- Nieźle, Fifi - Adam położył na ławce, przy której siedział Filip, kartkę z napisaną kilka dni temu przez rapera wejściówką z historii średniowiecznej Polski. Tuż przy jego nazwisku widniała napisana czerwonym długopisem ocena 4+.
- O kurde - Filip uniósł brwi. W ogóle się tego nie spodziewał. Wejściówka, którą zrobiła we wtorek doktor Rogucka, wcale nie należała do najłatwiejszych.
- Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyliście - powiedziała po chwili prowadząca. - Na trzynaście osób w grupie były tylko cztery oceny pozytywne. A przecież egzamin na pierwszym roku poszedł wam bardzo dobrze.
- Co masz? - siedząca z tyłu Maja wychyliła się do przodu. Filip pokazał jej kartkę. - E, słabo.
- Słabo? - odwrócił się. Na kartce Mai widniała piątka.
- Żartuję - zaśmiała się i zabrała mu jego wejściówkę. - Pokaż, co ci tam napisała.
Maja zaczęła czytać komentarze doktor Roguckiej, raz po raz marszcząc brwi. Filip przyjrzał się jej. Z jakiegoś powodu podobał mu się jej skupiony wyraz twarzy. Uważał, że to dodaje jej dużo więcej atrakcyjności.
Jezu, Filip, ogarnij się. Przecież to tylko twoja kumpela.
- Serio, napisałeś, że rozbicie dzielnicowe trwało do koronacji Kazimierza III Wielkiego? - Maja uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Coś mi się popieprzyło - westchnął Filip.
- Gdyby nie to, miałbyś piątkę - stwierdziła.
- Dobijaj mnie bardziej - prychnął.
- Ale i tak dobie dobrze poradziłeś - Maja starała się jakoś go udobruchać.
- Wszystko dzięki twoim notatkom - uśmiechnął się. Doktor Rogucka zaczęła zbierać wejściówki. Filip zwrócił się jeszcze raz do koleżanki: - To jak z jutrzejszą imprezą? Przyjdziesz?
Maja już szykowała się do odpowiedzi, jednak prowadząca uciszyła całą grupę, chcąc przejść do kolejnego tematu. Filip niechętnie odwrócił się z powrotem. Doktor Rogucka prowadziła zajęcia z historii średniowiecznej Polski i dziś zdecydowała się poruszyć temat krucjat. Rozdała studentom kilka tekstów źródłowych do przeczytania i przez większość czasu bazowali tylko na tym. Dyskusja rozwinęła się pod koniec zajęć, ale początkowo brały w niej udział tylko osoby wskazane przez prowadzącą.
- Dobrze, to teraz pytanie do wszystkich - powiedziała w pewnym momencie. - Jak sądzicie, jak duchowieństwo argumentowało potrzebę wyprawy krzyżowej prostym ludziom oraz rycerstwu?
- Nie musieli używać licznych argumentów aby przekonać ludzi do wojny - odezwała się Magda. Filip popatrzył na nią - do tej pory rzadko udzielała się na zajęciach i wykładach. - Po prostu mówili, że tamta ziemia jest w rękach wrogów Jezusa i trzeba ją odbić. Tyle.
- Strasznie to uprościłaś - odezwała się Maja. - Zorganizowanie krucjat nie było wcale takie łatwe.
- Czyżby? - Magda zmierzyła ją wzrokiem. - Dawniej ludzie nie potrzebowali zbyt wielu powodów do pójścia na wojnę. Każdy chciał zdobywać bogactwo, a do tego mieli dostać jeszcze prezent w postaci odpuszczenia grzechów.
- Skoro ludzie byli chętni do wojny, nie potrzebowali argumentów do zabijania, to czemu poszedł na krucjaty tak mały procent ludności Europy? - dociekała Maja.
- Jest wiele przyczyn - odparła Magda. - Nie każdy miał na to odwagę, bywały lepsze możliwości zarobku, a wszystkich ludzi nie można było wysłać na krucjatę, bo ktoś musiał pracować i bronić kraju.
- Drodzy państwo - wtrąciła doktor Rogucka. - Nie zapominajmy o tym, że nawet jeśli ludzie byli przekonani co do słuszności krucjat, to nie zawsze byli przekonani do ruszenia w bój. Zajmijmy się jednak ważniejszą rzeczą. Niedawno dane mi było przeczytać publikację, w której autor zakładał, że rycerstwo europejskie miało jakieś ukryte cele w prowadzeniu Krucjat. Jak było waszym zdaniem? Macie swoje własne teorie?
