Rozdział czwarty

4.3K 168 11
                                    

- Skąd się tu wziąłeś? - pytam, obserwując jak James stawia na stole naczynie żaroodporne, a następnie opiera dłonie, obleczone w różowe rękawice kuchenne, na biodrach. 

- Przyjechałem z Kalifornii - mówi, po czym ściąga rękawice i jednym ruchem posyła je na kuchenny blat. 

Nie wiem czemu zgodziłam się zjeść z nim kolację. Może to przez jego promienny uśmiech, zielone oczy, a może przez to, że wygląda całkowicie nieszkodliwie. O ile nieszkodliwa może być góra mięśni, którą ukrył pod bardzo obcisłą koszulką. 

- Czym się zajmujesz? - zadaję kolejne pytanie, pozwalając, żeby nałożył ogromną porcję zapiekanki na mój talerz. 

- Myślałem, że to ja będę przeprowadzał inkwizycję - rzuca i mruga do mnie okiem, przez co robię się czerwona. 

Zawsze byłam ciekawska i czasami mi się za to obrywało. 

- Nie chciałam być wścibska... - tłumaczę się.

- Nie jesteś. Jedz, bo jak wystygnie nie będzie już takie dobre - wskazuje widelcem na talerz i zaczyna czyścić zawartość swojego talerza w ekspresowym tempie. 

Z lekko rozchylonymi ustami patrzę jak oblizuje dolną wargę, którą ubrudził sosem. Przestaję dopiero, gdy podnosi na mnie wzrok i od razu zaczynam jeść. Muszę przyznać, że przyzwyczaiłam się do polskiej kuchni mojej mamy i rzadko co jest w stanie ją przebić, ale James... Jezu, gdzie ten facet mieszkał całe życie?! Powinien otworzyć restaurację i zostać szefem kuchni! 

- Chyba ci smakuje... - mruczy, a ja patrzę na niego pytająco. - Ślina ci kapie.

- O Boże! - zaczynam pocierać dłonią o usta i brodę, a on wybucha niepohamowanym śmiechem. 

- Żartowałem! Ale żałuj, że nie widziałaś swojej miny - trzyma się za brzuch i próbuje opanować oddech. 

Posyłam mu mordercze spojrzenie, które tylko jeszcze bardziej go rozbawia. Postanawiam go zignorować i wracam do jedzenia. Byłam naprawdę głodna, więc teraz zjadam prawie taką samą porcję zapiekanki jak brunet. Kiedy podnoszę wzrok znad talerza widzę, że James przygląda mi się uważnie. 

- Co? - burczę. 

- Nic... Nic... - mruczy, ale nadal na mnie patrzy. - Wina?

- Nie wiem, czy powinnam... - patrzę na butelkę mojego ulubionego wina i naprawdę chciałabym się napić, ale wiem, że wstanie przed piątą okaże się strasznie trudnym zadaniem. 

- Tylko jedna lampka - mówi z tak czarującym uśmiechem, że nie mogę zrobić nic innego jak skinąć głową i przyjąć od niego kieliszek. 

Upijam łyk i ukradkiem rozglądam się po mieszkaniu. Przy drzwiach zauważam trzy nierozpakowane kartony. Wszystkie dekoracje, które były w mieszkaniu wcześniej, zniknęły wraz ze zniknięciem poprzedniego właściciela. Pozostały eleganckie, nowoczesne meble nadające pomieszczeniom surowy, męski styl. Nie znam Jamesa, ale intuicja każe mi sądzić, że to mieszkanie do niego pasuje. 

- Więc czym się zajmujesz? - brunet przerywa przyjemną ciszę i wlepia we mnie ciekawskie spojrzenie. 

- Czyli teraz to ty pytasz? 

- Zgadza się - unosi jeden kącik ust.

- Jestem pielęgniarką - mówię. 

- Pracujesz w szpitalu? 

- Tak... - James wygląda na naprawdę zainteresowanego, więc opowiadam mu co nieco o mojej pracy. 

Rozmowa jest przyjazna i niewymuszona. Czuję się jakbym rozmawiała ze starym przyjacielem. Nie wiem kiedy wypijamy całą butelkę wina, ale tak się właśnie dzieje. Szumi mi w głowie, a język wydaje się zbyt długi jak na moje usta i trochę mi się plącze. James śmieje się z moich historii, ale sam niewiele zdradza. 

War of heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz