War of hearts

Door superola

95.4K 3.6K 399

Wydawało mi się, że mam wszystko. Dom, dobrą pracę, ukochanego faceta. Nie spodziewałam się, że w tym dniu zm... Meer

Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi

Rozdział szesnasty

3.9K 191 14
Door superola

Myję zęby, gdy słyszę ciche pukanie do drzwi. Jest siódma rano, więc jestem zdziwiona odwiedzinami. Szybko płuczę usta, ocieram buzię ręcznikiem i biegnę do drzwi. 

- Już myślałam, że nie otworzysz - szczupła blondynka wpada do mojego mieszkania i zatrzaskuje za sobą drzwi. 

- Co się stało? - patrzę w zapłakaną twarz Cassie. - Gdzie Liam? 

Jestem tak skonsternowana, że nie wiem, o co pytać. Blondynka wygląda na załamaną. Jest ubrana w dresy, na głowie ma nieład, a przez jej tułów przewieszona jest elegancka torebka. 

- Nie pytaj się mnie o niego! W dupie to mam. Kretyn jeden. Nie chcę go znać. Kocham go, ale jest idiotą! Głupi debil. Idiota! 

Stoję z rozdziawioną buzią i jestem pewna, że wyglądam jak totalny pustak. Nie jestem w stanie pojąć tego, o czym mówi moja przyjaciółka. 

- Poczekaj! - macham ręką, żeby przerwać jej tyradę. 

- Nie będę czekać! - dziewczyna wydaje z siebie pełne poirytowania jęknięcie, po czym opada bezsilnie na kanapę. - Nienawidzę go.

- Opowiesz mi wszystko? Najlepiej od początku. Bo teraz nie jestem w stanie ułożyć twojej nienawiści w całość.

Siadam naprzeciwko niej i delikatnym uśmiechem zachęcam do mówienia. Pierwszy raz widzę Cassandrę w takim stanie i szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby była tak wkurzona, zwłaszcza na Liama. Nie wiem, co Harpers zrobił, ale będzie musiał się srogo tłumaczyć. 

- Nie chcę go znać...

- Niczego mi to nie tłumaczy. Od początku, skarbie. 

Blondynka przewraca oczami i pociąga czerwonym od płaczu nosem. 

- Wczoraj nie wrócił na noc. Faktycznie napisał, że ma dużo pracy i musi zostać po godzinach, ale żeby całą noc? - jej głos był zachrypnięty, zapewne od kłótni jaką przeszła z Liamem. - Zjawił się o ósmej rano. Nawet się nie wytłumaczył, Powiedział tylko, że mam nie drążyć tematu, bo jest zmęczony i porozmawiamy o tym później. Oczywiście mu odpuściłam. Jezu, jaka ja byłam głupia... Dzisiaj znowu wrócił nad ranem. Padł na łóżko kompletnie bez życia, a z jego spodni wystawała kartka. Nie zgadniesz, co było na niej napisane...

Nawet nie próbuję zgadywać. Siedzę jak trusia i czekam na dalszy rozwój opowieści. 

- Był na niej numer. Bez żadnego nazwiska, imienia, czegokolwiek. Jestem ciekawska, zawsze byłam, więc to nic dziwnego, że zadzwoniłam. Usłyszałam głos jakiejś kobiety i od razu się rozłączyłam. Nawet nie czekałam, aż ten dupek się obudzi! Przyszłam do ciebie i... Mogę zostać tu przez parę dni? Aż będę gotowa, żeby skonfrontować się z tym niewiernym kretynem? 

- Naprawdę sądzisz, że cię zdradził? - mimowolnie się krzywię, gdy wypowiadam te słowa. 

Znam Liama nie od dziś i wiem, że oddałby życie za Cassie. Zdrada? To zupełnie nie w jego stylu. 

- Jak inaczej wytłumaczysz ten telefon? Późne wracanie? 

Kręcę głową, bo nie wiem co powiedzieć. Jestem zaskoczona do tego stopnia, że wypieram ze świadomości nawet najmniejsze prawdopodobieństwo zdrady. Z pewną ironią stwierdzam, że łatwiej przyjęłam wiadomość o niewierności Anthony'ego, niż o skoku w bok Liama. 

