MAFIA7 || GOT7

By Jukye88

2.8K 229 7

GOT7, jako grupa przestępcza w satyrycznej otoczce. /////////// wolno pisane, bo miałam słomiany zapał do tej... More

1 - "Cyjanek w espresso"
2 - "Jackson Wang? Nie kojarzę..."
3 - "Mark! Przyjacielu!"
4 - "Nie znałem Seulu"
5 - "Bierzcie gnaty i wyjazd"
6 - "Porwać o dwóch za dużo"
7 - "M-mordować?"
8 - "Białowłosy o długich nogach"
9 - "Kun... Bhuuuu"
10 - "Kiepski snajper"
11 - "Drugi rok na ulicy"
12 - "Jinuś"
13 - "Za kontenerem..."
14 - "Leżał bezwładnie"
15 - "Obyś się nie przeliczył"
16 - "Crack"
17 - "Cudowny plan"
19 - "Wybuch"
20 - "Ecstasy"

18 - "Tancerka"

99 9 0
By Jukye88


-POV JINYOUNG-

Długi stół w piwnicy bossa, a przy nim zajęte siedem krzeseł, czyli – „mafia" w pełnym składzie. No, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że z czterech kolesi z Jaebeomem u wodzy zrobi się szóstka. Teraz, w tym właśnie składzie, mieliśmy wykonywać zlecenia.

Wszak jaskrawa, rażąca wręcz w oczy ulotka, została rzucona na satynowy obrus. Niestety, wraz z nią, robota od szefa. Robota, w której to ja, jak się później okazało, miałem najbardziej przejebane.

- To nie będzie proste – skwitował JB.

Jednego byłem pewien – jeżeli Im, we własnej osobie tak mówi to rzeczywiście, jest czym się przejmować.

- Idą wszyscy – dodał po chwili. – Dlatego, akcja może wydać się trudniejsza. Wasz pierwszy raz... – Uniósł prawy kącik ust z zawadiackim spojrzeniem.

Youngjae zmarszczył brwi.

- Nie jestem w waszej szajce i nie zamierzam! – Uniósł się piskliwie. – Hyung, mogę ci nawet sprzątać, ale-

- Nie interesuję mnie to – przerwał Beom gorzko. – Potrzebuję ludzi do mokrej roboty, a ty natomiast, miejsca, gdzie ogrzejesz dupsko. Ostatnimi czasy zadomowiłeś się tutaj do granic. Myślę, że powrót na ulicę byłby zbyt dużym szokiem, nieprawdaż? – I obudził się demon szantażu.

Zdecydowanie, powiedzenie „nie ma nic za darmo" bezlitośnie włada bieżącymi czasami.

- Stawiasz mnie pod ścianą! – Syknął Choi.

W międzyczasie Wangowi aż świeciły się oczy, byleby mógł w końcu dobrać się do owej ulotki, lecz nie był w tym sam. Mark pałał równą ciekawością.

- Albo w prawo albo w lewo, Youngjae – oznajmił. Na co akurat, chłopak umilkł. Załatwił to zaskakująco szybko. – Czaicie się po ten papierek jak idioci. Weźcie go, przejrzyjcie. To nie eksponat.

Nastąpiła krótka walka na szybkość w zabraniu druczku wśród wcześniej wymienionej, wielce zainteresowanej dwójeczki. Tuan wygrał, ale Jackson po chwili odebrał mu ją.

- Fundujesz nam wyjście do burdelu? – Zaaferował nakręcony już Chińczyk po przeczytaniu ulotki.

- To nie burdel, tylko klub z paniami o nieco „lekkszych" obyczajach – ujął delikatnie Jaebeom. – One po prostu tańczą-

- No, z dziwkami – Jack i tak wiedział lepiej.

- Tak, kurwa, z dziwkami! – Krzyknął bezsilnie szef. – Zamierzam was tam wysłać, – rzekł, gdy zamieszanie dobiegło końca – ale! Nie w celach rekreacyjnych oczywiście – wnet szczęście w oczach blondyna i o dziwo, nie tylko jego, prysło błyskawicznie.

- Jack, nie poruchasz – wytłumaczyłem. – Jedynie popatrzysz – zaśmiałem się z nietęgiej miny kompana.

Szef wstał, wziął głęboki wdech i zaczął tłumaczyć plan działania.

