Pov Bella
Obudziłam się o 8, poszłam się umyć i przebrać. Założyłam na siebie białą sukienkę z motywem kwiatów, a włosy spiełam w luźnego warkocza.
Zeszłam do jadalni gdzie siedzieli już moi rodzice i siostra.
-Dzień dobry-powiedziałam zimno, na co dostałam od wszystkich taką samą odpowiedź.- Smacznego-dodałam siadając do stołu.
-Po śniadaniu pójdziemy na Pokątną-rzekła matka.
-Dobrze.
Po tej krótkiej wymianie zdań przy stole zapadła cisza przerwana tylko brzdękiem sztućców.
Po śniadaniu jak było powiedziane całą czwórką przenieśliśmy się na Pokątną. Tam rozdzieliliśmy się. Matka z ojciem poszli po kociołki, zwierzątka i tym podobne, a nam zostawili szaty, książki i różdżki.
-A co jeśli nie trafimy do Slytherinu?- zapytałam z lekką obawą.
-Nawet tak nie mów-odpowiedziała zimno.- Wiesz jacy są rodzice.
-Wiem, ale wiem też jakie my jesteśmy, na mamy szans żeby trafić do domu węża.
-Mów za siebie, ja nie mam wątpliwości co do trafienia do Slytherinu.
-Do Slytherinu? Z taką odwagą?
-Jaką odwagą? Bella czy ty siebie słyszysz? Jestem tchórzem, nawet większym niż Malfoy, a to już wyczyn- powiedziała zimno.
-A kto mnie bronił przed rodzicami kiedy nabroiłam i brał winę na siebie?- zapytałam prowokująco.
-Obowiązek starszej siostry.
-Oj daruj sobie te kilka minut i przestań ukrywać uczucia w moim towarzystwie, rodziców z nami teraz nie ma.
-Nie ukrywam uczuć, po prostu ich nie posiadam i skończ ten temat, zaraz będziemy u Madame Malkin.
Z lekkim zawodem posłuchałam rady Cassidy i nie rozpoczynałam ponownie tematu.
Po zebraniu miary przez Madame Malkin dostałyśmy informację by wrócić po zakupach kiedy szaty już będą gotowe.
-To gdzie teraz?-pytam.
-Może pójdziesz po książki, a ja się przejde po dodatkowe składniki eliksirów i do ciebie dołączę?
-Okej, to jakby co będę na ciebie czekać przed sklepem.
-Dobrze, tylko nie narób sobie kłopotów jak to masz w zwyczaju.
-Dobrze-powiedziałam i odeszłam w stronę księgarni.