Sztuka podrywu || Miraculous ✔

By maiaren

113K 9.2K 24.6K

Tam, gdzie niemal każda absurdalna sytuacja jest na porządku dziennym, jest również Alix Kubdel ciskająca w K... More

Początek katastrofy
Teksty na podryw
Etapy miłości
Randka z camembertem
Intruz w jej sypialni
Kisiel w majtkach
Apokalipsa rurkomanów
Napad na wróżkowe kino
Pojedynek między głupcami
O krok od wyznania
Koci zamach stanu
Gore gwiazda Gabrielowi
Trauma Ojca Ciem
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Epilog
Nowa dawka

Porażka ma krótkie nogi

5.4K 446 1.1K
By maiaren

Gabriel zawsze, ale to zawsze uwielbiał się odstresowywać po długim i ciężkim dniu pracy, a już szczególnie po zdarzeniach, które niebywale go irytowały i zbijały z tropu. To nagle materiał komuś nie pasował, to modelka użyła medykamentów na porost włosów i pod nosem pojawiły się jej wąsy, to jakiś gargamel pisał pod jego pracami, że od tych wzorów w ćmy, można dostać zaćmy — niedorzeczne, absurdalne, jak można odstawiać takie rzeczy przed, guru, ehkem, mody?

Westchnął głęboko i oparł się jedną ręką o umywalkę. Drugą zaś szorował zęby, wpatrując się martwym spojrzeniem w odbicie lustrzane: piżama w traktory, biedronkowe kapcie, opaska na włosy z fioletowymi motylkami i pasta napieniająca jego zęby. I mogła to widzieć tylko pani Agreste, która jakby znikąd się tam pojawiła i opierała o framugę drzwi.

— Jestem w ciąży.

Na usłyszenie owych słów, wybałuszył oczy i omal nie zakrztusił się śliną. Zakaszlał głośno i sięgnął po różowy kubek w Kubusia Puchatka, a następnie wlał sobie do buzi całą jego zawartość. Po chwilo wypluł pozostałości pasty i wody, i ponownie zaczął się dusić.

— Kochanie...?

Wyglądał, jak ryba walcząca o powietrze albo niczym foka dławiąca się rybą. Ewentualnie jak zdyszana gazela kopytkująca szybko przed drapieżnikiem.

Złapał się za skrawek koszuli i uderzał w lewą pierś. Podejmował próby brania głębokich wdechów, jednak nawet to nie pomogło.

Emilie całkowicie zdegustowana jego reakcją na tak cudowną wiadomość, podeszła go od tyłu i z łokcia sprzedała mu w plecy najmocniejszy cios w historii tego świata.
Ten jęknął z bólu i spojrzał na otoczenie z omamami, aby później paść przed nią na kolana, oraz na moment stracić przytomność.

— Mam nadzieję, że nasze dziecko nie będzie takie słabe po tatusiu i nie odziedziczy po nim pecha — wzięła ręce pod boki i się rozejrzała. — NATHALIE? ZAWOŁAJ PANA GORYLA, GABRIEL ZALICZYŁ ZGON!

***

Trwali w ciszy, czując w sercach silny ucisk wywołany połączeniem ich ust w pokrytym tęsknotą pocałunku. Marinette, uniknąwszy jego zdeterminowanego spojrzenia, przejechała palcem po dolnej wardze, która jeszcze posiadała na sobie  dotyk stojącego przed nią chłopaka.

— Marinette?

Wyglądała inaczej niż poprzednio. Krople wody całkowicie zmoczyły jej ciemne, niczym noc włosy. Na policzkach znajdowały się rumieńce, a w jej oczach czaił się cień niepewności. Adrien uśmiechnął się nieśmiało na uświadomienie sobie, że poznał nowe oblicze ukochanej.
Zganił się w myślach za każdym razem, kiedy widział jej twarz. Jak mógł wcześniej jej nie poznać? Przecież to było takie oczywiste! Jedyną różnicą było to, że nosiła ona maskę i strój superbohaterki!

