskokach, jakby zaraz miał zatańczyć salsę. — Poraz pierwszy pozwalam ci nie wracać do domu do godziny siedemnastej. Róbta co chceta, tylko nie pij alkoholu i nie pierdolnij w kalendarz, o tyle cię proszę. Mam dzisiaj gościa i nikt nie może mi przeszkodzić w tym bardzo ważnym spotkaniu, czaisz, synku?

Blondyn podniósł wzrok znad talerza i uniósł brew w zapytaniu "co ty ćpałeś?".
Nie miał nawet siły nad czymś gdybać, kiwnął tylko głową i znów wsadził widelec do buzi.

— Panie Agreste — ozwała się Nathalie. — Adrien nie wygląda za dobrze. Jego zachowanie, jak i mina wyraźnie to pokazuje. Może-

— Nathalie, słonko — zaczął, a kobieta podzieliła z chłopakiem to samo spojrzenie, co wcześniej. — Czaisz czaczę, czy nie? Mam gościa. Bardzo ważnego. Nakup z dziesięć butelek wina, będziemy chlać do rozpuku. Jest co świętować!

Ruszył biodrami w lewo i w prawo, po czym się nimi z nią zderzył, następnie klasnął w dłonie, krzycząc "CZA-CZA-CZA". Wyparował z pomieszczenia tak szybko, jak się w nim pojawił.

— Tak tylko zapytam — zaczął nastolatek. — Jakiś jego hejter umarł, czy może dzisiaj szykuje dla mnie pogrzeb i chce przeprowadzić na mojej osobie zamach?

Ostatnim razem Gabriel zachowywał się tak po wypiciu z Emilie drinka o nazwie "koktajl Vladislava", kiedy to siedział sobie z nią na sofie, oglądając Króla Lwa.

Na samo wspomnienie tamtej sytuacji, brunetka próbowała nie parsknąć śmiechem, a zachować bezwzględną powagę.

— Nic z tych rzeczy — powiedziała. — Po prostu... Co parę lat tak już jest.

***

— Moje życie nie ma sensu, spałem tylko dwie godziny, chcę umrzeć — wydukał, stąpając ku szkole powolnym krokiem.

Nim z jego ust wyszły następne słowa, które miały opisywać, jak bardzo pragnął śmierci, ujrzał najpierw ciepły, szeroki uśmiech na twarzy Marinette, a później to, że do niego pomachała.

— Życie jest piękne.

Plagg jęknął z irytacji.

— Teraz ja chcę umrzeć.

— Cicho bądź, chyba mam prawo się cieszyć, nie?

— Nawet Kosteczka Cukru nie miała takich humorków, co ty. Jak wyznałem jej miłość, to mówiła, że jestem romantyczny jak stolec i żebym się gonił. Co ja poradzę, że minutę wcześniej przed tym napomknąłem, że camembert to moja druga połówka. — fuknął pod nosem. — A teraz nie dość, że przez całą noc wpatrywałeś się w zdjęcie Kabriolet — przystopował. — Momencik, jak ona miała na imię? A! Mariolet!

— Marinette — poprawił go.

— Ta, Mariolet, to jeszcze nie mogłem przez ciebie zasnąć, bo ciągle dumałeś nad tym, jak nazwiecie swoje dzieci. Zmień dekoder, twoja płyta dupnęła i się zacina. Chyba udam się do mistrza z prośbą o zmianę swojego właściciela.

Już go nie słuchał. Po wczorajszym wyznaniu Cheng, kompletnie stracił rachubę. Otrzymał szansę, o której nigdy nie pomarzył. A kiedy nadzieja prysła, nagle dziewczyna  znalazła się u jego boku, mówiąc, że muszą porozmawiać i nie mogą tego odwlekać.
Po szczerej rozmowie, tak, było ciężko. Aczkolwiek pogodzili się, powiedzieli to, co powiedzieć sobie powinni.
I... Zostali parą. Wreszcie, po tylu niepowodzeniach i smutkach.

— Cześć, Adrien! — powiedziała  raz jeszcze, podbiegając do niego.

— Psst, Adi — szepnął Plagg. — Powiedz "cześć, miło mi cię zjeść".

— Cz-Cześć, miło mi cię — stanął w bezruchu. Westchnął głęboko na uświadomienie sobie, że dał mu się podejść. — Nieważne.  — machnął ręką.  — Ekhem, witaj.

Dziewczyna uniosła brwi na tak chłodne  i poważne powitanie z jego strony.