- Cele krucjat przedstawił papież Urban II na soborze w Clermont - powiedziała Maja. - Pomoc Bizancjum, odbicie miejsc świętych z rąk niewiernych, przerwanie ekspansji Turków na ziemie europejskie...
- Zapomniałaś o tym, że każda krucjata miała inne cele - wtrąciła Magda. - Celem pierwszej było odbicie Jerozolimy z rąk muzułmanów, druga i trzecia miały charakter ekonomiczny, a czwarta miała cele religijne, militarne i ekonomiczne. Niestety, ta ostatnia nie opuściła nawet Europy.
- Chyba na szczęście - stwierdziła Maja. - Po co komu więcej przelewu krwi?
- Jakiego przelewu krwi?
- Wymordowano całą ludność Konstantynopola, Magda, nie mów, że nie wiesz...
- Na pewno nie całą, historycy szacują, że było to około dwóch tysięcy, a i tak to jest zawyżona liczba. Swoją drogą, część tej wymordowanej ludności nieźle się wcześniej obłowiła...
- Skąd ty w ogóle masz takie informacje? - spokojna do tej pory Maja zaczęła się denerwować. Uznała, że to, co mówi jej koleżanka, to tylko i wyłącznie bzdury.
- A ty? Będziemy teraz przerzucać się źródłami? - obruszyła się Magda. Wkrótce jednak zajęcia dobiegły końca. Doktor Rogucka obiecała wysłać grupie listę zagadnień dotyczących bieżącego tematu, z których mieli wybrać jedno i napisać esej na przyszły tydzień.
Filip przyglądał się poruszonej Mai, która drżącymi rękoma pakowała swoje rzeczy do torby i jak oparzona wybiegła z sali. Dlaczego aż tak ją to oburzyło? Do tej pory prowadziła raczej spokojne, wyważone dyskusje. Potrafiła się pokłócić, jednak emocje ani trochę jej nie ponosiły. Filipa zdziwiło też, że spytała Magdę o źródła jej teorii - Maja sama kiedyś mówiła, że żądanie źródeł jest oznaką braku argumentów.
- Co ona się tak wkurwiła? - zdziwił się Igor, kiedy wychodzili z sali.
- Normalne dziewczyny kłócą się o facetów albo o to, że jedna założyła taką samą bluzkę jak druga - stwierdził Jacek. - A laski na historii kłócą się o Konstantynopol.
Znaleźli się na zewnątrz. Filip wyciągnął papierosy i poczęstował kolegów, jednak odmówili.
- Za pięć minut mamy ZTMa - powiedział Igor. - Widzimy się jutro, Fifi!
- Jasne, na razie - pożegnał się, a jego koledzy przyspieszyli kroku. Raper zauważył wśród idącego naprzeciw tłumu studentów Maję.
Z jakiegoś powodu czuł się źle z tym, że nie stanął w jej obronie w czasie zajęć i nie zabrał głosu w dyskusji. Ale prawda była taka, że temat krucjat nie był mu bliski - znał podstawowe fakty, lecz nigdy się w nie nie zagłębiał. Dlatego też nie chciał wypowiadać się na tematy, o których nie miał pojęcia. Mimo wszystko, nie chciał pozwolić Mai iść do domu w złym humorze. Odkąd ją poznał, dużo czasu spędzali razem i mógł śmiało powiedzieć, że powoli ich relacja przeradza się w przyjaźń. Już miał ją zawołać, kiedy usłyszał głos Magdy:
- Fifi, idziesz z nami do biblioteki?
Odwrócił się. Stała przed nim uśmiechnięta blondynka, a gdzieś za nią w tłumie szły Kata wraz z Anką. Filip ponownie przeniósł wzrok na oddalającą się Maję.
- Nie, mam coś do załatwienia - powiedział. - Na razie.
Szybkim krokiem ruszył przed siebie, zostawiając rozczarowaną Magdę na schodach. Zastanawiał się, co powiedzieć koleżance - szczerze mówiąc, trochę się obawiał jej reakcji.
- Maja! Maja, poczekaj - w końcu ją dogonił. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Co? - zapytała. No właśnie, pomyślał Filip. Co dalej?
- W porządku? - spytał zatroskany.
- Tak - odparła, kiwając głową. Po chwili rozejrzała się na boki. - Nie... nie wiem.
Filip wyciągnął z tylnej kieszeni dżinsów papierosy i wyciągnął paczkę w jej kierunku. Maja bez słowa sięgnęła po używkę, a Filip podał jej ogień.
- Wkurzyłam się po prostu - stwierdziła, wypuszczając dym z płuc. - Nieważne, nie przejmuj się.
- Zaskoczyłaś mnie - powiedział Filip. - Zazwyczaj inaczej prowadzisz dyskusję.