— Marinette, czy też... Biedronko — ręce go świerzbiły, by tylko dotknąć ją raz jeszcze, niepohamowane pragnienie dzielenia z nią miłości już za chwilę miało nim zapanować.

Jeżeli go odrzuci... Z bólem serca odejdzie, aby za chwilę usunąć się w cień. Nie chciał tego. Nie chciał utracić kolejnej bliskiej mu osoby. A obecnie... Tylko ona się nim obchodziła, tylko z nią mógł rozmawiać normalnie.
Po prostu... Kochał ją, kochał ją całą.

Ta momentalnie zadarła dumnie brodę, po czym cofnęła się do tyłu.

— A więc... Taki jesteś — odrzekła chłodno. Ogień w jej oczach zastąpiła frustracja i słone łzy.

Nie spodziewał się takiej reakcji. Przewidywał rzucenie się mu na szyję i pełnię szczęścia, a co ujrzał? Zniesmaczoną dziewczynę, która w obecnej chwili była jedną wielką niewiadomą.

— Jesteś mną zawiedziona?

— Jestem zawiedziona tym, że nie szanujesz mojego zdania, Chat, nie... Adrienie Agreste — mówiąc to, stanęła prosto. Wiatr muskał jej oczy, była o krok od zamarznięcia, a jednak dalej się trzymała, by nie ukazać swoich słabości.

Była zagubiona, a jej dusza zagłębiała się w zgiełku masywu pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Serce miało już za chwilę wybuchnąć, oczy wypłakać tyle łez, że żaden dół nie byłby w stanie ich pomieścić.
Chciała uciec, bo wiedziała, że dłużej przy nim nie wytrwa: Adrien, jej przyjaciel, był zarazem partnerem na misjach, którego non stop odtrącała ze względu na niego. Przecież to absurd!

— Już... Nic nie rozumiem — złapała się za głowę załamana. — Dlaczego akurat ty? Dlaczego?

— Kocham cię — wyszeptał.

Zamurowało ją.

— Kocham cię już od naszego pierwszego spotkania, od naszej pierwszej misji — wyznał, a ta zadrżała. — Jesteś... Inna. Boisz się, ale tego nie pokazujesz. Pomagasz każdemu, komu ta pomoc jest potrzebna, jesteś uroczą łamagą, która ratuje Paryż, by wyzwolić ludzi spod potęgi Władcy Ciem. I to właśnie nam było dane się spotkać. Dane nam było się pokłócić o tą durną gumę, aby zostać przyjaciółmi. Dane nam było wpaść na siebie po transformacji w superbohaterów. Ale mi nie było dane być cierpliwym. Nie mogę dłużej patrzeć, jak moja Biedronka trwa w objęciach kogoś innego niż mnie. — spoważniał. — Jaka jest twoja odpowiedź?

Bał się przeogromnie, ale nie chciał tego okazywać w tak ważnym momencie. Marinette toczyła z samą sobą nieprzerwaną walkę.

— Wybacz, Adrien — wydukała. — Przed okryciem, kim jestem... Musiałeś mnie widzieć jako nikogo więcej... Niż przyjaciółkę. Moja odpowiedź  brzmi "nie". Zakochałeś się w wydealizowanej Biedronce, zaś ja...  Cóż, ja też nie jestem lepsza. 

Spojrzała na Tikki i Plagga, co dziwnie się jej przyglądali. Mieli zamiar ją udusić, ale jednak w pewnym sensie ją rozumieli. Blondyn źle dobrał słowa.

Dotknięta odbytą rozmową, rzuciła się do ucieczki, pozostawiając chłopaka w dobijającej ciszy. Ciszy, która dała mu do zrozumienia... że właśnie został odrzucony. Spuścił niemrawo głowę i udał się w stronę parku, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem. W tamtej chwili znany był mu jedynie fakt, iż jego plan spalił na panewce i w żadnym stopniu on nie zadziałał.