— Blah, może wygląd  ma po matce,  ale charakter to jakiś niewypał. Na jej miejscu zgłosiłbym reklamację, bo jej syn ma podobną osobowość do swojego  ojczulka. Dziw bierze,  że ktoś ich w ogóle zechciał, nie,  Kabriolet? — zagadał do niej, a następnie przypomniał sobie, że to właśnie ona była tą, która zapragnęła Adriena. — Ech, zapomnij. Mam wrażenie, jakbym właśnie zserował po całości. Gdzie Tikki?

— Hej, Plagg. Tikki jest w mojej torebce, wcina właśnie ciastka. Lepiej jej nie przerywaj, bo źle-

Nie dokończyła zdania,  a tylko wybałuszyła oczy i przyjrzała się  dokładniej obiektowi,  który  zbliżał się  do nich z niebywałą szybkością.

— Z DROGI ŚLEDZIE,  ALIX KUBDEL W TACZKACH JEDZIE — wydarła się na cały  głos  dziewczyna. — NATH,  SZYBCIEJ, JESTEŚ WOLNIEJSZY OD ŻÓŁWIA!  MORTAL KOMBAT I DO PRZODU, STARY.

— Alix,  ja już nie mogę! Dlaczego  mnie w to wciągnęłaś?!  Mamy przechlapane!  — marudził chłopak, z wysiłkiem ciągnąc owy "pojazd".

Coraz  bliżej. 

— NO KURNA, NATH.  ZARAZ NAS DOGONI TEN BABISZON STEFANIA, RUCHY — pospieszała go.  — Nie moja wina,  że zapomniałam butów na przemianę i akurat wcześniej wlazłam w błoto. — zagryzła wargę.  — JEŚLI CHCE KTOŚ WINIĆ MOJE BUTY,  TO NIECH WINI BŁOTO I CHUJ.

— A dziadek mówił "Nie popełniaj moich błędów, dziecko" — westchnął rudowłosy. — "Nie przyjaźnij się z rodziną Władysławy Kubdel", mówił. A ja oczywiście, jak głupi wszedłem do tego bagna. 

— Nie pitol. Kim nieraz tak marudził i dobrze wiesz, jak skończył. — wyciągnęła z kieszeni zeszyt.— Wzięłam za zakładnika twój szkicownik. Jeśli się dobrze nie spiszesz, to podpalę go. Albo ciebie. Ale to jeszcze do uzgodnienia. Zależy ile mam benzyny. 

Nathanael zdołowany spuścił głowę w dół.

— Dla szkicownika zrobię  wszystko — odparł z odwagą i podwinął rękawy  koszuli.  — Alix,  trzymaj się mocno, bo zaraz będziesz się poruszać dwieście kilometrów na godzinę! 

Wystawił język na wierzch i z całej siły popchnął taczki, w których się ona znajdowała. Z jego gardła wydobył się okrzyk podobny do tego, jakim dysponował Tarzan, uderzając się agresywnie w klatkę piersiową. Aczkolwiek na tym się to skończyło: przesunął je może metr dalej, a później... no cóż.

— A W NOSIE TO MAM, NIE BĘDĘ TWOIM SŁUGUSEM, RĘCE MI ODPADAJĄ! 

— ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO, Z KIM WŁAŚNIE ROZMAWIASZ?!

Marinette wymieniła się z Adrienem zdezorientowanym spojrzeniem, mówiącym "Zwiewajmy stąd, nim zginiemy". Złapali się za ręce i udali biegiem do klasy. Podczas ucieczki śmiali się i mocno trzymali - na tyle, żeby każdy ich zobaczył razem. Blondyn przepuścił ją jako pierwszą i poczuł na sobie znudzony wzrok swoich kolegów i koleżanek. 

Panowała tam prawie idealna cisza, prócz odgłosu chrupania chipsów przez Ivana.

— Wreszcie — ozwała się Alya, która ani trochę nie dziwiła się tym widokiem. 

— Czekam na hajs, wygrałem — Kim wystawił naprzeciw Maxa dłoń. 

— Ech, a zapowiadało się na to, że to Luka zatriumfuje — fuknął, po czym wyciągnął z kieszeni pięć euro. — Resztę ci oddam... za dokładnie... osiemset milionów dwanaście tysięcy trzysta dwadzieścia cztery sekundy, pasuje ci, czy nie?

Le Chien obdarzył go zirytowanym wzrokiem. 

— Chcesz mnie zdenerwować, co?

— Ależ skąd, przyjacielu! Po prostu chcę, abyś przytaknął. Wtedy zgodzisz się na to, żebym oddał ci te pieniądze po śmierci. W końcu nikt nie zna dnia i godziny.

