Zanim umrę za młodu || Maciej...

By LittlePsychopath2104

84.3K 4K 2K

Zakończona ✔✅ " -Zosieńko, ale czym ty się tak martwisz? Szkopy jeszcze nie chodzą. - Wyprzedziłam lekko Tadk... More

Prolog - Dwa zamordowane ciała
Przegra wojnę głupi malarz. (1)
Apolonia w sidłach diabła (2)
Jestem Polką! (3)
Krew wszędzie, strzały wszędzie! Co to będzie? (5)
Pocałunek, jak łapanka. (6)
Zastrzelili pannę, choć była młodą. (7)
Zaułek śmierci. (8)
"Czy to serce pękło?" (9)
Rodzaje nieśmiertelności (10)
Od piekła do nieba (11)
Krwawe Święta (12)
Wojny Sylwestrowe (13)
Styczniowa Wisła za sprawą Irki (14)
Twardzi jak kamienie. (15)
Akcja Arsenał. Koniec gry życia. (16)
Epilog. Wojna zażegnana.
Dodatek z listami (+)
Rozdział dodatkowy. Początek i koniec miłości.
Kolejna książka!

Serce gra mi Krakowiaka (4)

5K 217 59
By LittlePsychopath2104

Kwiecień, 1942, Warszawa

-Werszejew! - Zawołała głośno Nowakowska, idąc ulicą z Buzdyganem.

-Serwus, Klaro! Witaj Tadek! Jak tam mama, Irko? - Pociągnęłam lekko Maćka w ich kierunku. Szliśmy za ramię, więc nie miał jak uciec.

-Zawsze to samo! To praca, to dom, to uspokajanie moich braci! No głowa mała! - Mój Panie, ona i Alek są tacy sami. Żywe gestykulowanie, szybka mowa i wieczne poczucie humoru.

-Tylko współczuć. W każdym razie nauczycielka mówiła, że przeniesie sprawdzian, gdyż nie idziemy do szkoły tego dnia - rzekłam, przyciskając do siebie ramię Alka.

-Jak to? Czemu? - zapytała zdziwiona i podparła się rękoma o boki.

-Chodzą pogłoski o bombardowaniu szkół akurat w ten dzień. - Uśmiechnęłam się smutno, a Irka wywróciła oczami.

-Więc w ten dzień idziemy zagazować Niemców. Orsza powiadomił dyrektora, a ten się zgodził. To będzie idealny dzień. Każdy będzie miał czas, więc pewnie pójdą do kina - podsunął Glizda, a nasza trójka wbiła w niego wzrok.

-No! Właśnie! Mama ostatnio wypatrzyła pewną, skórzaną kurtkę od razu kupiła z myślą o tobie! - przypomniałam sobie, a Maciek wytrzeszczył na mnie oczy.

-Mówisz poważnie?! - ucieszył się blondyn, już prawie skacząc z radości.

Pokiwałam energicznie głową i pożegnałam się z przyjaciółmi.

Spacerem poszliśmy do sklepu i zaczęliśmy robić zakupy na zupę.

W tych czasach nie mieliśmy smakołyków, więc zostało nam tylko to.

-Wiesz, że cię kocham? - wypalił nagle Aleksy, a ja spojrzałam się na niego zaskoczona.

-Chyba to wiem. Co tak nagle? - Podeszliśmy do kasy, a ja zapłaciłam.

-Tak jakoś... - Podrapał się niezręcznie po karku i odebrał ode mnie ciężkie zakupy.

-Ja ciebie również, Alusiu - zaśmiałam się, a Glizda spojrzał na mnie obrażonym wzrokiem.

Wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do mojego domu.

-Jesteśmy! - krzyknęłam, a Koziorożec odłożył zakupy na blat.

-Jestem tutaj! - wrzasnęła mama z góry.

Alek nie odezwał się ani słowem i stał grzecznie.

-O! Witaj Macieju! - przywitał się mój tata, tuląc lekko Aleksego.

Ten zdziwiony poklepał go po plecach i lekko się uśmiechnął.

Czuł się akceptowany.

Alek tak naprawdę nie widział w sobie nic takiego, co by było dobre.

Raz nawet podszedł do mnie i zapytał "Co jest we mnie takiego, że przyciągam do siebie ludzi? Ja nic nadzwyczajnego nie dostrzegam."

Ale prawda była taka, że ten mężczyzna był najlepszym, co mnie spotkało.

Wrażliwy, czuły, z zimną krwią, zabawny i wiele by tu wymieniać.

Nie rozumiem jego przeciwności do samego siebie.

Tylko on był to w stanie pojąć.

-Dzień dobry, panie Werszejew - rzekł Glizda, stając w postawie harcerskiej obok mnie.

Stuknął kostkami, wyprostował się, a na twarzy trzymał pełny uśmiech.

Czasami mnie przeraża jego empatia i radość.

Mój tata nas zostawił, a razem zajęliśmy się gotowaniem.

W pewnej chwili nasz domowy telefon zaczął dzwonić.

-Możesz odebrać? Mam mokre ręce - poprosiłam Maćka, a ten bez zawahania się podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę.

-Maciej się odzywa! Zośka? Bracie, co słychać? Że co?! Jesteś pewny? Będzie Rudy? A Gruby i Irka? Tak? Dobra! Załatwione! Będziemy najpóźniej o 14! - z wielkim uśmiechem się rozłączył i podszedł do mnie.