- Jedziecie jutro – oparł się dłońmi o stół. – Celujemy oczywiście, w „dyrektora" tego biznesu. Stary wyjadacz. A co najciekawsze – ojciec Yuto. Tego chłystka, którego odjebaliście współpracując po raz pierwszy – zmierzył mnie i Jacksona wymownie. – Teoretycznie, nie jest to tak istotna robota, więc uznajcie ją, jako najzwyczajniejsze ćwiczenia.

- Mamy po prostu wejść i zabić? – Odparłem wywracając oczyma.

- Otóż nie – odpowiedział błyskawicznie. – Śledzenie, a potem morderstwo również odpada.

Osunąłem się na krześle zniechęcony, wzdychając ciężko.

- Któryś z was przebierze się za jedną z tancerek i na boku odstrzeli delikwenta – zapadła głucha cisza na te słowa. Wszyscy byli w szoku. Nie dziwota. Zabrzmiało to, co najmniej jak scenariusz z kiepskiego kabaretu. – A reszta idzie z nim, tyle, że po „cywilnemu". Nasza tancereczka musi mieć plecy.

Rozumiem, że BamBam ma nieco damskie obyczaje, ale nawet on nie wyglądałby na legitną dziewczynę. Błagam, laska o szerszych barach, małym tyłku i sporych dłoniach? To się nie klei. Bynajmniej jak na kobietę, która pracuje ciałem.

-Yugyeom! – Rzucił Wang, gdy każdy rozmyślał, jak tu umiejętnie wypisać się takowej fuchy.

- A-ale, że co? – Odparł najmłodszy wyrwany ze swojego świata.

- On się nadaje! – Raził swą „odkrywczością" na kilometr. – Dać mu tylko perukę i-

- Ponad stuosiemdziesięciometrowa tancerka? Pojebało? – Wciął się Mark.

Standard. Ktoś mu najeżdża na przyjaciela – reaguje za niego.

- Niektórzy lubią – burknął Jack.

- Potrzebujemy kogoś drobniejszego – drapał się po głowie boss.

Z początku Jaebeom dokładnie zmierzył spojrzeniem Jacksona.

- I sprytniejszego – zdjął wnet wzrok z mięśniaka. – Dobrego aktora... - Mruczał pod nosem swe wymogi.

Czułem się jak na jakiejś pieprzonej loterii.

- Kunpimook – oznajmił po chwili.

- Nie wiem, jak przeładować broń – rzekł na jednym wdechu Tajlandczyk.

- Wiesz, przyjacielu – syknąłem do niego - widziałem u ciebie te gun'y w panterkę... To nie były ozdoby! Nie kłam, psikutasie – zbulwersowałem się.

Jeżeli nie on to... - Rozmyślałem, czując, że tym razem, chyba mi się nie poszczęści.

- A może – Beom gładził swą żuchwę wysilając szare komórki do granic – Jinyoung, bracie... - Rzekł z niewinnym spojrzeniem.

Powinienem się już przyzwyczaić do tego, że przy współpracy z tym człowiekiem, moja duma nie przestanie cierpieć.

- Zamierzasz wsadzić mnie na rurę i kazać tańczyć? – Zironizowałem, a on pokiwał głową. – Ja jebie...

- Spełniasz wszystkie kryteria – argumentował boss.

- Upokorzenie... - Westchnąłem. – A Mark?! – Próbowałem zrzucić robotę na kolegę.

- Z jego rysami twarzy... Żartujesz sobie – Im splótł ręce na klatce piersiowej, nie dając za wygraną.

- Chcę tylko tobie nieskromnie napomknąć, że nieważne, co zrobię i tak prześwituje mi pieprzony zarost pod nosem – teraz ja pograłem w argumenciki. – Też się nie nadaj-

- Od czego jest podkład? – Odparł BamBam przemądrzale. – Puder? Korektor?

***

Co do owego podkładu i tych innych szatańskich przedmiotów – cholera, jak dziwnie mieć to na twarzy. Przesiedziałem z Kunpimookiem godzinę nad tym cholerstwem. Doczepiane rzęsy, były najgorsze.

Musiałem wyglądać przezabawnie, przychodząc do chłopaków w pełnym makijażu, w typowo męskich ciuchach.

Wszak rzucono we mnie jakąś czerwoną szmatą.

- Ubieraj – nakazał Bam puszczając oczko.

Rozległ się donośny śmiech blondyna. To było akurat do przewidzenia.

- Kurwa, Jin w miniówie – rechotał. – Tego jeszcze nie grali!

- W tej miniówie, przyjebie ci równie mocno, co bez – warknąłem oglądając sukienkę.

- A nóżki ogolone? – Niespodziewanie, wyrósł za mną Mark.