- Dasz mu szansę na wytłumaczenie się? - pytam, chociaż po obecnym stanie Cassie, widzę że jest to co najmniej niemożliwe. 

- Może... Idziesz do pracy? - na jej twarzy pojawia się poczucie winy. 

- Idę, ale możesz tu zostać tyle, ile potrzebujesz. Porozmawiamy jak wrócę, dobrze? - pochylam się, żeby cmoknąć ją w nos. 

Widzę, że uśmiecha się przez łzy i kiwa głową. 

- Zrobię obiad. 

- Kocham cię - posyłam buziaka w powietrzu, po czym zbieram się do wyjścia. 

Cassie rozwala się na łóżku i sięga po pilot. Nie mogę ukryć smutku wypisanego na mojej twarzy, więc odwracam się do niej plecami, chociaż i tak na mnie nie patrzy. Resztką samokontroli powstrzymuję się przed wyciągnięciem telefonu i zadzwonieniem do Liama z awanturą. Jestem pewna, że moje mieszkanie będzie pierwszym adresem, który odwiedzi, gdy zorientuje się, że jego ukochana zniknęła. Naprawdę nie chcę być w jego skórze, gdy własnoręcznie się z nim rozprawię. 

Zakładam buty i bluzę, upominam Cassie, żeby zamknęła za mną drzwi na klucz, po czym wychodzę na klatkę schodową. Nie jestem zdzwiona, gdy na jednym ze stopni siedzi James ubrany w sportowe ciuchy. 

- Idziesz biegać, sąsiedzie? - droczę się z nim, gdy z uśmiechem na ustach pokonuje dzielącą nas przestrzeń. 

- Muszę trzymać formę - jego dłoń opada na moje biodro i delikatnym ruchem przysuwa mnie do niego. 

- Tu się z tobą zgodzę - kreślę szlaczki na jego szerokim torsie odzianym w czarną bluzę z kapturem. 

Nie mogę powstrzymać uśmiechu, który ciśnie się na moje usta. Dwie minuty w obecności Jamesa, a ja jestem cała w skowronkach. 

- Odprowadzisz mnie do pracy? - pytam i zaczynam się odsuwać, choć on mi na to nie pozwala. 

- Właśnie taki miałem plan - wolną ręką chwyta mój podbródek i unosi go do góry. 

Nasze usta spotykają się w lekkim jak piórko muśnięciu. Ledwo czuję jego dotyk na swoich wargach, ale nawet wtedy przez moje ciało przelatuje zmysłowy dreszcz. Pochylam się w jego stronę, chcąc pogłębić pocałunek.

- Chyba musimy iść, bo się spóźnisz - mówi i odsuwa się ode mnie ze wzrokiem przepełnionym rozbawieniem. 

- Jesteś dupkiem - mruczę.

- Też cię kocham...

Podrywam głowę tak gwałtownie, że coś strzela w moim karku. Czuję potrzebę wyśmiania jego słów, ale widzę, że James już zmierza w stronę schodów. Przecież on żartował... Człapię za nim po schodach i czuję jakbym szła za ochroniarzem, więc szybko zrównuję swój krok z jego. 

- Co będziesz robił? - pytam niezobowiązująco, gdy wychodzimy przed budynek. 

- Muszę zabrać mamę na zakupy, więc pewnie powłóczymy się trochę po centrum handlowym - wzrusza ramionami. - A o szóstej muszę przyjść po ciebie. 

- Wpadniesz do mojego mieszkania w południe? 

Brunet zerka na mnie kątem oka i po jego minie poznaję, że nie za bardzo wie o co mi chodzi. 

- Cassie została w moim mieszkaniu. Chciałabym, żebyś sprawdził, jak sobie radzi...

- Jak sobie radzi z czym? 

- Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć - tym razem to ja wzruszam ramionami, a Jem trąca mnie łokciem. 

- No dalej. Jestem doskonały w trzymaniu tajemnic. 

Zagryzam wargę i przez chwilę idziemy w milczeniu. Zastanawiam się, czy powiedzieć o wszystkim Jamesowi. W prawdzie to sprawa między Cassie i Liamem, ale z drugiej strony James jest moim przyjacielem, więc...