— Może camembertu? — zaproponował Plagg. — Albo... innego sera? — na brak reakcji, głośno westchnął. — Dobra, mogę się nawet do ciebie przytulić. Co ty na to? Darmowy przytulas od najprzystojniejszego kwami w całym uniwersum? Niejedna by na to przystała. Uaah! Sława wśród płci pięknej jest taka kojąca i — przerwał, gdy zrozumiał, że się nieco zapędził. — Sorry, młody.

***

Następne dni były nie dość, że ponure, to i bolesne. Dziewczyna za każdym razem, gdy go widziała, chowała się po kątach, byle tylko nie złapać z nim kontaktu wzrokowego. Fakt, była zraniona tym, że to jej silniejsza wersja zdobyła jego serce. Tyle że ta wersja... Nie była dla niej powodem do dumy. Pragnęła go w sobie rozkochać prawdziwym obliczem, tymczasem zrobiła na odwrót. Wstydziła się także tego, że tak podle go potraktowała: w końcu mogła inaczej to wszystko powiedzieć, tymczasem uciekła niczym tchórz, któremu strach każdego dnia jest znany.

Westchnęła głośno na wspomnienie tamtego momentu. Udając się do klasy, trzymała zeszyt poświęcony jej projektom, aczkolwiek był on kompletnie niepotrzebny, albowiem nie miała humoru do tworzenia czegokolwiek, a jeśli już, to prędzej narysowałaby dla siebie trumnę, aniżeli gustowne odzienie.

W pewnej chwili go ujrzała: wyglądał... Niezbyt dobrze, choć próbował to ukryć sztucznie wesołym uśmiechem.
Nie wiedząc dokładnie gdzie się schować, rozglądała się na boki z niepokojem.

— Marinette? — dobiegł do niej głos Luki. — Czy coś się sta-

Widząc w nim idealny obiekt do pomocy, cofnęła się małymi krokami, po czym przytuliła do jego pleców.
Chłopak całkowicie zszokowany jej zachowaniem, stanął w bezruchu.

— Proszę... Pozostańmy tak... Przez chwilę — wyszeptała.

Couffaine kiwnął głową na zgodę. Po sekundzie zrozumiał powód jej paniki: Musiało się coś wydarzyć między nią a Adrienem.

Jak wielkim Adrien musiał być idiotą, aby doprowadzać ją do takiego stanu, w którym się przed nim chowa?, pomyślał zmieszany.

Westchnął głęboko i złapał ją delikatnie za ręce, które nadal go tuliły. Na nagły dotyk dziewczyna ścisnęła go jeszcze bardziej. Couffaine omal nie wypluł żołądka.

— M-Ma-Ma-Marinette! — wydusił ostatkiem sił. Jakim cudem takie drobne stworzenie miało w sobie tyle krzepy?! — Już... Dobrze, już... Go nie ma.

Rozluźniła ucisk i oparłwszy głowę o niego, znacząco posmutniała.

— Nie wiem co się dzieje, ale... Wydaje mi się, że nie jesteś w stanie teraz siedzieć na tych całych wykładach — podsumował. — Dlatego chodź, musimy porozmawiać.

— Nie, dzięki, Luka, ale wszystko w porządku, jestem po prostu zmęczona — zapewniała. — Idźmy do klasy, zaraz zacznie się lekcja.

Niechętnie przytaknął. Przecież wiedział co było na rzeczy. Dlaczego próbowała ukryć fakt, iż cały świat przewrócił się jej do góry nogami?

Postąpili ku pomieszczeniu. Marinette nieśmiało człapała, chowając się za nim i usiadła w ławce z Alyą, udając, że nie widziała Adriena.
Gdy zadzwonił dzwonek, do klasy wparowała Caline Bustier, oznajmiając, że zaczną najpierw od czytania zadania domowego, które mieli wykonać uczniowie w grupach. Czarnowłosa na chwilę zapomniała jak się oddycha. Przecież ostatecznie nic nie zrobili!