- Nie tym razem - ucięła, zapinając guziki szarego swetra. Słońce schowało się za chmurami, wiatr mocniej zawiał i zrobiło się chłodno. - Dobra, idę do domu. Dzięki za fajkę.
- Podwieźć cię? - zaproponował Filip i zerknął ku górze. Ciemne chmury zwiastowały zbliżający się deszcz.
- Nie, wolę się przejść - ledwo co Maja wypowiedziała te słowa i zaczęło padać. Filip zaczął się śmiać.
- Chyba jednak zrobimy sobie przejażdżkę - powiedział, wskazując na parking.
- Nie, Filip, przeczekam ten...
- Nie dyskutuj - złapał ją za rękę i zaczęli biec w stronę jego samochodu. Maja była nieco zaskoczona tym gestem, jednak nie stawiała oporu. Mimo wszystko cieszyła się, że raper zatrzymał ją po zajęciach, spytał o powód jej wzburzenia i zaproponował, że ją podwiezie. To było miłe.
Otworzył jej drzwi od strony pasażera i pospiesznie sam wsiadł do auta. Na szczęście, oboje nie zdążyli za bardzo zmoknąć. Maja rozejrzała się po wnętrzu samochodu.
- Fajna fura - powiedziała, dysząc po krótkim, aczkolwiek intensywnym biegu.
- Dzięki - posłał jej uśmiech. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej, mocno bębniąc w dach jaguara, toteż ledwie słyszeli swoje słowa. Filip odpalił silnik.
- Pamiętasz, gdzie mieszkam? - zapytała Maja.
- Na Suchodolskiej, pamiętam - odparł i włączył wycieraczki. Wyjechał z parkingu i znaleźli się na drodze. Dziewczyna bez słowa wpatrywała się w krople deszczu spływające po szybie.
- Jakiś czas temu czytałam książkę o krucjatach - powiedziała po dłuższym milczeniu.
- Tak? - Filip zachęcił ją, by kontynuowała.
- I... - urwała na chwilę. - I szczególnie w pamięć zapadł mi rozdział o zdobyciu Konstantynopola.
- W jakim sensie?
- To było straszne, co się tam działo - mówiła wzburzona. - Nawet ci nie powtórzę, bo chyba wyszłabym z siebie. Dlatego niesamowicie zirytowało mnie to, co powiedziała Magda. Wiem, może za bardzo się uniosłam, jako historyk powinnam zachować zimną krew, ale... - urwała, nie wiedząc, co ma dalej mówić.
- Wydaje mi się, że ciebie rozumiem - powiedział Filip. Akurat stali na światłach, więc mógł na nią spojrzeć. Zamrugała dużymi, zielonymi oczami, pytając:
- Serio?
- Serio - odparł. - Kiedyś sam kłóciłem się z ziomkiem o coś, co dotyczyło PRLu. Twierdził, że wtedy ludziom żyło się lepiej, a wszystko dlatego, że jego dziadkowie pracowali w służbach bezpieczeństwa, więc od małego wkładali mu głupoty do głowy. Tak się wkurzyłem, że musieli mnie trzymać, żebym mu nie przywalił.
- Ojej - Maja ściągnęła brwi. - To ze mną jeszcze nie było tak źle.
- Podejrzewam, że jeszcze nieraz będziemy w takiej sytuacji, że ktoś będzie próbował narzucić nam swój punkt widzenia - Filip westchnął. W pewnym momencie za oknem mignął mu billboard Starbucksa. - Jedziemy na kawę?
- Tak, a potem ktoś nas zobaczy i zrobi nam zdjęcia, które sprzeda do jakiegoś brukowca - powiedziała sarkastycznie Maja.
- Dobra, nie to nie.
Widząc jego pochmurną minę, dodała bez wahania:
- Oj, no dobra, no... ale na wynos, ok? Naprawdę nie chcę, żeby ktoś...
- Czy kiedykolwiek widziałaś moje zdjęcia na portalach plotkarskich? - przerwał jej Filip.
- Skąd mam wiedzieć, nie wchodzę na nie.
- To mogę ci tylko powiedzieć, że nie jestem na tyle interesującą osobą, żeby łazili za mną paparazzi. Uwierz mi.
- Mhm - mruknęła bez przekonania.
- Na Andersa jest fajna kawiarnia - powiedział, poprawiając lusterko. - Mało ludzi tam przychodzi, często tam zaglądam i - zaskoczę cię - ani razu nikt nie poprosił mnie nawet o autograf.
- Na Andersa, mówisz? - Maja spojrzała na niego podejrzliwie. - Przecież to jedna z głównych ulic. Jakim cudem mają mały ruch?