- Liam prawdopodobnie zdradził Cassie - wypalam i ze ściśniętym gardłem czekam na reakcję Jema. 

- Prawdopodobnie?

- Noo... tak. - bąkam. 

- Co oznacza prawdopodobnie? - brunet nie wydaje się ani trochę przekonany o winie Harpersa.

- Wszystkie dowody wskazują na to, że ma romans. 

- Jakie dowody?

- Kartka z numerem telefonu, zmęczenie, unikanie rozmowy, późne wracanie z pracy... - wyliczam, a brunet parska śmiechem. 

Gromię go wzrokiem, co sprawia, że śmieje się coraz bardziej. 

- Nie rozumiem, co cię tak bawi! - warczę na niego. 

- Wasze dowody to żadne dowody - rzuca. 

- Jeśli jesteś taki mądry to powiedz co, według ciebie, ukrywa Liam - wyrzucam ręce do góry, a następnie zakładam je na piersiach i patrzę na niego hardo. 

- Prawdopodobnie... - podkreślił to słowo z ironią. - Nie ukrywa nic. Pewnie ma dużo pracy, a ten numer to przypadek. 

- Nie wierzę w przypadki - wyprzedzam go i rozeźlona wchodzę do mojej nowej pracy. 

- Nie złość się na mnie, ale naprawdę nie wierzę w to, że Liam ją zdradził - James wpada do środka za mną i łapie delikatnie za mój łokieć, jednocześnie odwracając mnie twarzą do siebie.

- Nie jestem na ciebie zła - kłamię.

- Jesteś. Widzę to. Obiecuję, że wpadnę do Cassie, a jeśli Liam pojawi się chociażby w pobliżu twojego mieszkania, wykopię go stamtąd, dobrze? - brunet przyciąga mnie do siebie tak jak zrobił to niecałe piętnaście minut wcześniej. - Dobrze, Ellie?

Kiwam głową, ale się nie odzywam. Czuję na sobie wzrok mojej pracodawczyni, więc za wszelką cenę chcę odsunąć się od Jamesa. Chłopak pochyla się i całuje mnie w czubek głowy. 

- Będę przed szóstą. Nie wychodź beze mnie. 

Patrzę jak przechodzi przez restaurację sprężystym krokiem, a gdy tylko wychodzi na zewnątrz zaczyna biec sprintem. 

- Masz powodzenie, słoneczko - słyszę za sobą głos starszej kobiety. 

- To mój przyjaciel - mówię w totalnym odruchu zaprzeczenia. 

- Nie wygląda - zerkam na kobietę i widzę, że uśmiecha się serdecznie. 

- Chyba powinnam zabierać się do pracy - bąkam, a moje policzki robią się czerwone. 

- Oh, zrób sobie kawę. Nigdy nie zaczynamy pracy bez porannej dawki kofeiny - puszcza do mnie oczko, a ja uśmiecham się. 

- Jasne. Dziękuję.

Idę na zaplecze, gdzie przebieram się w strój służbowy. Parzę czarną kawę i wypijam ją bez cukru, ani mleka. Staram się wyrzucić z głowy wszystkie niepotrzebne myśli i zabieram się do pracy. 

****

Cassandra

Gwałtownie otwieram oczy, gdy ktoś puka do drzwi. Siadam, jednocześnie zrzucając z siebie różowy koc. Mija kilka sekund, zanim uświadamiam sobie, gdzie jestem i co się wydarzyło. 

- Cassie?

Zamieram, słysząc męski głos. Wstaję z kanapy i na palcach podchodzę do drzwi. Nie chcę widzieć się z Liamem, dopóki nie ochłonę. Dotykam opuszkami palców drewnianej powłoki i przymykam powieki. Silne uderzenie odpycha mnie do tyłu.

- Cassie? O cholera! 

Patrzę w górę, a moim oczom ukazuje się ogromna sylwetka Jamesa. 

- Przepraszam, nie wiedziałem, że stoisz tuż za drzwiami - mężczyzna pomaga mi wstać i zamyka za nami drzwi wejściowe. - Jak się czujesz?