Jeszcze jego brakowało – pomyślałem.

- Ogolone – burknąłem z nienawiścią.

Szczęście, że pozostała czwórka krążyła w te i we te po rezydencji z zamkniętą mordą. Jeszcze słowo, a wyjebałbym każdemu z kolei dziurę między oczyma – nie pistoletem, ale szpilkami, które również dostałem.

***

- Masz w torebce dokumenty laski, która już tu pracowała, więc wchodzisz na pełnym legalu, jak do siebie – oznajmił szef, gdy trzymałem klamkę od drzwi zaplecza. Właśnie nimi, wchodzili pracownicy. – Ofiara nawet nie wie, ile ma pod sobą dziewczyn, więc wątpię, aby się skapnął, że jesteś tu nową twarzą – poklepał mnie po ramieniu.

Reszta grupy czekała w kolejce do klubu, więc wreszcie, mogłem porozmawiać z Imem bez ich zaczepek na uwadze. Tak czy siak, gdy skończymy akcję zrobię tym wszystkim śmieszkom okupację Jinyoungowską – planowałem. Doigrają się.

- Nie zamierzam przymilać się do facetów ani tańczyć na tych ustrojstwach – prychnąłem zniesmaczony.

- Dlatego jesteśmy tutaj, tak sporą ekipą, byś kręcił się tylko koło nas – tłumaczył. – Nie zmuszą cię do śmielszych czynności. Dziewczyna, za którą się podajesz nigdy nie wykraczała poza zakres rozdawania drinków i miłych słówek – mógł mi to, kurwa, wcześniej uświadomić.

Pokiwałem głową, chcąc pociągnąć za klamkę, ale Jaebeom zatrzymał mnie jeszcze na sekundę.

- Powodzenia, Carmen – szepnął wprost do mego ucha subtelnie, choć wiadomo, że robił sobie jaja.

- Spierdalaj – warknąłem przez zęby i wszedłem do środka.

Wszedłszy zerknąłem na dowód osobisty owej dziewczyny. Imię jak i nazwisko typowo koreańskie, więc „Carmen" to pseudonim. Czemuż tu się dziwić. Takie miejsce i posługiwanie się prawdziwymi danymi? Bez przesady...

Brunetka najwyraźniej nie żyje. Innej opcji bym się raczej nie spodziewał. Nikt ot tak nie pożycza swoich dokumentów. Tym bardziej – mafiosie.

-POV YOUNGJAE-

Czasami musi nadejść ten okropny moment, w którym kompletnie nie wiesz, co robić, jak się powinieneś zachować i czy w ogóle ci się w danym miejscu podoba.

Siedziałem po środku wśród chłopaków na czerwonej sofce zbliżonej kształtem do podkówki. Ściśnięty, zdezorientowany jak cholera jedynie, przyglądałem się kolegom.

Nigdy wcześniej, nie byłem w takim miejscu i w sumie, nie chciałem być. Rzeczywiście, me odczucia ani trochę nie zmieniły się po tej wizycie.

Sztuczny dym, kolorowe światełka, wszechobecny mrok – zapewne miały stwarzać pewien klimat. Niedaleko nas, dwa podesty z rurami ustawione równolegle od siebie. A na nich wijące się niczym węże kobiety.

Spoglądałem na ten „pokaz" bez szczypty zachwytu. Natomiast Jackson bawił się wyśmienicie gwiżdżąc i klaskając jak na meczu piłkarskim. Tuż obok niego siedział JB z miną, zbliżoną do jurora. Skupiony, zapewne oceniał te „tańce". W

składzie po mojej prawej znajdował się Mark. On akurat, utożsamiał się z szefem. A prawdziwa imba trwała wśród BamBama i Yugyeoma. Co prawda, nie obchodziło ich widowisko rozgrywane przez panie. Młodzi najebali się w trzy dupy od samego wejścia. Od trzydziestu minut, grali w łapki i rechotali jak najęci.

Jednakże, wysoko lotna zabawa chłopców została przerwana. Przerwana, przez rudowłosą, młodą dziewczynę. Wielce zainteresowana Bamem kobieta wpierw zaczęła go zagadywać, a potem nieco śmielej posuwała się do kontaktu fizycznego. Wpierw chciała dotknąć Kima, lecz on mimo nietrzeźwości [a bardziej – napierdolenia] odskoczył jak poparzony.

Gdy dziewczyna usiadła na kolanach Tajlandczyka bezwstydnie, Mark zmierzył tą scenkę z zniesmaczeniem. Następnie, jednym haustem wypił szklaneczkę whisky.