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami. - Może ze względu na ceny.
Maja westchnęła.
- To może lepiej sobie darujmy i jedźmy do Maca - zaproponowała. - Nie widzi mi się płacić dwudziestu złotych za filiżankę kawy.
- Cicho, ja stawiam - uciął Filip.
- No chyba nie.
- No chyba tak - raper zatrzymał samochód na parkingu nieopodal kawiarni. - To był mój pomysł, więc ja płacę. A teraz uwaga - otworzył drzwi i dźwięk padającego deszczu był teraz dużo wyraźniejszy. - Musimy biec!
Niecałą minutę później znaleźli się w kawiarni. Maja przekonała się, że Filip mówił prawdę - dochodziła szesnasta, godzina szczytu, a na dziesięć stolików w kawiarni zajęte były tylko dwa. Z czego oni się utrzymują, pomyślała zdziwiona dziewczyna.
- Czego się napijesz? - spytał, gdy stanęli przed długą, białą ladą.
- Flat white - odparła i ruszyła w kierunku drewnianego, trójkątnego stolika w rogu kawiarni. Usiadła na krześle obitym szarym materiałem, a wkrótce naprzeciw niej usiadł Filip. Zachwycona Maja przyglądała się znajdującemu się tuż obok nich regałowi z książkami. Znalazła tu same klasyki literatury, a raper zaczął się zastanawiać, czy znajduje się tu coś, czego nie czytała.
- Wow - wzięła do ręki Zbrodnię i karę i zaczęła delikatnie obracać w dłoniach. - To jest dopiero wydanie. Skóra naturalna, złocenia... - otworzyła książkę. - I papier kredowy. Musiało kosztować fortunę.
- Jaka jest twoja ulubiona książka? - zapytał w pewnym momencie Filip.
- Zapytaj matkę, które dziecko jest jej ulubionym - roześmiała się, odkładając lekturę na miejsce. - No ale skoro już muszę wybierać... uwielbiam Mistrza i Małgorzatę. Tak, wiem, może mało oryginalne, ale to serio jest ponadczasowa lektura. Portret Doriana Grey'a też jest świetny, bardzo podoba mi język, jakim został napisany. A z polskich lektur... - zaczęła się zastanawiać, zupełnie ignorując kelnerkę, która przyniosła im kawę. - Uwielbiam Przedwiośnie i Solaris Lema. Ta druga to prawdziwy kosmos.
- Nie czytałem - Filip wsypał saszetkę cukru do swojego espresso. - Ale ktoś już mi kiedyś mówił, że to dobra książka.
- Rewelacyjna - poprawiła Maja. - Niby nie jestem fanką science fiction, ale to łyknęłam jednym tchem.
Przez chwilę skupili się na piciu kawy. Dziewczyna musiała przyznać, że jej flat white była warta dużej ilości pieniędzy - ledwo się powstrzymywała, by wypić całość naraz. W pewnym momencie w torbie Mai zawibrował telefon.
- Sorry - rzuciła do Filipa i odstawiła wysoką szklankę. Wyciągnęła z torby telefon. Raper zauważył na wyświetlaczu napis Mama. - Halo? No średnio, a co tam? A możemy... ok, ok, mów - spojrzała zniecierpliwiona na Filipa, wywracając oczami. - W czwartek? Dobra, to przyjadę w piątek... Jak wrócę do domu, sprawdzę pociągi i dam znać, ok? No fajnie. Mamo, bateria mi pada. Pozdrów tatę, pa.
Rozłączyła się i wrzuciła telefon z powrotem do torby.
- Wszystko gra? - spytał Filip.
- Tak, tak, w porządku - odpowiedziała. - Za dwa tygodnie jadę do domu, siostra przyjeżdża z Wrocławia.
- Czekaj, skąd ty jesteś? Mówiłaś mi, ale zapomniałem - zapytał Filip.
- Z Ełku. Na Mazurach.
- A, wiem, gdzie. Byłem tam kiedyś - przyznał. - Ale o siostrze mi chyba nie mówiłaś?
- Ma na imię Zośka, mieszka we Wrocławiu z mężem i córką, Zuzią - wyjaśniła Maja. - Rzadko przyjeżdżają, mają własną firmę i praktycznie cały czas pracują.
- A robią twoi rodzice? - dopytywał Filip.
- Hej, co to za przesłuchanie? - Maja uniosła brew. -Książkę piszesz?
- Nie, choć podsunęłaś mi świetny pomysł - podniósł filiżankę do ust.
- Mama jest recepcjonistką w przychodni, a tata uczy WOSu w liceum - odparła po chwili. - Zaraził mnie pasją do historii.