- Powiedziała ci? - wydymam wargi i pocieram dłonią bolące miejsce na czole. 

- Powiedzmy, że sam z niej to wyciągnąłem - brunet błyska idealnymi zębami w idealnym uśmiechu. 

Wcale nie dziwię się, że Ellie jest nim oczarowana. 

- Nie chcę o tym mówić - wzruszam ramionami. 

- Jesteście do siebie bardzo podobne. Jak dwa uparte osły - trąca mnie żartobliwie w ramię, a ja chcąc nie chcąc parskam śmiechem. 

- Może nie będziemy tak stać przy drzwiach, co? Zaproszę cię na nie moją kawę do nie mojego salonu - kłaniam się nisko i ruchem ręki zapraszam go do środka. 

- Pozwól, że to ja zrobię kawę. 

James bez słowa rusza do aneksu, gdzie nastawia wodę w czajniku elektrycznym i wyciąga z szafki dwa różowe kubki. 

- Czujesz się tu bardzo komfortowo - mówię, siadając na jednym z krzeseł. 

- To źle? - jego dłonie zastygają w połowie drogi do kolejnej szafki. 

- Chyba nie. Lubię, kiedy Ellie jest szczęśliwa. 

- A jest? 

- Na pewno bardziej niż z Anthonym, chociaż tak naprawdę nie jesteście jeszcze parą.

- Skąd ta pewność, że w ogóle będziemy? - droczy się ze mną. 

- Jestem specjalistką od związków - powtarzam słowa, które kiedyś usłyszałam od Rity - prawdziwej specjalistki od swatania. 

- Oczywiście...

Przez następne dwie minuty przyglądam się Jamesowi i mimowolnie porównuję go do Liama. Są podobnego wzrostu i mają ten sam sposób poruszania się, ale w Jamesie jest coś, co sprawia, że odrobinę się go boję. Liam to niegrzeczny facet, ale Jem? Cholera, to jest prawdziwy twardziel. 

- Więc?

Brunet siada naprzeciwko mnie i opiera brodę na złączonych dłoniach. 

- Więc, co? 

- Czekam, aż wyjaśnisz mi co zaszło między tobą a Liamem i jak zamierzasz to rozwiązać - teraz to on wydyma wargi, co wygląda wręcz komicznie. 

Nie wiem czemu, ale zaczynam opowiadać mu tę samą historię, którą przedstawiłam kilka godzin temu Elizabeth. Czuję się, jakbym rozmawiała z najlepszą przyjaciółką, a przecież siedziałam naprzeciwko prawie obcego faceta! 

- Dlatego sądzisz, że on cię zdradza? - brew Jamesa ląduje wysoko, bardzo wysoko. 

- Tak - kiwam pewnie głową.

- To absurd. 

- Przestań go bronić, tylko dlatego, że jest facetem. 

- Wcale nie dlatego go bronię! - mężczyzna wyrzuca do góry ręce i zaczyna się śmiać. 

Wygląda jak totalny wariat i przez chwilę mam wrażenie, że on naprawdę jest walnięty.

- Daj mi ten telefon.

- Co? - wybałuszam na niego oczy.

- Daj mi zadzwonić pod ten numer, który znalazłaś - w jego oczach błyszczy podekscytowanie. 

Waham się tylko sekundę, może pół minuty. Prawie biegnę po telefon, który zostawiłam na kanapie. Rzucam go w stronę Jamesa i przysiadam na oparciu sofy. 

- Ostatni wybierany - podpowiadam i zagryzam wargę ze zdenerwowania. - Tylko nie dzwoń z mojego. 

Brunet kiwa głową, po czym wstukuje numer na swoim smartfonie. Z mocno bijącym sercem obserwuję jak przykłada urządzenie do ucha i czeka, aż ktoś odbierze. 

- Dzień dobry - mówi spokojnie, gdy ktoś odzywa się po drugiej stronie. 

Mimowolnie podbiegam do niego, żeby słyszeć osobę, z którą rozmawia. 

- Chciałbym umówić się na wizytę z doktor Peterson - James odchyla się na krześle i przełącza telefon na tryb głośnomówiący. 