— Alix, Nathanael, może wy najpierw? — uśmiechnęła się kobieta zachęcająco. Jednak zadowolenie szybko przeminęło. Różowowłosa w ogóle nie usłyszała komendy, tylko co chwila wpatrywała się w ekran telefonu. — Alix Kubdel, wstań.

Brak reakcji, prócz diabelnego chichotu pod nosem. Kurtzberg westchnął ciężko i uderzył ją delikatnie w ramię. Wściekła przeniosła na niego swój wzrok.

— Czego, pacanie? Zajęta jestem — fuknęła. — Wiesz, jak mi jest teraz ciężko?! Nie dość, że babka prawie mnie zamknęła w piwnicy, bo byłam w spisku z dziadkiem, to jeszcze nie umiem znaleźć sposobu na zabójstwo bez poniesienia jakichkolwiek konsekwencji. 

Kim przełknął ślinę na uświadomienie sobie, kto ma być jej ofiarą.

— Alix — powtórzyła nauczycielka. 

— Czego?

— Mówi się "proszę" — upomniała ją. 

— Jak ja o nic nie proszę, prze pani.

Caline przymknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech. 

— Alix, Nath, gdzie wasza praca domowa?

— Nie wykona-

Kubdel zarechotała wesoło, po czym momentalnie zakryła mu buzię ręką i poczęła zabijać go spojrzeniem. 

— Niejakie stworzenie przeciwnej płci, które nazywa się Kim Le Chien było tak głodne, że je nam zjadło. Biedaczek padłby z wycieńczenia, a my mielibyśmy wyrzuty sumienia, a jako iż nie posiadaliśmy przy sobie żadnych pieniędzy i jedzenia, to daliśmy mu naszą przewspaniałą pracę. — wytłumaczyła. Wspomniany chłopak się w nią jedynie wpatrywał z mordem w oczach. Jego duma właśnie podupadła. — Za to należy mi się szóstka, Nathowi może dać pani trzy, mnie za moją dobroć, a jemu za to... że, no, że, ten, że stał obok mnie. Tak, dokładnie. 

 Ivan wstał na usłyszenie słowa "jedzenie".

— Ivan, siad — Mylene pociągnęła go za skrawek koszuli. — Potem jedzenie, teraz lekcja.

— Jeżeli myślicie nad jakimikolwiek wymówkami, to w porządku. — odrzekła pani Bustier na skraju wycieńczenia. — Dzisiaj wpiszę wam jedynki, na poprawę macie czas do końca tego tygodnia, jednak ocena spada o stopień niżej. — popatrzyła na zdenerwowanego Kima, który memłał w buzi wydartą kartkę z zeszytu Maxa. 

— Co ty robisz, stary?! Wcinasz właśnie moje zadanie domowe z matematyki! Wypluj to! — wykrzyczał okularnik. 

— Widzi pani? Ja nie kłamię! — dopowiedziała Alix.

— Właściwie, to kłami — przerwał Nath, gdy dziewczyna wystawiła mu przed twarzą nożyczki. — W trosce o swoje bezpieczeństwo, potwierdzę to, co powiedziała Alix.

— TY BYCIE HOMO SAPIENS Z XY CHROMOSOMAMI! — wydarł się Max, widząc, jak Kim wcina także ich pracę w parach przeznaczoną na tę lekcję. — HA TFU, POTEM CIĘ NAKARMIĘ, WYPLUJ TO, NO! TO, ŻE MASZ PSA W NAZWISKU, NIE OZNACZA, ŻE MASZ JEŚĆ CO POPADNIE! 

— Oh boii — westchnęła Kubdel.

— CZY MOŻECIE SIĘ NA CHWILĘ UCISZYĆ!? PRÓBUJĘ MYŚLEĆ! — warknęła Chloe. 

Nastała cisza.

— Nie martw się — odparła Alya, spoglądając na nią z wygórowaną wyższością — Pierwsza próba myślenia w życiu zawsze jest trudna.