-Quo Vadis, Alek? - spytałam, kiedy złapał za kurtkę i zaczął kierować się w stronę drzwi wyjściowych.

-Ja? Nigdzie! To cię nie interesuje! Ciebie interesuje tylko przyszykowanie się na 13:30! Ubierz się sportowo! - Cmoknął mnie w usta oraz wybiegł cały w skowronkach z domu.

Zdziwił mnie, ale ufałam mu, więc nie miałam żadnych obaw.

Po obraniu warzyw i postawieniu w garnku z wodą na palniku zdjęłam fartuch i pobiegłam na górę.

-Mamo, wychodzę z Alkiem. - Weszłam do pokoju rodziców, kiedy mama prasowała, a tata czytał gazetę.

-Kiedy wrócisz? Będzie Tadeusz i Janek? Wiesz, że są łapanki i bombardowanie! - Fala pytań wyleciała z ust mamy.

-Wrócę o 21, a Zosieńka i Janeczek będą. Wiem, mamo. Ale wiesz, że się nie dam. Jak wtedy, gdy rozwalałam szyby Niemcom.

Warszawa, kwiecień, rok 1940

Wojna dopiero co okryła ziemię niczym biały śnieg.

Wtargnęła gwałtownie, nieprzewidzianie.

-Apolonia! Przestań się zamartwiać, kwiatuszku! - wrzasnął Kotwicki, wkładając mi łąkowego kwiatka w mojego warkocza.

Siedzieliśmy tu razem z Alkiem i Rudym. Pisałam piosenkę o tej okropnej wojnie.

-Siekiera, motyka, piłka, szklanka. W nocy nalot, w dzień łapanka - zanuciłam pod nosem, kompletnie ignorując Tadeusza.

-Daj mi ktoś na nią siły! - westchnął Zośka, opuszczając ręce.

-Ja coś mam! - oznajmił Maciej, niespodziewanie wstając.

Podszedł do mnie szybkim krokiem i się nachylił.

-Spadaj! - krzyknęłam, unosząc zeszyt w geście ostrzeżenia, że mogę go uderzyć.

On tylko zmarszczył brwi i prychnął.

Od razu porwał mnie w swoje ramiona i zaczął kręcić na boki.

-Alek, kiepie! Puszczaj! - Zaczęłam się wiercić i pisnęłam, gdy dmuchnął mi w kark.

-Że co? Że ja kiep?! Ja ci dam! - Puścił mnie, żeby następnie mnie gonić.

Cóż, moje nogi a jego to pół metra różnicy, więc po kilku sekundach leżałam plackiem na ziemi.

-I jak teraz uciekniesz, Poleczko? - szepnął oraz zaczął zbliżać twarz do mojej.

Mój oddech przyśpieszył, a serce grało mi Krakowiaka.

-Alek taki casanova! Nie wiedziałem! - zaśmiał się Rudy i upadł na nas.

-Aua! Jesteście za ciężcy! Boli mnie! - Już czułam, jak miażdżą mi kości. Nie mogłam normalnie oddychać.

-Właśnie! Rudy, Alek! Już! Złazimy! Mama Poleczki mnie zabije, jeśli coś się jej stanie! - Zośka pociągnął Rudego za rękę, a Alka kopnął w tyłek.

Upragnione powietrze dostało się do moich płuc.

Mój wzrok zatrzymał się na cegłach.

Już wiem.

~*~

-Alek, zwolnij! - zaśmiałam się, gdy jechaliśmy jednym rowerem po chodniku. Siedziałam na kierownicy i nie miałam pojęcia jak Alek prowadził.

-Dobra, teraz cicho. - Pokazał mi palcem, a ja od razu zeskoczyłam z kierownicy.

Serca nam biły niemiłosiernie. Co chwilę się rozglądałam.

Nagle Dawidowski rzucił cegłą w szybę, a odłamki szkła rozleciały się dookoła nas.

Zaczęłam uciekać, a Maciej na rowerze za mną.

Jestem prawie pewna, że słyszę przeładowywanie pistoletów.

Szum w uszach, krew przepływa, cisza na ulicach.

-Już schodzę! - krzyknęłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

Zbiegłam na dół i gwałtownie otworzyłam drzwi.

Po drugiej stronie stał uśmiechnięty Aleksy z założonymi do tyłu rękoma. Co chwila bujał się lub gwizdał.

-Idziemy? - spytał bez przywitania, na co ja pokiwałm głową i zamknęłam delikatnie drzwi.

Nie wiedziałam tylko, że to wyjście przerodzi się dla mnie w koszmar.

~*~

LittlePsychopath2104

Continue Reading

You'll Also Like

189K 29.9K 71
❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Za...
1.4K 211 14
"Mors malum non est, sola ius aequum generis humani". Śmierć nie jest złem, a jedynie prawem obowiązującym cały rodzaj ludzki. 1 miejsce w #carlgrim...
29.9K 1.2K 42
Janka w pierwszych miesiącach wojny straciła wszystko. Porzuciła nadzieję. Ale niespodziewanie na jej drodze stają nowi przyjaciele, którzy pomagają...
4.1K 254 19
Alice (Allie) Barton 19 lat Moce silniejsze od Scarlett Witch nadzwykle inteligentna potarfi się dobrze bic za to wyleciała z kilku szkół i powtarza...