— A mogłem wpaść pod tą ciężarówkę, jak kazał pan Gabriel Agreste... — naburmuszył się, a następnie rozejrzał po pomieszczeniu. — A gdzie Luka? Nigdzie go nie ma. Wiem gdzie jest Alix z biednym Nathem, ale... gdzie Couffaine? 

— Nie mówił wam? — zdziwiła się Juleka. — Od miesiąca przygotowywał się do wyjazdu, wczoraj był jego ostatni dzień w szkole.  — tłumaczyła. 

Ivanowi stanął z wrażenia chips w gardle, tak, że zaczął się krztusić. Poza tym, wszyscy byli zdumieni. Nie tego się spodziewali! Jak Luka nie mógł ich poinformować o tak ważnej rzeczy? 

— Wy... serio nic nie wiedzieliście? — uniosła prawą brew. — Luka już dawno miał wyjechać, ale ciągle mi powtarzał, że musi tutaj coś załatwić. Jak to było? "Nie mogę na razie jej zostawić, więc muszę dać temu spokój na jakiś czas". Do teraz nie wiem o co chodziło, ale skoro go tu nie ma, to pewnie musiał wszystko sobie uporządkować. 

Marinette złapała się za głowę załamana.

— Zapewne siedzi już w samolocie. Jego kierunek to USA, mieszka tam nasz wujek. 

— Ale... dlaczego? — zapytała zdruzgotana Alya. 

— Dostrzeżono jego talent i dano naprawdę świetną okazję na stanie się sławnym. — odrzekła ze smutkiem. — Wiecie, ma szesnaście lat, to idealny moment na debiut. A naukę będzie kontynuować właśnie tam.

Cheng była o krok od płaczu. Myślała, że była jedną z najbliższych chłopakowi osób, a i tak nie miała pojęcia o wielu sprawach. Jedyne co widziała, to czubek własnego nosa. 

— Mówił coś o nas? — zagaił Max.

— Hmm... Nic istotnego. Tylko, że nieprędko o nim zapomnicie, bo będzie się starał z nami kontaktować jak najczęściej. No i jeszcze to dziwne "Niech będzie szczęśliwa". Nie wiem, może mu chodziło o moją świnkę morską, często wygląda ona na smutną. Ale nieważne. Głowa do góry! 

***

Adrien był zdołowany, w końcu jego przyjaciel żył sobie wiele kilometrów dalej od niego, spełniając wówczas swoje marzenia. Miał mu jednak za złe, że trzymał to w tajemnicy - przecież otrzymałby jedynie wsparcie od całej klasy, a tak to każdego z osobna zadziwił, a nawet doprowadził do prawie-chipsowej-śmierci Ivana. 

— Pierwszy raz jadę limuzyną — wyznała nastolatka, próbując przełamać żałosną ciszę, która nad nimi wisiała. 

— Obwiniasz się? 

— Co? Dlaczego miałabym się obwiniać? To była jego decyzja, po prostu... Jest mi trochę przykro — westchnęła cicho. Po minucie poczuła na swojej dłoni jego dotyk. — To dzięki niemu zdobyłam się na odwagę, by z tobą porozmawiać. Gdyby nie on... zapewne nadal trwalibyśmy w tym śmiesznym nieporozumieniu. 

— Czyli to za jego sprawą wykrzyczałaś na całą szkołę, że musimy porozmawiać? — parsknął śmiechem, a ta zażenowana uderzyła go pięścią w ramię. — No dobrze, mademoiselle, wybacz mi moje haniebne zachowanie. 

— Myślałam, że tylko po przemianie taki jesteś — nadęła policzki. 

— Już jesteśmy — powiedział Goryl, zerkając to na młodego Agreste, to na tę ładną dziewczynę, z którą trzymał się on za ręce. Jak tylko ich zobaczył, to od razu wiedział, co tu się kroi. 

Model podziękował mu za podwózkę i wyszedł z pojazdu. Kolejno otworzył drzwi brunetce i poprowadził ją ku swojej posesji. 

— Myślisz, że to w porządku, jeśli tu wejdę? — zagaiła z niepokojem, chcąc powrócić do samochodu.

— Oczywiście, Mari. Ojciec kazał mi być poza domem do godziny siedemnastej, ale przecież nic się nie stanie, jeśli po cichu wejdę do swojego pokoju i przy okazji cię tam przemycę, a mam dzisiaj straszną ochotę na obejrzenie z tobą filmu! 

— To może lepiej... kino, no wiesz. 

— Lepiej nie. Już raz mi przerwał seans kolo z majtkami na głowie, nie, dziękuję. I mam dość oglądania, jak Alya z Nino nas stalkują — pogładził ją po włosach. — No chodź! 