— DOŚĆ! — wybuchnęła Caline. Zawsze trzymała emocje na wodzy, dlatego każdy wyłupił oczy w szoku. — Natychmiast się uspokójcie, inaczej wyślę was do dyrektora. Zawsze chciałam dla was jak najlepiej, ale wy sami psujecie tę szansę. — zmarszczyła brwi. — Kto ma na dzisiaj zadanie? Będziecie mieć kłopoty, jeżeli żadna osoba niczego nie przyniosła.

Marinette przeraziła się. Zapewne pani Bustier planowała zrobić im karną kartkówkę. Zwykła tak robić, jeśli nikt jej nie usłuchał. A przecież ostatecznie nic z Luką i Adrienem nie zrobiła! Poza tym, jej klasa nie była poważna i nigdy nie przykładała się zbytnio do obowiązków w szkole.

— A więc nikt?

— My mamy.

W pomieszczeniu rozbrzmiał głos Luki. Ciemnowłosa omal nie wykrzyczała "co? przecież to nieprawda!", cudem się powstrzymała i pozwoliła mu kontynuować.

— Marinette, Adrien, chodźcie na środek. To, że jestem kapitanem naszej drużyny, nie oznacza, że będziecie sobie tam odpoczywać! Ruchy! — machnął ręką, by ich zachęcić. Blondyn ustawił się z przyzwyczajenia obok dziewczyny, na co ta podskoczyła w panice. Couffaine, widząc jej zmieszanie, złapał Agreste za ramiona i przesunął w bok, aby zająć jego miejsce. Stał wówczas pośrodku nich, trzymając w dłoniach cztery kartki wypowiedzi, którą napisał tamtego wieczora. — Tylko Mari i Adrien będą mówić z pamięci, bo zapomnieli swoich kartek.

Uzgodniliśmy?! Kiedy?! Co ja tu robię?, pomyśleli.

— Marinette, ty opiszesz uczucie miłości, coś wymyślisz, nie? — wyszeptał jej w ucho, a następnie pochylił się ku Adrienowi. — Opiszesz swoje doznania, mów prosto z serca, a wszystko będzie dobrze. Ja zajmę się punktem obserwacji otoczenia.

Skłamał odnośnie wszystkiego. W swojej wypowiedzi posiadał wszelakie podpunkty, które były jednocześnie odpowiedziami na pytania do tego tematu. Pragnął jednak ich wysłuchać i dowiedzieć się... co jest na rzeczy, co się między nimi stało.

— Świetnie, zaczynasz więc ty — dźgnął ją w ramię. — Walcz!

Kiwnęła niepewnie głową i otoczyła wzrokiem zaciekawioną klasę. W końcu tylko ta trójca wykonała to zadanie. Wystarczyło posłuchać, co mają do powiedzenia i albo to gdzieś zapisać, albo nagrać, aby później to wykorzystać. 

— M-Mi-Mi-Miło-MIŁOŚĆ — wydukała zestresowana nastolatka. — Mi-łość, haha, ma dwie sylaby, chyba. Tak? Nie?

Wszyscy patrzyli na nią zażenowani. Dziewczyna była o krok od płaczu. Luka już miał interweniować, gdy Agreste przeniósł na nią swój zmęczony od braku snu wzrok. Od razu podjął decyzję, postępując do przodu o krok.

"Mów prosto z serca"

— Tak jak powiedziała Marinette, słowo "miłość" ma dwie sylaby, ale nie o to tu chodzi. Zauważyliście, że to uczucie występuje między dwójką osób? Dwie sylaby, dwie osoby. Nawiązując do jej rodzajów... jest ich wiele: dziecka do rodzica, rodzica do dziecka, rodzeństwa, przyjaciół, jak i kobiety do mężczyzny, na odwrót, czy do człowieka o tej samej płci. — Cheng była ogromnie zdziwiona jego postawą, aczkolwiek wolała się już nie odzywać — To emocja, która nas uskrzydla, przyprawia o szybsze bicie serca, uśmiech na ustach i daje odczucie błogości. Czasem... zadaje ona także ból i pogrąża nas w strachu o życie ukochanej, gdy ta wystawia się na niebezpieczeństwo. Nikt przecież nie chciałby śmierci tej jedynej, nam przeznaczonej. 

