27

157 15 0
                                    

Pov Bella

~Pokój Wspólny Gryffindoru~

-Bella idziesz z nami do Hagrida?-zagadał mnie Harry.
-Po co?
-Idziemy go wspierać przed egzekucją Hardodzioba.
-Zapomniałam, że to dzisiaj. Jasne, że idę.
-Harry? Skąd ty znasz słowo "egzekucja"?-zapytała Hermiona, a wszyscy słyszący to wpadli w śmiech.
-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz-odpowiedział Harry, próbując zrobić "rozbrajający" uśmiech.
-Może lepiej już chodźmy. Co wy na to?-odezwał się Ron.
-Jak sobie życzysz piegusku-zakończyłam.
Wszyscy razem, czyli ja, Hermiona, Harry i Ron, ruszyliśmy do domku Hagrida

-Gdzie wy się szwendacie po nocy?-usłyszałam głos Cass za nami.
-Idziemy do Hagrida-odezwał się jakże inteligentny Harry.
-O tej porze? Czy wyście już powariowali? Cieszcie się, że to ja was spotkałam, a nie żaden nauczyciel.
-Dobrze, że nie złapał nas Snape-na wzmiankę o przeuroczym koszmarze pierwszoroczniaków moja siostra momentalnie posmutniała. Piegusku ty cholerny idioto.
-Zapomniałam, że ty o niczym nie wiesz-powiedziałam próbując odciągnąć myśli Cass od tego nieszczęsnego nietoperza.- Wujaszek Malfoy wniósł sprawę zaatakowania Draco przez Hardodzioba do ministerstwa.
-Ale przecież nic mu się nie stało.
-Faktycznie, bo go uratowałaś, ale Parkinson doniosła o całej sprawie naszemu kochanemu wujaszkowi, więc teraz Dziobek został skazany na śmierć i dzisiaj jest jego ostatni dzień.
-Chcieliśmy iść do Hagrida trochę podnieść go na duchu-przejął pałeczkę Potter.
-Nie mogę was puścić do Hagrida-powiedziała moja siostra. Kiedy ja zastanawiałam się czy nie potraktować jej jakimś skutecznym zaklęciem, byśmy mogli ją ominąć, ona nagle dodała.- Nie mogę was puścić SAMYCH.
W ten właśnie sposób wzbogaceni o dodatkową osobę ruszyliśmy ku przygodzie... Chwila... To nie ta opowieść. Jeszcze raz. 
W ten właśnie sposób, z opiekunką w postaci mojej teraz już starszej siostry, ruszyliśmy do Hagrida.

~Wszyscy wiemy co było dalej, więc nie będę tego opisywać bo jestem leniem.  Załóżmy, że Ron dopiero co został wciągnięty do tunelu pod Bijącą Wierzbą. Nie miejcie mi tego za złe.~

-Ron!-krzyknęła Hermiona.
-Hermiona uspokój się. Nic mu nie będzie-powiedziałam. Nagle zobaczyłam Krzywołapa podchodzącego do pnia drzewa.-Co robi twój kot?
-Nie mam pojęcia. Krzywołap!
Kot nie robiąc sobie nic z krzyków swojej żywicielki, podszedł do pnia, rozciągnął się przy nim drapiąc korę i usiadł obok. W jednym momencie Wierzba przestała się ruszać, a kot miauknął jakby oczekując pochwały.
-Coraz częściej myślę, że twój kot jest nawiedzony-odezwała się Cassidy i spojrzała na Hermionę.- Tak trzymaj.
Wszyscy ruszyliśmy do tunelu. Będąc już w środku, nie obyło się bez przepychanek, z których wynikło, że moja siostra idzie pierwsza, poszliśmy do miejsca, w które prowadził. Po przejściu całego tunelu dotarliśmy do Wrzeszczącej Chaty. Skąd to wiem? Hermiona mi powiedziała. 
-Ron?!-zawołałam. W odpowiedzi usłyszałam jedynie krótki jęk bólu z pokoju nad nami.
-Jest na piętrze-no co ty nie powiesz Potter? Jak do tego doszedłeś?
-Pójdę pierwsza, jakby coś się stało, macie stąd uciekać jak najszybciej, zrozumiano?-zapytała Cass.
-Nie ma mowy. Nie zostawimy cię.
-Nie wiem czy mam być z was dumna czy ubolewać nad waszą głupotą-westchnęła.
-Może chodźmy już do pieguska-odezwałam się.

Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Powinnam chyba w przyszłości być jakimś przywódcą czy coś. Wszyscy się mnie słuchają. Mniejsza. Idziemy po schodach. Weszliśmy do pokoju, w którym siedzi Ron, a on co robi? Drze się spanikowany, że mamy sobie iść. Niewdzięcznik.
-Uciekajcie! To nie pies! Tylko animag!-i wskazał na coś za nami. Wszyscy jak jeden mąż się odwróciliśmy i zobaczyliśmy... Dramatyczna pauza... Syriusza Blacka! 
-Syriusz-szepnęła Cassidy, przez co ten psychopata na nią spojrzał.-Syriusz-powtórzyła głośniej i ruszyła w jego kierunku. Myślałam, że idzie go walnąć czy coś, a ona rzuciła mu się w ramiona.
-Co tu się przepraszam bardzo odjaniepawla?!-krzyknęłam.-Skąd go znasz? I dlaczego go przytulasz?
-Przychodził do mnie zanim został złapany. Odwiedzał mnie jak byłam mała. Był moim kochanym przyjacielem
-Cassidy?-zapytał uciekinier łapiąc jej twarz w dłonie.-Ostatnim razem widziałem cię jak miałaś siedem lat. Wyrosłaś.
-Dlaczego tu przyszedłeś Blacki?
-On  tu jest Cass. Muszę go złapać i dostarczyć ministerstwu-mówił jak w amoku.
-Kto? Syriusz, kto tu jest?
-Peter Pettigrew. Jest tutaj. To on mnie wrobił. To przez niego ostatnie dwanaście lat spędziłem w Azkabanie.
-Gdzie jest?
-Pamiętasz jak opowiadałem ci, że byliśmy animagami?-moja siostra pokiwała głową.- On zamieniał się w szczura. Szczura Weasleyów.
-Chcesz powiedzieć, że Parszywek to Pettigrew?
-Tak. Dokładnie tak. Musimy go zabić.
W tym właśnie momencie do kółka wzajemnej adoracji doszedł profesor Lupin. Fajnie nie?
Pogadał sobie chwilę z uciekinierem o tym samym co Cass. W między czasie Hermiona zdążyła krzyknąć, że Lupin to wilkołak, Harry zdążył się rzucić na Blacka, a profesor go rozbroić. To i tak nie wszystko, bo do naszego kącika zwierzeń postanowił dołączyć się postrach Hogwartu. 
-Nareszcie cię złapałem Black. Pójdziesz ze mną-wysyczał Snape. Kiedy on tak syczy to zastanawiam się czy węże go czasem nie rozumieją.
-Severusie pozwól..-zaczęła Cass.
-Ty się nie odzywaj. Powiedziałaś już zdecydowanie za dużo jak na mój gust-bezczelnie jej przerwał.
-Mnie możesz nienawidzić, proszę bardzo. Ale nie pozwolę ci skazać na pocałunek dementora niewinnego człowieka.
-Black nigdy nie był niewinny. I nie będzie.
-To co ci zrobił to wasza sprawa. Nie popieram tego. Już jako siedmiolatka mu to wyperswadowałam. Zresztą, To Black! Cokolwiek by nie zrobił i tak będzie idiotą. Był nim w tedy i będzie nim nadal, ale nie może zginąć. Poza tym to ostatni żyjący członek rodziny Harrego. Nie możesz mu tego zrobić. A jeśli spróbujesz oddać go ministerstwu, to będziesz miał ze mną do czynienia.
-Jesteś jeszcze głupsza niż sądziłem. A może po prostu ciągnie cię do tyranów i skazanych? Czyżbyś była masochistką?
-Dawaj... No dalej, mów... Ulżyj sobie. Zwyzywaj mnie jeszcze. Powiedz jaką to ja nie jestem dziwką, jak się na mnie zawiodłeś, nienawidź mnie, torturuj, pobij, wykorzystaj, ale nie skazuj niewinnego człowieka na śmierć. Błagam.
-Macie pięć minut na udowodnienie swoich racji-powiedział nietoperz i stanął w wyjściu na korytarz.
-Remusie-Cass zwróciła się do mężczyzny.- Przeciwzaklęcie.
Troszkę się pogonili, ale koniec końców trafili w Petera, udowadniając tym swoje racje. Wyszło na to, że Black jest niewinny. Yay. Radujmy się. Pettigrew został spetryfikowany i przelewitowany za wczasu do gabinetu dyrektora, a my na spokojnie sobie wyszliśmy. 