Gdy weszli do środka, pierwsze co, to usłyszeli śmiech. Śmiech Gabriela Agreste roznoszącego się po całym budynku. Brzmiał on nazbyt wesoło i nie wyczuwało się w nim żadnej kpiny i fałszu. Ostatnim razem Adrien zarejestrował taki chichot, kiedy wśród nich była jeszcze Emilie, jego mama. 

Lecz nie to było w tym najdziwniejsze.

Najdziwniejszy był widok balonów nagromadzonych przy wejściu do salonu i konfetti, które leżało pod ich stopami.

— Co tu się odpierdziela? — wydukał zbity z tropu. Marinette wzruszyła ramionami, ale była równie ciekawa, co on. 

Idąc z nim pod rękę, zbliżali się do owego pomieszczenia, starając się nie wydać żadnego dźwięku, aczkolwiek mogli drzeć się do woli: piosenka z Pocahontas tak głośno była puszczana, że zapewne słyszeli to ludzie dziesięć kilometrów dalej.

— CZY WIESZ CZEMU WILK TAK WYJE W KSIĘŻYCOWĄ NOC — zaśpiewał projektant. — No gdzie on jest?! Miał tylko pójść po te swoje ważne rzeczy! Przegapił już trzecią piosenkę z karaoke! Hmm, co by tu po tym... Może Kaczuszki? Albo Hello? HELLO, IT'S ME.

Adrien zmrużył oczy i zajrzał do środka zza ściany. Po chwili podskoczył i stanął, jak sparaliżowany, zakrywając buzię dłońmi.

— Co się dzieje, Adrien? — sprzedała mu kuksańca w bok. 

— Mój ojciec... M-Mój — wychrypiał. — Nie, to nie mój ojciec. Definitywnie. To tylko sen, tak, dokładnie. Haha, to niemożliwe. Ocuć się, Agreste, obudź się wreszcie. 

— Co tam jest?! — spojrzała na niego zniecierpliwiona, po czym wlazła bez jego pozwolenia do salonu i... omal nie zemdlała.

Wszędzie były balony z podobiznami superbohaterów Paryża. Nad kominkiem powieszono wielgachne zdjęcie, na jakim znajdowała się ona przytulająca Adriena. W kącie stała biała choinka (co z tego, że miały dopiero nadejść wakacje, a do świąt pozostał kawał czasu). Do zasłon przyczepione były kotyliony, a z sufitu zwisał ogromnych rozmiarów napis "LADYNOIR, ADRIENETTE, MARICHAT I LADRIEN TO ŻYCIE". Gabriel wpatrywał się w duży wyświetlacz z karaoke, mając na głowie czapeczkę urodzinową i nosząc na sobie czerwoną piżamę w czarne kropki. 

— No w końcu! Ile można na ciebie czeka-

Przerwał, jak tylko ich zobaczył. 

— Wybacz, Gabrielu za spóźnienie! Wayzz ciągle mnie nudził o jedzenie, dlatego właśnie-

Staruszek wyłupił oczy, jednocześnie upuszczając na ziemię wszystkie plakaty z Ladybug i Chatem w roli głównej.

— O cholera.

______________________________

Myślałam, że mi się nie uda napisać tego przed Nowym Rokiem, ale jest! Pomijając fakt, że ten rozdział odbiega od najnormalniejszych.

Zbliżamy się do końca tego opowiadania. Pozostał mi jeden-może-dwa nexty i epilog.
Ale nie wiem kiedy wstawię następną  część - nic nie jest teraz pewne.
Będę mieć poważną operację, z tego względu, że zatoki klinowe nie zostały wyleczone i żaden lek nie uśmieża tego okropnego bólu głowy.
Dlatego trzymajcie kciuki!

A teraz, ponownie życzę wam wesołych świąt i szybkiej wymiany życzeń podczas wigilii (jak ja tego nienawidzę, meh)

Ten rozdział... To taki prezent ode mnie na święta. Może i wy mi taki zrobicie  w postaci fali komentarzy? Tego mi właśnie trzeba: motywacji i weny, amen

Maiaren

Continue Reading

You'll Also Like

22.5K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
211K 8.1K 62
tytuł książki mówi za siebie. Będą tu także wasz udział w tym. Np konkursy, wyzwania. Polecam wam czytać ta książke przy fajnej muzyce i w nocy
10.5K 707 25
Zbiór krótkich, humorystycznych scenek dziejących się w uniwersum Zwiadowców, m.in. Halt kradnący ciastka, Will i jego nocna wyprawa po pijaku czy kr...
92.6K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...