- To dlaczego jej nie uczy? - dociekał Filip.
- Nauczycieli historii jest u nas na pęczki - odpowiedziała Maja. - WOSu niekoniecznie. A twoi rodzice?
Filip westchnął ciężko i Maja wyczuła, że chyba poruszyła drażliwy temat.
- Wybacz - dodała po chwili zmieszana. - Jeśli nie chcesz, nie musisz...
- Nie, nie - uśmiechnął się. - Mama mieszka za granicą, tata w Warszawie, ale często wyjeżdża i rzadko się widujemy. Są po rozwodzie.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć - rozwód rodziców to ciężka sprawa. Choć nie dane jej było odczuć tego na własnej skórze, domyślała się, jak Filipowi musiało być ciężko.
- Przykro mi - powiedziała po chwili niezręcznej ciszy.
- Niepotrzebnie - odparł, przeczesując włosy palcami. - Rozwiedli się, kiedy miałem czternaście lat, ale już wcześniej widziałem, że się nie kochają i to tylko kwestia czasu aż się rozstaną.
- Rozumiem - kiwnęła głową. Po chwili Filip zmienił temat. Porozmawiali chwilę o tym, co w najbliższych dniach będzie się działo w Warszawie, a gdy dopili kawę, Maja poprosiła, by odwiózł ją do domu.
- Gdzie dokładnie mieszka Igor? - spytała, kiedy zbliżali się do bloku, gdzie wynajmowała pokój.
- Czyli jednak przychodzisz jutro? - spojrzał na nią z uśmiechem. Starał się zbytnio nie okazywać radości, choć w głębi duszy naprawdę się cieszył, że zmieniła zdanie.
- Nic nie obiecuję - powiedziała. - Pytam na wszelki wypadek.
- Na Domaniewskiej 14, mieszkanie 5 - odparł. - Niedaleko Orlenu.
Patrzyła na niego wyczekująco. Filip domyślił się, że niewiele jej do mówi, więc odchrząknął i zaczął udzielać jej dalszych wskazówek:
- Jak masz przystanek Domaniewska 06, skręcasz zaraz w prawo, idziesz, idziesz, idziesz, mijasz tą taką starą kamienicę z czerwonej cegły, później w lewo... albo w prawo, nie wiem, w każdym razie, tam chyba będzie Żabka, albo jakiś taki mały sklepik i za tą Żabką...
- Czekaj, zwolnij, bo nie nadążam - Maja zatrzymała go. Wyciągnęła telefon i weszła w mapy Google. - Jak ten przystanek się nazywał?
Filip zatrzymał samochód pod jej blokiem.
- Wiesz co, po prostu dam ci mój numer i zadzwonisz do mnie, jak będziesz w pobliżu. Dasz telefon?
Maja już miała spełnić jego prośbę, kiedy ekran telefonu zrobił się całkiem czarny.
- Cholera - mruknęła. - Padła mi bateria.
- No to wracamy do starych, dobrych metod - Filip wyciągnął ze schowka długopis i złapał Maję za przedramię. Patrzyła na niego zdziwiona, kiedy odkrywał rękaw jej swetra. Tam zapisał jej swój numer telefonu, zaczynający się od 515.
- No i fajnie - odparła, zaginając z powrotem rękaw: - Dzięki za kawę.
- Mam nadzieję, że poprawiłem ci humor - uśmiechnął się.
- Poprawiłeś - kiwnęła głową.
- Ale... - sięgnął do schowka w samochodzie. Zaskoczona Maja zauważyła, jak wyciąga z niej jakąś płytę. - Gdybyś kiedyś chciała sobie go popsuć, to masz tutaj mój ostatni album.
- Wozisz w samochodzie swoje własne płyty? - Maja zaczęła oglądać zafoliowaną płytę o tytule Cafe Belga. - To już wyższy poziom samouwielbienia.
- Jak ty zabawnie wypowiadasz dziękuję - posłał jej krzywy uśmiech.
- Dziękuję - złapała za klamkę w samochodzie.
- Do jutra - pożegnał się Filip.
- Zobaczymy - odparła, wychodząc z auta. Raper odprowadził ją wzrokiem i z uśmiechem ruszył w drogę. Do końca dnia myślał o wspólnie spędzonym popołudniu i coraz bardziej nie mógł doczekać się jutra. Mimo że Maja powiedziała, że nie obiecuje, że przyjdzie na imprezę do Igora, Filip w głębi duszy wiedział, że jednak się na niej pojawi. Tylko że tym razem miał nadzieję, że nie będą rozmawiać tylko o książkach i studiach.