Syri odszedł kawałek z Potterem by z nim porozmawiać, a my posadziliśmy pieguska z ranną nogą na kamieniu. Widziałam, że Snape chce coś powiedzieć mojej siostrze, ale nie zdążył ponieważ Lupin przemienił się w wilkołaka i rozszarpał jej ciało na strzępy...
Nie no żart. To nie ta opowieść. Nie zdążył, bo Cass zauważyła, że Lupin dopiero co się zmienia w wilkołaka. Ta wariatka odepchnęła nas wszystkich do tyłu i wytworzyła pole siłowe byśmy nie mogli się do niej zbliżyć. NIE MAM POJĘCIA JAK OK?! SAMA BYŁAM W SZOKU!  Sama podeszła trochę do Lupina, który już był przemieniony, kiedy nagle Snape zawołał wystraszony. Ja nie wiem co się z tymi ludźmi dzisiaj dzieje, najpierw Lunio okazuje się wilczkiem, potem moja siostra ma jakieś dodatkowe moce, a teraz Snape jest ewidentnie przerażony tym, co się stanie z moją siostrą mimo, że pół godziny temu był gotowy ją wręcz zabić, jeśli tylko nie dopuściła by go do Syriusza. Ale wracając do tematu. Snape zawołał:
-Cassie!-ładnie. Ona odwróciła się i spojrzała na niego przepraszająco. Wyglądało to jakby się z nim żegnała.- Nie, proszę, nie rób tego.
Ona odwróciła się z powrotem do wilkołaka i podeszła do niego.
-Odejdź stąd. Chyba, że mam użyć siły-odezwała się. Co ty robisz idiotko? Uciekaj. Lupin w odpowiedzi jedynie na nią ryknął i przygotował się do ataku. Moja samobójcza siostra cofnęła się jedynie o kilka kroków i co najdziwniejsze PRZEMIENIŁA SIĘ W WILKA! PIEPRZONEGO WILKA! I ZACZĘŁA WALCZYĆ Z LUPINEM! A najlepsze jest to, że wygrywała. Coś czuję, że będzie się gęsto tłumaczyć, a sądząc po minie naszego postrachu Hogwartu, będzie się tłumaczyć nie tylko mnie.
Podczas ogólnej szamotaniny drapała i gryzła swojego przeciwnika, byleby tylko nie dopuścić go do nas. Co według mnie i tak było mało potrzebne bo przecież postawiła przed nami barierę. Przez moment na nas zerknęła, by sprawdzić czy nic nam nie jest, co było jej wielkim błędem. Lupin wykorzystując jej chwilę rozkojarzenia, wgryzł się w jej gardło, niemal je rozszarpując, przez co Cass padła jak długa na ziemię. Nagle zza nas wyskoczył Syriusz w swojej animagicznej postaci, przeszedł przez barierę, nie, nie wiem jak ją zniszczył, i podbiegł do wilkołaka odciągając jego uwagę, gdy ten chciał zadać ostateczny cios mojej siostrze. Oczywiście narwany Harry nie mógł pozwolić by cokolwiek stało się bez jego udziału i poleciał za nimi. Chwila. Pobiegł. Pobiegł za nimi. Bo przecież nie miał przy sobie miotły i na niej za nimi nie poleciał, tak? A może... Wracając. Kiedy nie było ich już w zasięgu naszego wzroku, Snape natychmiast podbiegł do Cassidy, która najprawdopodobniej pod wpływem bólu przemieniła się w człowieka. Niestety jej ubrania musiały zostać doszczętnie zniszczone podczas przemiany, dlatego nietoperz, chyba pierwszy raz przy uczniach, zdjął swoje obszerne szaty i przykrył nimi moją siostrę. Następnie wziął ją na ręce i zaczął kierować się czym prędzej w stronę zamku, instruując mnie i Hermionę, byśmy wzięły pieguska pod ramiona i pomogły mu dostać się do skrzydła szpitalnego, gdzie profesor już się kierował. Ale patrząc na jego ciałko, które skrywał pod tymi wielgaśnymi szatami, w które zmieścił by się nawet Hagrid, nie dziwię się, że moja siostrzyczka się zakochała. Ona oczywiście jeszcze tego nie wie, ale uświadomię ją w odpowiednim czasie. Jeśli oczywiście przed tym sama do tego nie dojdzie. Ale znowu odbiegłam od tematu, więc... Ruszyliśmy wszyscy w stronę Hogwartu pomagając rannym.

Gdy znaleźliśmy się w Skrzydle Szpitalnym, pani Pomfrey dobiegła do nas oczywiście pytając co się stało. Jakoś nikt nie kwapił się do odpowiedzi, więc wyjaśniłam tylko, że coś nas zaatakowało i szczegóły zna profesor Snape, więc niech się jego pyta. Pielęgniarka już chciała skierować do niego swoje słowa, jednak on powiedział tylko, że ma jak najszybciej przynieść eliksir Zasilający, eliksir Wiggenowy oraz coś na ból i do oczyszczenia rany. Pani Pomfrey przyniosła wszystko co trzeba, dodatkowo podając coś Ronowi do wypicia. Nas wygoniła z sali mówiąc, że to nie widoki dla nas.


Pov Cassidy

Rozrywający ból. To jedyne co teraz czułam. Co ja sobie myślałam. Jak mogłam walczyć z wilkołakiem? To było skrajnie nierozsądne. Z góry przesądzone było, że przegram. 
Słyszałam obok siebie jakiś głos. Nie mogłam rozpoznać słów. Nie mogłam nawet oddychać, ale to nic dziwnego skoro Lupin o mało nie rozszarpał mi gardła.
Próbuję otworzyć oczy, co wcale nie jest takie łatwe. Nawet nie wiem, kiedy je zamknęłam. Za pierwszym razem się nie udało. Próbuję jeszcze raz. Jest! Otworzyłam! Już wiem kto do mnie mówi przez cały czas. To Severus. Tylko dlaczego on mi pomaga? Dlaczego wcześniej próbował mnie powstrzymać?

-Wszystko będzie dobrze Cassie. Tylko się nie poddawaj, okej? Nie waż mi się poddawać, zrozumiano?
-Sev...-wyszeptałam.
-Jestem tu. Jestem. Wszystko będzie dobrze. Zaraz wyzdrowiejesz i będziesz się z tego wszystkiego śmiać razem z paczką Pottera.
-Sev... Przepraszam - wiedziałam, że kłamał. Nie mógł mi obiecać, że z tego wyjdę. Chyba sam w to nie wierzył. Nawet tego nie oczekiwałam. Prawie całe moje gardło zostało rozerwane. Nie na tyle by od razu mnie zabić, ale też nie na tyle bym mogła swobodnie mówić.-Miałeś rację... Powinnam...Powinnam ci powiedzieć...Wcześniej... Jakoś się...Skontaktować...Poprosić...Bellę...By wszystko ci...Wytłumaczyła...
-Zamknij się w końcu. To ja muszę cię przeprosić. Przecież wiesz, że tak nie myślę.
-Ty nic nie...Zrobiłeś...To ja...Powinnam była...-nie dokończyłam bo mnie pocałował. Po raz kolejny. Mimo wycieńczenia spróbowałam oddać pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wyszeptałam.- Przyznaj, że...Zrobiłeś to tylko po to...Żebym się zamknęła...
-W większej części tak, ale to nie był jedyny powód...
Dalej już nic nie słyszałam, nie widziałam, nie czułam... Osunęłam się w nicość... Mam tylko nadzieję, że wrócę. Inaczej nie zdołam ochronić tych, na których mi zależy...

Ślady ŚmierciożercyWhere stories live. Discover now