Czarnowłosa zerknęła na niego ze smutkiem. Wiedziała, że to o niej jest mowa.

— Miłość bywa nieodwzajemniona — wychrypiał. — Ale jest też piękna i dodaje odwagi, by stanąć do walki ze złem. Jako nastolatek... nie otrzymałem żadnej miłości, czy to od rodzica, czy od osoby, w której jestem obecnie zakochany. To nie tak, że chcę waszego współczucia, ja po prostu opisuję swoje doznania i mówię tylko i wyłącznie prawdę: Kiedy chcę gdzieś polecieć na swoich skrzydłach, ktoś mi je odcina. Kiedy moje serce wariuje od nadmiernego bicia, ktoś próbuje mi je przebić na wylot. Kiedy zostaję zraniony, uśmiecham się sztucznie, a kiedy jestem szczęśliwy... to tylko u jej boku. Tylko przy niej mogę być sobą i nie udawać. Jest mi ona przystanią, ukojeniem, najlepszą przyjaciółką, no i, jak to ująć? Tak poetycko... Lubą? Tak, lubą. I nieważne, jaką przybiera postać... kocham ją całą. 

Wyjął z kieszeni talizman, który otrzymał któregoś dnia od Marinette i przyłożył go sobie do ust. Musnął go wargami, po czym położył z powrotem na miejsce. Dziewczyna była zdumiona, ba oszołomiona, zbita z tropu.

Uświadomiła sobie, że źle go zrozumiała i wyciągnęła pochopne wnioski. Pragnęła zapaść się pod ziemię i nigdy się nie narodzić. 

— Sz-szóstka — wychlipała pani Bustier, smarkając w chusteczkę.

— Ale ja jeszcze nie zacząłem opisywać swoich obserwacji — upomniał się Luka. 

— Po co jakieś tam obserwacje, to co powiedział Adrien... jest już wystarczające! Brawa, brawa! 

Cała klasa wstała i z szacunkiem obdarowała ich oklaskami. Blondyn zdziwiony tym widowiskiem (przecież nie chciał wiwatu, tylko jakoś uratować się z tej niezręcznej sytuacji), nie wydał z siebie żadnego słowa.

— Z neta przepisał, na bank — zawtórował Kim. 

— Jak on z pamięci mówił, idioto!

— Według moich kalkulacji i przemyśleń, niczego on nie pobrał z internetu, albowiem ciężko byłoby się tego wszystkiego nauczyć w tak krótkim czasie. Poza tym, w jego wypowiedziach znajdują się niejakie niejasności i prawdziwości, a więc-

— Zamknij ryj, Bambo — rozkazała Alix. 

— O-Okej — zląkł się Max i zamilknął. 

Po dzwonku każdy uczeń udał się na korytarz. Jedynymi osobami, które stanęły na uboczu, byli oczywiście Luka i Marinette. Szczerze powiedziawszy, nigdy ze sobą nie rozmawiali jakoś otwarcie, dlatego ciężko było zacząć konwersację.

— Mari — odezwał się jako pierwszy gitarzysta. — Od samego rana zachowujecie się z Adrienem naprawdę dziwnie i podejrzanie. Czy między wami coś zaszło?

— Nie przejmuj się tym — zapewniała, strzelając słabowity uśmiech, nogi się pod nią uginały. — To tylko i wyłącznie mój problem. Mój błąd, że źle go zrozumiałam. Ale jeszcze nie czas, by go naprawiać...

— Jeśli jest to błąd, który rani was oboje, to należy go naprawić od razu. Ty tylko odkładasz to wszystko na drugi tor, chcesz o tym zapomnieć. Wierz mi, tak się nie da.

— Tak strasznie chciałabym ci zdradzić każdą tajemnicę, którą skrywam, ale nie mogę — westchnęła. 

Tak, to był właściwy moment na wyznanie uczuć, jakimi do niej pałał przez dłuższy czas. Odkrywała swoje słabości, była zagubiona i zrozpaczona. Jeżeli nie teraz, to kiedy?