- Nudy – prychnął Tuan.

- Impotent – owe narzekania usłyszał Jackson.

Najstarszy uniósł brew i zażenowany zmierzył mężczyznę.

- Uważaj sobie – uprzedził.

Wang zaśmiał się szyderczo.

- Na ciebie? Uważać? – Powoli wstawał z miejsca, by podejść do Marka.

Sytuacja została dość sprawnie przerwana przez szefa. Gdy Chińczyk próbował ruszyć „do boju", Jaebeom złożył dłoń na jego ramieniu i kazał wrócić na miejsce. Blondyn zwiesił łeb bezsilnie i usiadł na ówczesnej miejscówce.

- Koleżanko – rozległ się znajomy, jednakże wyższy głos. – Barman czegoś chce, idź do niego, skarbie – po krótkiej chwili zakodowałem, iż to Jinyoung.

- Jestem zajęta-

Park pociągnął dziewczynę za włosy bezproblemowo, niczym piórko. Przyciągnął do siebie i wyszeptał;

- Wypierdalaj.

Panna wybałuszyła oczy przestraszona, po czym ulotniła się. Szybko poszło.

Próbowałem powstrzymać śmiech widząc mężczyznę odzianego w czerwoną miniówkę, jasne futro i przymałe szpilki. Ach, na dodatek, peruka, która nienaturalnie błyszczała przy najlichszym światełku. Jakby tak zmrużyć oczy, to mimo wszystko - ładna z niego brunetka.

- Dawajcie gnata, załatwimy to szybko – westchnął, ledwo trzymając pion na owych „szczudłach". – Już dwóch kolesi złapało mnie za dupę, mam dość! – Warknął.

- Och, tak szybko musimy kończyć zabawę? – Wydął wargę Gyeom nalewając sobie kolejny kieliszek trunku.

Jin zmierzył najmłodszego z pretensją, następnie wrócił do prób rozmowy z szefem.

- Dawaj – wystawił rękę do Beoma.

Wszak JB spojrzał za Parka dość spontanicznie. Zauważył kogoś, po czym szybko zmienił bieg wydarzeń.

- Chodź tu, kurwa – sprawnie przyciągnął Jina, czy tam „Carmen" do siebie. W rezultacie, koleżka wylądował wręcz n a Jaebeomie.

Kiler zmierzył go pytająco.

- Pilnuj się, bo zauważą, że coś jest nie tak – wytłumaczył cicho i zniesmaczony objął przyjaciela w pasie. Musieli grać, by nie wzbudzać podejrzeń. – Masz – rozpiął kieszeń, pokazując, by młodszy sam wyjął z niej pistolet. – Dyskretniej – dodał, gdy brunet łapczywie rzucił się do broni.

- Gdzie mam to schować? – Zapytał.

- W staniku – zaśmiał się złośliwie Wang.

Jak zwykle, musiał dodać coś od siebie i sprowokować – nie w porę. Jinyoung podburzony pacnął Chińczyka w ramię parsknąwszy urażenie. A na nasze nieszczęście, k t o ś musiał to zauważyć.

- Co to za zachowanie? – Znikąd wyłonił się za plecami Parka, elegancko ubrany koleś z przenikliwym spojrzeniem. – Gdyby nie szmal ludzi, takich jak oni, nie miałabyś, za co żyć. A tu proszę, zero szacunku do klienta – zaczął opieprzać tą męską wersję Carmen.

Po chwili karcenia ze strony kolesia, który zapewne był od spraw „porządkowych", kiler, na dodatek dostał też z liścia. Po minie Jina ciężko było stwierdzić, czy ma ochotę zatłuc mężczyznę, czy może nas, że wjebaliśmy go w takie coś. Dość szybko zareagował, wtedy Im. Silnie przytrzymał skarconego za nadgarstek, byleby nie oddał owemu „Alfonsowi".

- Przepraszam – wydukał przez zęby Jinyoung, nawet nie spoglądając na delikwenta.

Na te słowa, pan w marynarce odmaszerował.

- JB, kutasiarzu, nienawidzę cię – szepnął zdenerwowany, pochyliwszy się do bossa.

- Spokojnie – rzekł Beom z lekkim uśmiechem. – Zakończ tą szopkę – wydawał się cholernie pewny swego, a na dodatek, nieco rozbawiony tą sytuacją.

***

Continue Reading

You'll Also Like

16.9K 4K 131
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...
4.8K 634 65
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
42.6K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
295K 10.1K 59
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...