- To chyba pomyłka - kobiecy głos po drugiej stronie brzmi całkiem znajomo. 

- Oh.. A mógłbym wiedzieć, gdzie się właściwie dodzwoniłem? - jestem pod wrażeniem umiejętności aktorskich chłopaka. 

- Eee... tak, oczywiście. To numer kwiaciarni Macy's Roses - brunet z wyczekiwaniem patrzy na moją twarz. 

Kiwam głową i zagryzam dolną wargę. Cholera, cholera, cholera! 

- Dziękuję pani i przepraszam. Do widzenia - mężczyzna kończy połączenie, zanim kobieta zdąży się odezwać. - Macy's Roses, mówi ci to coś? 

Chowam twarz w dłoniach i zaczynam się histerycznie śmiać. 

- Po twojej reakcji zgaduję, że ta nazwa nie jest ci obca. 

- Raany - kręcę z niedowierzaniem głową. - To kwiaciarnia jakieś sto metrów od naszego mieszkania. Zawsze kupuję tam kwiaty. Nie rozumiem, dlaczego Liam kupuje kwiaty dla kochanki w mojej ulubionej kwiaciarni. 

Uśmiech na twarzy Jamesa zmienia się w lekki grymas. Chłopak opuszcza głowę na dół i z głośnym plaśnięciem uderza czołem o stół. Wzdrygam się, ale nic nie mówię. 

- Naprawdę wierzysz w to, że Liam cię zdradza? - wzdycha, a ja wzruszam ramionami. 

- Nie wiem...

- Więc przestań to sobie wmawiać! Jeśli chcesz, mogę zapytać Liama czy jest ci wierny. Umiem wyczuć kłamstwo na kilometr, uwierz. 

- I jak ty to sobie wyobrażasz? Zapukasz do drzwi, a kiedy ci otworzy, zapytasz: Cześć, masz kochankę? Bo Cassie kompletnie świruje - próbuję udawać męski głos, ale to jeszcze bardziej mnie pogrąża.

- Właśnie tak zrobię. 

- Jesteś nienormalny.

- Moja mama zawsze mi to powtarzała - szczerzy zęby w uśmiechu. 

- Pozwól, że zrobię to sama, dobrze? 

- Masz to zrobić teraz - mówi głosem nieznoszącym sprzeciwu i przez chwilę czuję się jakbym rozmawiała z moim dziadkiem. 

- A mogę...

- Nie! - łaja mnie jak małe dziecko. - Podwiozę cię do domu. Mamy jakieś czterdzieści pięć minut, zanim Ellie skończy pracę. 

- Możemy na nią zaczekać? - pytam tak szybko jak potrafię, żeby znowu mi nie przerwał. 

- Potrzebujesz przyjaciółki, żeby przez to przejść? 

Potwierdzam kiwnięciem głowy, a James wzdycha. 

- Pewnie nie pomogę ci jako jej zamiennik? 

- Nie ma takiej opcji...

***

Ellie

- Do zobaczenia! - macham na pożegnanie szefowej, po czym wychodzę przed lokal. 

Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Jamesa i w tej samej chwili przy krawędzi chodnika zatrzymuje się biały mercedes. 

- Potrzebuje panienka podwózki? 

Uśmiecham się, gdy w przednim okienku pojawia się twarz Cassandry. 

- Nie pogardzę - odpowiadam, po czym wpycham się na tylną kanapę. - Jak leci? 

- Bywało lepiej - moja przyjaciółka uśmiecha się lekko, ale widzę w kącikach jej oczu napięcie. 

- Coś nowego?

Patrzę z wyczekiwaniem to na Jamesa, to na Cassie, ale żadne z nich nie odzywa się ani słowem. 

- Okej, czyli milczymy - zapadam się głębiej w miękkie oparcie i obserwuje jak brunet skręca w lewo, kompletnie omijając drogę do naszego mieszkania. 

Nie mija dłuższa chwila, a orientuję się dokąd jedziemy. Najwidoczniej podczas mojej nieobecności ta dwójka zawarła między sobą milczący pakt. Wyciągam z kieszeni telefon i ignoruję dziesięć wiadomości, które zostawił mi Liam. Piszę krótką wiadomość do mamy i ponownie blokuję urządzenie. 