— Marinette — złapał ją za ramię, co za tym, spojrzeli sobie w oczy. Kochał ten jej kolor. Raz niczym fale podczas sztormu, raz niczym spokojne morze. — Muszę ci coś powiedzieć... Coś... Bardzo ważnego.

Po chwili jednak te oczy wpatrywały się w kogoś innego, w Adriena, siedzącego na ławce parenaście metrów dalej, czytając wówczas pewną książkę i poprawiając ciągle swoje okulary.  

Luka odniósł porażkę.

Wiedział o przegranej już wtedy, kiedy byli na lodowisku razem z nią, Adrienem i Kagami.
Ale w jego sercu nadal znajdowała się nadzieja, nawet jeśli była nikła.

— Nie, nieważne — zrezygnował. Z każdym dalszym słowem cierpiał coraz bardziej. — Idź do niego, na co czekasz? — popchnął ją delikatnie do przodu.

Ostatni raz został obdarowany niepewnym spojrzeniem, które zadawało mu pytanie "czy wszystko w porządku?"
Nie było, ale nie miał zamiaru jej tego mówić, więc postarał się uśmiechnąć jak najlepiej potrafił.

Dziewczyna z odwagą rzuciła się do biegu.

— Żegnaj... Marinette. — wyszeptał. ___________________________

SIEMANO

Pewnie chcecie mnie zamordować, bo ponad miesiąc nie było rozdziału. Co ja poradzę, że mam strasznego lenia? Pokrzywdzonym mogę wysłać pizzę, czy kebaba w paczce świątecznej, jak ktoś chce, to tylko teraz

Pozostało ile rozdziałów? Dwa? Może uda mi się nawet trzy. Ten next szedł mi opornie, ale myślę, że dalsze części nie sprawią mi kłopotu, bo będą one leciutkie i odejdą od dramatu, smutku, odtrąceń i innych takich

A TERAZ!
ZAPRASZAM NA MOJE NOWE FF!

Opis: ""I wtedy zrozumiała... Że jej usłane różami życie było jedynie iluzją, które utworzyło przeklęte błogosławieństwo zesłane z nieba."

Marinette narodziła się z istnym darem szczęścia, przynosząc całej Francji dobrobyt i sielankę. Ale nie wszystko trwa wiecznie - w domu słynnego na cały świat modela Adriena Agreste panuje nieprzerwana burza zdolna łaknąć niejeden uśmiech z twarzy wszelakiego Paryżanina. Jedna krótka chwila, w jakiej spojrzą sobie prosto w oczy pokruszy się w palcach i uruchomi mechanizm całej tragicznej historii, która powtarzała się co dwa długie stulecia. Jedna chwila, która przypomni im o źle podjętych wówczas decyzjach i o prawdziwych zdarzeniach mających miejsce miliardy lat przed powstaniem planety Ziemi.

O dziejach, w jakich bogini szczęścia Ladybug i bóg pecha Lucyfer nie byli sobie odwiecznymi wrogami, a kochankami..."

Znajdziecie je na moim profilu!


Życzę wam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! (Piszę to teraz, bo raczej następny rozdział nie pojawi się już w tym roku)

JEŚLI CI SIĘ SPODOBAŁO, NAPISZ KOMENTARZ I DAJ GWIAZDKĘ! JEŻELI CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z TYM FF, DODAJ JE DO BIBLIOTEKI LUB ZAOBSERWUJ MÓJ PROFIL.

CIAO!

Maiaren

Continue Reading

You'll Also Like

64.2K 3.5K 120
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
50.3K 1.8K 112
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
11.2K 931 35
✎ Po prostu cytaty z różnych filmów i powieści grozy. ☆ Estera, 2021-2022
87.9K 6.3K 17
Historia zaczyna się zaraz po wydarzeniach z odcinka „Zombuziara", gdzie Biedronka obiecała Czarnemu Kotu całusa. Czarny Kot decyduje się zrobić coś...