Jem zatrzymuje samochód na parkingu przed apartamentowcem, w którym mieszkają moi przyjaciele. Bez słowa wychodzę z auta i chwytam blondynkę za jej niewielką dłoń, jednocześnie splatając ze sobą nasze palce. 

- Załatwmy tego dupka - mówię groźnie, co wywołuje u Cassie niewielki, ale jednak uśmiech. 

W milczeniu wjeżdżamy na ich piętro, a potem wchodzimy do środka. James idzie dwa kroki za nami, jak cichy ochroniarz, którym bez mała jest. 

- Cassie, do cholery! Gdzieś ty była?! - Liam podrywa się z kanapy i w kilku susach podbiega do swojej dziewczyny. - Nic ci nie jest? 

W jego oczach widzę ulgę pomieszaną z troską. Musiałabym być ślepa, żeby uwierzyć w jego niewierność. 

- Zdradzasz mnie? 

W pokoju zapada całkowita cisza. Czuję przepływające między nami emocje, przez co mocniej ściskam dłoń przyjaciółki. 

- Słucham? - Harpers marszczy brwi, a jego wzrok przelatuje po naszych twarzach. - To jakiś żart? Jestem w ukrytej kamerze i zaraz zza drzwi wyjdą goście z MTV albo jacyś youtuberzy? Cassie? Co się dzieje? 

- Uważam, że mnie zdradzasz, więc jeśli się mylę to udowodnij mi to. Teraz - jej głos jest na granicy załamania, a w oczach błyszczą pierwsze łzy. 

Liam przeczesuje palcami, i tak już zmierzwione, czarne włosy. 

- Jesteś niemożliwa - prycha, po czym łapie Cassandrę za łokieć. 

Czuję, że James wykonuje krok do przodu, ale Liam rzuca mu groźne spojrzenie, więc ten tylko staje bliżej mnie, podczas gdy Li ciągnie blondynkę do sypialni.

- Chciałem zrobić ci niespodziankę, ale skoro twoja ciekawość zawsze zwycięża... Tadam - otwiera drzwi, a naszym oczom ukazuje się pokój usłany czerwonymi kwiatami. - Zamówiłem kwiaty dwa dni temu, żeby mieć pewność, że dostarczą wszystkie twoje ulubione. 

Nie mogę powstrzymać się przed pełnym zachwytu jękiem. Naprawdę, nie byłabym sobą, gdybym w tak romantycznej chwili ustała w miejscu bez słowa. 

- To cudowne... - mruczę i nagle czuję na sobie dłonie Jamesa. 

- My już pójdziemy - mówi i ciągnie mnie w stronę wyjścia. 

- Ale...

- Chodź już, Ellie - mruczy wprost do mojego ucha. 

Wypadamy na zewnątrz, a Jem zatrzaskuje za nami drzwi, nie dając mi tym samym możliwości zajrzenia do środka. 

- Ej no! - warczę, a on parska śmiechem. 

- Jesteś naprawdę wścibska. 

- Chciałam...

- Wiem, co chciałaś, ale należy im się odrobina prywatności, nie sądzisz? - patrzy na mnie szmaragdowymi oczami, a moją twarz momentalnie pokrywa rumieniec wstydu. 

- Idziemy coś zjeść? - zmieniam temat. 

Brunet nie odpowiada. Zamiast tego splata nasze dłonie i delikatnie przyciąga do siebie. O tak, nie tylko oni potrzebują prywatności... 



Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

151K 421 8
Hejka!! Zapraszam na moje sex shoty :)) ps; niedługo nowa książka się pojawi więc polecam sprawdzać kanał 🫶🏿
60.9K 6.7K 37
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
84K 8.2K 5
Historia Molly McCann i Aresa Hogana.
47.8K 1.3K 27
Noemi Lily Taylor i Alexander Noah Evans. Na pierwszy rzut oka są z dwóch innych światów i są zupełnie inni.Ale przeciwieństwa się przyciągają ❤️ Jak...